Rozdział XXX
„Obserwowałam
jak dawna ja znikam,
wszystko co miałam cenne
po prostu nie znaczy już dla mnie wiele,
bo nagle…
Ty pojawiłeś się i zmieniłeś to, jak się czuję.
Nikt nie mógłby kochać Cię bardziej,
Ty pojawiłeś się i zmieniłeś moje życie,
nikt nie mógłby zająć Twojego miejsca…”
wszystko co miałam cenne
po prostu nie znaczy już dla mnie wiele,
bo nagle…
Ty pojawiłeś się i zmieniłeś to, jak się czuję.
Nikt nie mógłby kochać Cię bardziej,
Ty pojawiłeś się i zmieniłeś moje życie,
nikt nie mógłby zająć Twojego miejsca…”
Kim Wilde – „You came”
Bill wpadł do sypialni Toma i z
nieukrywaną furią zdarł z niego kołdrę.
- Co to, do kurwy nędzy, jest?! -
wrzeszczał, wymachując mu przed nosem jakąś gazetą. Wyrwany z głębokiego snu,
skacowany po wczorajszej imprezie chłopak, ledwie uchylił powieki.
- Ja pierdolę... Człowieku, dospać
nie możesz? Miej litość, jest ósma rano... - jęknął, odwracając się na drugi
bok.
- Wstawaj! - krzyczał znowu brat, bezlitośnie
szarpiąc go za ramię. - Co to jest?
Tom spojrzał nieprzytomnie na fruwającą
przed jego oczami gazetę. Nie miał wyboru, musiał teraz zrezygnować z przyjemnej
drzemki i skupić swoją uwagę na tym, co rozszalały bliźniak chciał mu pokazać.
Usiadł i wyrwał Billowi czasopismo z ręki. Przebiegł wzrokiem po zamieszczonych
tam zdjęciach z sobotniej gali i w jednej sekundzie oprzytomniał. Nie przypominał
sobie, żeby ktoś ich wtedy fotografował… Poczuł się bardzo nieswojo, wręcz
nielojalnie wobec brata, ale przecież to był tylko przyjacielski całus, nic nadto
i nie powinien mieć poczucia winy z powodu tego, co się stało. Zachował zimną
krew.
- I po to tu przyleciałeś budzić mnie
w środku nocy? - zapytał poirytowany i uśmiechnął się ironicznie. - Babette
trzeba było zapytać, wytłumaczyłaby ci, głupi zazdrośniku.
- Jest rano, a Babette jest w pracy,
ale jak wróci to jasne, że zapytam. A teraz kurwa pytam ciebie!
Bill nie ukrywał złości, lecz pomału
zaczęło docierać do niego to, że robiąc Tomowi taką scenę po prostu przesadził.
Wiedział, że ten pocałunek nie był z pewnością napiętnowany zdradą, przyjaźnili
się, lubili, więc z pewnością był to tylko przyjacielski buziak. Jednak wciąż stał
i niecierpliwie wyczekiwał na tłumaczenie brata. Tom tymczasem,
najspokojniejszym gestem sięgnął po stojącą nieopodal butelkę wody mineralnej,
aby ugasić pragnienie kilkoma potężnymi łykami. W całym mieszkaniu był pokaźny
bałagan po wczorajszej imprezie, z której Bill z Babette, spragnieni swojej
bliskości, zmyli się stosunkowo wcześnie. Po podłodze walały się puste butelki
po różnorakiego rodzaju napojach, wszędzie było pełno popielniczek z
niedopałkami i brudnych talerzy z niedojedzonymi resztkami. Nawet automatyczne
odświeżacze powietrza nie zdołały zneutralizować unoszącego się w powietrzu
fetoru papierosów i wyziewów alkoholowych, śpiących jeszcze tu i ówdzie
imprezowiczów.
- To przez ciebie - odparł Tom,
odrywając usta od szyjki butelki. - Gdyby nie to twoje pieprzenie, nie byłoby
takich nerwów. Ale spoko, nie musisz się tak denerwować, to było tylko po
przyjacielsku.
- O co ci właściwie chodzi?
- O ten cholerny wywiad ty dupku! -
Tom podniósł głos, teraz on się wkurzył. Nie dość, że Bill swoimi słowami dał
wszystkim do zrozumienia co go tak naprawdę łączy z Babette, to jeszcze miał
pretensje o jakieś pierdoły. - Jak usłyszałem coś ty powiedział, szlag mnie
trafił! Czy ty nie rozumiesz, że najbardziej ucierpi na tym wszystkim ona?
- A co ciebie to wszystko obchodzi? I
co się tak nią przejmujesz? I tak będą gadać, co za różnica.
- Twoja beztroska i głupota nie zna
granic! - Tom rozłożył ręce w geście bezradności. - Jesteś debilu wciąż niepełnoletni,
ile razy można ci to powtarzać? Wszystko będzie na nią, bo to ją zaatakują, że
cię uwiodła. A zastanawiałeś się co na to powie matka? - Tom wstał i podszedł
do brata spoglądając mu w oczy, jakby oczekując odpowiedzi. Przecież zawsze, przez
wszystkich to właśnie Bill był uważany za rozsądniejszego i poważniejszego,
dlaczego więc w takich sytuacjach postępował tak lekkomyślnie?
