Część 5.
Przez
dłuższą chwilę Katrin opowiadała o czymś z radością, a on nawet nie wiedział co
jest tematem jej monologu. Odsunął pusty już talerzyk i sięgnął po szklankę
wypełnioną po brzegi sokiem, jednak nie unosił jej do ust. Jego oczy zdawały
się nie wyrażać niczego, wpatrzone w jeden punkt, którym była porcelanowa
cukiernica, a myśli uciekały na tę niemal nieprzejezdną ulicę.
Dlaczego
jechał właśnie tamtędy, czemu musiał ją spotkać, zobaczyć? Miał pretensje do
losu i właściwie do całego świata, bo teraz Leilani znów bezkarnie zagościła w
jego głowie, a on nie potrafił jej stamtąd wyrzucić.
Nie
umiał poprowadzić swoich myśli inną drogą, to przypadkowe spotkanie i
wspomnienie jej uśmiechniętej twarzy zupełnie je zdominowało. Gdy tylko na
chwilę przymknął oczy, widział jej usta wypowiadające te dwa słowa: „Do jutra…”. Do jutra? Nie
będzie żadnego jutra, nie pójdzie tam, chociaż teraz nie pragnął niczego tak
bardzo, jak tego spotkania.
Gdyby
mógł znów ją zobaczyć, dotykać, całować… Przecież obiecała więcej niż ostatnio,
tej soboty miała mu wszystko wynagrodzić. Tak bardzo chciał dokładnie poznać każdą tajemnicę jej ciała, wciąż myślał tylko o tym, jak mogłoby być z nią
wspaniale. Przecież mógł ją wreszcie mieć, dzieliło go od tego tak niewiele,
zaledwie jedna doba, głupie kilkadziesiąt godzin, więc miał tak po prostu
wszystkiego zaniechać, o wszystkim zapomnieć?
A
jednak nie mógł tam iść; nie mógł, nie powinien, i chociaż tak wielka pokusa
wabiła ze wszystkich sił, miał przynajmniej dwa powody. Przede wszystkim co
powiedziałby Katrin, jak wytłumaczyłby samotne wyjście w sobotni wieczór?
Oczywiście, zawsze mógł coś wymyślić, tylko w kim miałby szukać poparcia? Bill
na pewno by mu nie pomógł. W tym przypadku nigdy nie zapewniłby mu alibi.
Cieszył się, że brat wreszcie ustatkował się przy boku kochającej dziewczyny i
skończył z jednorazowymi przygodami, a innych nawet nie śmiałby o coś takiego
poprosić.
Jednak
oprócz problemu z wolnym wieczorem, było coś jeszcze. Teraz, myśląc o tym
wszystkim coraz intensywniej, stwierdził, że boi się sam siebie. Ta dziewczyna
fascynowała go, przyciągała jak magnes. Znów wystarczyło tylko jej jedno
spojrzenie i kolejny raz zawładnęła nim całym. Bał się, że jeśli jutro znów się
z nią spotka, nie będzie umiał tego przerwać, ani o tym zapomnieć. Skosztuje
więcej, zasmakuje tej rozkoszy i jeśli okaże się ona najlepszą w jego życiu, co
wtedy z Kathrin?
-
Tom, nie słuchasz mnie... - Dziewczyna pomachała mu przed oczami serwetką.
-
Słucham, oczywiście, że słucham - odparł z nutą zaskoczenia w głosie.
-
Akurat... - uśmiechnęła się. - To o czym mówiłam?
Westchnął,
przecierając twarz dłońmi.
-
Przepraszam, zamyśliłem się i jestem dzisiaj wyjątkowo zmęczony.
Katrin
wstała ze swojego miejsca, podeszła do niego i siadając mu na kolanach,
delikatnie pogładziła go po głowie.
-
Mój biedaku... Na szczęście wreszcie odpoczniesz, to nawet dobrze się składa,
bo będziesz mógł jutro położyć się wcześniej i porządnie wyspać.
Z
potoku jej słów wyłowił jedno, tak ważne, tak istotne dla niego; jutro! Niemal
natychmiast się ożywił, unosząc do ust szklankę z sokiem i po zaczerpnięciu
porządnego łyka, zapytał:
-
Co masz na myśli?
-
Bo jutro... No nie wiem jak mam ci to powiedzieć... - wymamrotała Katrin.
