środa, 31 maja 2017

Część 11.



Część 11.

            Dobre kilkanaście minut spędził na próbach przypomnienia sobie, co też zmógł zrobić z tą ładowarką. W pierwszej chwili był pewien, że jednak ją wkładał do tej kieszeni, ale im bardziej próbował wizualizować tę czynność w swoim umyśle, tym większy miał w głowie mętlik. Chwilami wydawało mu się, że widzi ją oczyma pamięci, leżącą gdzieś na łóżku, kiedy się pakował. A jeśli rzeczywiście jej nie zabrał? No cóż, jakoś przeżyje bez tego telefonu te kilka dni, a Bill na pewno sobie poradzi ze swoją obawą. Po chwili jednak wpadł na pomysł, że po prostu zadzwoni z telefonu Leilani. Tylko jak ma jej o tym powiedzieć? Przecież zrobi z siebie totalną sierotę, przyznając się do tego, że zostawił ładowarkę w domu. Najlepiej by było, jakby skorzystał z jej telefonu, kiedy ona będzie się kąpać. Tak, wiedział, że to po prostu świństwo, nawet nie zapytać o zgodę, ale tak bardzo nie chciał w jej oczach wyjść na zapominalskiego dupka, no i przy okazji na posłusznie meldującego się brata. To zupełnie tak, jakby był jakimś maminsynkiem.
            Skrzywił się, analizując swoje niedorzeczne myśli. Ostatecznie właściwie nie powinien mieć jakichś wątpliwości, tylko po prostu jej o tym powiedzieć. Przecież to nic takiego, zadzwonić do brata i poinformować go, że wszystko jest w porządku. Ma ją poprosić o ten telefon wprost? Nie... Jednak lepiej będzie jak zadzwoni po kryjomu. Albo może lepiej zapytać?
            Zresztą zobaczy, jak to się ułoży.
            Uspokojony o los swojego kontaktu z Billem, postanowił jednak zjeść pozostawione dla niego śniadanie. Ze wszystkiego wybrał trzy kanapki i usadowił się przed telewizorem. Właśnie kończył konsumować drugą, kiedy przypomniała mu się inna, ważna rzecz jaką powinien zrobić podczas nieobecności właścicielki domu. Jutro taka okazja może się nie powtórzyć!
            Różowy pokoik...
            Na pewno było tam jeszcze wiele ciekawych rzeczy do zobaczenia. Nie czekając ani chwili dłużej, wyłączył telewizor, żeby cisza panująca w domu pozwoliła mu usłyszeć nadjeżdżający pojazd. Sprawdził też, czy drzwi wejściowe są zamknięte, bo ich otwarcie przez Leilani, da mu kilka minut czasu na szybką ewakuację z pokoju. Wyjrzał jeszcze przez okno, chcąc się upewnić, czy przypadkiem nie nadjeżdża i jęknął zrezygnowanie. Właśnie zobaczył wyłaniający się zza drzew samochód dziewczyny.
            No cóż, może jeszcze nadarzy się okazja, żeby dokładnie obejrzeć tamto pomieszczenie. Póki co, powrócił do oglądania telewizji, wygodnie rozsiadając się na kanapie.
            - Znowu byłaś u jakiejś cioci? - powitał ją głosem pełnym udawanego wyrzutu.
            - Tym razem u koleżanki - roześmiała się.
            - Ciągle zostawiasz mnie samego - wydął usta.
            - Przecież słodko sobie śpisz, a ja nie lubię tak długo. Dawno tu nie byłam, dlatego postanowiłam odwiedzić przy okazji znajomych, mam nadzieję, że się nie gniewasz - uśmiechnęła się. Pociągnął ją za rękę, kiedy przechodziła obok, skutkiem czego wylądowała na jego kolanach. Natychmiast, bez słowa pocałował ją mocno i namiętnie, wciąż mając żywo w pamięci ostatnią upojną noc. Kiedy skończył, powiedział tylko:
            - Tęskniłem i teraz już cię nie puszczę.
            Uśmiechnęła się tylko triumfalnie, bo już wiedziała co to może oznaczać, tym bardziej, że zaczął ją pospiesznie rozbierać, sam będąc wciąż tylko w bokserkach.
            Zaczynając na kanapie, przenieśli się w końcu do sypialni, spędzając kolejne godziny na wymyślnych pieszczotach i gorącym seksie. Nawet nie zauważyli, kiedy znów ściemniło się za oknem.
            Tom leżał z przymkniętymi oczami. Czuł się przyjemnie wyeksploatowany. Kiedy tu przyjeżdżał obiecywał sobie, że po tych kilku dniach definitywnie zakończy tę znajomość z pociągającą blondynką, która właśnie leżała wtulona w jego tors, a teraz miał co do tego poważne wątpliwości.
            Właśnie zaczął się zastanawiać nad przedłużeniem tej znajomości, kiedy do jego myśli niepostrzeżenie wdarła się Katrin. Poczuł jakiś dziwny żal, wyrzuty sumienia. Zastanowił się, co ona w tej chwili robi, z kim przebywa? A może spędza samotne wieczory przed telewizorem? Jakiż był okrutny raniąc ją swoim zachowaniem tamtej niedzieli... Przecież tak naprawdę był jej w stu procentach pewien, ona na pewno nie mogłaby go zdradzić. To on sam był ostatnim bydlakiem, w swojej obronie obarczając ją winą za coś, czego nie zrobiła, oddalając tym samym podejrzenia od siebie - najbardziej winnego w tej całej sprawie.
            - O czym myślisz...? - usłyszał cichy szept.
            - Właściwie o niczym szczególnym - skłamał. - Jest mi po prostu dobrze.
            Leilani jeszcze mocniej wtuliła się w jego ciało, a on w geście odwzajemnienia objął ją ramionami.
            - Tom... - zaczęła dziewczyna trochę niepewnym tonem. Znowu była zupełnie inna, uległa, cicha. Po kolejnym dzikim, miłosnym uniesieniu, nie zostało w niej nic z drapieżnej kotki, jaką była przed kilkunastoma minutami. Teraz mógłby ją w nieskończoność tulić i pieścić, była taka delikatna i niewinna.
            - Hmmm...? - mruknął pytająco, delikatnie całując ją we włosy. Wciąż nie otwierał oczu, upajając się tą chwilą błogości.
            - Muszę ci coś wyznać...
            - Zamieniam się w słuch - odparł tonem meldującego się żołnierza.
            - Zakochałam się w tobie - wyszeptała cicho.