- A co ma powiedzieć? To moja sprawa.
Tom przez chwilę patrzył na niego bez
słowa, uśmiechając się z politowaniem. W końcu odparł:
- No, nie byłbym taki pewny… - I
kładąc się znowu na łóżku, dodał: - A tym zdjęciem to się aż tak bardzo nie
przejmuj, bardziej powinien cię obejść artykuł i radzę ci go przeczytać, bo
pewnie ją nieźle obsmarowali.
Bill przebiegł wzrokiem po tekście.
Faktycznie, nie był on zbyt przychylny dla Babette. Jak zwykle pismak snuł
domysły, co Bill miał na myśli mówiąc, że „też” są bardzo dobrymi przyjaciółmi.
Pod zdjęciem na którym całuje Toma, widniał
oczywiście ironicznie brzmiący podpis; „Z którym z bliźniaków łączy ją
głębsza przyjaźń?”. Jednak wszystko to nie było aż tak straszne, jak się mogli
spodziewać.
- W sumie nic takiego - powiedział
już spokojniejszy, składając gazetę i siadając na łóżku brata. - A ty co? Sam
spałeś? - zapytał żartobliwie.
- Sam, a co? Dziwne? - odparł Tom,
który tak naprawdę marzył tylko o tym, żeby bliźniak wreszcie sobie poszedł i
dał mu spać.
- Jasne, że dziwne, ostatnio żyjesz w
jakimś celibacie, nie poznaję cię braciszku.
- Daj mi spokój!
- A może ty się zakochałeś w jakiejś,
co? - spekulował Bill, przyglądając mu się badawczo.
- Może i się zakochałem, spadaj! - poirytowany
pytaniami bliźniaka Tom, wyszarpnął kołdrę na której ten właśnie siedział i
przykrył się nią po same uszy, dodając: - Idź stąd wreszcie i daj mi spać!
- Kto to jest? - Nie ustępował Bill.
- Rany boskie… Nikt, powiedziałem
tak, żebyś się odczepił, idź już - jęknął chłopak.
- No dobra, ale jakbyś chciał
pogadać...
- Nie chcę gadać, chcę spać, zjeżdżaj!
- przerwał bratu Tom, przeszywając go wściekłym spojrzeniem.
- Dobra, dobra… Idę - powiedział Bill
oddalając się w stronę drzwi. -Ale pamiętaj, jakbym mógł pomóc to wiesz…
„Ty
akurat jesteś ostatnią osobą, która mogłaby mi pomóc...”,
pomyślał, jeszcze bardziej naciągając na siebie kołdrę.
~
- Ann, jest dla mnie jakaś poczta? - Z
uśmiechem zapytała recepcjonistkę Babette.
- Jest - odpowiedziała dziewczyna
oschle, bacznie przyglądając się kobiecie. Jej zachowanie wydało się Babette
dziwne. Zawsze taka wesoła i bardzo miła, teraz wydawała się raczej
nieprzyjemna.
- Czy coś się stało? - zapytała
niepewnie.
- A niby co się miało stać? -
odpowiedziała Ann opryskliwie. Babette zatkało. Nigdy nie słyszała u niej
takiego tonu.
- A prasę ktoś brał? - spytała
jeszcze.
- Pani Julia wzięła.
Ton głosu dziewczyny znów był
nieuprzejmy. Babette nawet miała ochotę zwrócić jej uwagę, ale dała sobie
spokój. Nie zamierzała psuć sobie świetnego humoru nieprzyjemną rozmową bez większego powodu. Młoda
pewnie pokłóciła się ze swoim chłopakiem, więc rozgrzeszyła ją w myślach, kierując
kroki w stronę windy.
- Cześć Babette - usłyszała za sobą
znajomy głos.
- O, cześć Mark - na widok kolegi uśmiechnęła
się.
- Ze mną to się kiedyś nie chciałaś
umówić, ale w sumie wcale się teraz nie dziwię - odezwał się mężczyzna, kiedy
wjeżdżali już na górę. - Widzę, że małolaty cię kręcą.
Ostentacyjnie wywróciła oczami. Nie
była zdziwiona, że powiedział coś takiego, właściwie nawet spodziewała się
takich uwag. Ale mimo to, poczuła lekkie podenerwowanie. Roześmiała się,
starając to ukryć. No cóż… Teraz już tylko pozostało jej robić dobrą minę do
złej gry i spijać piwo, jakiego nawarzył jej Bill.
Winda właśnie zatrzymywała się na jej
piętrze.
- Zabawny jesteś Mark, przecież my
się tylko przyjaźnimy - odparła, wysiadając.
- To tak to się teraz nazywa? -
usłyszała w odpowiedzi, kiedy już zasuwały się drzwi.
Przystanęła, starając się uspokoić.
