środa, 19 kwietnia 2017

Część 5.




Część 5.

            Przez dłuższą chwilę Katrin opowiadała o czymś z radością, a on nawet nie wiedział co jest tematem jej monologu. Odsunął pusty już talerzyk i sięgnął po szklankę wypełnioną po brzegi sokiem, jednak nie unosił jej do ust. Jego oczy zdawały się nie wyrażać niczego, wpatrzone w jeden punkt, którym była porcelanowa cukiernica, a myśli uciekały na tę niemal nieprzejezdną ulicę.
            Dlaczego jechał właśnie tamtędy, czemu musiał ją spotkać, zobaczyć? Miał pretensje do losu i właściwie do całego świata, bo teraz Leilani znów bezkarnie zagościła w jego głowie, a on nie potrafił jej stamtąd wyrzucić. 
            Nie umiał poprowadzić swoich myśli inną drogą, to przypadkowe spotkanie i wspomnienie jej uśmiechniętej twarzy zupełnie je zdominowało. Gdy tylko na chwilę przymknął oczy, widział jej usta wypowiadające te dwa słowa: „Do jutra…”. Do jutra? Nie będzie żadnego jutra, nie pójdzie tam, chociaż teraz nie pragnął niczego tak bardzo, jak tego spotkania.
            Gdyby mógł znów ją zobaczyć, dotykać, całować… Przecież obiecała więcej niż ostatnio, tej soboty miała mu wszystko wynagrodzić. Tak bardzo chciał dokładnie poznać każdą tajemnicę jej ciała, wciąż myślał tylko o tym, jak mogłoby być z nią wspaniale. Przecież mógł ją wreszcie mieć, dzieliło go od tego tak niewiele, zaledwie jedna doba, głupie kilkadziesiąt godzin, więc miał tak po prostu wszystkiego zaniechać, o wszystkim zapomnieć?
            A jednak nie mógł tam iść; nie mógł, nie powinien, i chociaż tak wielka pokusa wabiła ze wszystkich sił, miał przynajmniej dwa powody. Przede wszystkim co powiedziałby Katrin, jak wytłumaczyłby samotne wyjście w sobotni wieczór? Oczywiście, zawsze mógł coś wymyślić, tylko w kim miałby szukać poparcia? Bill na pewno by mu nie pomógł. W tym przypadku nigdy nie zapewniłby mu alibi. Cieszył się, że brat wreszcie ustatkował się przy boku kochającej dziewczyny i skończył z jednorazowymi przygodami, a innych nawet nie śmiałby o coś takiego poprosić.
            Jednak oprócz problemu z wolnym wieczorem, było coś jeszcze. Teraz, myśląc o tym wszystkim coraz intensywniej, stwierdził, że boi się sam siebie. Ta dziewczyna fascynowała go, przyciągała jak magnes. Znów wystarczyło tylko jej jedno spojrzenie i kolejny raz zawładnęła nim całym. Bał się, że jeśli jutro znów się z nią spotka, nie będzie umiał tego przerwać, ani o tym zapomnieć. Skosztuje więcej, zasmakuje tej rozkoszy i jeśli okaże się ona najlepszą w jego życiu, co wtedy z Kathrin?
            - Tom, nie słuchasz mnie... - Dziewczyna pomachała mu przed oczami serwetką.
            - Słucham, oczywiście, że słucham - odparł z nutą zaskoczenia w głosie.
            - Akurat... - uśmiechnęła się. - To o czym mówiłam?
            Westchnął, przecierając twarz dłońmi.
            - Przepraszam, zamyśliłem się i jestem dzisiaj wyjątkowo zmęczony.
            Katrin wstała ze swojego miejsca, podeszła do niego i siadając mu na kolanach, delikatnie pogładziła go po głowie.
            - Mój biedaku... Na szczęście wreszcie odpoczniesz, to nawet dobrze się składa, bo będziesz mógł jutro położyć się wcześniej i porządnie wyspać.
