Część 4.
Słoneczny poranek zachęcał do
zaniechania spędzenia reszty dnia w łóżku. Jasne promienie przebijały się
natarczywie przez niezbyt szczelnie domknięte żaluzje, próbując usilnie
wyciągnąć go z łóżka. Przymrużył podrażnione światłem oczy, nakrywając całą
twarz poduszką.
- Wychodzę - usłyszał nagle nad sobą
głos brata, poprzedzony szarpnięciem osłony twarzy. Uchylił leniwie powieki,
zawieszając na Billu nieprzytomny wzrok.
- Która godzina?
- Pierwsza, mógłbyś już wstać. O
drugiej idziemy na obiad, chodź z nami – zachęcił.
Tom jednak pokręcił głową:
- Nie... Łeb mnie napieprza, zresztą
nie jestem głodny...
- No to jak chcesz, w razie czego
będziemy w „Capri”. Jakby co, to w zamrażarce jest pizza awaryjna, albo coś
sobie zamów.
Odetchnął z ulgą, kiedy Bill zamknął
za sobą drzwi, nie próbując go dłużej namawiać. Nie znosił takiego marudzenia i
zachęcania go do czegoś, na co zupełnie nie miał ochoty. Doskonale wiedział, że
brat potrafi być namolny, całe szczęście, że dzisiaj sobie odpuścił.
Leniwie przeciągnął się w łóżku,
całkowicie odkrywając swoje idealnie wyrzeźbione przez naturę ciało. Przymknął
oczy, przesuwając dłońmi po torsie, umięśnionym brzuchu, zatrzymując tuż przed
wąskim przesmykiem dzielącym podbrzusze od bokserek. Tam właśnie była droga do
najbardziej niezaspokojonej poprzedniej nocy, części jego samego.
Nasycił oczy widokiem jej twarzy w
trakcie przeżywanej ekstazy i pięknego, ledwie okrytego ciała, nasycił dłonie
miękkością skóry, wyczuwając palcami podniecenie, nasycił usta jej rozkoszą...
Jednak on cały, wciąż był nienasycony; głodny i spragniony. Jakiż był głupi
zaspokajając ją pieszczotą swoich warg, przecież mógł ją mieć, tam na tej
kanapie, sam określić swoją nagrodę i po prostu ją wziąć.
Jęknął, wyobrażając sobie każdy
szczegół z tego niespełnionego marzenia. Dłoń samoistnie powędrowała w dół,
zwinnie wsuwając się pod bokserki. Przecież wystarczyło zsunąć z niej ten
kawałek koronki, była taka gorąca, wilgotna, a on taki twardy, gotowy...
Dzwonek do drzwi brutalnie przerwał
tak pięknie rozpoczęty film, wyświetlany w jego wyobraźni.
- Co za kurwa? - zaklął pod nosem, z
trudem zwlekając się z łóżka. Kiedy spojrzał w dół stwierdził, że jego bokserki
z wiadomych przyczyn nie leżą tak jak powinny, sięgnął więc po tuszujący
wszystko, gruby szlafrok i niechętnie podreptał do przedpokoju. Zaspany i
rozkojarzony, nawet nie spojrzał w wizjer, chwytając bez namysłu za klamkę.
Utracona poprzez niedawne marzenia świadomość, wróciła natychmiastowo, kiedy
stanął twarzą w twarz z właśnie przybyłym gościem.
Patrzył na nią, nie potrafiąc wydobyć
z siebie ani jednego słowa, ale w myśli zadawał sobie pytanie; skąd u diabła
się tu wzięła i po co?
- Cześć Tom... Mogę wejść? - zapytała
niepewnie Katrin, nie widząc nawet udawanego grymasu radości na jego twarzy.
Przez chwilę pożałowała, że tu przyszła, chociaż wiedziała, że to ona pierwsza
powinna wyciągnąć rękę, bo ona zawiniła, sprawiła mu zawód odmawiając wspólnego
wyjścia, zraniła niepotrzebnie wypowiedzianymi słowami.
- Jasne - odparł po chwili,
otwierając szerzej drzwi. - Wejdź do salonu, zaraz się ubiorę.
Zniknął za drzwiami swojej sypialni,
pozostawiając ją samą w przedpokoju. Poczuła się nieswojo, dziwnie i niepewnie.
Nawet nie pocałował jej na powitanie, nawet nie próbował udawać, że ucieszyła
go jej wizyta. Nie wyglądał też na stęsknionego. Może nawet nie miał ochoty jej
wpuścić, a zrobił to jedynie z grzeczności?