To chyba był dopiero początek, jeszcze pewnie nie raz usłyszy z ust swoich
kolegów cierpkie impertynencje na ten temat. Pewnie wszyscy ci, którzy mieli
chęć ją poderwać, lecz niestety im nie wyszło, będą mieli teraz niezły temat do
plotek i drwin. Szła w stronę swojego biura, mijając w korytarzu ludzi. Miała
wrażenie, że wszyscy patrzą na nią nieco inaczej. Dwie znajome z działu
informacji, zaczęły na jej widok szeptać sobie coś na ucho i dziwnie się
uśmiechać. Nie wytrzymała.
- Jakieś nowiny? Może i ja się
pośmieję? - zagadnęła przechodząc obok.
- Nie mów, że nie zdajesz sobie
sprawy z tego, że to z ciebie wszyscy mają ubaw - zadrwiła jedna z nich.
- Tak? - Babette przystanęła. Chciała
ukryć swoje zdenerwowanie, udawać, że nic ją to nie obchodzi, nie była jednak
pewna, czy potrafi. - A to ciekawe co ich tak bawi?
- Twój żenujący romans z idolem nastolatek -
roześmiała się druga.
Babette miała dość, poczuła obezwładniającą
irytację i falę gorąca.
- Romans? A z którym? - uśmiechnęła
się ironicznie, próbując dzielnie stawić czoła zarzutom. - Oświećcie mnie, bo
nie przypominam sobie, żebym z którymś miała ten romans.
- Daj spokój, przecież to nawet widać
- rzuciły na odchodne, chichocząc po drodze.
Poczuła się podle, nie tylko ze
względu na kpiny i oskarżenia, ale dlatego, że bezsensownie wszystkiego się wypierała.
Zdała sobie sprawę z tego, że postępuje irracjonalnie. Może gdyby Bill w tym
wywiadzie nie dał do zrozumienia co ich łączy, jej słowa miałyby sens, ale w tej
sytuacji wszyscy domyślali się, że to nie jest jedynie przyjaźń, poza tym
właśnie wyparła się własnej miłości, jakby się jej wstydziła.
Zamyślona i rozdygotana wewnętrznie,
weszła do biura szefowej.
- Cześć, podobno masz dzisiejszą
prasę? - zapytała w drzwiach. Julia uniosła na nią oczy znad przeglądanej
właśnie gazety:
- No, nieźle się popisał twój kochaś.
- Na Boga... Jeszcze i ty? - jęknęła
dziewczyna, siadając na wprost biurka szefowej.
- A co? Już był ktoś przede mną?
- Małolatki patrzą na mnie tak,
jakbym była ich największym wrogiem, znajomi nie szczędzą złośliwych uwag i
tylko patrzeć jak koledzy zaczną pytać, czy jest dobry w łóżku...
- A nie mówiłam?
- Wiedziałam… - westchnęła Babette,
wstając z miejsca. - Po prostu wiedziałam, że to powiesz.
W życiu człowieka bywają takie
chwile, kiedy ma wrażenie, że stoi na cienkiej tafli lodu i jeśli zrobi
jakikolwiek krok, ten lód załamie się pod nim, a on sam wpadnie w zimną
otchłań. Teraz właśnie tak się czuła i nie była pewna, czy może jeszcze liczyć
na wsparcie Julii, jednak przyjaciółka szybko zrozumiała, że swoimi słowami
rani ją bardziej, niż ci wszyscy, piętnujący ją ludzie. Wiedziała, jak bardzo w
tej chwili potrzebuje jej wsparcia, tymczasem ona zamiast tego, też nie
szczędziła jej złośliwych uwag. Wiedziała, że taką decyzją skomplikuje sobie
życie, przecież była tego świadoma, mimo to poszła za głosem serca. Podziwiała
ją za to, ale czy jednak wystarczy jej tej miłości i siły, aby bez szwanku
przez to wszystko przejść?
- O Boże... Przepraszam... - Julia
wstała i podeszła do przyjaciółki, aby ją uściskać. - Nie chciałam, żeby to tak
zabrzmiało, wiesz, że życzę ci jak najlepiej... Jesteś zdenerwowana...
Babette poddała się i wtuliła w
ramiona przyjaciółki. Nie mogła się gniewać o te słowa, wiedziała, że były one
nieopatrznie wypowiedziane. Potrzebowała jej ciepła i bliskości. Przymknęła na
chwilę oczy, a kiedy je otworzyła, wzrok bezwiednie zbłądził w stronę leżącej
na biurku gazety, rozłożonej na stronie z artykułem i zdjęciami z gali. Właśnie
przypomniała sobie, że chciała przejrzeć dzisiejszą prasę. Wyswobodziwszy się z
ramion Julii, pochyliła się, przyglądając zdjęciom.
- Kiedy oni to zrobili? - zdziwiła
się, widząc jak na zdjęciu całuje Toma.
- Właśnie miałam cię zapytać, o co w
tym wszystkim chodzi?
Babette tylko uśmiechnęła się. Nieźle… Nie dość, że
wypowiedź Billa dała ludziom do myślenia, to jeszcze to zdjęcie… Spojrzała na
Julię wzruszając ramionami.