            Na te słowa momentalnie otworzył oczy. Poczuł przyspieszone bicie serca i rodzący się strach, który w końcu przerodził się w panikę. Przez dłuższą chwilę milczał, przyglądając się belkom w suficie. Tego się nie spodziewał, był pewny, że ten wyjazd to tylko odskocznia od rzeczywistości, jakaś forma wyżycia się zarówno dla niej jak i dla niego. Nie sądził, że taka kobieta jak ona, mogła się tak szybko zakochać. A jeśli jej platoniczna miłość, o jaką mógł ją podejrzewać po obejrzeniu ścian w jej dawnym pokoju, właśnie przerodziła się w tę prawdziwą?
            - Przepraszam, ale nie wiem co mam powiedzieć... Po prostu się nie spodziewałem. - odparł w końcu.
            - Nie musisz nic mówić - powiedziała Leilani, wstając. - Przecież wiem, że ty tego nie czujesz, ale po prostu musiałam ci powiedzieć.
            - Nie, to nie tak - Pospiesznie chwycił ją za rękę. - Nie jesteś mi obojętna, ale to nie jest miłość. Ja nie potrafię zakochać się tak szybko. Jeszcze nie teraz.
            Uśmiechnęła się i nachyliła nad jego twarzą.
            - Chciałam tylko, żebyś wiedział, ale nie musisz mi się tłumaczyć - odparła spokojnie, ale stanowczo. - A teraz, gdy już wiesz, nie wracajmy do tego, cieszmy się każdą chwilą, dobrze?
            Skinął tylko głową, a ona pocałowała go lekko. Poczuł ulgę, bo bał się, że ta rozmowa przeciągnie się w nieskończoność, a jemu zabraknie argumentów usprawiedliwiających. Jej wyrozumiałość była niesamowita. Pokochała go, ale nie chciała w zamian jego miłości? To było dziwne, ale w tej chwili był gotów w to uwierzyć, i właściwie nie miał wyjścia.
            - Pójdę pod prysznic - powiedziała, zbierając z podłogi swoje ubrania.
            Kiedy wyszła z sypialni z powrotem opadł na poduszkę.
            - Cholera... - jęknął. Przez to jej niespodziewane wyznanie, sytuacja stała się niezręczna. Teraz będzie się czuł jak winowajca, jakby ją świadomie wykorzystywał. To niewątpliwie zmieniało wszystko, całe jego beztroskie podejście do tej wycieczki gdzieś przepadło. Takie wyznania zawsze go odstraszały, gdyby mógł, najchętniej uciekłby teraz do Hamburga, do domu, do Billa... I do Katrin.
            No właśnie! Co miał zrobić, kiedy Leilani pójdzie pod prysznic?
            Niemal natychmiast poderwał się z łóżka i wciągnął bokserki. Postanowił najpierw zbadać teren i zobaczyć, czy na pewno już się kąpie. Wyszedł z sypialni cicho, niemal bezszelestnie. Wolał, żeby nie wiedziała, że w ogóle ją opuścił, no i miał szczęście, bo z łazienki dochodził odgłos świadczący o tym, że dziewczyna właśnie korzysta z prysznica.
            Na palcach przebiegł przez pokój z kominkiem, gdzie na fotelu leżała jej torebka. Pospiesznie zajrzał do wewnątrz i ku swojej uciesze stwierdził, że telefon znajduje się na samym wierzchu. Jednak nie mógł tutaj rozmawiać, bo gdyby przestała się myć mogłaby z powodzeniem usłyszeć jego głos. Szybko wrócił do sypialni i usiadł na łóżku. Jasna cholera, hasło blokady! Zupełnie o tym szczególe zapomniał. Więc nie ma najmniejszych szans, aby mógł zadzwonić bez jej wiedzy. Zrobiło mu się gorąco z nerwów. To znaczy, że wszystko stracone, i Bill się zamartwi, nim wróci do domu. Ale ma jeszcze kilka minut, może się jednak nie poddawać? Spróbuje, tylko co wpisać? Jej imię? Bzdura? Swoje? No właśnie, skoro się w nim zakochała? Pudło. Do kurwy nędzy, nie ma za dużo czasu, to wszystko bez sensu, możliwości może być tysiące! A może jest to najprostsze rozwiązanie? Tom Kaulitz? Jest! Brawo! Udało mu się! Co za idiotyzm… Przestraszył się, jednak w tej chwili najważniejsze było to, że odblokował ekran. Drżącymi dłońmi wybrał numer do brata. Jeden sygnał, drugi, trzeci…
            - Odbierz ty dupku – syknął pod nosem. Serce waliło mu w piersi. Nie odbierze kretyn jeden, przecież on nigdy nie odbiera od numerów nieznanych! Jedyna rada, napisze mu smsa, tylko szybko! Jego dłonie trzęsły się z nerwów, ale na szczęście zdążył wystukać; „To ja, Tom, nie wziąłem jednak ładowarki, nie dzwoń na ten numer, ale go zapisz na wszelki wypadek, gdybym za długo nie wracał. Odezwę się jeszcze”, i wysłał. Bill się wystraszy, to pewne, ale przynajmniej będzie miał jakiś kontakt, a on w razie czego zabezpieczenie. W razie czego? Zaśmiał się pod nosem. Jest idiotą z tymi swoimi obawami… Właśnie miał wstać, aby odłożyć telefon na swoje miejsce, kiedy w komórce Leilani rozbrzmiał dźwięk oznajmiający nadejście sms-a. Już miał ochotę go otworzyć, kiedy przypomniał sobie, że przecież trzyma w dłoni cudzy telefon. Nie było innej rady, jak odnieść go szybko, póki Lei jeszcze nie wyszła spod prysznica. Ostrożnie uchylił drzwi sypialni. Z łazienki niezmiennie dochodził szum wody. Odetchnął z ulgą i cicho podszedł do fotela, na którym leżała torebka dziewczyny. Zanim włożył do niej telefon, jeszcze raz rzucił nań okiem, zastanawiając się jak też wpisała go do kontaktów w swojej komórce. Tym chyba nie naruszał zbytnio jej prywatności, chociaż... Ciekawość jednak wzięła górę i szybko naciskał odpowiednie miejsca. Jego oczom ukazały się nazwy kontaktów, które czytał po kolei z niemałym zdziwieniem. Wśród całkiem zwyczajnych imion i nazwisk, zobaczył takie jak: Alfi, Kotuś, Misio, Skarb, Milioner, Najdroższy... Pod tym ostatnim zobaczył swój numer komórki. Teraz wcale go to nie zdziwiło, lecz gdyby jeszcze kilka godzin temu tu zajrzał, niewątpliwie byłby w totalnym szoku. Jednak te inne, pieszczotliwe określenia też nieco go zdziwiły. Wrócił do sms-a, który dopiero co przyszedł i zobaczył, że jego nadawcą jest znajomy mu kontakt o nazwie Misio. Miał niesamowitą ochotę go otworzyć, ale wtedy Lei zorientuje się, że bezczelnie grzebał w jej komórce. Szum wody w łazience ucichł, ale zanim dziewczyna z niej wyjdzie, upłynie jeszcze dobre kilkanaście minut. Postanowił więc wykorzystać ten czas i zerknąć na wcześniejsze, otwarte już dawno wiadomości, co natychmiast zrobił. Zaczął więc czytać po kolei, kontakt po kontakcie ostatnie smsy. Niektóre były od niej, inne od adresatów o niezbyt wyszukanych nazwach. Daty, godziny, czasem jakieś czułe słówko, a wszystko dla niego dziwne, nawet bardzo dziwne…   
            Teraz już nie umiał się powstrzymać i otworzył ostatni sms, a co tam, najwyżej go wykasuje i będzie tak, jakby nic nie dostała. „Do następnego razu kwiatuszku”, brzmiała jego treść, a wcześniejszy, bez jej odpowiedzi: „Laleczko, czekam na Ciebie o dziesiątej”. Jego treść sprawiła, że Tom aż usiadł na fotelu. Zerknął na datę i na godzinę.
