poniedziałek, 1 maja 2017

Część 7.



Część 7.


            Z wielkim trudem oderwał głowę od poduszki. Czuł, że męczy go gigantyczny kac. Zaraz, zaraz... Kac? Ale właściwie jaki kac? Przecież nie wypił za dużo, a od północy już prawie wcale. Nie można przecież mieć kaca po jednym, porannym piwie tuż po powrocie do domu. Czyżby więc ten moralny domagał się właśnie odrobiny mineralnej?
            Nie miał najmniejszej ochoty ani wstać z łóżka, ani spojrzeć na zegarek. Jednak pragnienie nie pozwoliło mu na dłuższe wylegiwanie się, ciekawość też nakazała spojrzeć na złotą tarczę czasomierza.
            - Trzecia...? - Skrzywił twarz w dziwnym grymasie.
            W sumie nie powinien się dziwić, przecież musiał w końcu odespać ten nocny, erotyczny maraton. Z trudnością dowlókł się do kuchni, a celem jego wędrówki stała się lodówka, z której wyjął porządnie schłodzoną wodę.
            - Suszy - Usłyszał za plecami wesoły głos Billa. - Gdzieście tak wczoraj pobalowali?
            Tom tylko wzruszył ramionami i bąknął pod nosem:
            - Po części w klubie... - dodając po chwili: - Katrin nie dzwoniła?
            Jak najszybciej chciał zmienić temat, na wypadek gdyby Bill zamierzał dopytywać się o szczegóły tej nocy.
            - A miała dzwonić?
            - Nie no... Tak pytam, bo telefon mi się rozładował. - skłamał, bo jego komórka wciąż była wyłączona.
            - Pewnie też odsypia - roześmiał się Bill.
            „Obawiam się, że nie ma czego”, pomyślał Tom i ugryzł się w język, aby nie wypowiedzieć tego głośno. Nie chciał już dłużej rozmawiać z Billem w obawie, że zdradzi się czymś nieopatrznie.
            - Pojadę ją obudzić - uśmiechnął się do brata, który z całą swoją ufnością wierzył w słuszność tych słów.