Wzbierające łzy zapiekły pod
powiekami. Wiedziała, że musi to wszystko wyjaśnić, naprawić, inaczej go po
prostu straci. Przyszedł taki dzień, kiedy jej kobieca duma musiała zostać
uśpiona.
***
Tom wolno naciągał spodnie.
Niespodziewane odwiedziny Katrin, właściwie oznaczały tylko jedno, ale to nie
za bardzo było mu na rękę. Jeśli teraz pogodzi się ze swoją dziewczyną, jak w
sobotę spotka się z Leilani? Jednak pomimo, iż na jej widok nie zagościł na
jego twarzy nawet cień uśmiechu, to serce dało o sobie znać przyspieszając
tempa. To przecież ją kochał, a nie jakąś erotyczną, chwilową fascynację, to z
nią spędził piękne chwile swojego życia, to ją dobrze znał i szanował.
Tamta dziewczyna z klubu, była tylko
wybrykiem, przygodą, której potrzebował i na tym powinien poprzestać. Ale czy
teraz mógł sam przed sobą otwarcie powiedzieć, że na tym koniec? Wciąż
fascynowała go każda myśl o niej, wciąż jej pragnął, a wspomnienie najmniejszej
pieszczoty pobudzało falę dreszczy.
Westchnął ciężko, narzucając na
siebie koszulkę, po czym cicho wszedł do salonu, w międzyczasie wiążąc niedbale
włosy w kucyk.
Kiedy zobaczył, że Katrin stoi na
środku, zapytał z lekką ironią w głosie:
- Przyszłaś tak tu sobie postać?
Jego słowa i ton z jakim je
wypowiedział, nie były dla niej miłe. Nie spodziewała, że po ponad tygodniu ją
tak powita. Co prawda nie myślała o jakiejś euforii z jego strony, ale miała
nadzieję, że pod powłoką urazy, dostrzeże radość.
- Przyszłam cię przeprosić Tom i
porozmawiać - odparła bez namysłu.
- Napijesz się czegoś? Kawy, wody,
może drinka? - zapytał obojętnym tonem, co sprawiło jej kolejną przykrość.
- Nie... Dzięki - potrząsnęła głową,
wolno ruszając z miejsca w jego kierunku. Stał w wejściu, opierając się
nonszalancko o futrynę jednym ramieniem. Długie nogawki spodni opadały na bose
stopy, ukazując tylko palce. Bez słowa wpatrywał się w nią. Kiedyś na pewno
inaczej zareagowałby na jej obecność, a już z pewnością nie wytrzymałby
tygodnia bez niej. Teraz jak dobro i zło, jak anioł i diabeł, walczyły w nim
jego namiętności z miłością, jaką do niej żywił. Bo tego, że wciąż kocha, był
pewien.
Stanęła na wprost patrząc mu w oczy.
Podniosła rękę do góry, lecz zawahała się. Po chwili jednak odważyła się
delikatnie dotknąć jego policzka. Patrzyła mu w oczy z wielką miłością, a on
miał wrażenie, że pod wpływem tego spojrzenia zaczyna całkowicie topnieć.
- Przepraszam za tę sobotę, powinnam
była z tobą pójść... - powiedziała cicho.
- Myślisz, że to mnie uraziło? -
powiedział z wyrzutem, wymijając ją i kierując swoje kroki w stronę kanapy, na
której usiadł, kontynuując: - Nie chciałaś iść, nie mogłaś, nie istotne... Ale
to co powiedziałaś... Jednym słowem jestem facetem, któremu tylko pieprzenie w
głowie.
- Za to też przepraszam, nie myślę
tak, Tom... - Katrin podeszła do niego i przykucnęła tuż obok. Sama nie
wierzyła, że aż tak się korzy.
- Ale powiedziałaś to - odparł,
bawiąc się końcem paska.
- W złości, mówi się różne rzeczy...
- Nie dałem ci powodu do złości,
chciałem tylko, żebyś poszła ze mną do klubu, żebyśmy wspólnie spędzili ten
wieczór - popatrzył jej w oczy.
Podniosła się i usiadła obok niego. W
sumie miał rację. Z niczego, sama wywiązała beznadziejną kłótnię, zarzucając mu
rzeczy, które przecież nie były niczym złym. Bo, czy złe może być to, że
mężczyzna pragnie się kochać ze swoją kobietą? Albo, że chce z nią spędzić
wieczór w klubie? Już po kilkunastu minutach tej bezsensownej kłótni wiedziała,
że popełniła błąd. Niestety nie potrafiła od razu się do tego przyznać. Teraz
było jeszcze trudniej, ale chciała to zrobić, by go nie stracić.