            - Wczoraj, dwudziesta pierwsza dwanaście... - szepnął sam do siebie.
Czyżby ten cały Misio, był jej koleżanką? Coś tu nie grało, nie pasowało do tej całej układanki. Zerknął więc na jeszcze wcześniejszą wiadomość: „Bądź o dwunastej maleńka". Teraz już był zupełnie zdezorientowany. Przecież mówiła, że wczoraj była u jakiejś znajomej jej mamy…
            Dźwięk otwieranych drzwi w łazience sprawił, że natychmiast wyszedł z oglądanych opcji, pospiesznie wrzucając telefon do torebki, i udał się w kierunku kuchni.
            - Teraz moja kolej - uśmiechnął się jak gdyby nigdy nic, kiedy spotkał Leilani w korytarzu.
            - Jasne - odwzajemniła uśmiech, dodając: - To ja w tym czasie zrobię może nam jakieś jedzonko, masz ochotę na coś szczególnego?
            - Szczególnego to może nie, ale chętnie zjadłbym pizzę - odparł radośnie. 
            Usilnie próbował zatuszować zmieszanie, jakie zrodziło się po przeczytaniu tych wiadomości, nie był jednak pewien czy mu się to udaje. Wiedza jaką posiadł, wgryzała się w jego świadomość jak robak i nie dawała spokoju. Na szczęście dziewczyna nie zauważyła żadnej zmiany w jego zachowaniu, jednak w razie czego miał na wszystko wytłumaczenie. W końcu niecodziennie ktoś mówi, że kocha. Jednak doskonale zagrał swoją rolę, Leilani nieświadoma niczego musnęła go czule w usta i podążyła do kuchni, aby wyjąć z zamrażarki pizzę, na jaką miał ochotę.
            Wszedł do łazienki, zdjął jedyną część garderoby jaką na sobie miał, i udał się pod prysznic. Jego umysł wciąż zaprzątała treść dziwnych sms-ów, jakie odczytał w telefonie dziewczyny. Od kogo były i co oznaczały? Czy możliwe było to, że przyjechawszy tu z nim, umawiała się też z jakimś innym facetem? A może to była jakaś dawna znajomość, może nawet wakacyjna? Tylko dlaczego zawsze wychodziła  wtedy, kiedy spał, wyjeżdżała nic mu nie mówiąc i na dodatek go okłamywała?
            Nieustannie odkrywał coś zagadkowego, co nasuwało wiele pytań, a co w rezultacie było jakąś skrywaną przez dziewczynę tajemnicą. Seks z nią był niesamowity, wręcz nieziemski, za każdym zbliżeniem dostarczała mu nowych doznań i zaznawał z nią wiele rozkoszy, ale ta cala otoczka niejasności, zaczynała go niepokoić i zastanawiał się nad sensem dalszego przebywania tutaj. Jednak mimo to, nie miał ochoty jeszcze stąd wyjeżdżać, dręczyły go tylko te dziwne, przypadkowe odkrycia i pewne niedopowiedzenia. Może jednak porozmawia z dziewczyną szczerze, a ta mu to wszystko wyjaśni?
            W miłej, spokojnej atmosferze zjedli podgrzaną przez nią pizzę, i oglądając przy tym jakiś satyryczny program, zaśmiewali się do łez. Czuli się w swoim towarzystwie swobodnie i na tyle dobrze, że Tom zdążył odegnać od siebie niepokojące myśli. Jednak wcześniejsze wyznanie Leilani, wciąż stanowiło pewnego rodzaju barierę, jakoś podświadomie czuł ten dystans, który wyzwoliło w nim słowo „kocham”. Taką deklarację z radością przyjął tylko od Katrin, wszystkie inne wyznania miłości jakie kiedykolwiek usłyszał, powodowały jego rychłą ucieczkę. Nie potrzebował kłopotów, jakie mogły się z tym wiązać.
            Patrząc kątem oka na swoją towarzyszkę, zastanawiał się, czy mogłaby zająć miejsce jego obecnej dziewczyny. Może gdyby nie kryła w sobie tylu tajemnic, gdyby była z nim całkowicie szczera, pewnie potrafiłby obdarzyć ją w końcu uczuciem. Jej ogromną zaletą była niewątpliwie chęć zaspokojenia mężczyzny w sposób, o jakim inni tylko mogli pomarzyć. Miał wrażenie, że gdyby zaproponował jej jakiś trójkąt, bez wahania by się zgodziła. W łóżku była najlepszą, z jaką kiedykolwiek był, gotowa spełnić każdą jego zachciankę. Ona z ochotą i bez zbędnych pytań uprawiała z nim seks analny, podczas, gdy w odpowiedzi na taką właśnie propozycję, od Katrin usłyszał tylko wymowne: „Nigdy!”. No i ta chęć zabawy z tymi wszystkimi gadżetami... Właśnie... Skąd ona to miała...? I po co?
            W zasadzie w tej chwili to już nie było takie ważne, bo im dłużej jej się przyglądał, tym bardziej jej pragnął. Teraz postanowił na trochę zapomnieć o swoich  wątpliwościach i rozważaniach, upchnąć je gdzieś w najbardziej odległy zakątek swojego umysłu, przywołując w ich miejsce przyjemne doznania minionej nocy.
Wyciągnął rękę i delikatnie pomasował jej ramię. Spojrzała na niego zaskoczona, ale jego spojrzenie znaczyło tylko jedno. Ona już doskonale je znała. Zbliżyła się do niego i opierając ręce po obydwu stronach jego torsu, musnęła delikatnie wargi chłopaka swoimi ciepłymi ustami. Niemal natychmiast zatracili się w namiętnym pocałunku.