-
Najlepiej wprost - odparł Tom, przyglądając jej się podejrzliwie.
-
Boję się, że będzie ci przykro, bo mieliśmy w planach spędzić ten wieczór
razem, ale dziewczyny robią babską imprezę u Heidi, no i wiesz...
-
I chcesz tam iść sama, tak?
-
Mhm… - pokiwała głową, patrząc na niego proszącym wzrokiem.
-
I z tym się tak czaiłaś?
-
No tak, bo myślałam, że nie będziesz chciał mnie tam puścić.
-
No chyba żartujesz - uśmiechnął się Tom. - Czy ja cię kiedykolwiek
ograniczałem?
-
Jesteś kochany!
Dziewczyna
mocno przytuliła się do niego. Myślała, że będzie miał jej za złe takie wyjście
i pozostawienie go samego w sobotni wieczór, tymczasem on bez mrugnięcia okiem
na wszystko się zgodził, był taki wyrozumiały i dobry. Nie mogła wiedzieć, że
niemal w tej samej chwili, kiedy wtulała się w niego z wdzięcznością, w jego
głowie nieśmiało rodził się szalony plan. Tego by się nigdy nie spodziewał. I
jak tu nie wierzyć w przeznaczenie? Najważniejsza przeciwność nagle zniknęła, a
wszystkie inne obawy zaczęła pochłaniać ekscytacja, która z każdą chwilą była
coraz większa. Jeszcze kilkanaście minut temu obiecywał sobie, że za nic tam
nie pójdzie, a teraz wystarczyła zaledwie chwila, a on niemal natychmiast
pozbył się wszystkich wątpliwości.
Kiedy
wcześniej stawiał nieśmiałe i pełne obawy kroki na skraju swoich wyobrażeń,
teraz pewnie i z radością zapuścił się w ich gęstwinę, dając upust najwymyślniejszym
fantazjom, niecierpliwie licząc wolno upływające godziny, dzielące go od
następnego dnia. Ze słów Katrin i oglądanego właśnie filmu, niewiele docierało
do jego pochłoniętego zupełnie czymś innym umysłu. Teraz chciał tylko zasnąć i
obudzić się jutrzejszego popołudnia. Chwilami jednak jego fantastyczne
marzenia, jak błyskawica niebo, rozrywały wciąż w nim tkwiące wyrzuty sumienia.
Wiedział jak bardzo krzywdzi osobę którą kocha, nawet zastanawiał się nad
możliwymi tego konsekwencjami, lecz już po kilku minutach wątpliwości
pierzchały, a w ich miejsce rodziła się pewność, że przecież nigdy się o tym
nie dowie.
To
tylko jeszcze jedno spotkanie, jedna rozkosz więcej, bo przecież nie odebrał w
całości swojej nagrody, nie popróbował do końca tego zakazanego owocu. Jeszcze
tylko raz, ostatni raz, i nigdy więcej tego nie zrobi…
Płynące
napisy na ekranie telewizora oznaczały koniec filmu, z którego i tak niewiele
pamiętał, może zaledwie jakąś niezbyt udaną scenę łóżkową, która tylko
pobudziła jego wyobraźnię.
-
Pamiętasz chociaż o czym był ten film? - roześmiała się Katrin, patrząc na jego
niewyraźną minę.
-
Nie za bardzo - odpowiedział, zrzucając odpowiedzialność na zmęczenie. - Jestem
padnięty.
-
W takim razie pora do łóżka - Dziewczyna porozumiewawczo puściła mu oczko.
-
Pójdę pod prysznic.
Wstając
z kanapy delikatnie cmoknął ją w policzek, a wychodząc z pokoju spojrzał na
wiszący na ścianie zegar. Jakiś głos w jego wnętrzu jęknął boleśnie. Była
dopiero dwudziesta druga siedemnaście...
Rozebrał
się, pozostawiając niedbale rozrzucone na podłodze łazienki ubrania. Wszedł do
kabiny prysznica i nie odkręcając wody, oparł rozpalone czoło o zimną ścianę.
Nie pojmował co się z nim dzieje i dlaczego dopuścił do tego, żeby na samą myśl
o jutrzejszym spotkaniu zawładnęły nim takie emocje. Czy ten dzisiejszy stan, zawdzięczał
jego monogamicznym od dłuższego czasu życiu? A może miał rację, że boi się
samego siebie?