***

            Za niespełna czterdzieści minut naciskał videofon przy furtce domu Katrin. Niczego się nie obawiał, nie zamierzał układać jakiegoś specjalnego planu działania. Właściwie już postanowił, że skorzysta z propozycji Leilani, a dla Katrin po prostu wymyśli jakąś łagodną wersję, że chce wyjechać sam, odpocząć i się wyciszyć.
            Uśmiechnął się sam do siebie, mając już w głowie wizję wyciszenia w ramionach zmysłowej blondynki. Właściwie to chciał się wyszaleć i głupotą byłoby zrezygnować z takiej okazji. Zastanawiał się tylko jak długo może pociągnąć taki układ, bo przecież to wszystko było nie do opanowania na dłuższą metę. Póki co miał wrażenie, że Leilani też chodzi tylko o seks, o jakąś fascynującą, erotyczną przygodę, chociaż nigdy nie było wiadomo, czy przypadkiem się w nim nie zakocha, będąc gotowa narobić mu jakichś problemów.
            Nie dopuszczał jednak do głosu nawet myśli o takim obrocie zdarzeń, teraz był właściwie pewien, że po tych kilku dniach wyjazdu, da sobie z tym wszystkim spokój. Wyszumi się porządnie i zakończy tę przyjemną przygodę.
            Usłyszał dźwięk otwieranego zamka furtki, więc szybko ją popchnął i wszedł na posesję. Jeszcze dobrze nie pokonał kilku schodków dzielących go od drzwi wejściowych, a już się otworzyły. Tuż za nimi stała Katrin.
            - Cześć skarbie - przywitał ją delikatnym całusem, wchodząc.
            - Cześć - odparła sucho. Ten ton nie wróżył niczego dobrego, zastanawiał się tylko o co może jej chodzić, i pierwszą myślą jaka wpadła mu do głowy był jego wyłączony do niedawna telefon. Jednak postanowił nie obnażać swojego domniemania i jak gdyby nigdy nic zapytał:
            - Mój skarb nie ma humoru po wczorajszej imprezce?
            W dziewczynie wszystko się zagotowało. Był taki spokojny i radosny… Ciekawe gdzie spędził tę noc. Tylko czekała na chwilę w której wykrzyczy mu w twarz, że jest podłym zdrajcą, jednak wciąż resztką sił zachowywała zimną krew.
            - Wejdź do salonu, nie będziemy w drzwiach stali - powiedziała wciąż opanowana, zupełnie ignorując jego pytanie.
            Tom pewnym krokiem wszedł do wskazanego pomieszczenia i jak gdyby nigdy nic, nie świadom tego co widziała Katrin, rozsiadł się na kanapie.
            - No chodź do mnie, stęskniłem się - wyciągnął do niej rękę z uśmiechem. Już ledwie powstrzymywała się, żeby nie wybuchnąć. Zrobiła kilka kroków, lecz w zupełnie przeciwnym kierunku. Usiadła w fotelu na wprost niego i ciągle trzymając się dzielnie, wlepiła w niego swoje przeszywające spojrzenie.
            - Podły kłamca... - syknęła.
            - Że niby ja? - wskazał na siebie ze zdziwioną miną.
            Katrin tylko ironicznie się uśmiechnęła. Wszystkie gromadzone w niej od wczorajszej nocy emocje wzbierały na sile. W klubie bawiła się źle, nie mogąc wyrzucić z pamięci tego co zobaczyła. Kiedy wróciła do domu, niemal nie zmrużyła oka, przewracając się z boku na bok do samego południa.