            Z potoku jej słów wyłowił jedno, tak ważne, tak istotne dla niego; jutro! Niemal natychmiast się ożywił, unosząc do ust szklankę z sokiem i po zaczerpnięciu porządnego łyka, zapytał:
            - Co masz na myśli?
            - Bo jutro... No nie wiem jak mam ci to powiedzieć... - wymamrotała Katrin.
            - Najlepiej wprost - odparł Tom, przyglądając jej się podejrzliwie.
            - Boję się, że będzie ci przykro, bo mieliśmy w planach spędzić ten wieczór razem, ale dziewczyny robią babską imprezę u Heidi, no i wiesz...
            - I chcesz tam iść sama, tak?
            - Mhm… - pokiwała głową, patrząc na niego proszącym wzrokiem.
            - I z tym się tak czaiłaś?
            - No tak, bo myślałam, że nie będziesz chciał mnie tam puścić.
            - No chyba żartujesz - uśmiechnął się Tom. - Czy ja cię kiedykolwiek ograniczałem?
            - Jesteś kochany!
            Dziewczyna mocno przytuliła się do niego. Myślała, że będzie miał jej za złe takie wyjście i pozostawienie go samego w sobotni wieczór, tymczasem on bez mrugnięcia okiem na wszystko się zgodził, był taki wyrozumiały i dobry. Nie mogła wiedzieć, że niemal w tej samej chwili, kiedy wtulała się w niego z wdzięcznością, w jego głowie nieśmiało rodził się szalony plan. Tego by się nigdy nie spodziewał. I jak tu nie wierzyć w przeznaczenie? Najważniejsza przeciwność nagle zniknęła, a wszystkie inne obawy zaczęła pochłaniać ekscytacja, która z każdą chwilą była coraz większa. Jeszcze kilkanaście minut temu obiecywał sobie, że za nic tam nie pójdzie, a teraz wystarczyła zaledwie chwila, a on niemal natychmiast pozbył się wszystkich wątpliwości.
            Kiedy wcześniej stawiał nieśmiałe i pełne obawy kroki na skraju swoich wyobrażeń, teraz pewnie i z radością zapuścił się w ich gęstwinę, dając upust najwymyślniejszym fantazjom, niecierpliwie licząc wolno upływające godziny, dzielące go od następnego dnia. Ze słów Katrin i oglądanego właśnie filmu, niewiele docierało do jego pochłoniętego zupełnie czymś innym umysłu. Teraz chciał tylko zasnąć i obudzić się jutrzejszego popołudnia. Chwilami jednak jego fantastyczne marzenia, jak błyskawica niebo, rozrywały wciąż w nim tkwiące wyrzuty sumienia. Wiedział jak bardzo krzywdzi osobę którą kocha, nawet zastanawiał się nad możliwymi tego konsekwencjami, lecz już po kilku minutach wątpliwości pierzchały, a w ich miejsce rodziła się pewność, że przecież nigdy się o tym nie dowie.
            To tylko jeszcze jedno spotkanie, jedna rozkosz więcej, bo przecież nie odebrał w całości swojej nagrody, nie popróbował do końca tego zakazanego owocu. Jeszcze tylko raz, ostatni raz, i nigdy więcej tego nie zrobi…
            Płynące napisy na ekranie telewizora oznaczały koniec filmu, z którego i tak niewiele pamiętał, może zaledwie jakąś niezbyt udaną scenę łóżkową, która tylko pobudziła jego wyobraźnię.
            - Pamiętasz chociaż o czym był ten film? - roześmiała się Katrin, patrząc na jego niewyraźną minę.
            - Nie za bardzo - odpowiedział, zrzucając odpowiedzialność na zmęczenie. - Jestem padnięty.
            - W takim razie pora do łóżka - Dziewczyna porozumiewawczo puściła mu oczko.
            - Pójdę pod prysznic.