- O nic, Tom się zdenerwował
wypowiedzią Billa, zaczął się przejmować i martwić, chciałam go uspokoić. Mam o
nim zupełnie inne zdanie, niż kiedyś... - mówiła, przeglądając pozostałe
zdjęcia. - Kiedyś myślałam, że jest nieodpowiedzialny i beztroski, a tymczasem
jest poważny i rozsądny. Bardziej przejmuje się konsekwencjami wypowiedzi
Billa, niż on sam.
- To może się przerzucisz na Toma? -
zażartowała Julia.
- Przestań... - uśmiechnęła się
Babette. - Tom jest i zawsze będzie tylko przyjacielem.
- Z tą wypowiedzią Bill faktycznie
przesadził; „jesteśmy bardzo dobrymi przyjaciółmi... też”, no przecież to mówi
samo za siebie… - Julia pokręciła głową. - Naprawdę jest beztroski, czy on w ogóle
nie myśli o tobie?
- Nie obwiniaj go… Po prostu się nie
zastanowił, a ludzie i tak będą gadać, mam tylko nadzieję, że w końcu im się
znudzi.
Miała taką nadzieję, tak bardzo tego
chciała... Już po pierwszym dniu, odkąd właściwie wszyscy zaczęli się domyślać,
miała dość. Na każdym kroku spotykała się z niemiłymi docinkami i
uszczypliwością. Dzielnie odpierała ataki, ale jak długo to może potrwać i
kiedy im się znudzi? Nie znała odpowiedzi na te pytania, pozostawała tylko
jedna wielka niewiadoma i nieokreślony czas.
Wracała do domu z jedną myślą; wtulić
się w ciepłe ramiona Billa, jednak jego znowu nie było. Na stoliku w salonie
znalazła tę samą gazetę, którą oglądała w pracy, w dodatku rozłożoną na stronie
ze zdjęciami. „Cholera… Więc widział...”,
pomyślała tylko nerwowo przygryzając wargę. Właściwie nie miała nic na
sumieniu, ale to zdjęcie z Tomem... W sumie, mógł się zdenerwować.
Zamyśliła się przysiadając na kanapie.
Kochała go… Kochała do szaleństwa, ale analizując to, co zdarzyło się w
ostatnim czasie zdała sobie sprawę z faktu, że od momentu związania się z
Billem, tak wiele straciła z dawnego poczucia bezpieczeństwa. Było jej z nim dobrze,
była szczęśliwa, ale wciąż miała wrażenie, że on nie dba o nią tak, jakby tego
chciała. Rozumiała ciągłe wyjazdy i koncerty, taka była jego profesja, był
przecież gwiazdą, ale nie dzwonił do niej już tak często jak na początku i
bywały chwile, że zastanawiała się, czy wciąż zależy mu na niej tak, jak na
samym początku. Sama przed sobą tłumaczyła go, że przecież teraz jest już jego,
że dwa telefony dziennie wystarczą, a w międzyczasie kilka sms’ów. Ale nie
chciała tego robić, nie chciała zapewniać samej siebie, że wciąż kocha ją tak
samo, to przecież on powinien sprawiać każdym gestem, zachowaniem. Tak często
rozmawiali o tym, że niepielęgnowane uczucie więdnie. Nie chciała czuć się jak
stara żona, która i tak będzie na niego czekać. Zaczynało brakować jej tych
starań, które na początku ich znajomości tak bardzo ją ujęły. Jednak zawsze
usprawiedliwiała jego małe niedociągnięcia, była pewna, że z czasem poznają się
na tyle dobrze, że będą wiedzieli czego od siebie oczekują.
Z zamyślenia wyrwał ją zgrzyt klucza
w zamku. Z radością podeszła do drzwi.
- Cześć kotku - Uśmiechnęła się,
cmokając go na powitanie w policzek.
- Cześć - odpowiedział sucho zdejmując
buty. „Zdaje się, że czeka mnie scena
zazdrości”, pomyślała.
- Tylko mi nie mów, że jesteś
wściekły o to zdjęcie - uprzedziła domniemany fakt.
Spojrzał na nią, wcale nie zdziwiony jej
stwierdzeniem.
- Oczywiście, że jestem - powiedział
całkiem poważnie, kierując swe kroki do kuchni. Trochę rozbawiła ją ta sytuacja,
ale zachowała całkowitą powagę i oparta o futrynę kuchennych drzwi, śledziła
jego ruchy, delikatnie się uśmiechając. Wyjął z lodówki colę i nalewając sobie
do szklanki, zerknął na nią ukradkiem. Uśmiechała się nie spuszczając z niego
wzroku:
- Bill, powiedz, że żartujesz - Przechyliła
głowę, nadal się uśmiechając i nie ruszając z miejsca, tym samym skutecznie
uniemożliwiła mu wyjście z kuchni, tarasując przejście.
- Nie żartuję, mogę przejść? – zapytał z pełną
powagą, stając na wprost niej.
- Nie, dopóki nie przestaniesz się
wygłupiać - odpowiedziała już nieco poważniej, wyrażając swoją obawę
spojrzeniem.