            - Skarbie, o co ci chodzi? - zapytał łagodnie Tom, choć wciąż był pewien, że powodem jej nastroju jest wyłączona komórka.
            - Jak z nią było? - zaczęła Katrin cicho. - Jest pewnie lepsza w łóżku ode mnie, prawda? Pewnie nie raz zrobiła ci dobrze, co...? - Z każdym wypowiedzianym słowem dławiły ją większe emocje i chociaż mówiła coraz głośniej, sprawiało jej to coraz większą trudność.
            Tom zesztywniał. Zastanawiał się, czy blefuje, czy faktycznie coś wie. A jeśli wie, to skąd? Czy ktoś jej coś powiedział? Na wszelki wypadek postanowił poszukać w pamięci jakichś dowodów na to, kto mógłby jej o czymkolwiek donieść. Billa raczej nie podejrzewał, bo pewnie nie omieszkałby się już wygadać, że widział się, bądź rozmawiał z Katrin. Zresztą brat mimo, że nie popierał jego wyskoków, to nigdy by go nie zdradził. Nie... to nie było możliwe, raczej to był z jej strony blef, próba podebrania go sprytnie.
            - Katrin... co ty wymyślasz...? - rozparł się z pobłażliwym uśmiechem na kanapie.
            Tego już było za wiele, był nazbyt pewny siebie. No tak, a jakże mogłoby być inaczej, skoro był przeświadczony, że głupia Katrin siedzi u przyjaciółki w domu?
            - Ja tam byłam, rozumiesz?! - krzyknęła, wstając. - Byłam tam i widziałam cię z tą dziwką!
            Wciąż zachowywał spokój, chociaż jej emocje wydały mu się nazbyt podejrzane na blef. Gdyby tylko chciała go podpuścić, na pewno nie poirytowałaby się aż na tyle.
            - O czym ty do cholery mówisz? - podniósł głos. - I gdzie w ogóle byłaś?
            - W „Cosmosie” byłam, z którego wyszedłeś z jakąś dziwką! - krzyknęła, pospiesznie dodając, jakby chciała wyprzedzić jego tłumaczenie: - Tylko mi nie wmawiaj, że to zwykła znajoma!
            No dobra… Była i widziała, ale teraz trzeba było zachować zimną krew i nie zdradzić się z niczym. Wstał i podchodząc, wyciągnął do niej ręce.
            - Tylko mnie nie dotykaj , nawet nie próbuj! - zastrzegła, unosząc swoje w obronnym geście. Tom pokręcił tylko głową z lekkim, łagodnym uśmiechem zatrzymując się.
            - Bo to była tylko znajoma, menadżerka, z którą spotkałem się tam zupełnie przypadkiem - podchwycił Tom, który właśnie zastanawiał się, jaką linię obrony przyjąć i stwierdził, że jednak zawsze najlepszą jej formą jest atak.
            Katrin roześmiała się drwiąco, lecz po chwili załamał jej się głos, a do oczu napłynęły łzy, których jednak nie było jeszcze wystarczająco dużo, aby mogły potoczyć się po policzkach.
            - Wiedziałam... Na nic innego cię nie stać, na żadną lepszą wymówkę!
            - Bo to prawda do cholery, to tylko znajoma!
            - To chyba taka bliska znajoma, że pojechaliście tą samą taksówką. Do niej?
            - Piłem i nie byłem tam swoim samochodem, odwiozłem ją do domu, a potem wróciłem do siebie! - krzyknął w końcu Tom.
