Część 7.
Z
wielkim trudem oderwał głowę od poduszki. Czuł, że męczy go gigantyczny kac.
Zaraz, zaraz... Kac? Ale właściwie jaki kac? Przecież nie wypił za dużo, a od
północy już prawie wcale. Nie można przecież mieć kaca po jednym, porannym
piwie tuż po powrocie do domu. Czyżby więc ten moralny domagał się właśnie
odrobiny mineralnej?
Nie
miał najmniejszej ochoty ani wstać z łóżka, ani spojrzeć na zegarek. Jednak
pragnienie nie pozwoliło mu na dłuższe wylegiwanie się, ciekawość też nakazała
spojrzeć na złotą tarczę czasomierza.
-
Trzecia...? - Skrzywił twarz w dziwnym grymasie.
W
sumie nie powinien się dziwić, przecież musiał w końcu odespać ten nocny,
erotyczny maraton. Z trudnością dowlókł się do kuchni, a celem jego wędrówki
stała się lodówka, z której wyjął porządnie schłodzoną wodę.
-
Suszy - Usłyszał za plecami wesoły głos Billa. - Gdzieście tak wczoraj
pobalowali?
Tom
tylko wzruszył ramionami i bąknął pod nosem:
-
Po części w klubie... - dodając po chwili: - Katrin nie dzwoniła?
Jak
najszybciej chciał zmienić temat, na wypadek gdyby Bill zamierzał dopytywać się
o szczegóły tej nocy.
-
A miała dzwonić?
-
Nie no... Tak pytam, bo telefon mi się rozładował. - skłamał, bo jego komórka
wciąż była wyłączona.
-
Pewnie też odsypia - roześmiał się Bill.
„Obawiam się, że nie ma czego”, pomyślał Tom i
ugryzł się w język, aby nie wypowiedzieć tego głośno. Nie chciał już dłużej
rozmawiać z Billem w obawie, że zdradzi się czymś nieopatrznie.
-
Pojadę ją obudzić - uśmiechnął się do brata, który z całą swoją ufnością
wierzył w słuszność tych słów.
***
Za
niespełna czterdzieści minut naciskał videofon przy furtce domu Katrin. Niczego
się nie obawiał, nie zamierzał układać jakiegoś specjalnego planu działania.
Właściwie już postanowił, że skorzysta z propozycji Leilani, a dla Katrin po
prostu wymyśli jakąś łagodną wersję, że chce wyjechać sam, odpocząć i się
wyciszyć.
Uśmiechnął
się sam do siebie, mając już w głowie wizję wyciszenia w ramionach zmysłowej
blondynki. Właściwie to chciał się wyszaleć i głupotą byłoby zrezygnować z
takiej okazji. Zastanawiał się tylko jak długo może pociągnąć taki układ, bo
przecież to wszystko było nie do opanowania na dłuższą metę. Póki co miał
wrażenie, że Leilani też chodzi tylko o seks, o jakąś fascynującą, erotyczną
przygodę, chociaż nigdy nie było wiadomo, czy przypadkiem się w nim nie
zakocha, będąc gotowa narobić mu jakichś problemów.
Nie
dopuszczał jednak do głosu nawet myśli o takim obrocie zdarzeń, teraz był
właściwie pewien, że po tych kilku dniach wyjazdu, da sobie z tym wszystkim
spokój. Wyszumi się porządnie i zakończy tę przyjemną przygodę.
Usłyszał
dźwięk otwieranego zamka furtki, więc szybko ją popchnął i wszedł na posesję.
Jeszcze dobrze nie pokonał kilku schodków dzielących go od drzwi wejściowych, a
już się otworzyły. Tuż za nimi stała Katrin.
-
Cześć skarbie - przywitał ją delikatnym całusem, wchodząc.