            Wstając z kanapy delikatnie cmoknął ją w policzek, a wychodząc z pokoju spojrzał na wiszący na ścianie zegar. Jakiś głos w jego wnętrzu jęknął boleśnie. Była dopiero dwudziesta druga siedemnaście...
            Rozebrał się, pozostawiając niedbale rozrzucone na podłodze łazienki ubrania. Wszedł do kabiny prysznica i nie odkręcając wody, oparł rozpalone czoło o zimną ścianę. Nie pojmował co się z nim dzieje i dlaczego dopuścił do tego, żeby na samą myśl o jutrzejszym spotkaniu zawładnęły nim takie emocje. Czy ten dzisiejszy stan, zawdzięczał jego monogamicznym od dłuższego czasu życiu? A może miał rację, że boi się samego siebie?
            Jeden ruch ręką sprawił, że jego ciało natychmiast zrosiła chłodna woda, a jej drobne krople łącząc się w rwące potoki, spływały w dół, aby dokonać żywota w wąskim przesmyku odpływu. Stał bez ruchu oparty dłońmi o ścianę, wystawiwszy twarz na ożywcze działanie cieczy, która zdołała ochłodzić tylko ciało, bo umysł nadal w gorączce pozwalał płonąć wszystkim zmysłom.
            Ten jeden, ostatni raz i będzie stanowczy... Właściwie był już pewien, że kiedy zdobędzie jej ciało i dostanie to czego chce, zapomni o niej równie szybko, jak szybko wkradła się w jego myśli. Tak bywało kiedyś, taki właśnie miał plan i wiarę, że uda mu się go zrealizować.
            Przestawił pokrętło kranu na ciepłą wodę, rozprowadzając na swoim ciele żel, który po chwili przeistoczył się w pianę, po czym pospiesznie ją spłukał. Postanowił już nie myśleć, nie dręczyć siebie imaginacjami, ani Katrin swoim nastrojem, teraz chciał tylko zasnąć.
            Gdy wyszedł, dziewczyna właśnie ściągała z łóżka kolorową narzutę. Na jego widok uśmiechnęła się promiennie i biorąc swoją jedwabną koszulkę, skierowała kroki w stronę łazienki, poprzedzając wyjście z pokoju słowami:
            - Niedługo wrócę.
            Wcale nie chciał, żeby niedługo wracała. Pospiesznie wsunął się pod kołdrę i zamykając oczy prosił o zbawienny sen, który niestety nie miał szybko nadejść. Przed oczami wciąż miał obraz, jakiego nie chciał zapamiętać, a jednak pamiętał doskonale, z każdym jego szczegółem. Te oczy koloru nieba, te włosy jak piasek pustyni, podniecający uśmiech na malinowych, błyszczących ustach, jej gesty i zmysłowy głos; wspomnienia przyprawiające o szybsze bicie serca.
            Usłyszał kroki swojej dziewczyny. Zanim nadeszła, ułożył się wygodnie wyrównując oddech i pozorując głęboki sen. Bodajby miały zdrętwieć mu wszystkie kończyny, przysiągł sobie, że się nie poruszy. Nie chciał zawieść Katrin odmową, a instynktownie czuł, że dzisiaj nie dałby jej pełni szczęścia, bo myślą i tak byłby z inną.
            Ostrożnie położyła się i nachylając nad nim, szepnęła mu do ucha:
            - Tom...
Nie poruszył się, tak jak sobie obiecał. Oddychał tym samym, spokojnym rytmem.  
            Uwierzyła, że śpi, i nie próbowała go budzić, tłumacząc sobie jego nagłe zaśnięcie zmęczeniem po całym, pracowitym dniu. Pocałowała tylko jego policzek i położyła się, przytulając do ramienia swojego mężczyzny.
            Podczas, gdy ona już od dłuższego czasu poznawała swoje senne marzenia, on wciąż tkwił w bezlitosnej, dręczącej bezsennością rzeczywistości, z szeroko otwartymi oczami wpatrzonymi w ciemność.