            - Gówno prawda! To dlaczego miałeś wyłączoną komórkę?
            - W klubie i tak bym jej nie słyszał, a potem zapomniałem włączyć!
            - Akurat - wycedziła Katrin, która już zaczęła się zastanawiać, czy przypadkiem nie mówi prawdy. - Tylko ciekawe co w ogóle robiłeś w tym klubie?
            - A co? Może miałem siedzieć sam w domu? - żachnął się.
            - O ile wiem, to miałeś odpoczywać i odsypiać.
            - Ale nie miałem ochoty o dwudziestej kłaść się spać, ale zaraz! O czym tu w ogóle mowa?! A co ty do cholery robiłaś w „Cosmosie” sama, co?! - Spojrzał na nią przeszywającym wzrokiem.
            - Nie sama, wszystkie tam poszłyśmy!
            - No pięknie! - krzyknął, wznosząc ręce. - To tak wyglądają te wasze babskie wieczory? Szlajacie się po klubach, tak?!
            - Ja się nigdzie nie szlajam. - odparła dobitnie Katrin. - I w przeciwieństwie do ciebie, nie wychodzę z klubu z kolesiem!
            - A kto cię tam wie co ty robisz jak mnie nie ma, może już niejeden cię przeleciał pod moją nieobecność? - roześmiał się szyderczo Tom i niemal natychmiast poczuł na swoim policzku silne uderzenie dłoni Katrin. W tym momencie zrozumiał, że przesadził i sam nie wierzył w to co powiedział. Syknął tylko, łapiąc się za twarz.
            - Jak śmiesz...? - jęknęła zdławionym głosem dziewczyna. Już nie wytrzymała. Z nerwów i z emocji, po jej policzkach potoczyły się łzy. - Nie jestem dziwką.
            - To ciekawe dlaczego mi o nigdy nie powiedziałaś o tych waszych eskapadach, co? - zapytał Tom wciąż nie spuszczając z tonu, hardo patrzył jej w oczy. - Nie ukrywałabyś tego, gdybyś nie miała nic na sumieniu.
            - Nie miałam ci o czym mówić, jeśli bywałam w klubach to tylko z dziewczynami.
            Patrzyli na siebie z wyrzutem. Tom z politowaniem pokiwał głową, jakby chciał dać jej do zrozumienia, że nie wierzy w ani jedno słowo, kiedy Katrin dodała:
            - W przeciwieństwie do ciebie.
            - Mów co chcesz, ale ty miałaś być u Heidi, a ja nie obiecywałem, że będę siedział w domu. Okłamałaś mnie Katrin. - powiedział stanowczo i doskonale wiedział, że wygrał, że znowu jest górą. Katrin już nie miała do niego pretensji, tylko broniła siebie.
            - Mylisz pojęcia Tom, to nie było kłamstwo, byłyśmy u Heidi, nie moja wina, że dziewczyny chciały iść do klubu - jej słowa przepełnione były żalem.
            Tom tylko uśmiechnął się pod nosem i kierując swoje kroki w stronę drzwi dodał:
            - Nie musiałaś tam iść. - Chwycił kurtkę, którą kilkanaście minut temu powiesił na wieszaku i nawet nie zakładając jej, wyszedł z domu swojej dziewczyny.
            Katrin stała osłupiała, nie wierząc w to co się stało. Wściekłość na niego o to co zobaczyła i o jego krzywdzące słowa, mieszała się z jej wyrzutami sumienia z powodu zatajenia efektów końcowych ich spotkań.
            - Więc czyja to wina? - zapytała samą siebie.