-
Cześć - odparła sucho. Ten ton nie wróżył niczego dobrego, zastanawiał się
tylko o co może jej chodzić, i pierwszą myślą jaka wpadła mu do głowy był jego wyłączony
do niedawna telefon. Jednak postanowił nie obnażać swojego domniemania i jak
gdyby nigdy nic zapytał:
-
Mój skarb nie ma humoru po wczorajszej imprezce?
W
dziewczynie wszystko się zagotowało. Był taki spokojny i radosny… Ciekawe gdzie
spędził tę noc. Tylko czekała na chwilę w której wykrzyczy mu w twarz, że jest
podłym zdrajcą, jednak wciąż resztką sił zachowywała zimną krew.
-
Wejdź do salonu, nie będziemy w drzwiach stali - powiedziała wciąż opanowana,
zupełnie ignorując jego pytanie.
Tom
pewnym krokiem wszedł do wskazanego pomieszczenia i jak gdyby nigdy nic, nie świadom
tego co widziała Katrin, rozsiadł się na kanapie.
-
No chodź do mnie, stęskniłem się - wyciągnął do niej rękę z uśmiechem. Już
ledwie powstrzymywała się, żeby nie wybuchnąć. Zrobiła kilka kroków, lecz w
zupełnie przeciwnym kierunku. Usiadła w fotelu na wprost niego i ciągle
trzymając się dzielnie, wlepiła w niego swoje przeszywające spojrzenie.
-
Podły kłamca... - syknęła.
-
Że niby ja? - wskazał na siebie ze zdziwioną miną.
Katrin
tylko ironicznie się uśmiechnęła. Wszystkie gromadzone w niej od wczorajszej
nocy emocje wzbierały na sile. W klubie bawiła się źle, nie mogąc wyrzucić z
pamięci tego co zobaczyła. Kiedy wróciła do domu, niemal nie zmrużyła oka,
przewracając się z boku na bok do samego południa.
-
Skarbie, o co ci chodzi? - zapytał łagodnie Tom, choć wciąż był pewien, że
powodem jej nastroju jest wyłączona komórka.
-
Jak z nią było? - zaczęła Katrin cicho. - Jest pewnie lepsza w łóżku ode mnie,
prawda? Pewnie nie raz zrobiła ci dobrze, co...? - Z każdym wypowiedzianym
słowem dławiły ją większe emocje i chociaż mówiła coraz głośniej, sprawiało jej
to coraz większą trudność.
Tom
zesztywniał. Zastanawiał się, czy blefuje, czy faktycznie coś wie. A jeśli wie,
to skąd? Czy ktoś jej coś powiedział? Na wszelki wypadek postanowił poszukać w
pamięci jakichś dowodów na to, kto mógłby jej o czymkolwiek donieść. Billa
raczej nie podejrzewał, bo pewnie nie omieszkałby się już wygadać, że widział
się, bądź rozmawiał z Katrin. Zresztą brat mimo, że nie popierał jego wyskoków,
to nigdy by go nie zdradził. Nie... to nie było możliwe, raczej to był z jej
strony blef, próba podebrania go sprytnie.
-
Katrin... co ty wymyślasz...? - rozparł się z pobłażliwym uśmiechem na kanapie.
Tego
już było za wiele, był nazbyt pewny siebie. No tak, a jakże mogłoby być
inaczej, skoro był przeświadczony, że głupia Katrin siedzi u przyjaciółki w
domu?
-
Ja tam byłam, rozumiesz?! - krzyknęła, wstając. - Byłam tam i widziałam cię z
tą dziwką!
Wciąż
zachowywał spokój, chociaż jej emocje wydały mu się nazbyt podejrzane na blef.
Gdyby tylko chciała go podpuścić, na pewno nie poirytowałaby się aż na tyle.
-
O czym ty do cholery mówisz? - podniósł głos. - I gdzie w ogóle byłaś?
-
W „Cosmosie” byłam, z którego wyszedłeś z jakąś dziwką! - krzyknęła,
pospiesznie dodając, jakby chciała wyprzedzić jego tłumaczenie: - Tylko mi nie
wmawiaj, że to zwykła znajoma!