Popatrzył na nią przez chwilę, nie
próbując z nią pertraktować, ani odsuwać siłą od drzwi, po czym roześmiał się serdecznie,
obejmując ją.
- Dobra, przestaję - powiedział,
ciągle się śmiejąc.
- No wiesz co? - Teraz Babette
udawała zdenerwowanie - Ale ty podły jesteś...
- No co? Nie cieszysz się, że nie
jestem obrażony?
- Nie mam z czego się cieszyć,
zresztą ja nie zrobiłam niczego złego - odparła.
- Jak to? Całowałaś się z facetem, w
dodatku z moim bratem, a jakby tego było mało, to wszyscy mogą to zobaczyć w
gazecie - roześmiał się, prowadząc ją w objęciach do salonu.
- To był tylko przyjacielski całus i to
w dodatku przez ciebie - pokazała mu język.
- Myślałby kto, jaki mój braciszek
troskliwy, a ty pocieszycielka strapionych - ironizował Bill.
- A żebyś wiedział, że troskliwy, on
się naprawdę o nas martwi - powiedziała Babette już całkiem poważnie, siadając
na kanapie i składając gazetę. - Mówiłam, że tak będzie. Czytałeś artykuł?
- Przecież nic takiego tam nie ma -
wzruszył ramionami, uśmiechając się. Był beztroski. Czy na pozór dowcipne uwagi
i spekulacje na temat ich osobistego życia, są niczym? Czy on nie rozumie, że
dopiero teraz mogą zacząć się prawdziwe ataki na jej prywatność? No tak, on
przywykł już do tego, że ciągle gdzieś o nim piszą, jednak zazwyczaj nie są to
przykre docinki, a niemal same zachwyty. Na razie to wszystko, co zawarte było
w artykule, nie było jeszcze w żaden sposób obraźliwe, ot zwykłe domniemania.
Ale co będzie, jeśli po upewnieniu się przez dziennikarzy o tym, co ich łączy,
zaczną się zwyczajne, bezczelne ataki? Bała się, czy i wówczas nie będzie to
dla niego „niczym takim”. Była na to wszystko przygotowana, ale potrzebowała
też jego wsparcia. A jeśli go nie otrzyma?
- Kochanie... Nie przejmuj się tym aż
tak bardzo, przywykną do tego, że jesteśmy razem... - Z zadumy wyrwał ją jego
ciepły głos i delikatny dotyk dłoni. Spojrzała na niego takim wzrokiem, jakby
właśnie wróciła z dalekiej podróży. Głęboki wdech poprzedził jej odpowiedź;
- W sumie może masz rację... Nie
warto się na zapas zadręczać - Uśmiechnęła się, wtulając w jego ramiona. W
takich chwilach czuła się cudownie, znikały wszystkie troski, wątpliwości
pierzchały, oddychała pełnią szczęścia. Pomyślała nawet, że te wszystkie
drwiny, które musiała znosić dzisiaj, były niczym w porównaniu do myśli, że
mogłaby utracić te kochane, ciepłe ramiona. Czuła delikatny oddech we włosach,
zmysłowy dotyk na ciele. O tak... Tego jej było trzeba, takiego ukojenia i
bliskości.
- Kotku…? - odezwał się Bill po chwili.
- Hmm...? - zamruczała cicho.
- Przyjaźnisz się z moim bratem...
- Co w związku z tym? - spojrzała na
niego z zaciekawieniem.
- Miałbym do ciebie prośbę... -
uśmiechnął się delikatnie, ale zamilkł przyglądając jej się uważnie.
- No jaką? - zniecierpliwiła się.
- No, w sumie nietypową, chciałbym,
żebyś coś od niego wyciągnęła, ostatnio jest jakiś dziwny, zupełnie go nie
poznaję... - Bill znowu się uśmiechnął, sięgając po szklankę z colą. – Przy
najbliższej okazji wypytaj go co jest tego przyczyną.
Babette wstała, sięgając po pilota,
żeby włączyć jakąś muzykę.
- I myślisz, że mi się zwierzy co go
trapi? - roześmiała się. - No na takim etapie to my chyba nie jesteśmy.
- Mnie kompletnie nie chce nic
powiedzieć, byłem u niego dzisiaj rano z tą gazetą... - Bill spojrzał na
Babette wzrokiem skarconego szczeniaka.
- No wiesz co? - oburzyła się
dziewczyna - Robiłeś mu z tego powodu wymówki?
- Trochę się wkurzyłem, jak
zobaczyłem to zdjęcie, ale szybko zrozumiałem, że to głupie... Zresztą
powiedział to samo co ty, ale wracając do niego, to mam wrażenie, że to coś
poważnego... - mówił dalej konspiracyjnym szeptem.
- Jak to? Co podejrzewasz? Myślisz,
że jest chory? - zatrwożyła się Babette.
- Nie, nie o to mi chodzi - machnął
ręką Bill. - A jeśli już, to raczej choroba duszy...
- Chyba nie powiesz mi, że nasz
łamacz niewieścich serc się zakochał? - roześmiała się dziewczyna.