***

            Poczuł dziwną ulgę i chociaż się zdenerwował, to jednak był zadowolony z siebie, że tak dyplomatycznie udało mu się to wszystko rozegrać. Zrzucając z siebie winę, jednocześnie obarczył nią niewinną Katrin, pozostawiając ją samą z wyrzutami sumienia. Ona pewnie faktycznie tylko poszła tam z dziewczynami. Ufał jej i wątpił, że mogłaby go zdradzić, właściwie nawet był pewien, że nigdy by tego nie zrobiła.
            Kiedy wsiadał do samochodu poczuł już zupełne rozluźnienie. Co za wspaniały zbieg okoliczności! Gdyby nie to, głowiłby się jak powiadomić Katrin o swoim wyjeździe i jakiego użyć fortelu, a teraz będzie pewnie obrażona przez kolejny tydzień i nawet się nie zorientuje, że wyjechał. No chyba, że jego „lojalny” brat nie omieszka jej o tym donieść. Już wiedział, że czeka go z nim rozmowa, trudna rozmowa i miał nadzieję na jej pozytywny efekt. W końcu to jego brat, a nie jej, jeśli nie zechce trzymać jego strony, powoła się na bliźniacze więzy krwi, które do cholery przecież do czegoś zobowiązują.
            Całą drogę rozmyślał, jak podjąć ten temat, o ile Bill będzie jeszcze w domu. Miał szczęście, bo tylko zdążył wejść już usłyszał wesoły głos brata:
            - Macie chyba nosa, właśnie przywieźli obiad i macie szczęście, że zamówiłem przezornie więcej porcji! Magdalene dzwoniła, że musi jechać z matką do ciotki, więc się tu sam rządzę! - krzyczał z salonu.
            - Nie wysilaj się, jestem sam - oznajmił Tom, rozbierając się w przedpokoju. Po chwili zobaczył w drzwiach zdziwionego chłopaka.
            - Jak to sam? - Bill uniósł do góry brwi.
            - Normalnie. Kłótnia! Wielka kłótnia!
            - O co znowu? - znów zapytał brat, nie zmieniając wyrazu twarzy.
            Tom bez słowa wszedł do salonu i usiadł na kanapie, wzdychając ciężko. Bill pospiesznie podreptał za nim, siadając obok.
            - Ona wczoraj poszła do Heidi, miały babski wieczór, rozumiesz... - zaczął Tom.
            - No nie bardzo rozumiem, dopiero co mówiłeś mi, że pobalowaliście wczoraj.
            - Bo pobalowaliśmy, tyle że każdy osobno.
            Bill skrzywił się nieco. Nie podobało mu się to co usłyszał. Katrin na pewno faktycznie była z przyjaciółkami, ale jego brat? Za jego lojalność i wierność w obecnej chwili, nie dałby sobie nawet obciąć paznokcia.
            - Byłeś z tą laską z klubu? - spojrzał na niego podejrzliwie.
            - Byłem, nie odwołałem rezerwacji, bo Katrin miała się spotkać z dziewczynami, więc co miałem robić? Sam siedzieć w sobotni wieczór? - odparł Tom oburzonym tonem.
            - No nie wytrzymam! - krzyknął Bill. - Mogłeś do cholery iść z nami, ale ty napalony wolałeś się spotkać z tą dziwką!
            - Tylko nie z dziwką! - oburzył się bliźniak, wymierzając w jego stronę wskazujący palec.
            - Jasne! Przyzwoita dziewczyna, która przy pierwszym spotkaniu zrobiła ci loda! - ironizował czarnowłosy.
            - Jest wyluzowana, miła i... - Tom urwał w pół słowa.
            - No i co? Dokończ! Przeleciałeś ją już, widzę to po tobie!
            - ...jest boska w łóżku - dokończył spokojnie Tom, widząc irytację brata. Jednak nie chciał się z nim kłócić, chciał, aby go zrozumiał jak drugi facet, i trzymał jego stronę.
            - Wiedziałem, że fiut tobą rządzi, wiedziałem. - jęknął Bill. - Jesteś powalony, ty się nigdy nie zmienisz...
            - Po pierwsze to nie ja jestem powalony, tylko ty, że cię to w ogóle dziwi, a po drugie, jestem normalnym, zdrowym facetem i potrzebuję seksu.
            - A kto ci go broni!? - Bill rozłożył ręce. - Masz się, do cholery, z kim kochać, masz dziewczynę!