No
dobra… Była i widziała, ale teraz trzeba było zachować zimną krew i nie
zdradzić się z niczym. Wstał i podchodząc, wyciągnął do niej ręce.
-
Tylko mnie nie dotykaj , nawet nie próbuj! - zastrzegła, unosząc swoje w
obronnym geście. Tom pokręcił tylko głową z lekkim, łagodnym uśmiechem
zatrzymując się.
-
Bo to była tylko znajoma, menadżerka, z którą spotkałem się tam zupełnie
przypadkiem - podchwycił Tom, który właśnie zastanawiał się, jaką linię obrony
przyjąć i stwierdził, że jednak zawsze najlepszą jej formą jest atak.
Katrin
roześmiała się drwiąco, lecz po chwili załamał jej się głos, a do oczu
napłynęły łzy, których jednak nie było jeszcze wystarczająco dużo, aby mogły
potoczyć się po policzkach.
-
Wiedziałam... Na nic innego cię nie stać, na żadną lepszą wymówkę!
-
Bo to prawda do cholery, to tylko znajoma!
-
To chyba taka bliska znajoma, że pojechaliście tą samą taksówką. Do niej?
-
Piłem i nie byłem tam swoim samochodem, odwiozłem ją do domu, a potem wróciłem
do siebie! - krzyknął w końcu Tom.
-
Gówno prawda! To dlaczego miałeś wyłączoną komórkę?
-
W klubie i tak bym jej nie słyszał, a potem zapomniałem włączyć!
-
Akurat - wycedziła Katrin, która już zaczęła się zastanawiać, czy przypadkiem
nie mówi prawdy. - Tylko ciekawe co w ogóle robiłeś w tym klubie?
-
A co? Może miałem siedzieć sam w domu? - żachnął się.
-
O ile wiem, to miałeś odpoczywać i odsypiać.
-
Ale nie miałem ochoty o dwudziestej kłaść się spać, ale zaraz! O czym tu w
ogóle mowa?! A co ty do cholery robiłaś w „Cosmosie” sama, co?! - Spojrzał na
nią przeszywającym wzrokiem.
-
Nie sama, wszystkie tam poszłyśmy!
-
No pięknie! - krzyknął, wznosząc ręce. - To tak wyglądają te wasze babskie
wieczory? Szlajacie się po klubach, tak?!
-
Ja się nigdzie nie szlajam. - odparła dobitnie Katrin. - I w przeciwieństwie do
ciebie, nie wychodzę z klubu z kolesiem!
-
A kto cię tam wie co ty robisz jak mnie nie ma, może już niejeden cię
przeleciał pod moją nieobecność? - roześmiał się szyderczo Tom i niemal
natychmiast poczuł na swoim policzku silne uderzenie dłoni Katrin. W tym
momencie zrozumiał, że przesadził i sam nie wierzył w to co powiedział. Syknął
tylko, łapiąc się za twarz.
-
Jak śmiesz...? - jęknęła zdławionym głosem dziewczyna. Już nie wytrzymała. Z
nerwów i z emocji, po jej policzkach potoczyły się łzy. - Nie jestem dziwką.
-
To ciekawe dlaczego mi o nigdy nie powiedziałaś o tych waszych eskapadach, co?
- zapytał Tom wciąż nie spuszczając z tonu, hardo patrzył jej w oczy. - Nie
ukrywałabyś tego, gdybyś nie miała nic na sumieniu.
-
Nie miałam ci o czym mówić, jeśli bywałam w klubach to tylko z dziewczynami.
Patrzyli
na siebie z wyrzutem. Tom z politowaniem pokiwał głową, jakby chciał dać jej do
zrozumienia, że nie wierzy w ani jedno słowo, kiedy Katrin dodała:
-
W przeciwieństwie do ciebie.