            - Chodźmy do łóżka... - wychrypiał Tom i ściągając ze swojej kochanki koszulkę, wziął ją w końcu na ręce. Roześmiała się głośno, a po chwili, kiedy już kładł ją w pościeli, skwitowała jego poczynania:
            - Cóż za nagłe pragnienie…
            Nic już więcej nie zdołała powiedzieć, bo właśnie poczuła w swoich ustach jego miękki język, który po niedługiej chwili rozpoczął swoją wędrówkę wzdłuż pięknego ciała. Z rozkoszą oddawała się tej pieszczocie, leżąc zupełnie biernie, pozwalając tej słodkiej przyjemności, zawładnąć niemal każdą cząstką swojego istnienia. Tylko będąc z nim mogła odczuwać to całą sobą, tylko z nim mogła w pełni doświadczać jak wspaniale jest kochać się nie tylko ciałem. Było zupełnie inaczej, niż ze wszystkimi innymi facetami - było nieziemsko pięknie...
            - Koniec tego lenistwa... - usłyszała. Zupełnie pochłonięta swoimi doznaniami, uchyliła powieki i znów zobaczyła nad sobą tę twarz. Twarz o której marzyła i śniła tyle lat. Teraz jej sen stał się jawą i chciała, żeby tak już pozostało na zawsze.
            Tom sprawnie zamienił ich położenia; teraz to on był na dole, a ona czule uśmiechała się do niego patrząc z góry.
            - Do roboty maleńka... - dodał szeptem, zsuwając z bioder bokserki. Wiedziała czego chce, czego oczekuje i pragnie. Wyciągnął ręce nad głowę i przymknął oczy, wyczekując ulubionej pieszczoty. Bo który facet nie lubi, kiedy kobieta subtelnie, delikatnie oplata językiem najwrażliwszą część jego ciała?
            Teraz właśnie tego doświadczał, cudownie odprężony, odbierający każdą pieszczotę, każdy dotyk jak najwspanialsze doznanie. Wzdychał, zamieniając w końcu te ciche odgłosy w jęki rozkoszy. Obojętne było mu w jaki sposób przeżyje orgazm, a czuł, że zbliża się on wielkimi krokami.
            Ale Leilani już wiedziała, znała wszystkie jego reakcje, dlatego niemal natychmiast wycofała swoje usta, mając nieco inne plany na to spełnienie. Powolnymi ruchami, na czworaka, zupełnie jak skradająca się tygrysica, przesuwała się ponad nim do celu. W końcu wyprostowała się, wolno nasuwając na niego swoje gorące wnętrze. Zaczęła poruszać się powoli, miarowo, posuwistymi ruchami w równym tempie, kołysząc biodrami na boki.
            Dopiero teraz otworzył oczy z lubością przyglądając się jej ruchom, a jego twarz zdobił lekki, wyrażający zadowolenie uśmiech. Kuszące falowanie jej piersi sprawiło, że pospiesznie chwycił je w dłonie, sycąc tym widokiem wszystkie zmysły. Obydwoje wydawali z siebie odgłosy coraz większej przyjemności.
            Przesunął opuszkami palców po jej rozchylonych ustach, a ona jakby korzystając z okazji delikatnie chwyciła zębami jego kciuk, nie pozwalając mu się cofnąć. Ssała go kilka chwil, po czym wraz z jękiem, z jej ust wydobył się nakaz:
            - Pieść mnie...
            Opuścił dłoń, wsuwając wilgotny palec w miejsce, gdzie ich ciała łączyły się. Pod wpływem jego dotyku, odrzuciła głowę do tyłu, a wkrótce zadrżała z przyjemności. Kiedy poczuł pulsujące skurcze jej wnętrza, już wiedział, że i on za chwilę zachłyśnie się wszechogarniającą rozkoszą. Orgazm spełniającej się dzięki niemu kobiety, zawsze działał przyspieszająco.
            Odruchowo przesunął głowę na bok i właśnie w tej chwili już był pewien, że to na pewno nie stanie się teraz. Za sprawą tego, co zobaczył za oknem jednym pchnięciem zrzucił z siebie zdezorientowaną dziewczynę, natychmiast naciągając na swoje nagie ciało kołdrę.
            - Kurwa! - zaklął głośno. - Ja pierdolę!
            Sięgnął ręką po swoje bokserki pospiesznie je nakładając. Zszokowana Leilani usiadła na łóżku i z niemałym zdziwieniem spytała:
            - Co się stało?
            - No zobacz! - wskazał ręką na okno. Był roztrzęsiony i nie krył wściekłości. - Ten pierdolony zbok, cały czas się na nas gapił!
            Dziewczyna spojrzała we wskazanym kierunku. Za oknem zobaczyła Klausa, który z przyklejonym do szyby nosem, i rozdziawionymi ustami, ukazując swoje krzywe i żółte zęby wciąż się im przyglądał. Z kącika ust obficie ściekała mu ślina i dokładnie było widać rytmiczny ruch jego ramienia. Nie zdziwiła się, ani nawet nie zawstydziła, wręcz przeciwnie; roześmiała się, niezwykle tą sytuacją rozbawiona.
            - Daj spokój Tom, niech sobie biedak popatrzy - wyciągnęła do chłopaka rękę. Znowu go zadziwiała swoim zachowaniem, a wręcz szokowała.
            - Zwariowałaś?! - krzyknął, nerwowo zerkając w okno. - Chociaż się przykryj! Jeszcze w dodatku chyba się trzepie!
            Chwycił kołdrę, którą zarzucił na wciąż śmiejącą się Leilani.
            - Wypierdalaj stąd, ale już! – krzyknął, wskazując palcem w stronę okna, a po chwili zwrócił się do dziewczyny: - No i co cię tak bawi? I w ogóle jak on tu wlazł?!
            - Jak to jak? Po drabinie - odparła Leilani. - Zawsze tak robi - dodała, ale wypowiedziawszy ostatnie słowo nieco się zmieszała. Miała jednak nadzieję, że Tom pochłonięty podglądaczem, nie usłyszy tego.
            Ponownie spojrzał w okno, ale intruza już tam nie było. Jego też musiała przestraszyć ta sytuacja, bo kiedy Tom podszedł do okna zobaczył jak oddala się z drabiną pod pachą. Dopiero teraz w pełni dotarło do niego znaczenie jej słów.
            - Jak to zawsze? - spojrzał na nią gniewnie.
            - No zawsze, kiedy mnie podglądał - próbowała się wytłumaczyć.
            - Tylko ciebie, czy ciebie z innymi? - Tom przymrużył oczy.
            - Oj, tylko mnie - Leilani wstała i wciąż naga podeszła do niego. - Czyżbyś był zazdrosny?
            - Daj spokój - żachnął się, odtrącając jej rękę. - Już mi się wszystkiego odechciało.
            Nie poddawała się i ponownie go obejmując, przylgnęła do jego nieruchomej postaci całym ciałem. Wilgotnymi ustami musnęła wrażliwy fragment jego ucha. Mimo ciągłej bierności, poczuł przebiegający wzdłuż kręgosłupa, przyjemny dreszcz.