Jeden
ruch ręką sprawił, że jego ciało natychmiast zrosiła chłodna woda, a jej drobne
krople łącząc się w rwące potoki, spływały w dół, aby dokonać żywota w wąskim
przesmyku odpływu. Stał bez ruchu oparty dłońmi o ścianę, wystawiwszy twarz na
ożywcze działanie cieczy, która zdołała ochłodzić tylko ciało, bo umysł nadal w
gorączce pozwalał płonąć wszystkim zmysłom.
Ten
jeden, ostatni raz i będzie stanowczy... Właściwie był już pewien, że kiedy
zdobędzie jej ciało i dostanie to czego chce, zapomni o niej równie szybko, jak
szybko wkradła się w jego myśli. Tak bywało kiedyś, taki właśnie miał plan i
wiarę, że uda mu się go zrealizować.
Przestawił
pokrętło kranu na ciepłą wodę, rozprowadzając na swoim ciele żel, który po
chwili przeistoczył się w pianę, po czym pospiesznie ją spłukał. Postanowił już
nie myśleć, nie dręczyć siebie imaginacjami, ani Katrin swoim nastrojem, teraz
chciał tylko zasnąć.
Gdy
wyszedł, dziewczyna właśnie ściągała z łóżka kolorową narzutę. Na jego widok
uśmiechnęła się promiennie i biorąc swoją jedwabną koszulkę, skierowała kroki w
stronę łazienki, poprzedzając wyjście z pokoju słowami:
-
Niedługo wrócę.
Wcale
nie chciał, żeby niedługo wracała. Pospiesznie wsunął się pod kołdrę i
zamykając oczy prosił o zbawienny sen, który niestety nie miał szybko nadejść.
Przed oczami wciąż miał obraz, jakiego nie chciał zapamiętać, a jednak pamiętał
doskonale, z każdym jego szczegółem. Te oczy koloru nieba, te włosy jak piasek
pustyni, podniecający uśmiech na malinowych, błyszczących ustach, jej gesty i
zmysłowy głos; wspomnienia przyprawiające o szybsze bicie serca.
Usłyszał
kroki swojej dziewczyny. Zanim nadeszła, ułożył się wygodnie wyrównując oddech
i pozorując głęboki sen. Bodajby miały zdrętwieć mu wszystkie kończyny,
przysiągł sobie, że się nie poruszy. Nie chciał zawieść Katrin odmową, a
instynktownie czuł, że dzisiaj nie dałby jej pełni szczęścia, bo myślą i tak
byłby z inną.
Ostrożnie
położyła się i nachylając nad nim, szepnęła mu do ucha:
- Tom...
Nie poruszył się,
tak jak sobie obiecał. Oddychał tym samym, spokojnym rytmem.
Uwierzyła,
że śpi, i nie próbowała go budzić, tłumacząc sobie jego nagłe zaśnięcie
zmęczeniem po całym, pracowitym dniu. Pocałowała tylko jego policzek i położyła
się, przytulając do ramienia swojego mężczyzny.
Podczas,
gdy ona już od dłuższego czasu poznawała swoje senne marzenia, on wciąż tkwił w
bezlitosnej, dręczącej bezsennością rzeczywistości, z szeroko otwartymi oczami
wpatrzonymi w ciemność.
***
Znowu
tu był, stał przed tymi drzwiami, gdzie zgromadzona grupa osób oczekiwała na
wejście do klubu. On też jak idiota przyjechał grubo przed czasem, nie mogąc
już znieść faktu, że tak wolno płyną godziny. Wszystko układało się po jego
myśli, właśnie niedawno odwiózł Katrin do Heidi i na szczęście nie odwołał
wcześniej rezerwacji. Teraz mógł oczekiwać tylko dobrej zabawy w wyjątkowym towarzystwie.