-
Mów co chcesz, ale ty miałaś być u Heidi, a ja nie obiecywałem, że będę
siedział w domu. Okłamałaś mnie Katrin. - powiedział stanowczo i doskonale
wiedział, że wygrał, że znowu jest górą. Katrin już nie miała do niego
pretensji, tylko broniła siebie.
-
Mylisz pojęcia Tom, to nie było kłamstwo, byłyśmy u Heidi, nie moja wina, że
dziewczyny chciały iść do klubu - jej słowa przepełnione były żalem.
Tom
tylko uśmiechnął się pod nosem i kierując swoje kroki w stronę drzwi dodał:
-
Nie musiałaś tam iść. - Chwycił kurtkę, którą kilkanaście minut temu powiesił
na wieszaku i nawet nie zakładając jej, wyszedł z domu swojej dziewczyny.
Katrin
stała osłupiała, nie wierząc w to co się stało. Wściekłość na niego o to co
zobaczyła i o jego krzywdzące słowa, mieszała się z jej wyrzutami sumienia z
powodu zatajenia efektów końcowych ich spotkań.
-
Więc czyja to wina? - zapytała samą siebie.
***
Poczuł
dziwną ulgę i chociaż się zdenerwował, to jednak był zadowolony z siebie, że
tak dyplomatycznie udało mu się to wszystko rozegrać. Zrzucając z siebie winę,
jednocześnie obarczył nią niewinną Katrin, pozostawiając ją samą z wyrzutami
sumienia. Ona pewnie faktycznie tylko poszła tam z dziewczynami. Ufał jej i
wątpił, że mogłaby go zdradzić, właściwie nawet był pewien, że nigdy by tego
nie zrobiła.
Kiedy
wsiadał do samochodu poczuł już zupełne rozluźnienie. Co za wspaniały zbieg
okoliczności! Gdyby nie to, głowiłby się jak powiadomić Katrin o swoim
wyjeździe i jakiego użyć fortelu, a teraz będzie pewnie obrażona przez kolejny
tydzień i nawet się nie zorientuje, że wyjechał. No chyba, że jego „lojalny”
brat nie omieszka jej o tym donieść. Już wiedział, że czeka go z nim rozmowa,
trudna rozmowa i miał nadzieję na jej pozytywny efekt. W końcu to jego brat, a
nie jej, jeśli nie zechce trzymać jego strony, powoła się na bliźniacze więzy
krwi, które do cholery przecież do czegoś zobowiązują.
Całą
drogę rozmyślał, jak podjąć ten temat, o ile Bill będzie jeszcze w domu. Miał
szczęście, bo tylko zdążył wejść już usłyszał wesoły głos brata:
-
Macie chyba nosa, właśnie przywieźli obiad i macie szczęście, że zamówiłem
przezornie więcej porcji! Magdalene dzwoniła, że musi jechać z matką do ciotki,
więc się tu sam rządzę! - krzyczał z salonu.
-
Nie wysilaj się, jestem sam - oznajmił Tom, rozbierając się w przedpokoju. Po
chwili zobaczył w drzwiach zdziwionego chłopaka.
-
Jak to sam? - Bill uniósł do góry brwi.
-
Normalnie. Kłótnia! Wielka kłótnia!
-
O co znowu? - znów zapytał brat, nie zmieniając wyrazu twarzy.
Tom
bez słowa wszedł do salonu i usiadł na kanapie, wzdychając ciężko. Bill
pospiesznie podreptał za nim, siadając obok.
-
Ona wczoraj poszła do Heidi, miały babski wieczór, rozumiesz... - zaczął Tom.
-
No nie bardzo rozumiem, dopiero co mówiłeś mi, że pobalowaliście wczoraj.
-
Bo pobalowaliśmy, tyle że każdy osobno.
Bill
skrzywił się nieco. Nie podobało mu się to co usłyszał. Katrin na pewno
faktycznie była z przyjaciółkami, ale jego brat? Za jego lojalność i wierność w
obecnej chwili, nie dałby sobie nawet obciąć paznokcia.