            - Chodź... - szeptała. - Zaraz się rozluźnisz, zajmę się tobą najlepiej jak potrafię...
            To była bardzo kusząca propozycja, bo rzeczywiście potrafiła wiele. W rezultacie Tom skapitulował.
            - Ale zgasimy lampkę. - Postawił warunek, już spokojnym głosem.
            - Co tylko zechcesz... - odparła, wolno zbliżając się do łóżka wraz z chłopakiem.
            Zaczęła się kolejna noc, której długie godziny ponownie miał wypełnić gorący seks, tym razem tylko przy świetle księżyca. Jednak Tom już nie umiał w pełni oddać się tej przyjemności. Przed oczami wciąż miał przyklejoną do szyby twarz obleśnego Klausa.

środa, 24 maja 2017

Część 10.


Część 10.
           
            Jeszcze bardziej otulał się kocem, czuł przyjemne ciepło i błogość, tylko jakoś tak dziwnie mało miejsca... Pokręcił się nieco wciąż nie otwierając oczu. Co miał do cholery za swoimi plecami? Jakąś deskę? Oparcie? Ale chwila... Przecież jego łóżko nie ma oparcia... Przewrócił się na wznak i wreszcie leniwie uchylił powieki, widząc nad sobą sufit z drewnianych belek. Natychmiast przypomniał sobie gdzie jest. Gwałtownie przekręcił głowę, poczuł nagły, tępy ból. Syknął tylko, przykładając do skroni dłonie. W jednej chwili powrócił do rzeczywistości, kwitując ten fakt stwierdzeniem:
            - Padłem... Cholera, co za plama...
            Już wiedział dlaczego śpi właśnie tutaj i wcale nie był z tego faktu zadowolony. Dokuczliwy ból głowy, który pobudził nagłym jej poderwaniem z poduszki, coraz bardziej dawał mu się we znaki, w dodatku znów zaczęły go dręczyć wyrzuty sumienia z powodu wczorajszej sytuacji pod prysznicem, a teraz jeszcze dochodził do tego wstyd z powodu jego nagłego zaśnięcia. A tak sobie obiecywał, że wynagrodzi jej to wszystko swoją delikatnością... No cóż, należało mieć tylko nadzieję, że dzisiejszej nocy będzie w stanie to spełnić.
            Usiadł, rozglądając się dookoła. Wszędzie panowała błoga cisza, tylko palący się w kominku ogień trzaskał wesoło. Czyżby Leilani jeszcze spała? No, ale kto w takim razie rozpalił w palenisku? Przecież nie mogło się tam palić całą noc? A jeśli ten cały Klaus tu był?
            Na samą myśl o tym typie otrząsnął się nieprzyjemnie, a ból głowy znowu dał o sobie znać gwałtowną pulsacją.
            - Nie ma rady, trzeba wziąć tabletkę - wymruczał sam do siebie. - Hmmm... Tylko skąd ją wziąć?
            Wczoraj Leilani coś o nich wspominała, kiedy z takim samym bólem obudził się w samochodzie, ale w końcu potem wcale jej nie zażył. Właśnie stwierdził, że dręczy go ból o takim samym nasileniu i charakterze jak poprzedniego wieczoru, więc może tym razem też samoistnie ucichnie? Chociaż wczoraj, wciąż chwilami nawracał, pod prysznicem i przy kolacji, ale wtedy był zmęczony, a teraz był wypoczęty i wyspany. Zastanowił się co też mogło być jego przyczyną, bo tak naprawdę prawie nigdy nie bolała go głowa, skąd więc tak nagle już drugi z rzędu dzień dręczył go ten nieznośny ból? A może to wina ciśnienia? W górach przecież jest ono wyższe.
            Pogrążony w tych rozmyślaniach dotarł do kuchni. Na sam widok tego, co czekało na niego na stole, uśmiechnął się. Podszedł bliżej i podniósł opartą o dzbanek z sokiem kartkę, na której wykaligrafowane literki, składały się w przyjemną całość: „Witaj śpiochu, musiałam na godzinkę wyjechać, więc gdybyś się akurat obudził, to jest Twoje śniadanko.”
            Z uśmiechem omiótł wzrokiem pyszności, jakie przygotowała dla niego dziewczyna, i niemal natychmiast poczuł ściskający głód. Niewiele myśląc zabrał się za jedzenie. W międzyczasie rozważył ewentualność telefonicznej rozmowy z Billem. Właściwie miał to zrobić wczoraj, ale przebieg wydarzeń tego wieczoru skutecznie odsunął ten zamiar na dalszy plan, a potem po prostu zasnął. Teraz wiedział, że musi wreszcie zadzwonić, bo brat pewnie już wyobraża sobie go martwego w samochodowym wraku, leżącym gdzieś w rowie, bądź też związanym i uwięzionym, w opuszczonym domu. Prychnął ze śmiechem na samo wyobrażenie miotającego się w panice Billa, ale za chwilę słowami: „Jestem podły”, skarcił się w myślach za to uczucie rozbawienia. Zastanawiał się, czy Bill próbował się do niego wczoraj dodzwonić, bo póki jeszcze nie spał nie słyszał dźwięku swojej komórki.
            Pospiesznie przełknął ostatnie kęsy i sięgnął po swoje leżące na fotelu spodnie, aby z kieszeni wyjąć telefon.
            Dziewięć nieodebranych połączeń, a wszystkie od Billa... Cholera, nie słyszał ani jednego. Ostatnie było sprzed dwóch godzin. Jednym słowem spał jak zabity.
            Natychmiast wybrał numer brata. Jeszcze nie zdążył otworzyć ust, a już usłyszał lawinę wyrzutów:
            - Jasna cholera Tom! Od wczoraj próbuję się do ciebie dodzwonić ty pieprzony dupku! Gdzie ty kurwa jesteś, co? I dlaczego nawet nie zadzwoniłeś, że jesteś na miejscu?! Wiesz co ja tu przeżywam?
            - Tak, jasne... - jęknął. - Bo ja mam dwanaście lat, pojechałem na obóz i zgubiłem się.
            - Jasne! Ty cholerny egoisto, przez ciebie nie spałem całą noc! - wykrzyczał zdenerwowany Bill, lecz z każdym wypowiedzianym słowem jego emocje coraz bardziej opadały. Niewątpliwie odczuwał ogromną ulgę, że Tom jest cały i zdrowy.
            - Matko... Przepraszam, no... - odparł Tom skruszonym tonem. - Zajechaliśmy wieczorem, byliśmy zmęczeni, no a potem prysznic i sam rozumiesz... Zapomniałem.
            - Oczywiście, dla ciebie ważniejsza jest jakaś dupa, niż własny brat!
            - No już się nie denerwuj, wszystko jest w porządku. Jestem cały i zdrowy - roześmiał się winowajca.