- Żałuję, że nie poszłam, bo tego
wieczoru nawet nie otworzyłam książki - powiedziała cicho, spuszczając wzrok.
- To co robiłaś? - zapytał obojętnym
tonem.
- Myślałam o tobie i płakałam...
Przepraszam za wszystko. - podniosła na niego spojrzenie pełne nadziei, że
wybaczy jej te niefortunne słowa i wszystko będzie tak, jak dawniej. Nie
wiedziała tylko, że między przeszłością, a tym co ma nastąpić, znalazła się
pewna blondynka...
Przez dłuższą chwilę linia ich
spojrzeń stanowiła jedną. Bez słowa wpatrywali się w siebie w narastającym
napięciu. Ich myśli błądziły wokół pojednania; jej z nadzieją, jego z obawą.
Katrin pragnęła teraz tylko jednego; żeby jego obojętność ustąpiła miejsca
miłości, bo przecież nie wierzyła, że przez te kilka nieopatrznie
wypowiedzianych słów, tak poprostu przestał ją kochać. Do jego umysłu
natomiast, znowu zapukała tajemnicza Leilani z całą swoją zmysłową kobiecością.
Jednak pokora jego dziewczyny całkowicie zmiękczyła mu serce, teraz już nawet
nie miał do niej żalu, przecież każdy może się zdenerwować.
Wyciągnął rękę, delikatnie dotykając
policzka Katrin. Kciukiem pogładził jej usta, za którym teraz także podążyło
jego spojrzenie, i uśmiechnął się lekko. To przecież była jego subtelna,
delikatna i najdroższa Katrin...
- Kocham cię... - wyznał cicho i
pochylił głowę. Wspaniale było znów poczuć jej słodkie usta i miękkość języka,
który obdarowywał go teraz wysublimowaną pieszczotą.
Błoga przyjemność zawładnęła jego
niezaspokojonym ciałem. Jakże to uczucie było inne od zżerającej go
poprzedniego wieczoru żądzy, o ile piękniejsze i delikatniejsze...
- Ja też cię kocham - odpowiedziała,
wracając do już piękniejszej rzeczywistości, po czym dodała: - Tęskniłam,
wiesz...?
- I ja tęskniłem...
Sam się zdziwił, że w ogóle
wypowiedział te słowa. Przecież tak naprawdę nie tęsknił wcale. Zamiast myśli o
Katrin, w jego głowie wciąż piękna, mało znajoma Leilani oddawała się
wymyślnym, erotycznym zabawom. Nawet teraz, kiedy już pogodzony ze swoją
dziewczyną, wolno rozpinał guziki u jej bluzki, miał przed oczami twarz tamtej.
W pierwszym odruchu Katrin chciała
zaprotestować. Czy pogodził się z nią tylko dlatego, żeby zaspokoić swoje
podniecenie? Ale nie, nie mogła teraz czegokolwiek mu wzbraniać, poczułby się
zapewne znów dotknięty jej odmową. Zresztą, przecież ona też go pragnęła,
marzyła o ciepłym dotyku jego dłoni i właśnie to marzenie się spełniało, kiedy
zdejmował z niej bieliznę, niemal każdy ruch pieczętując muśnięciem warg.
Poddała się więc bezwolnie, czerpiąc z każdego oddechu i dotyku
satysfakcjonującą przyjemność.
Zwykle patrzył, lubił widzieć reakcję
kobiety z którą się kochał. Teraz przymknął oczy, wodząc ustami po jej
pachnącym ciele. Pragnął tej, a jednocześnie bezkarnie fantazjował o tamtej.
Brakowało mu tego zdecydowania, swoistej drapieżności Leilani i jakiejś
inicjatywy ze strony Katrin. Ona była uległa, ale niemal całkowicie bierna.
Miał nieodparte wrażenie, że zaczyna mu to przeszkadzać. Jednak nagromadzone
poprzedniego wieczoru emocje i potrzeba choć chwilowego uwolnienia ciała od
pragnienia kobiety, powodowały jego coraz śmielsze poczynania. Obydwoje byli
już zupełnie nadzy.
Jednym pociągnięciem sprawił, że
leżała na plecach oddychając coraz głębiej i szybciej. Podparł się rękoma po
obydwu stronach jej ciała. Przez chwilę popatrzył w jej szeroko otwarte oczy.