Był nadzwyczaj spokojny, wiedział, że przyjdzie i chociaż właśnie minęła
godzina od jego tu przybycia, nawet przez chwilę nie stracił nadziei, że ją
spotka. Chwile oczekiwania rekompensował sobie szklaneczką dobrego trunku i
wyobrażeniami tego, co nastąpi dzisiejszej nocy. Przezornie zarezerwował pokój
w hotelu, bo do swojego mieszkania przecież zaprosić jej nie mógł. Nie chodziło
nawet o fakt, że mieszkał z Billem, w końcu miał przecież swój pokój. Wszystko
rozbijało się o akceptację tego typu przygody ze strony brata, w dodatku kilka
godzin temu okłamał go, że idzie z Katrin, ale nawet nie o to wszystko
chodziło. W swoim mieszkaniu nie czułby się w pełni swobodnie, wiedząc, że w
sąsiednim pokoju śpi jego brat.
Właśnie
mijała dwudziesta druga, a on wciąż samotnie spędzał czas, cierpliwie czekając.
Jednak jego cierpliwość powoli traciła na swojej mocy, a spokój i pewność
oddawały swoje miejsca irytacji i utracie wiary. Ale przecież do cholery nie
przypominałaby mu o spotkaniu jeszcze wczoraj, gdyby miała nie przyjść. Czuł,
że ta laska najzwyczajniej w świecie zaczyna sobie z nim pogrywać, że wystawia
go na jakąś pieprzoną próbę, tylko właściwie dlaczego? Ostatnio też tak długo
musiał na nią czekać, tylko że ostatnio nie byli umówieni, przyszedł właściwie
w ciemno, licząc, że ją tu spotka i tak też się stało. Dziś miała się zjawić,
umówili się, obiecała do jasnej cholery, więc czemu jeszcze jej tutaj nie ma?
Usilnie
poszukiwał w pamięci faktu, czy określiła jakąś konkretną godzinę i nie
przypominał sobie tego. Więc ile jeszcze będzie musiał tu tkwić? Z każdą
upływającą minutą, był coraz bardziej zniecierpliwiony. Po kolejnej szklaneczce
zaczynało szumieć mu w głowie nie tylko z nadmiaru alkoholu, ale też z coraz
bardziej potęgującego się w nim uczucia zawodu i wściekłości. Mimowolnie
zakołysał zawartością szklanki.
-
Dopiję to i spadam. Jej wybór, więcej mnie nie zobaczy - powiedział sam do
siebie z wściekłością, choć w to wszystko nie wierzył. Sączył wolno resztki,
jakie zostały mu z zamówionego drinka, świadomie przedłużając tę chwilę kiedy
opuści lokal. Wciąż miał nadzieję, że ona jednak się zjawi. Przechylając po raz
ostatni szklaneczkę odruchowo spojrzał na zegar wiszący nad dolnym parkietem.
Właśnie dochodziła dwudziesta trzecia...
-
Dość tej szopki - wysyczał przez zaciśnięte zęby. Rzucił na stolik banknot
pokrywający wszystkie koszty związane ze spędzonym tu czasem i skierował się w
stronę schodów prowadzących do wyjścia. Był wściekły sam na siebie i taki
żałosny w tej swojej wściekłości, idiotycznym rozczarowaniu. Znów musiał obejść
się smakiem, ale tym razem poprzysiągł sobie, że już ostatni raz pozwolił tak z
siebie zadrwić.
Pospiesznie
dotarł do schodów i nie rozglądając się, parł przed siebie nie zważając na
nikogo, potrącał mijane osoby. Właśnie pokonywał ostatnie stopnie, kiedy poczuł
na swoim ręku silny uchwyt czyjejś dłoni. Zatrzymał się, ale nie odwrócił od
razu. Pierwsza myśl jaka pojawiła się w jego głowie, że to Leilani, jednak
wzburzenie jakie wciąż władało jego ciałem nie pozwoliło mu nawet w nią
uwierzyć. Dopiero głos jaki usłyszał przekonał go o słuszności wyobrażenia.
-
Tom!
Wyglądało
na to, że za nim szła, że chciała go dogonić, i wciąż trzymała go za nadgarstek
stojąc dwa stopnie wyżej. Dopiero po chwili wyswobodził się z jej uścisku.
Przez moment zawładnęła nim radość, jednak zaraz do głosu doszła męska, urażona
duma.
-
Wybacz, ale nie mam już czasu - powiedział oschle, patrząc w jej oczy. Był
zdecydowany na wyjście nawet teraz, kiedy wreszcie ją spotkał. Miara złości i
zawodu po prostu się przebrała.