- Może jeszcze nie, ale mam wrażenie,
że jest na dobrej drodze, tylko do głowy nie przychodzi mi, kto to może być? -
Podrapał się po głowie. - Widziałaś go może ostatnio, żeby się jakąś bliżej
interesował?
Babette poszperała w swojej pamięci,
po czym pokręciła przecząco głową.
- Nie, nawet nie zauważyłam, żeby się
koło jakiejś kręcił...
- No właśnie! - Bill klepnął dłońmi o
kolana. - I to jest w tym wszystkim najdziwniejsze! Proszę cię, wyciągnij coś z
niego przy najbliższej okazji, dobrze?
Wzruszyła ramionami.
- No dobrze, postaram się, ale nie
gwarantuję, czy mi się uda.
- Tylko... - urwał nagle Bill z
zasmuconą miną.
- Tylko co?
- Tylko nie wiem kiedy nadarzy się ta
okazja, znowu wyjeżdżamy... David nam to dzisiaj obwieścił, wprawdzie
wiedzieliśmy o tym wcześniej, ale nie znaliśmy dokładnych terminów.
- Kiedy nastąpi to „znowu”? -
zapytała Babette, wykrzywiając usta.
- Za tydzień, wracamy dopiero na
święta. Kilka zagranicznych koncertów.
- Przecież zawsze o tym marzyłeś -
powiedziała, przytulając się.
- Wiem, ale trudno jechać bez ciebie
- westchnął, obejmując dziewczynę. - Będę tęsknił...
~
Nie chciała na to patrzeć. Nie
chciała, ale patrzyła... Nerwowo przerzucała strony gazet, kupowała wszystkie w
których była choćby najmniejsza wzmianka o chłopakach. Z samego rana,
codziennie zatrzymywała się przy saloniku prasowym, żeby sprawdzić czy czegoś o
nich nie napisali. Po trzech wizytach w tym samym, jechała do innego, bo
sprzedawczynie patrzyły na nią dziwnym wzrokiem. Sama zastanawiała się nad tym,
czy to nie zakrawa na jakąś obsesję, bo po przeczytaniu interesujących ją
artykułów i przejrzeniu zdjęć, otwierała z mocniej bijącym sercem kolejne
strony w internecie, byleby tylko znaleźć tam coś, czego nie wyczytała w
gazetach. Ale nie było niczego innego, wszędzie to samo, te same zdjęcia fanek
wtulonych w jego ramiona, w te same w które ona nie tak dawno wtulała się z miłością...
Nie chciała na to patrzeć, ale patrzyła... Wiedziała, że przecież to nic
takiego, to było, jest i będzie, przecież to normalne, a jednak... Jednak
trochę bolało, bo jego nie było i ta niepewność, czy kiedy wróci, znów wróci do
niej...?
Tęskniła... Bardzo tęskniła. Zdarzało
się, że otwierała szafę, gdzie zostawił kilka swoich ubrań i wtulała się w nie,
wdychając ten zapach, jego zapach...
Czasem paraliżował ją paniczny
strach, szczególnie kiedy rzadziej telefonował, ale kiedy już rozmawiali
wiedziała, że nie ma powodu do obaw. Zdarzało się, że nie dawał znaku życia
przez cały dzień, wtedy z bolesnym biciem serca zrywała się w środku nocy,
kiedy dzwonił telefon. Z radością słuchała jak opowiadał jej wrażenia całego
dnia, jak szeptał, że tęskni i kocha. To wystarczyło. Wierzyła, że nie ma
możliwości i czasu na częstsze kontakty.
Nie pojmowała potęgi swojego uczucia
do niego… Nie wiadomo skąd po prostu przyszedł i został, zmienił ją, zmienił
jej życie. Wszystko stanęło na głowie, wszystko co do tej pory było ważne nie
liczyło się już dla niej, straciło sens... Najważniejszy był on, bo pewnego
dnia pojawił się w jej życiu, zamieszkał w jej sercu, przyniósł wielkie
szczęście. I bez względu na to jak to wszystko miało się dalej ułożyć, nigdy
tego nie będzie żałowała, wiedziała, że już nic nie będzie takie samo. Patrzyła
w swoje odbicie w lustrze i nie poznawała samej siebie, jak bardzo się
zmieniła, jak z pewnej siebie kobiety sukcesu, przeistoczyła się w bezbronną
dziewczynę, uzależnioną od niego i od jego uczucia. Poznała smak
nieobliczalnej, wielkiej miłości, szczęścia, bycia kochaną i pożądaną, ale
poznała też smak bólu i goryczy niepewności, cierpki smak zazdrości i
upokorzenia.
Zbliżały się święta. Prezent gwiazdkowy już dawno
kupiła; gruby, srebrny łańcuch z wisiorkiem w kształcie litery „B”. Idealnie
się złożyło, bo ich imiona zaczynały się na tę samą literę, i nikt się nie
domyśli, że to jej imię ma nosić na szyi. Pierwsza gwiazdka razem, cudowne to
było uczucie. Kupiła nową sukienkę, nowe pantofle, to dla niego chciała
wyglądać pięknie, tym bardziej po tak długim rozstaniu.