***

            Znowu tu był, stał przed tymi drzwiami, gdzie zgromadzona grupa osób oczekiwała na wejście do klubu. On też jak idiota przyjechał grubo przed czasem, nie mogąc już znieść faktu, że tak wolno płyną godziny. Wszystko układało się po jego myśli, właśnie niedawno odwiózł Katrin do Heidi i na szczęście nie odwołał wcześniej rezerwacji. Teraz mógł oczekiwać tylko dobrej zabawy w wyjątkowym towarzystwie. Był nadzwyczaj spokojny, wiedział, że przyjdzie i chociaż właśnie minęła godzina od jego tu przybycia, nawet przez chwilę nie stracił nadziei, że ją spotka. Chwile oczekiwania rekompensował sobie szklaneczką dobrego trunku i wyobrażeniami tego, co nastąpi dzisiejszej nocy. Przezornie zarezerwował pokój w hotelu, bo do swojego mieszkania przecież zaprosić jej nie mógł. Nie chodziło nawet o fakt, że mieszkał z Billem, w końcu miał przecież swój pokój. Wszystko rozbijało się o akceptację tego typu przygody ze strony brata, w dodatku kilka godzin temu okłamał go, że idzie z Katrin, ale nawet nie o to wszystko chodziło. W swoim mieszkaniu nie czułby się w pełni swobodnie, wiedząc, że w sąsiednim pokoju śpi jego brat.
            Właśnie mijała dwudziesta druga, a on wciąż samotnie spędzał czas, cierpliwie czekając. Jednak jego cierpliwość powoli traciła na swojej mocy, a spokój i pewność oddawały swoje miejsca irytacji i utracie wiary. Ale przecież do cholery nie przypominałaby mu o spotkaniu jeszcze wczoraj, gdyby miała nie przyjść. Czuł, że ta laska najzwyczajniej w świecie zaczyna sobie z nim pogrywać, że wystawia go na jakąś pieprzoną próbę, tylko właściwie dlaczego? Ostatnio też tak długo musiał na nią czekać, tylko że ostatnio nie byli umówieni, przyszedł właściwie w ciemno, licząc, że ją tu spotka i tak też się stało. Dziś miała się zjawić, umówili się, obiecała do jasnej cholery, więc czemu jeszcze jej tutaj nie ma?
            Usilnie poszukiwał w pamięci faktu, czy określiła jakąś konkretną godzinę i nie przypominał sobie tego. Więc ile jeszcze będzie musiał tu tkwić? Z każdą upływającą minutą, był coraz bardziej zniecierpliwiony. Po kolejnej szklaneczce zaczynało szumieć mu w głowie nie tylko z nadmiaru alkoholu, ale też z coraz bardziej potęgującego się w nim uczucia zawodu i wściekłości. Mimowolnie zakołysał zawartością szklanki.
            - Dopiję to i spadam. Jej wybór, więcej mnie nie zobaczy - powiedział sam do siebie z wściekłością, choć w to wszystko nie wierzył. Sączył wolno resztki, jakie zostały mu z zamówionego drinka, świadomie przedłużając tę chwilę kiedy opuści lokal. Wciąż miał nadzieję, że ona jednak się zjawi. Przechylając po raz ostatni szklaneczkę odruchowo spojrzał na zegar wiszący nad dolnym parkietem. Właśnie dochodziła dwudziesta trzecia...
            - Dość tej szopki - wysyczał przez zaciśnięte zęby. Rzucił na stolik banknot pokrywający wszystkie koszty związane ze spędzonym tu czasem i skierował się w stronę schodów prowadzących do wyjścia. Był wściekły sam na siebie i taki żałosny w tej swojej wściekłości, idiotycznym rozczarowaniu. Znów musiał obejść się smakiem, ale tym razem poprzysiągł sobie, że już ostatni raz pozwolił tak z siebie zadrwić.
            Pospiesznie dotarł do schodów i nie rozglądając się, parł przed siebie nie zważając na nikogo, potrącał mijane osoby. Właśnie pokonywał ostatnie stopnie, kiedy poczuł na swoim ręku silny uchwyt czyjejś dłoni. Zatrzymał się, ale nie odwrócił od razu. Pierwsza myśl jaka pojawiła się w jego głowie, że to Leilani, jednak wzburzenie jakie wciąż władało jego ciałem nie pozwoliło mu nawet w nią uwierzyć. Dopiero głos jaki usłyszał przekonał go o słuszności wyobrażenia.
            - Tom!
            Wyglądało na to, że za nim szła, że chciała go dogonić, i wciąż trzymała go za nadgarstek stojąc dwa stopnie wyżej. Dopiero po chwili wyswobodził się z jej uścisku. Przez moment zawładnęła nim radość, jednak zaraz do głosu doszła męska, urażona duma.
            - Wybacz, ale nie mam już czasu - powiedział oschle, patrząc w jej oczy. Był zdecydowany na wyjście nawet teraz, kiedy wreszcie ją spotkał. Miara złości i zawodu po prostu się przebrała.