-
Przecież się umówiliśmy - powiedziała z uśmiechem, który jednak pod wpływem
jego poważnego spojrzenia zaczął zanikać. W jej oczach pojawiła się nutka
obawy. - Tom... Nie mogłam przyjść wcześniej, zrozum, moi starzy nie lubią jak
wychodzę wieczorem. Zawsze muszę czekać aż zasną, niech myślą, że mają grzeczną
córkę, a zresztą nie umawialiśmy się na godzinę.
Patrzył
na nią dłuższą chwilę bez słowa. Może powinien jej uwierzyć? Co tam te godziny
oczekiwania, przecież w końcu przyszła, do diabła z jego ambicją! Ona tu jest i
to najważniejsze!
-
Dzisiaj jestem tu tylko z tobą i tylko dla ciebie... - kontynuowała Leilani,
wpatrując się w niego takim wzrokiem, pod wpływem którego wszystkie wątpliwości
topniały, jednak wciąż stał nieruchomo, nic nie mówiąc. Objął spojrzeniem całą
jej sylwetkę zaczynając od długich, stalowo-szarych kozaków na wysokiej
szpilce, po czym sunąc coraz wyżej, lekko uśmiechnął się na widok zupełnie
krótkiej spódniczki jaką miała na sobie i cudownie opinającej jej wydatne
piersi, srebrzystej bluzki na cienkich ramiączkach. Wciąż na niego patrząc,
zeszła stopień niżej stając tak blisko, że poczuł ciepło jej ciała. Przez
dłuższą chwilę bez słowa tonął w bezkresnym oceanie, jakim teraz był ten
urzekający błękit jej oczu. Magia tego spojrzenia całkowicie oderwała go od
otaczającej rzeczywistości, czuł jak zatraca się bez pamięci, jak kolejny raz
hipnotyzuje go, aby zawładnąć jego wolą. Już nie czuł nawet odrobiny złości,
wszystko zatonęło w tych oczach razem z jego rozsądkiem, o ile wcześniej
jeszcze go posiadał.
Jej
dłoń, która jeszcze przed chwilą przytrzymywała jego nadgarstek, przesuwała się
teraz delikatnie po jego przedramieniu, docierając pod rękaw koszulki i
zatrzymała się na tuż nad łokciem. Błyszczące usta kusiły swoją wilgocią i
bliskością. Miał wrażenie, że za moment nie bacząc na to co się wokół dzieje,
wpije się w nie do utraty tchu, jednak westchnął tylko głęboko, powstrzymując
się przed tym resztką sił.
-
Zaprosisz mnie na drinka? - Leilani uśmiechnęła się zalotnie. Jej głos
przywrócił go do rzeczywistości.
-
Jasne - odparł i obejmując ją w talii, ukazał w szerokim uśmiechu białe zęby. -
Chodźmy do baru - wskazał ręką kierunek.
Ruszyła
przodem, a on tuż za nią. Szybko chwycił ją za rękę, jakby w obawie, że znowu
mu gdzieś zniknie. Napotykając po drodze tłoczne miejsce, zatrzymała się na
chwilę, wtedy on przylgnął swoim ciałem do jej pleców, wtulając twarz we włosy.
Tak pięknie pachniały… Na samą myśl, że tej nocy będzie tylko jego, serce
zareagowało przyspieszonym rytmem. Wyrzucał sobie teraz, że nie poczekał na nią
w umówionym miejscu, przecież tak mało brakowało, a mógłby jej nie spotkać,
stracić te piękne chwile, które malowały się przed nim jak najcudowniejszy
obraz. Na szczęście nie zmarnował swojej szansy.
Zajęli
wolne miejsca przy barze zamawiając drinki. Każde jej spojrzenie, każdy gest i
ruch budził w nim coraz większe pożądanie. Znał wiele dziewczyn, jeszcze
piękniejszych od niej, być może nawet zgrabniejszych, ale żadna z nich nie
działała na niego w ten sposób. W tworzeniu Leilani chyba maczał palce sam
diabeł, bo kusiła go swym czarem jak żadna inna. Nie wiedział, czy mógłby się w
niej zakochać, ale kochać się z nią chciałby nawet do końca świata.