            - Więc może mi powiesz gdzie jesteś taki cały i zdrowy? - zapytał Bill.
            - W sumie nie wiem, w górach, w takim fajnym domku - Tom z uśmiechem rozejrzał się po pokoju.
            - Jak to nie wiesz? - W głosie jego bliźniaka można było wyczuć irytację.
            - Zasnąłem w samochodzie i obudziłem się już na miejscu. Ostatnią miejscowością jaką pamiętam to był Stuttgart, potem już jakiejś dużej nie było.
            - No to faktycznie dużo zapamiętałeś! Człowieku, stamtąd w góry jest jeszcze minimum ze sto kilometrów, jak nie więcej!
            - A co to za różnica, sto czy dwieście?
            - Za chwilę trafi mnie szlag! - Bill denerwował się coraz bardziej. - Sprawdzałeś lokalizację w telefonie?
- No jeszcze nie.
            - Rany boskie! To sprawdź, a jak nie wyświetli to masz się zapytać, rozumiesz? Zapytaj gdzie jesteś, a jak zadzwonię wieczorem to mi powiesz, cześć!
            W słuchawce rozbrzmiał sygnał przerwanego połączenia. Tom tylko wzruszył ramionami.
            - A co to za różnica, gdzie właściwie jestem? - bąknął sam do siebie, starając się odświeżyć lokalizację, jednak chyba nie było na tym zadupiu zbyt dobrego zasięgu, bo wciąż wyświetlał mu się Stuttgart, ostatnia aktualizacja. Rzucił telefon na kanapę. Wiedział, że chce czy nie chce, będzie musiał zapytać o to Leilani, chociaż było mu głupio. Był jednak pewien, że Bill nie da za wygraną póki się nie dowie i przez to gotów bombardować go telefonami przez cały dzień, a on nie chciał być na to narażony.
            Znów sięgnął po spodnie. W domku wprawdzie było dość ciepło, ale stwierdził, że nie może przecież paradować cały dzień w swoich luźnych bokserkach. Koszulkę zakładał podchodząc w międzyczasie do okna. Odruchowo spojrzał na wiszący zegar.
            - Trzecia...? - wymamrotał sam do siebie, unosząc z niedowierzaniem brwi.
No to nieźle sobie pospał, Leilani pewnie się nudziła, więc postanowiła gdzieś pojechać. Oparł się o parapet i ogarnął wzrokiem teren przed domem. Wszystko było zasypane śniegiem, a sceneria wokół wprost bajkowa. Tylko schody i droga dojazdowa były dokładnie uprzątnięte, pewnie ten cały stróż odgarnął z nich całą, śnieżną połać, która teraz stanowiła zaspy po obydwu ich stronach. Ślady kół prowadzące z garażu wzdłuż drogi wyjazdowej świadczyły o tym, że musiało padać, albo w nocy, albo zanim Leilani wyjechała. Popatrzył tak jeszcze dobrą chwilę, lecz kiedy spostrzegł osobnika z łopatą do odśnieżania w dłoni, przezornie wycofał się spod okna. Nie miał najmniejszej ochoty znowu spotkać jego wrogiego spojrzenia, tym bardziej, że był tu teraz zupełnie sam. Dziwne, że nie mieli tu w oknach żadnych żaluzji, ani rolet. Z daleka obserwował poczynania stróża i miał wrażenie, że ten kątem oka zerka w jego stronę. W dzień jednak, nie powinien go dostrzec z takiej odległości, ponieważ przy braku wewnętrznego oświetlenia, w szybach odbijało się to co na zewnątrz. Po chwili stwierdził, że jednak bezpieczniej będzie, kiedy zupełnie zniknie mu z oczu, ale z drugiej strony wolał widzieć co on robi. W tej chwili do głowy przyszło mu tylko jedno; poobserwuje go trochę z góry, z któregoś okna na piętrze.
            Pospiesznie pokonał kilkanaście schodków prowadzących wyżej, a kiedy już znalazł się przy oknie w jednym z pokoi stwierdził, że ten, którego miał zamiar obserwować, odgarnął trochę śniegu sprzed domu i najzwyczajniej sobie poszedł.
            Właściwie odetchnął z ulgą. Nie był jakimś chucherkiem, ale ten dziwny facet wzbudzał w nim jakąś nieuzasadnioną obawę i wolał trzymać się z daleka, nawet od jego wzroku.
            Schodząc na dół spostrzegł, że na niewielkiej półce, która znajdowała się nad drzwiami zamkniętego pokoju, leży jakiś klucz. Kiedy Leilani oprowadzała go po domu mówiła, że to był kiedyś jej pokój, a przedmiot, który umożliwiłby tam wejście, po prostu gdzieś zaginął. Czy możliwe było to, że dziwnym trafem odnalazł tę zgubę?
            Kiedy zszedł już ze schodów stwierdził, że faktycznie ten kawałek metalu z tej perspektywy wcale nie był widoczny. Sięgnął więc po niego ręką po to, żeby się przekonać czy naprawdę dokonał niezwykłego odkrycia, czy to tylko jakiś nic nie znaczący przypadek, a klucz wcale do tego zamka nie pasuje.
            Po chwili już wiedział wszystko, bo drzwi natychmiast ustąpiły, nie próbując nawet przez chwilę stawiać oporu, co mogłoby świadczyć o tym, że faktycznie nikt od dawna ich nie otwierał.
            Na pierwszy rzut oka pokoik wydawał się zwyczajnym, dziewczęcym królestwem. Różowe, landrynkowe mebelki, poduszki w kształcie serc, puchate misie siedzące na tapczanie, ściany ubrane w kolorowe plakaty. Uśmiechnął się, wyobrażając sobie małą Leilani wśród tego wszystkiego. Musiała być słodką, grzeczną dziewczynką.
            Z niewielkiego posłania bogato usłanego maskotkami, znów powrócił wzrokiem na ścianę, zaczynając obserwację od samych drzwi.
            Ich plakat... Jaki stary, pożółkły... Jak dawno to było? Na samym początku ich kariery, miał wtedy zaledwie piętnaście lat... Kolejny; tego zupełnie nie pamiętał i chociaż ich mama kolekcjonowała wszystkie, to jednak tego nie miała na pewno. Następny już mniejszy... O! I ten po pierwszej gali Comet, a tamto zdjęcie po Otto...
            Ale zaraz, chwila... Przecież tu były tylko plakaty Tokio Hotel! Plakaty i zdjęcia, w większości tylko jego... Więc... była kiedyś ich fanką...? Jego wielbicielką...?
            Poczuł się dziwnie. Przecież nic mu nie powiedziała, chociaż... Wiedziała o nim dużo, już przy pierwszym spotkaniu dała mu to do zrozumienia, musiała się więc nim interesować. Wprawdzie nic nie mówiła, że była kiedyś, a może jest ich fanką, ale przecież nie pytał. A ten pokój? Dlaczego nie chciała mu go pokazać?