            - Przecież się umówiliśmy - powiedziała z uśmiechem, który jednak pod wpływem jego poważnego spojrzenia zaczął zanikać. W jej oczach pojawiła się nutka obawy. - Tom... Nie mogłam przyjść wcześniej, zrozum, moi starzy nie lubią jak wychodzę wieczorem. Zawsze muszę czekać aż zasną, niech myślą, że mają grzeczną córkę, a zresztą nie umawialiśmy się na godzinę.
            Patrzył na nią dłuższą chwilę bez słowa. Może powinien jej uwierzyć? Co tam te godziny oczekiwania, przecież w końcu przyszła, do diabła z jego ambicją! Ona tu jest i to najważniejsze!
- Dzisiaj jestem tu tylko z tobą i tylko dla ciebie... - kontynuowała Leilani, wpatrując się w niego takim wzrokiem, pod wpływem którego wszystkie wątpliwości topniały, jednak wciąż stał nieruchomo, nic nie mówiąc. Objął spojrzeniem całą jej sylwetkę zaczynając od długich, stalowo-szarych kozaków na wysokiej szpilce, po czym sunąc coraz wyżej, lekko uśmiechnął się na widok zupełnie krótkiej spódniczki jaką miała na sobie i cudownie opinającej jej wydatne piersi, srebrzystej bluzki na cienkich ramiączkach. Wciąż na niego patrząc, zeszła stopień niżej stając tak blisko, że poczuł ciepło jej ciała. Przez dłuższą chwilę bez słowa tonął w bezkresnym oceanie, jakim teraz był ten urzekający błękit jej oczu. Magia tego spojrzenia całkowicie oderwała go od otaczającej rzeczywistości, czuł jak zatraca się bez pamięci, jak kolejny raz hipnotyzuje go, aby zawładnąć jego wolą. Już nie czuł nawet odrobiny złości, wszystko zatonęło w tych oczach razem z jego rozsądkiem, o ile wcześniej jeszcze go posiadał.
            Jej dłoń, która jeszcze przed chwilą przytrzymywała jego nadgarstek, przesuwała się teraz delikatnie po jego przedramieniu, docierając pod rękaw koszulki i zatrzymała się na tuż nad łokciem. Błyszczące usta kusiły swoją wilgocią i bliskością. Miał wrażenie, że za moment nie bacząc na to co się wokół dzieje, wpije się w nie do utraty tchu, jednak westchnął tylko głęboko, powstrzymując się przed tym resztką sił.
            - Zaprosisz mnie na drinka? - Leilani uśmiechnęła się zalotnie. Jej głos przywrócił go do rzeczywistości.
            - Jasne - odparł i obejmując ją w talii, ukazał w szerokim uśmiechu białe zęby. - Chodźmy do baru - wskazał ręką kierunek.
            Ruszyła przodem, a on tuż za nią. Szybko chwycił ją za rękę, jakby w obawie, że znowu mu gdzieś zniknie. Napotykając po drodze tłoczne miejsce, zatrzymała się na chwilę, wtedy on przylgnął swoim ciałem do jej pleców, wtulając twarz we włosy. Tak pięknie pachniały… Na samą myśl, że tej nocy będzie tylko jego, serce zareagowało przyspieszonym rytmem. Wyrzucał sobie teraz, że nie poczekał na nią w umówionym miejscu, przecież tak mało brakowało, a mógłby jej nie spotkać, stracić te piękne chwile, które malowały się przed nim jak najcudowniejszy obraz. Na szczęście nie zmarnował swojej szansy.
            Zajęli wolne miejsca przy barze zamawiając drinki. Każde jej spojrzenie, każdy gest i ruch budził w nim coraz większe pożądanie. Znał wiele dziewczyn, jeszcze piękniejszych od niej, być może nawet zgrabniejszych, ale żadna z nich nie działała na niego w ten sposób. W tworzeniu Leilani chyba maczał palce sam diabeł, bo kusiła go swym czarem jak żadna inna. Nie wiedział, czy mógłby się w niej zakochać, ale kochać się z nią chciałby nawet do końca świata.
            Zanim tu przyszedł, poprzysiągł sobie, że będzie to ostatni raz, ale teraz wcale nie był tego taki pewien. Kiedy na nią patrzył i z nią rozmawiał, myślał tylko o niej, fantazjował o kolejnych wydarzeniach dzisiejszego wieczoru. Ta dziewczyna absorbowała go tak bardzo, że nawet przez najkrótszą chwilę nie pomyślał o Katrin. Nie wyobrażał sobie, że to ich spotkanie ma być ostatnim.    
            Właśnie spędzili przy barze już ponad pół godziny. W tym czasie wolno sączyli drinki, delektując się swoim widokiem.
            Starał się tego nie robić, jednak nie mógł się powstrzymać, jego wzrok wciąż wędrował w miejsce, gdzie jej długie nogi zakrywała krótka spódnica.