-
Byłeś z tą laską z klubu? - spojrzał na niego podejrzliwie.
-
Byłem, nie odwołałem rezerwacji, bo Katrin miała się spotkać z dziewczynami,
więc co miałem robić? Sam siedzieć w sobotni wieczór? - odparł Tom oburzonym
tonem.
-
No nie wytrzymam! - krzyknął Bill. - Mogłeś do cholery iść z nami, ale ty
napalony wolałeś się spotkać z tą dziwką!
-
Tylko nie z dziwką! - oburzył się bliźniak, wymierzając w jego stronę
wskazujący palec.
-
Jasne! Przyzwoita dziewczyna, która przy pierwszym spotkaniu zrobiła ci loda! -
ironizował czarnowłosy.
-
Jest wyluzowana, miła i... - Tom urwał w pół słowa.
-
No i co? Dokończ! Przeleciałeś ją już, widzę to po tobie!
-
...jest boska w łóżku - dokończył spokojnie Tom, widząc irytację brata. Jednak
nie chciał się z nim kłócić, chciał, aby go zrozumiał jak drugi facet, i
trzymał jego stronę.
-
Wiedziałem, że fiut tobą rządzi, wiedziałem. - jęknął Bill. - Jesteś powalony,
ty się nigdy nie zmienisz...
-
Po pierwsze to nie ja jestem powalony, tylko ty, że cię to w ogóle dziwi, a po
drugie, jestem normalnym, zdrowym facetem i potrzebuję seksu.
-
A kto ci go broni!? - Bill rozłożył ręce. - Masz się, do cholery, z kim kochać,
masz dziewczynę!
-
Daj spokój... - Tom popatrzył na brata błagalnym wzrokiem. - Mógłbyś mnie
chociaż raz zrozumieć i poprzeć, co?
Bliźniak
tylko kręcił głową. Bardzo chciał go zrozumieć, ale nie potrafił. On nie umiał
oszukiwać, nie potrafił zdradzać i wszystko to dla niego było jakieś chore.
-
Nie umiem, po prostu nie potrafię - jęknął. - Nie wiem, jaką satysfakcję może
ci to wszystko sprawiać... A tak w ogóle to o co poszło?
-
Takie to było ich babskie spotkanie, że pojechały w nocy do klubu, w dodatku do
„Cosmosu”. - Tom zaczął swoją opowieść. - Miałem cholernego pecha, bo Katrin
widziała jak wsiadam z Leilani do taksówki.
-
No, to nieźle. - Bill tym razem uśmiechnął się pod nosem. Nie wiedział, czy ma
współczuć bratu, czy się z niego śmiać. A jednak odezwała się męska, lub
braterska solidarność, bo wyobraził sobie fakt, jak by on się zachował, gdyby
tak jego Magdalene pojechała z koleżankami no nocnego klubu, nie informując go
o tym, a nawet ukrywając to pod płaszczykiem babskiego party.
-
Ja jej nie powiedziałem co będę robił, a ona miała być u Heidi, rozumiesz?
-
No jakby na to nie patrzeć, to cię oszukała - stwierdził Bill.
-
No właśnie! - Tom uderzył dłonią o własne udo. Miał wrażenie, że tym argumentem
po trosze kupił brata. Nie wiedział tylko jak zareaguje na jego plany. -
Widziała tylko jak wsiadam z nią do taksówki, a od razu stwierdziła, że ją
zdradziłem.
-
Przecież zdradziłeś - skrzywił się brat.
-
Może ujmijmy to tak; ja skorzystałem z okazji, bo przy jednej dziurze to nawet
kot zdechnie.
-
Ja jakoś nie zdycham - skwitował Bill, który pomimo wszystko miał wielką ochotę
wysłuchać opowieści brata, chociaż to kłóciło się z jego poglądami, jednak Tom
zawsze miał ciekawe przygody i fajnie to wszystko relacjonował. - Gdyby tu był
Georg, już by cię pociągnął za język - roześmiał się w końcu, dodając: - Ale ja
też chętnie posłucham.