            - Daj spokój... - Tom popatrzył na brata błagalnym wzrokiem. - Mógłbyś mnie chociaż raz zrozumieć i poprzeć, co?
            Bliźniak tylko kręcił głową. Bardzo chciał go zrozumieć, ale nie potrafił. On nie umiał oszukiwać, nie potrafił zdradzać i wszystko to dla niego było jakieś chore.
            - Nie umiem, po prostu nie potrafię - jęknął. - Nie wiem, jaką satysfakcję może ci to wszystko sprawiać... A tak w ogóle to o co poszło?
            - Takie to było ich babskie spotkanie, że pojechały w nocy do klubu, w dodatku do „Cosmosu”. - Tom zaczął swoją opowieść. - Miałem cholernego pecha, bo Katrin widziała jak wsiadam z Leilani do taksówki.
            - No, to nieźle. - Bill tym razem uśmiechnął się pod nosem. Nie wiedział, czy ma współczuć bratu, czy się z niego śmiać. A jednak odezwała się męska, lub braterska solidarność, bo wyobraził sobie fakt, jak by on się zachował, gdyby tak jego Magdalene pojechała z koleżankami no nocnego klubu, nie informując go o tym, a nawet ukrywając to pod płaszczykiem babskiego party.
            - Ja jej nie powiedziałem co będę robił, a ona miała być u Heidi, rozumiesz?
            - No jakby na to nie patrzeć, to cię oszukała - stwierdził Bill.
            - No właśnie! - Tom uderzył dłonią o własne udo. Miał wrażenie, że tym argumentem po trosze kupił brata. Nie wiedział tylko jak zareaguje na jego plany. - Widziała tylko jak wsiadam z nią do taksówki, a od razu stwierdziła, że ją zdradziłem.
            - Przecież zdradziłeś - skrzywił się brat.
            - Może ujmijmy to tak; ja skorzystałem z okazji, bo przy jednej dziurze to nawet kot zdechnie.
            - Ja jakoś nie zdycham - skwitował Bill, który pomimo wszystko miał wielką ochotę wysłuchać opowieści brata, chociaż to kłóciło się z jego poglądami, jednak Tom zawsze miał ciekawe przygody i fajnie to wszystko relacjonował. - Gdyby tu był Georg, już by cię pociągnął za język - roześmiał się w końcu, dodając: - Ale ja też chętnie posłucham.
            Tom poczuł wielką ulgę. Uśmiechnął się promiennie i poczochrał czarną czuprynę brata.
            - Pojechaliśmy do hotelu i uwierz mi, jestem na tę chwilę w pełni zaspokojony - puścił mu oczko. - Dawno nie byłem z taką niesamowitą kobietą, może nawet od czasów Mariel.
            - Prawie trzy lata - stwierdził Bill.
            - No, prawie trzy... - westchnął Tom, po czym zrelacjonował bratu dokładny przebieg całej nocy. Kiedy doszedł do najważniejszego, już wiedział, że Bill jest w stanie go zrozumieć.
            - Leilani chce, żebym pojechał z nią w góry na kilka dni. Jej rodzice mają tam domek.
            - A Katrin? - zapytał Bill, chociaż wiedział, że ta kłótnia z dziewczyną stała się dla Toma kołem ratunkowym.
            - Katrin będzie się gniewała przez najbliższy tydzień, więc pewnie nawet nie zadzwoni.
            - No nie wiem... - cmoknął brat. – Jestem przekonany, że tam pojedziesz, że właściwie nic nie jest w stanie cię zatrzymać przed kolejną konsumpcją jej młodego ciała. Póki co, wmówiłeś Katrin, że tylko odwiozłeś znajomą do domu, ale kiedy się dowie, ten wyjazd może mieć dla ciebie przykre konsekwencje... A jeśli tak skutecznie ją przekonałeś co do jej winy, że to ona będzie chciała cię przeprosić?
            - Nawet jeśli, to musi to i tak przemyśleć. Ostatnio była całkowita jej wina, a przyszła dopiero po tygodniu - uśmiechnął się Tom. - Wiesz, że tego potrzebuję, kocham Katrin, ale moja natura kłóci się z życiem monogamisty.
            - Jak chcesz, w razie czego powiem, że pojechałeś gdzieś sam się wyciszyć. Ale wiesz, że nie jestem tym zachwycony...
            No i o takie wsparcie brata Tomowi chodziło. To mu wystarczyło w zupełności. Teraz wiedział, że będzie tylko czekał na telefon od Leilani.