            - Tęskniłeś za nimi..? – zapytała w końcu, przymrużając oczy. Przysunął do niej swoją twarz i niemal przeliterował:



            - Bardzo...
            - No to śmiało - odpowiedziała mu wprost do ucha i odsunąwszy się nieco, obserwowała jego reakcję. Wolnym ruchem opuścił dłoń wprost na kolano dziewczyny i swobodnie zaczął przesuwać nią w górę uda, masując je po drodze opuszkami palców. Nie spuszczali z siebie wzroku.  
            Tom dotarł w swojej wędrówce do zakończenia spódnicy, wówczas Leilani zatrzymała go.
            - Miała być nagroda - powiedział z nutką niepewności. Miał nadzieję, że nie zapomniała o swojej obietnicy.
            - Wiem, pamiętam... - odparła przeciągle.
            Znów przysunął się do niej i obejmując w talii, zbliżył twarz do jej szyi, którą delikatnie musnął, a potem szepnął:
            - To chodźmy stąd... Mam pokój w „Imperialu”
            Spojrzała zdziwiona nieco jego pewnością siebie, co natychmiast zauważył.
            - O co chodzi? - zapytał z obawą.
            - Ja dopiero przyszłam i na razie nigdzie się nie wybieram - odparła stanowczo.
            Czuł, jak krew w nim zawrzała. Nie tego chciał, nie przyszedł tu po to, żeby siedzieć z nią przy barze i ślinić się na widok jej ciała. To tak miała wyglądać jej nagroda? Miało nią być zwykłe spotkanie, czy dotknięcie jej nogi?
            Znów czuł to samo, od euforii po upokorzenie, rozgoryczenie i wściekłość. Niezłą mieszankę nastrojów zafundowała mu ta laleczka. Przeszył ją piorunującym wzrokiem, podczas, gdy ona uśmiechała się tylko prowokująco, czym jeszcze bardziej zaczęła go irytować. Pospiesznie przechylił swoją szklaneczkę. Miał już tego wszystkiego dość, siebie, jej, tego lokalu i tej muzyki, ale chyba najbardziej swojej głupoty.
            Koniec! Jego noga więcej tu nie postanie!
            Sięgnął do kieszeni i wyjąwszy z niej banknot, rzucił go na blat baru, a w stronę Leilani tylko wymowne spojrzenie.
            Już drugi raz tego wieczoru pożałował, że w ogóle tutaj przyszedł. Wstał i bez słowa skierował swe kroki w stronę toalet. Kątem oka spostrzegł, że została przy barze, jakby w ogóle nie zwracając na niego uwagi. „No i dobrze... W końcu się od tego wszystkiego uwolnię”, pomyślał. I chciał tego, i nie chciał. Szedł tu z nadzieją na dobrą zabawę, na gorący seks z tą ponętną blondynką, gdy tymczasem ona zachowała się jak dziecko. Nie rozumiał, nie pojmował o co tak naprawdę jej chodziło. Po jasną cholerę się z nim umawiała? Przecież wiedziała czego on oczekuje. Gwałtownie otworzył drzwi toalety i równie mocno nimi trzasnął. Wychodzący właśnie mężczyzna spojrzał na niego z politowaniem.
            - Chyba dzisiaj nie powalczysz mały - zwrócił się do swojego organu, który właśnie spełniał się fizjologicznie, a po chwili, już zapinając spodnie dodał: - Spierdalamy stąd.
            Właściwie mógł jeszcze spróbować, może w końcu coś z tego wszystkiego by wyszło, ale nie lubił się narzucać, miał swój honor i nie chciał go zszargać dla jakiejś lali, która sama nie wiedziała czego chce. Tak naprawdę takich jak ona mógł mieć zawsze na pęczki.
            Wyszedł na korytarz, który tonął w półmroku, kiedy poczuł, jak czyjeś delikatne dłonie zakrywają mu oczy. Nawet przez chwilę nie miał wątpliwości czyje one mogą być, dodatkowo tę pewność potwierdzał zapach dobrze mu znanych perfum. Nutka nadziei zakradła się do jego umysłu, choć nagromadzona złość nie pozwoliła jej dojść do głosu. Gwałtownie odtrącił jej dłonie.
            - Tom, ja żartowałam - powiedziała, śmiejąc się. Tego już było za wiele! Urządzała więc sobie jakieś głupie kpiny?
            - Ale ja nie żartowałem, wychodzę - odparł stanowczo, poważnym tonem, zdecydowanie ruszając przed siebie. Zabiegła mu drogę, więc znów musiał się zatrzymać.
            - Możesz mnie przepuścić? - zapytał oschle, starając się na nią nie patrzeć. Zarzuciła mu ręce na szyję, nie protestował, ale stał zupełnie bierny.
            - Daj spokój... - powiedziała już poważniejszym tonem. - Miałam na myśli tylko, że najpierw chciałabym się trochę pobawić, potańczyć, a potem pójdziemy dokąd zechcesz.
            Zalotnie spoglądała mu w oczy. Nie wytrzymał, odwzajemniając spojrzenie. Patrząc na nią nie potrafił się dłużej złościć. Sam się dziwił, dlaczego pod wpływem jej słów, jej spojrzenia wszystko mu mija jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
            Znów topniał, nawet jeszcze szybciej niż ostatnio. Dłonie niemal samoistnie zacisnęły się na jej talii.
            - W co ty właściwie pogrywasz, co? Rozpalasz mnie i studzisz, myślisz, że ja jestem jakimś pieprzonym kominkiem? - zapytał z pretensją. Roześmiała się i odparła zmysłowym tonem:
            - Chodź... Rozpalę cię tak, że nie pożałujesz, a w nagrodę nie pozwolę ci ostygnąć do rana...