Był nad nią, znów dominujący. Ona robiła wszystko co chciał, a teraz chciał
tylko jednego - wejść w nią, dać wreszcie upust swojemu pragnieniu. Jak pająk
na swojej nici, wolno osuwał się w dół, bezbłędnie trafiając do celu. Katrin
jęknęła cicho, kiedy poczuła w sobie to błogie ciepło.
Znów przymknął oczy, mogąc sycić się
swoim wyimaginowanym widokiem. Tak... To była ona, to jej ciepło brało go teraz
w swoje objęcia. Widział jej namiętne spojrzenie, czuł pod sobą falowanie jej
bioder, a on swoimi mocnymi ruchami, dawał jej coraz więcej przyjemności.
Pulsujące ciepło rozpływało się w nim od podbrzusza, wędrując do każdego
zakamarka jego ciała. Czuł, że spełnienie jest już blisko i zupełnie nie dbając
o swoją partnerkę, przyspieszył tempa. Chciał już to przeżyć, dać upust
ogromnemu podnieceniu, które wciąż wzbierało na sile przez jego wyobrażenia.
Jeszcze kilkanaście minut temu miał
nadzieję, że ciało Katrin i ona sama, będzie najlepszym lekarstwem na wciąż
dręczącą obecność w jego umyśle niebieskookiej blondynki. Teraz zrozumiał jak
bardzo się mylił. Wciąż przed oczami miał zmysłową twarz Leilani i nawet nie
potrafił już z tym walczyć. To w niej się teraz spełniał i na jej piersi opadł
z głębokim westchnieniem.
- Przepraszam... - wyszeptał po
chwili, wciąż nie otwierając oczu. Czuł miękkość i gładkość jej skóry, zapach
jej perfum, jakże inny od zmysłowego zapachu perfum Leilani...
- Za co? - zapytała zdziwiona Katrin.
- Chyba nie było ci dobrze... -
stwierdził.
- To nic... Wiem, że nie mogłeś się
powstrzymać - uśmiechnęła się delikatnie. Ona lubiła dawać, a on brać.
Właściwie ucieszyło ją, że tak bardzo jej pragnął, bo to mogło oznaczać, że jej
nie zdradził. Nie wiedziała jednak, że właśnie zrobił to po raz kolejny, tym
razem w myślach.
Poczuł się podle. Nie dość, że
przeżył to w swoim świecie marzeń z inną, to jeszcze nie zadbał o to, aby i ona
mogła się spełnić. Wyrzuty sumienia wróciły go do rzeczywistości. Przecież
teraz leżał tu ze swoją Katrin, tą którą kochał, która kochała jego, co więc w
jego głowie znowu robiła ta blondynka?
Katrin ufnie wtuliła się w niego,
niezaspokojona, lecz spokojna, bo to teraz było dla niej najważniejsze. Była z
nim, znowu szczęśliwa, wypełniona poczuciem, że go nie straciła. Tymczasem on w
jej objęciach uspokajał swoje sumienie, skołatane serce i odganiał dręczące
wciąż myśli.
Właśnie obiecał sobie, że nie stawi
się w kolejną sobotę na umówione spotkanie. Dla swojego własnego dobra, i dla
dobra Katrin. Wszystko zdawało mu się coraz bardziej niebezpieczne,
zaskakujące, a najbardziej to, że nie potrafił odegnać wciąż nawiedzających go
myśli. Wiedział, że jeśli tam pójdzie nic nie zdoła go powstrzymać przed własną
chucią, a to może być tylko przyczyną jego wszelakich kłopotów, bo takiego
romansu na dłuższą metę, nie będzie w stanie ukryć.
- Nie jesteś głodna? - zapytał cicho
leżącą dziewczynę.
- Może troszeczkę... - odparła.
Leniwie spojrzał na wiszący na
ścianie zegar, właśnie dochodziła druga po południu.
- No to się ubieraj, złapiemy jeszcze
wszystkich w restauracji - powiedział ochoczo.
***
Miał wrażenie, że układa swoje życie
na nowo, na nowo poznaje Katrin, składa wszystkie wspomnienia w jedną całość,
usilnie próbując wyrzucić z pamięci migawki z Leilani. Już postanowił, że jej
więcej nie zobaczy, nie stawi się na umówionym miejscu w sobotni wieczór. Tylko
sam nie wiedział, czemu wciąż nie odwołuje rezerwacji?
Z każdym upływającym dniem czuł, że
zapomina coraz więcej. Obecność tajemniczej blondynki w jego umyśle, skutecznie
wypierała troska o Katrin i spędzany z nią czas. Właściwie sporadycznie i już
tylko podczas miłosnych uniesień wracały dręczące wspomnienia.