            Obrócił się wokół, już nawet nie przyglądając dokładnie reszcie zdjęć i plakatów, jednak z każdej strony patrzyły na niego jego własne, roześmiane i szczęśliwe oczy. Czy powinien jej mieć to za złe, że nic mu nie powiedziała? Może po prostu było jej głupio...? A może lubiła ich tylko jako małolata i tylko nie zdążyła pozrywać tego ze ścian?
            Z zamyślenia wyrwał go dźwięk nadjeżdżającego samochodu. Szybko wycofał się, zamknął za sobą drzwi, a klucz położył na pierwotnym miejscu. Pospiesznie podszedł do kanapy i leżącym na stoliku pilotem, uruchomił telewizor. Po niedługiej chwili, usłyszał tuż za sobą odgłos jej kroków.
            - Witaj śpiochu... - wyszeptała, stając za kanapą i pochylając się nad nim. Jej długie, jasne włosy przyjemnie połaskotały go po twarzy. Uśmiechnął się promiennie, wyciągając rękę i przyciągając ją do siebie. Udawał wyluzowanego i nieświadomego, jednak jego serce wciąż biło szybciej. Gdzieś w jego wnętrzu zakiełkował jakiś dziwny, niezrozumiały niepokój.
            Fanka, wielbicielka, a może stalkerka...? Nie lubił tych słów, miał uzasadnioną świadomość, że to mogło oznaczać ogromne kłopoty.
            Nigdy o nic nie pytała, ani o Billa, ani o chłopaków z zespołu, a nawet o Katrin. Było więcej jak pewne, że doskonale wszystko wiedziała... A jeśli chciała go zdobyć, rozkochać w sobie, bo sama była w nim platonicznie zakochana? Może to wszystko było jakąś częścią jej planu...?
            Nie potrafił włożyć w pocałunek jakim go obdarowała nawet odrobiny czułości, całował mechanicznie, uciekając myślami w swoje wątpliwości i przypuszczenia.
            - Przywiozłam obiad - powiedziała radośnie, nie zauważając jego zmieszania. Okrążyła kanapę, kierując się do kuchni.
            - Ale ja dopiero co jadłem - krzyknął za nią.
            Wróciła już bez pakunków, odkręcając z szyi czarny, długi szalik.
            - To najwyżej zjemy później - uśmiechnęła się do niego i zdjęła kurtkę, wieszając ją na wieszaku.
            Na zewnątrz znów zaczął padać śnieg, przez co zupełnie pociemniało w pokoju. W dodatku zaczynała się robić szarówka, jak przystało na zimową, popołudniową porę. Leilani zapaliła świece i dołożyła szczap do kominka.
            - Coś się stało? - zwróciła się do Toma, widząc jego zamyślenie. Na dźwięk jej słów powrócił do rzeczywistości. Wciąż nie mógł pozbyć się z pamięci obrazu tych ścian w zamkniętym pokoju, chociaż przecież nie było to niczym szczególnym. Niejednokrotnie widział podobne w telewizyjnych reportażach, czy w internecie, i właściwie chodziło mu tylko o to, że nic mu nie powiedziała. Miał ogromną ochotę po prostu wyznać, że zna tajemnicę pokoiku za kuchnią, był ciekaw jej miny i reakcji, ale zawahał się. Teraz na pierwszy plan wysunęła się chęć wtargnięcia tam raz jeszcze, przecież tak naprawdę nic dokładnie nie obejrzał, spłoszony odgłosem nadjeżdżającego auta. Zaledwie zdążył omieść wzrokiem ściany, a dobrze widział tylko kilka wiszących z brzegu plakatów. Nie, to by było zdecydowanie głupie z jego strony.
            - Nie, nic... Wszystko w porządku. Tylko trochę boli mnie głowa, chyba klimat gór mi nie służy - uśmiechnął się, przyciągając ją do siebie, i sadzając na swoich kolanach. Ciepłe dłonie niemal natychmiast zawędrowały pod sweterek dziewczyny. Przymknęła oczy, podając się delikatnej pieszczocie jego palców. Wyglądała tak ślicznie z tym błogim uśmiechem, tak niewinnie, a zarazem podniecająco. Już nie czuł żadnej obawy, w dodatku pomyślał nawet, że chyba mógłby się w niej zakochać, gdy nagle, nieoczekiwanie do jego umysłu wtargnęła kolejna, niepokojąca myśl. Dlaczego nie chciała mu powiedzieć gdzie są? W jakim celu tak sprytnie zmieniała temat, kiedy ją o to zapytał? Teraz przypomniały mu się słowa Billa, właściwie nakaz, który surowo zabrzmiał w jego głowie; „Masz się zapytać, rozumiesz?”.
            - A właściwie to gdzie dzisiaj byłaś? - zapytał, kombinując w jaki sposób wydobyć z niej nazwę tej miejscowości. Nie chciał pytać o to wprost, czując, że coś zacznie podejrzewać i się wykręcać.
            - U znajomej mamy - odparła bez namysłu.
            - To rodzice wiedzą, że tutaj jesteś?
            - Oczywiście, że wiedzą, tylko nie wiedzą z kim - zaśmiała się. - Konkretnie to wiedzą, że z koleżanką z roku, dlatego nie mogłam pojechać tam z tobą.
            - A daleko to? - drążył Tom nieustępliwie.
            - Spory kawałek, we wsi - odparła szybko, dodając: - A może napijemy się czegoś?
            Zeskoczyła z jego kolan, podeszła do niewielkiego regaliku i otwierając barek, ukazała tym samym jego kuszącą zawartość. Jednak nie zdołała tym odwrócić uwagi Toma, który właśnie takiego jej zachowania się spodziewał.
            - Może być jakieś wino - rzucił zdawkowo, zadając kolejne pytanie: - Ale jak się nazywa ta wieś?
            - A co? Chcesz ją też odwiedzić? - Leilani roześmiała się, próbując obrócić wszystko w żart, jednak wyczuł w tym śmiechu jakąś nutkę nerwowości.
            - Nie, pewnie jest stara i brzydka - odparł Tom, starając się zachować swobodny ton. - A my, to właściwie gdzie jesteśmy? - wypalił po chwili. Miał wrażenie, że pobladła. Znów zaczęły nachodzić go dziwne myśli, nie wierzył, że w końcu wypowie tę nazwę, był niemal pewien, że znowu zastąpi odpowiedź jakimś wykrętem.
            - Czemu to dla ciebie takie ważne? Chyba najważniejsze, żeby nam było tu dobrze i miło - odpowiedziała, podchodząc do niego z wybraną butelką.
            - Jak ciebie nie było, dzwonił Bill. Wyszedłem na totalnego idiotę, jak powiedziałem mu, że właściwie nie wiem gdzie jestem - wypalił.