8 komentarzy:

  1. Jak w telenoweli! Kath sprawdza Toma, Tom się nie domyśla i będzie miał problem �� no pewnie tak nie będzie, ale to zawsze jakaś opcja. Szkoda mi jej i Toma w sumie też. Najwidoczniej zgubił mózg, a to dość cenny narząd.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, nie wiem, nic nie powiem, bo bym uprzedziła fakty. Ale, że Tom zgubił mózg, święta prawda ;)
      Dziękuję serdecznie za komentarz ;*

      Usuń
  2. Zaczynam rozumieć, dlaczego nie chciałabym być na miejscu Leilani, podejrzewam jakąś chorą fascynację/obsesję, prawda? Poza tym ten Tom jest zwyczajnie okrutny, rani kobietę, którą "kocha", dla chwili przyjemności... och traci w moich oczach :D pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tom jest... no nie wstawię tu niecenzuralnego słowa, ale jak można się domyślać, takie zachowania, nie niosą za sobą niczego dobrego. Nic więcej powiedzieć nie mogę,shhhh...
      Pozdrawiam i ściskam ;*

      Usuń
  3. On jest serio głupi xD daje tak sobą manipulować... może ona i jest w tym dobra, może i jest piękna, seksowna i w ogóle. Ale on jest zwykłym durniem xD. Nie zna laski a praktycznie jest na każde jej skinienie i wierzy w każde jej słowo... on jest głupszy niż Bill w my immortal. Bo tamten był zwyczajnie za młody, a ten tutaj... No ja nie mam słów xD
    I... skończyłaś w TAKIM momencie xD ZNÓW! XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daje sobą manipulować, bo tą górą głową nie myśli wcale, a jeśli nawet to tylko o jednym. Jak większość facetów niestety, jest także naiwny i łatwowierny.
      Zakończenia w takim momencie, to moja specjalność! ;)
      Buziaki i pozdrawiam ;*

      Usuń
  4. Nareszcie mam chwilę czasu, żeby dodać komentarz :/
    Rozdział jak zwykle cudowny ! Tom to jednak chłopak, który myśli tylko o sobie, o chwili przyjemności, którą może przeżyć, pomimo uczucia jakim darzy swoją dziewczynę.
    Jak zwykle wybrałaś zakończenie pełne znaków zapytania <3 pozdrawiam i do następnego ! :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, ze jesteś w takim razie! ;*
      Tak, masz rację, on myśli tylko o sobie, jego egoizm bierze górę, a na dodatek nie ma skrupułów. Takie sytuacje nie kończą się dobrze.
      Pozdrawiam i ściskam ;*

      Usuń