Tom
poczuł wielką ulgę. Uśmiechnął się promiennie i poczochrał czarną czuprynę
brata.
-
Pojechaliśmy do hotelu i uwierz mi, jestem na tę chwilę w pełni zaspokojony -
puścił mu oczko. - Dawno nie byłem z taką niesamowitą kobietą, może nawet od
czasów Mariel.
-
Prawie trzy lata - stwierdził Bill.
-
No, prawie trzy... - westchnął Tom, po czym zrelacjonował bratu dokładny
przebieg całej nocy. Kiedy doszedł do najważniejszego, już wiedział, że Bill
jest w stanie go zrozumieć.
-
Leilani chce, żebym pojechał z nią w góry na kilka dni. Jej rodzice mają tam
domek.
-
A Katrin? - zapytał Bill, chociaż wiedział, że ta kłótnia z dziewczyną stała
się dla Toma kołem ratunkowym.
-
Katrin będzie się gniewała przez najbliższy tydzień, więc pewnie nawet nie
zadzwoni.
-
No nie wiem... - cmoknął brat. – Jestem przekonany, że tam pojedziesz, że
właściwie nic nie jest w stanie cię zatrzymać przed kolejną konsumpcją jej młodego
ciała. Póki co, wmówiłeś Katrin, że tylko odwiozłeś znajomą do domu, ale kiedy
się dowie, ten wyjazd może mieć dla ciebie przykre konsekwencje... A jeśli tak
skutecznie ją przekonałeś co do jej winy, że to ona będzie chciała cię
przeprosić?
-
Nawet jeśli, to musi to i tak przemyśleć. Ostatnio była całkowita jej wina, a
przyszła dopiero po tygodniu - uśmiechnął się Tom. - Wiesz, że tego potrzebuję,
kocham Katrin, ale moja natura kłóci się z życiem monogamisty.
-
Jak chcesz, w razie czego powiem, że pojechałeś gdzieś sam się wyciszyć. Ale
wiesz, że nie jestem tym zachwycony...
No
i o takie wsparcie brata Tomowi chodziło. To mu wystarczyło w zupełności. Teraz
wiedział, że będzie tylko czekał na telefon od Leilani.
***
Wizja
wyjazdu już do samego wieczora układała mu się w głowie. Nie potrafił myśleć o
niczym innym. Obraz Katrin skutecznie uprzątnął w jakiś mało odwiedzany obszar
swojego umysłu, znów wysuwając na pierwszy plan zmysłową blondynkę. Z tą myślą
zasnął i obudził się już o dziewiątej. Sam się sobie dziwił, dlaczego nie może
spać.
Dzień
upływał mu na siedzeniu przed telewizorem, władaniu pilotem i na ciągłym
spoglądaniu na leżący nieopodal telefon. Co kilkanaście minut sprawdzał
głośność dzwonka i stan naładowania, chociaż zaczynało to już zakrawać na jakąś
obsesję.
-
Dlaczego jeszcze nie dzwonisz...? - pytał niemal za każdym razem, kiedy trzymał
aparat w dłoni. Był podenerwowany, irytowało go niemal wszystko co mogło mu
przeszkodzić w natychmiastowym odebraniu telefonu. Nawet kiedy zadzwonił menager,
zbył go czym prędzej z myślą, że właśnie w tej chwili nie może się do niego
dodzwonić Leilani.
Z
każdą godziną jego irytacja stawała się coraz większa. Znowu przez to
przechodził, znowu czuł tę jej zabawę. Miał wrażenie, że opóźnia wszystko do
granic możliwości. Wiedział tylko jedno; kiedy zadzwoni, nie może jej dać
poznać, że się niecierpliwił, że czekał na ten telefon jak na zbawienie. Tym
razem to on chciał być górą. A może by tak opóźnić odebranie telefonu, wyczekać
do ostatniej chwili? Albo wręcz nie odebrać za pierwszym razem? Postanowienie
było mocne, ale gorzej z wykonaniem, bo kiedy tylko zadźwięczała melodyjka w
jego telefonie, rzucił się na niego jak szaleniec.