Miał przyjechać wieczorem. Wiedziała,
rozumiała to, że najpierw musi jechać do domu na święta, przecież jego bliscy
też na niego czekali i też tęsknili. Ale wiedziała też, że kiedy już do niej wróci,
zostanie z nią dłużej. Cieszyła się tą myślą jak małe dziecko.
Po południu poszła do rodziców. Zeszła się niemal
cała rodzina. Porozmawiała wreszcie z mamą, opowiedziała jej wszystko, bo
wcześniej nie było okazji. Wiedziała, że rodzicielce się to wszystko nie
spodoba. Oczywiście głównym argumentem była różnica wieku.
- Mamo... - westchnęła dziewczyna -
Ty też przeciwko mnie?
Kobieta pogłaskała córkę po głowie.
- Kochanie, ja tylko nie chcę żebyś
cierpiała... On taki młody, zostawi cię w końcu, znajdzie sobie młodszą... Ten
Martin mi się podobał, miał klasę, a ten to taki jakiś...
- Mamo, proszę cię... - jęknęła
Babette, zaciskając dłonie na blacie kuchennej szafki.
- Wiem, że teraz jesteś szczęśliwa,
ale będzie coraz ciężej jak się wszyscy dowiedzą. Już mnie ciotka pytała, czy
to prawda... Będą plotkować, właściwie to już plotkują.
- Wiem, że plotkują… Niemal
codziennie serwują mi uszczypliwe docinki - powiedziała Babette - Ale ja go
kocham, mamo... Nawet nie wiesz jak bardzo.
Matka przytuliła ją mocno. Dziewczyna
odwzajemniła uścisk, potrzebowała tej chwili poczucia bezpieczeństwa w
matczynych ramionach.
- Bardzo się o ciebie martwię...
- Będzie dobrze mamo, będzie
dobrze...
Wracała do domu z bijącym sercem,
spieszyła się, jeszcze musiała zastawić stół i przebrać się. Wreszcie go
zobaczy, wreszcie będzie mogła niecierpliwie całować, dotykać, tak bardzo była
stęskniona i spragniona jego ust…
Zbliżała się godzina dwudziesta.
Wszystko było dopięte na ostatni guzik; naszykowana kolacja, leżący prezent pod
choinką, zapalone na stole świece, a ona podekscytowana i szczęśliwa,
poprawiając jeszcze makijaż przeglądała się w lustrze. To będzie ich pierwsza
wspólna gwiazdka, tak czekała na tę chwilę... Jeszcze tylko kilkanaście minut i
zatonie w jego ramionach.
Miała wrażenie, że te kilkanaście
minut wlecze się niemiłosiernie, a kiedy już minęło, jego nie było. Ale
usprawiedliwiała go w myślach, przecież nie mógł być tak idealnie punktualny,
może coś zatrzymało go jeszcze w domu…? A może droga jest zbyt śliska i
kierowca nie może za szybko jechać? To dobrze, niech aż tak się nie spieszą,
byleby tylko dojechał cały i zdrowy, ona poczeka…
Na spacerach od okna do okna, upłynęła
jej godzina, w końcu dwie, a jego wciąż nie było. Czekała z wszechobecnym w
niej strachem, owładnięta dreszczem, stawała w oknie, wychodziła na taras,
wracała zrezygnowana. Po chwili znów to samo. „Przecież przyjedzie... Na pewno przyjedzie... Tylko trochę się
spóźni...”, pocieszała sama siebie, kiedy zbierało jej się na płacz,
szczególnie kiedy to jej „trochę” zamieniło się w trzecią godzinę. Telefon
milczał jak zaklęty, nie chciała mu przeszkadzać, jednak pokonując samą siebie
wybrała w końcu jego numer. Nie odbierał.
Było już po dwudziestej trzeciej.
Siedziała skulona na kanapie, wpatrzona w dopalające się świece. Nie umiała już
się pocieszyć, nie tłumiła łez, które właśnie spłynęły po policzkach. Z bólem
serca wpatrywała się w biegnące wskazówki zegara. Chciała znów zadzwonić, ale rozmyśliła
się łudząc nadzieją, że może właśnie do niej jedzie? Przecież gdyby miał nie
przyjechać, zatelefonowałby na pewno...
Znów minęła kolejna godzina, a ona
ciągle wpatrywała się w pustą ulicę. Już przestała wierzyć, że tej nocy go
zobaczy, choć bardzo nie chciała tracić tej wiary. Była zdruzgotana, cały
gwiazdkowy wieczór przesiedziała sama, oczekując na niego. Nie zadzwonił, nie
napisał nawet jednego sms’a, nie dał żadnego znaku życia. „A może coś się stało...?”, myślała z niepokojem, jednak szybko
pocieszała się, że przecież złe wiadomości docierają najprędzej.
Zgasły wypalone świece, wosk spłynął
po świeczniku tworząc na obrusie kolorowe zacieki. Zgasła w niej ostatnia iskierka
nadziei, że go dziś zobaczy...