***

            Wizja wyjazdu już do samego wieczora układała mu się w głowie. Nie potrafił myśleć o niczym innym. Obraz Katrin skutecznie uprzątnął w jakiś mało odwiedzany obszar swojego umysłu, znów wysuwając na pierwszy plan zmysłową blondynkę. Z tą myślą zasnął i obudził się już o dziewiątej. Sam się sobie dziwił, dlaczego nie może spać.
            Dzień upływał mu na siedzeniu przed telewizorem, władaniu pilotem i na ciągłym spoglądaniu na leżący nieopodal telefon. Co kilkanaście minut sprawdzał głośność dzwonka i stan naładowania, chociaż zaczynało to już zakrawać na jakąś obsesję.
            - Dlaczego jeszcze nie dzwonisz...? - pytał niemal za każdym razem, kiedy trzymał aparat w dłoni. Był podenerwowany, irytowało go niemal wszystko co mogło mu przeszkodzić w natychmiastowym odebraniu telefonu. Nawet kiedy zadzwonił menager, zbył go czym prędzej z myślą, że właśnie w tej chwili nie może się do niego dodzwonić Leilani.
            Z każdą godziną jego irytacja stawała się coraz większa. Znowu przez to przechodził, znowu czuł tę jej zabawę. Miał wrażenie, że opóźnia wszystko do granic możliwości. Wiedział tylko jedno; kiedy zadzwoni, nie może jej dać poznać, że się niecierpliwił, że czekał na ten telefon jak na zbawienie. Tym razem to on chciał być górą. A może by tak opóźnić odebranie telefonu, wyczekać do ostatniej chwili? Albo wręcz nie odebrać za pierwszym razem? Postanowienie było mocne, ale gorzej z wykonaniem, bo kiedy tylko zadźwięczała melodyjka w jego telefonie, rzucił się na niego jak szaleniec.
            - Numer zastrzeżony. - przeczytał napis na wyświetlaczu i uśmiechnął się sam do siebie. - Tak, słucham - odebrał połączenie.
            - No cześć... - usłyszał cichy, zmysłowy głos i niemal od razu poczuł mrowienie w dole brzucha. - To ja, Leilani.
            - Miło cię słyszeć - zdobył się na grzeczny ton, usilnie starając się pozbawić go wszelkich emocji.
            - Dzwonię jak obiecałam. To co? Będziesz gotowy na środę rano?
            Przecież nie powiedział, że na pewno z nią pojedzie, a ona nie mogła wiedzieć, że powziął takie postanowienie. Skąd miała więc taką pewność? Trochę się obawiał, że ją spłoszy, że w końcu z głupiej rozmowy wyniknie coś, czego nie chciał, jednak postanowił podjąć ryzyko.
            - Ale ja powiedziałem, że muszę poukładać kilka spraw, nie obiecałem, że na pewno z tobą pojadę.
            - Więc pytam, czy będziesz gotowy na środę i nie obchodzi mnie, czy poukładałeś to co miałeś poukładać, no to jak? - zapytała znów stanowczo. Takiego czegoś się nie spodziewał.
            Jeśli powie, że nie, prawdopodobieństwo, że obejdzie się tylko smakiem było ogromne. W ogóle nie umiał rozgryźć tej dziewczyny, nie wiedział do czego jest zdolna.
            - Postaram się być gotów - odparł krótko.
            - Więc w środę o dziesiątej, na parkingu ęłęóHühnerposten, bądź przy głównym wyjeździe - powiedziała szybko. - Punkt dziesiąta podjadę po ciebie. Aha... i nie bierz gumek, dla twojej pewności wezmę coś ekstra.
            Nim zdążył cokolwiek powiedzieć, już się rozłączyła. Siedział jeszcze kilka minut zszokowany szybkością przeprowadzonej rozmowy i dziwił się, dlaczego nie porozmawiała z nim dłużej. Może rodzice byli gdzieś w pobliżu...? Jednak postanowił nie zaprzątać sobie dłużej tym głowy. Teraz najważniejsze było to, że pojutrze mniej więcej o tej samej porze, będzie mógł rozkoszować się jej cudownym ciałem.


4 komentarze:

  1. Jaki on jest perfidny... Kathrin w porównaniu do niego to nic nie zrobiła a on tak obrócił kota ogonem, ze wyszło na to ze to ona jest wina. Skuczybyk jeden... :/ A Bill... No w sumie... solidarność plemników... Jego jakoś w tym opowiadaniu lubie :)
    Szkoda mi Kathrin a Tom jest skończonym idiota i to w dodatku perfidnym :/
    No cóż... fajnie ze tak szybko :D
    Buziaki i czekam na następny rozdział i na twc <3 :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dokładnie... Odwrócił kota ogonem, ale tylko wydaje mu się, że jest taki cwany, wszystko do czasu. Bill jest w porządku, choć zawsze będzie murem za bratem, ale jego złych czynów nie popiera.
      Buziaki ;*

      Usuń
  2. Spryciarz z tego Toma 😂 akcjia jak zwykle, najlepszy scenariusz! Biedna Kathrin, oby szybko odkryła te jego podwójne życie. Postać Billa w tym opowoadaniu jest mega super

    W skrócie, jak zwykle wielkie gratulacje ❤ ściskam i do następnego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To opowiadanie jest specyficzne, taki gatunek. Przekonasz się wkrótce. Ktoś kiedyś mi powiedział, że myślał, że piszę je dla wyżycia się w scenach seksu, ale potem bardzo się zdziwił w pozytywnym sensie.
      Buziaki ;*

      Usuń