Właśnie skończył się dla niego
kolejny pracowity tydzień.
- Jedziesz do Katrin? - zapytał Bill,
kiedy wychodzili późnym popołudniem ze studia.
- Tak, właśnie dzwoniła, że czeka z
kolacją. Jej rodzice wyjechali wczoraj na tydzień w góry - odpowiedział bratu.
- Więc pełna swoboda - Bliźniak
puścił mu oczko. Był bardzo zadowolony, że znów wszystko wróciło do normy.
- Słuchaj Bill... - zagadnął go
jeszcze Tom, kiedy już mieli się rozchodzić.
- Tak?
- Nie chcielibyście iść jutro do
„Cosmosu”? Zarezerwowałem stolik, ale raczej tam nie pójdę - uśmiechnął się
porozumiewawczo.
- Nie, dzięki, jakoś nie bardzo kręcą
nas kluby techno, zresztą mamy już inne plany - skrzywił się brat, dodając po
chwili: - Zwolnij rezerwację, na pewno jeszcze kogoś znajdą.
- Chyba tak zrobię, to na razie -
odparł, kierując swoje kroki w stronę auta.
Na samą myśl o czekających go dwóch
tygodniach odpoczynku odetchnął z ulgą. Było pewne, że raczej nigdzie nie
wyjedzie ze względu na Katrin i jej studia, a sam nie miał ochoty nigdzie się
wybierać, ale fakt, że wreszcie porządnie się wyśpi, bardzo go cieszył. Z zadowoloną
miną wsiadł do samochodu, odpalając silnik.
Przebicie się przez centrum w
piątkowe popołudnie zawsze było nie lada wyczynem. Właśnie rozpoczynał się
kolejny, zimowy weekend, a pogoda sprzyjała wyjazdom za miasto, w celu oddania
się przyjemności szusowania po stoku, lub choćby spacerów. Znudzony, stał w
szpalerze samochodów stanowiących kolejny korek. Ziewnął. Poprzednia, do połowy
nie przespana noc właśnie dała o sobie znać, jednak nie wierzył, że dzisiaj
położą się o przyzwoitej porze. To raczej w sobotę odeśpi zarwane na miłosnych
igraszkach godziny, nie pozwalając się zbudzić wcześniej jak po południu.
Leniwie rozejrzał się, próbując
stwierdzić ile jeszcze czasu przyjdzie mu tutaj tkwić i właśnie wtedy zauważył
kierowcę samochodu stojącego na równoległym pasie. Z czerwonego Bentley'a
wpatrywały się w niego błękitne oczy. Te oczy…
Paraliżujący dreszcz nie pozwolił
wykonać choćby najmniejszego gestu, a jej widok brutalnie przywrócił wszystkie
wspomnienia, których z takim trudem pozbywał się ze swojej pamięci przez cały
mijający tydzień. Puchate futerko szczelnie okrywało jej ciało, lecz on i tak
oczyma wyobraźni widział te wszystkie ponętne wypukłości, którymi kusiła
ubiegłej soboty. Promienny uśmiech rozjaśnił jej twarz - odwzajemnił go szybko,
wracając z wyżyn swojej wyobraźni. Niemal w tym samym momencie jej usta
poruszyły się i mógł z łatwością wyczytać z nich dwa słowa, które po chwili
nakreśliła palcem na szybie: „Do jutra”.
Ten Tom to jednak idiota xD ma kochająca kobietę to mu mało Haha xD No ale taki urok tego opowiadania. Tom jako mężczyzna myślący nie ta głowa która powinien xD
OdpowiedzUsuńNo ale nie powiem... wole sceny erotyczne z Leilani. Kathrin jest zbyt zwyczajna ^^
Czekam na ciąg dalszy. ;>
Buziaki i do zobaczenia jutro!!! :***
Mam nadzieję, że on w rzeczywistości takim idiotą nie jest hahaha.
UsuńJak się cieszę, że mogłyśmy sie zobaczyć, to nie masz pojęcia.
Buziaki i uściski ;*
Tez się cieszę!!! <3 ❤️❤️❤️
UsuńAle z niego obłudny człowiek tak mi żal Katrin :( ciekawe czy odwoła wkoncu ta rezerwacje czy po tym "spotkaniu" w korku tego nie zrobi...
OdpowiedzUsuńNajarany, jak samiec, mam nadzieję, ze w rzeczywistości nie jest taki pusty ;D
UsuńPozdrawiam!