Nadciągnęły czarne chmury nad to ich lazurowe niebo...
OdpowiedzUsuńW chwili, w której siedziała sama w tak ważny dzień, kiedy nadzieja tliła się w niej przez tyle godzin i nagle zgasła, to było tak smutne... Poruszające. Piękne. I kiedy człowiek bierze do siebie to nieszczęście, gdy ból zawodu wnika w serce, czasem nie sposób nie płakać. Kocham ten Twój sposób opisywania tragizmu sytuacji, tego, że potrafisz człowieka poruszyć słowem i choć nie ma rzeczywistego powodu, chce mu się płakać przez nieszczęście fikcyjnych bohaterów.
Buzi :*
Przeceniasz mnie moja kochana, piszę normalnie, może tylko staram się włożyć w to własne odczucia, kiedy mnie spotkałoby coś takiego. Spędzić samemu Wigilijny wieczór, to jest bardzo przykre... Każdego to może spotkać z różnych powodów.
UsuńDziękuję, za wszystko ;*
Smutno :( no ale jednak taki minus zakochiwania się w 17-latku... on ma matkę, która jeszcze ma coś do powiedzenia. :/
OdpowiedzUsuńPodobało mi się jak Julia stwierdziła, że może Babette się przerzuci na Toma... ja bym się przerzuciła :D on taki kochany i rozsądny <3. Jeden z lepiej wykreowanych Tomów pasujący mi bardzo do oryginału. Bo zazwyczaj to z niego robią bad boya Hahaha xD.
No i biedny ma złamane serduszko :((( może ja się nim zaopiekuje? Haha... co z tego, że ma tu 17 lat, a ja w przeciwieństwie do głównej bohaterki nie gustuje w młodszych xDD
Ciesze się, że to dzisiaj dodalas odcinek :D trochę odreagowałam po lalce i może jednak dzisiaj zasne :P
Buziaki, kochana! :* <3
I co najgorsze, jest z tą matką mocno związany, więc jej opinia nie jest bez wpływu na zachowanie chłopaka.
UsuńPrzerzucić się na Toma, no w sumie mogłaby i on zapewne nie miałby nic przeciwko temu, ale wiesz, jak to jest kiedy kocha się innego.
Ciekawe, jak Ci się spało? ;D
Całuski ;*
Powiem Ci ze spało się ok, ale i tak mi się śniły jakieś twincesty xDD
UsuńCzemu mam wrażenie, że coś złego się stanie???
OdpowiedzUsuńI to przeczucie, że Babette na samym końcu będzie z Tomem? Tego nie wiem... A pisałam już że to opowiadanie kojarzy mi się z "Ostatnią spowiedzią"? Serio mam wrażenie, że historie są podobne (lecz nie mówię, że identyczne) :D
Mam nadzieję na.... no właśnie ty wiesz na co mam nadzieję!
Historia ma się ciągnąć do 100 odcinków, albo i lepiej ;)
A poza tym sama muszę zabrać się za pisanie swoich opowiadań. Na szczęście matury się już skończyły.
A opowiadanie jak zawsze genialne!
Pozdrawiam kochana! Dużo weny życzę :*
Nie mam pojęcia w czym tkwi podobieństwo, bo nie mam czasu zabrać się za OS. Ja to pisałam w 2006 i mam na to świadków, no i istnieje jeszcze forum, na którym publikowałam pierwszą wersję, więc z pewnością nie zdublowałam niczyjego pomysłu. Kiedy rasowałam je, miałam nawet chęć wiele zmienić z sytuacji, jakie wydawały mi się banalne, ale gdybym chciała to zrobić, musiałabym większość fabuły zmienić, a wówczas opowiadanie by niemal zupełnie się zmieniło, więc zostawiłam jak jest, poprawiając jedynie styl.
UsuńNo części będzie tyle, ile Ci mówiłam, ale ciąg dalszy też zamieszczę, więc jeszcze tego przed nami sporo.
Buziaki ;*
Dlaczego ta para ma tak pod górkę? Doskonale wiem, że nie może być idealnie, ale czytając o tym, jak Babette czekała na Billa w tak ważny dzień, a on się nie zjawił zrobiło mi się smutno... Wydaje mi się, że matka bliźniaków jest przyczyną nieobecności Billa. A wracając... Młody nie zrobił awantury o zdjęcie? Byłam przekonana, że zrobi, ale lepiej, że się pomyliłam :D
OdpowiedzUsuńBuziaki Beatrice! :*
Jest wiele przyczyn tego, że nie mają lekko, a tą, jaka wysuwa się na pierwszy plan jest ta nieszczęsna różnica wieku. Ona nie byłaby tak widoczna, gdyby on był nieco starszy, ale 17-stolatek z kobietą przed 30-stką, to jednak odrobinę zaskakujące.
UsuńO zdjęcie nie zrobił jej aż takiej afery, bo po rozmowie z Tomem emocje opadły, no i... nie ma pojęcia o afekcie brata. Na razie...
Dziękuję kochana i ściskam ;*