            - A, to zmienia postać rzeczy - uśmiechnęła się stawiając butelkę na stoliku, gdzie również leżała komórka Toma. Przelotnie rzuciła na nią okiem, jakby się nad czymś zastanawiając. - Możesz mu powiedzieć, że jesteśmy kilka kilometrów od Schönau, jeśli to dla niego takie ważne.
            Właściwie tylko to, było mu w tej chwili potrzebne do szczęścia. A jednak to powiedziała... Poczuł ogromną ulgę, która niemal natychmiast rozwiała wszystkie jego obawy. Powiedziała gdzie się znajdują, więc wcale nie ukrywała tego przed nim, pewnie tylko się trochę droczyła. Tym jednym słowem zupełnie go uspokoiła.
            Patrzył jak z uśmiechem nalewa wino do kieliszków, podając mu jeden z nich.
            - Za nasze zdrowie i za naszą… - zaczęła, lecz zawahała się na moment. Chyba wiedział jakie słowa ugrzęzły jej w gardle. On sam, też wolał, by ich jednak nie wypowiadała. - … za nasze szaleństwa. - poprawiła się, kończąc swój toast. Czy miała na myśli to samo co on? Czy możliwe było, że to czuła? Ale jak mogła kochać kogoś, kogo rzeczywiście w ogóle nie znała? Chociaż nie, jednak mimo wszystko nie był dla niej już tylko idolem z plakatu.
            Odpędził swoje dziwne rozważania, sięgając po kieliszek. Właściwie mógł sobie odpuścić swoje filozofie. Nie po to tu przyjechał, żeby się zadręczać, o czym właśnie sobie przypomniał, kiedy dziewczyna przysunęła się do niego. Przechylił szkło i wypił całą jego zawartość, po czym delikatnie objął ją ramieniem, zatapiając dłoń we włosach. Popatrzył jej w oczy, łagodnie masując kark. Rozchyliła usta.
            - Wynagrodzę ci dzisiaj wszystko... - powiedział cicho, przenosząc swój wzrok na jej błyszczące wargi, po których właśnie przesunął się jej wilgotny język.
            - Wystarczy tylko, żebyś nie zasnął... Przygotowałam coś specjalnego. - odparła zmysłowym szeptem.


***


            Obudziły go ostre promienie słoneczne wpadające przez okno, które drażniły jego oczy nawet przez zamknięte powieki. Tym razem doskonale wiedział gdzie jest i co robił kilka godzin temu. Czuł się błogo i wspaniale, jedynym jego pragnieniem w tej chwili, było wtulić się w gorące, nagie ciało swojej kochanki. Na samo wspomnienie minionej nocy, poczuł przyjemne mrowienie w podbrzuszu. Te wszystkie gadżety, które przyniosła Leilani... Uśmiechnął się, wciąż nie otwierając oczu. Skąd ona to wszystko miała? Nawet prawdziwie kajdanki, nie jakieś tam z różowym puszkiem, które można kupić w każdym sex-shopie.             
            Odwrócił się w jej stronę, z zamiarem zrealizowania swoich pragnień, ale bolesna rzeczywistość kazała mu natychmiast otworzyć oczy. Miejsce, gdzie wczoraj zasnęła cudowna blondynka było puste. Przesunął dłonią po prześcieradle - zimne, musiała więc wstać dawno temu. Spojrzał w zamknięte drzwi i siadając na łóżku, omiótł wzrokiem podłogę. Wszystko czym wczoraj tak upojnie się zabawiali, zostało uprzątnięte.
            - Gdzie ona znowu jest...? - mruknął sam do siebie, poszukując wzrokiem swoich bokserek. Niewątpliwe było to, że Leilani była pedantką. Dolna część jego garderoby, leżała złożona na fotelu. Z niedowierzaniem pokręcił głową i sięgając po swoje okrycie zerknął przez okno. Świeże ślady kół na śniegu świadczyły o tym, że znowu gdzieś wyjechała.
            „Chyba cierpi na bezsenność...”, pomyślał, uśmiechając się pod nosem. Wprawdzie jeszcze było zupełnie ciemno, kiedy zasypiali, ale kładąc się zerknął na zegarek i pamiętał, że było kilkanaście minut po piątej, a teraz zaledwie południe. Nie wiedział o której wyjechała, ale czyżby zdążyła się już wyspać?
            Leniwie powlókł się do kuchni, aby się czegoś napić, a tam znowu czekało na niego śniadanie. Uśmiechnął się pod nosem na ten widok, ale na razie nie czuł głodu. Wyjął tylko z lodówki butelkę mineralnej, której zawartość opróżnił do połowy.
            Znów powrócił myślami do wczorajszego wieczoru i nocy, gdy nagle, kierując swoje kroki do pokoju z kominkiem wspomnienie wróciło jak bumerang. Przez ten wczorajszy wieczór zupełnie zapomniał, że miał przecież dzwonić Bill. Obydwoje z Leilani przepadli w jej sypialni i zapewne nawet nie słyszał dzwonka, zostawiając tutaj komórkę.
            No tak, oczywiście leżała sobie spokojnie na stoliku, a Bill pewnie się zamartwiał, nie mogąc się dodzwonić... Wiedział, że najlepiej będzie, jeśli zaraz się z nim skontaktuje. Pospiesznie chwycił aparat i ze zdziwieniem stwierdził, że komórka jest rozładowana.
            - Co jest? - jęknął. - Przecież ładowałem ją przed samym wyjazdem. To było dziwne, zazwyczaj bateria trzymała kilka dni, tym bardziej, jeśli prawie z niej nie korzystał.
            Sięgnął do kieszeni swojej torby w poszukiwaniu ładowarki. To niemożliwe, mógłby przysiąc, że wkładał ją właśnie tutaj. A może jednak do drugiej kieszeni? Odsunął suwak, ale i tu jej nie było. Jak to się stało? Przecież doskonale pamiętał, że ją wziął. Na pewno, bo sprawdzał, kiedy upominał go Bill. A może wyjął z kosmetyczką, może się jakoś zaczepiła i leży gdzieś w szafce? Zajrzał tam ponownie, przejrzał leżące na półce ubrania, sięgnął do kieszeni bluzy i kurtki. Nigdzie jej nie było.
            Co do cholery się z nią stało? Niemożliwe, że wyjął ją jeszcze w Hamburgu i zapomniał ponownie włożyć! Chociaż...
            W zasadzie już nie był niczego pewien. A może faktycznie zostawił ją gdzieś w domu, może był tak pochłonięty myślami o wyjeździe, że wyjął ją i o tym zapomniał, pozostawiając w pamięci tylko pewnik, że umieścił ładowarkę w kieszeni torby?
            Jednak pomimo tych pocieszających myśli, znów w jego głowie zrodziła się niepewność i dziwny niepokój.