-
Numer zastrzeżony. - przeczytał napis na wyświetlaczu i uśmiechnął się sam do
siebie. - Tak, słucham - odebrał połączenie.
-
No cześć... - usłyszał cichy, zmysłowy głos i niemal od razu poczuł mrowienie w
dole brzucha. - To ja, Leilani.
-
Miło cię słyszeć - zdobył się na grzeczny ton, usilnie starając się pozbawić go
wszelkich emocji.
-
Dzwonię jak obiecałam. To co? Będziesz gotowy na środę rano?
Przecież
nie powiedział, że na pewno z nią pojedzie, a ona nie mogła wiedzieć, że
powziął takie postanowienie. Skąd miała więc taką pewność? Trochę się obawiał,
że ją spłoszy, że w końcu z głupiej rozmowy wyniknie coś, czego nie chciał,
jednak postanowił podjąć ryzyko.
-
Ale ja powiedziałem, że muszę poukładać kilka spraw, nie obiecałem, że na pewno
z tobą pojadę.
-
Więc pytam, czy będziesz gotowy na środę i nie obchodzi mnie, czy poukładałeś
to co miałeś poukładać, no to jak? - zapytała znów stanowczo. Takiego czegoś
się nie spodziewał.
Jeśli
powie, że nie, prawdopodobieństwo, że obejdzie się tylko smakiem było ogromne.
W ogóle nie umiał rozgryźć tej dziewczyny, nie wiedział do czego jest zdolna.
-
Postaram się być gotów - odparł krótko.
-
Więc w środę o dziesiątej, na parkingu Hühnerposten,
bądź przy głównym wyjeździe - powiedziała szybko. - Punkt dziesiąta podjadę po
ciebie. Aha... i nie bierz gumek, dla twojej pewności wezmę coś ekstra.
Nim
zdążył cokolwiek powiedzieć, już się rozłączyła. Siedział jeszcze kilka minut
zszokowany szybkością przeprowadzonej rozmowy i dziwił się, dlaczego nie
porozmawiała z nim dłużej. Może rodzice byli gdzieś w pobliżu...? Jednak
postanowił nie zaprzątać sobie dłużej tym głowy. Teraz najważniejsze było to,
że pojutrze mniej więcej o tej samej porze, będzie mógł rozkoszować się jej
cudownym ciałem.
Jaki on jest perfidny... Kathrin w porównaniu do niego to nic nie zrobiła a on tak obrócił kota ogonem, ze wyszło na to ze to ona jest wina. Skuczybyk jeden... :/ A Bill... No w sumie... solidarność plemników... Jego jakoś w tym opowiadaniu lubie :)
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Kathrin a Tom jest skończonym idiota i to w dodatku perfidnym :/
No cóż... fajnie ze tak szybko :D
Buziaki i czekam na następny rozdział i na twc <3 :*
No dokładnie... Odwrócił kota ogonem, ale tylko wydaje mu się, że jest taki cwany, wszystko do czasu. Bill jest w porządku, choć zawsze będzie murem za bratem, ale jego złych czynów nie popiera.
UsuńBuziaki ;*
Spryciarz z tego Toma 😂 akcjia jak zwykle, najlepszy scenariusz! Biedna Kathrin, oby szybko odkryła te jego podwójne życie. Postać Billa w tym opowoadaniu jest mega super
OdpowiedzUsuńW skrócie, jak zwykle wielkie gratulacje ❤ ściskam i do następnego!
To opowiadanie jest specyficzne, taki gatunek. Przekonasz się wkrótce. Ktoś kiedyś mi powiedział, że myślał, że piszę je dla wyżycia się w scenach seksu, ale potem bardzo się zdziwił w pozytywnym sensie.
UsuńBuziaki ;*