Zanim
tu przyszedł, poprzysiągł sobie, że będzie to ostatni raz, ale teraz wcale nie
był tego taki pewien. Kiedy na nią patrzył i z nią rozmawiał, myślał tylko o
niej, fantazjował o kolejnych wydarzeniach dzisiejszego wieczoru. Ta dziewczyna
absorbowała go tak bardzo, że nawet przez najkrótszą chwilę nie pomyślał o
Katrin. Nie wyobrażał sobie, że to ich spotkanie ma być ostatnim.
Właśnie
spędzili przy barze już ponad pół godziny. W tym czasie wolno sączyli drinki,
delektując się swoim widokiem.
Starał
się tego nie robić, jednak nie mógł się powstrzymać, jego wzrok wciąż wędrował
w miejsce, gdzie jej długie nogi zakrywała krótka spódnica.
- Tęskniłeś za nimi..? – zapytała w końcu, przymrużając oczy. Przysunął do niej swoją twarz i niemal
przeliterował:
-
Bardzo...
-
No to śmiało - odpowiedziała mu wprost do ucha i odsunąwszy się nieco,
obserwowała jego reakcję. Wolnym ruchem opuścił dłoń wprost na kolano
dziewczyny i swobodnie zaczął przesuwać nią w górę uda, masując je po drodze
opuszkami palców. Nie spuszczali z siebie wzroku.
Tom
dotarł w swojej wędrówce do zakończenia spódnicy, wówczas Leilani zatrzymała
go.
-
Miała być nagroda - powiedział z nutką niepewności. Miał nadzieję, że nie
zapomniała o swojej obietnicy.
-
Wiem, pamiętam... - odparła przeciągle.
Znów
przysunął się do niej i obejmując w talii, zbliżył twarz do jej szyi, którą
delikatnie musnął, a potem szepnął:
-
To chodźmy stąd... Mam pokój w „Imperialu”
Spojrzała
zdziwiona nieco jego pewnością siebie, co natychmiast zauważył.
-
O co chodzi? - zapytał z obawą.
-
Ja dopiero przyszłam i na razie nigdzie się nie wybieram - odparła stanowczo.
Czuł,
jak krew w nim zawrzała. Nie tego chciał, nie przyszedł tu po to, żeby siedzieć
z nią przy barze i ślinić się na widok jej ciała. To tak miała wyglądać jej
nagroda? Miało nią być zwykłe spotkanie, czy dotknięcie jej nogi?
Znów
czuł to samo, od euforii po upokorzenie, rozgoryczenie i wściekłość. Niezłą
mieszankę nastrojów zafundowała mu ta laleczka. Przeszył ją piorunującym
wzrokiem, podczas, gdy ona uśmiechała się tylko prowokująco, czym jeszcze
bardziej zaczęła go irytować. Pospiesznie przechylił swoją szklaneczkę. Miał
już tego wszystkiego dość, siebie, jej, tego lokalu i tej muzyki, ale chyba
najbardziej swojej głupoty.
Koniec!
Jego noga więcej tu nie postanie!
Sięgnął do
kieszeni i wyjąwszy z niej banknot, rzucił go na blat baru, a w stronę Leilani
tylko wymowne spojrzenie.
Już
drugi raz tego wieczoru pożałował, że w ogóle tutaj przyszedł. Wstał i bez
słowa skierował swe kroki w stronę toalet. Kątem oka spostrzegł, że została
przy barze, jakby w ogóle nie zwracając na niego uwagi. „No i dobrze... W końcu się od tego wszystkiego uwolnię”, pomyślał.
I chciał tego, i nie chciał. Szedł tu z nadzieją na dobrą zabawę, na gorący
seks z tą ponętną blondynką, gdy tymczasem ona zachowała się jak dziecko. Nie
rozumiał, nie pojmował o co tak naprawdę jej chodziło. Po jasną cholerę się z
nim umawiała? Przecież wiedziała czego on oczekuje. Gwałtownie otworzył drzwi
toalety i równie mocno nimi trzasnął. Wychodzący właśnie mężczyzna spojrzał na
niego z politowaniem.
-
Chyba dzisiaj nie powalczysz mały - zwrócił się do swojego organu, który
właśnie spełniał się fizjologicznie, a po chwili, już zapinając spodnie dodał:
- Spierdalamy stąd.
Właściwie
mógł jeszcze spróbować, może w końcu coś z tego wszystkiego by wyszło, ale nie
lubił się narzucać, miał swój honor i nie chciał go zszargać dla jakiejś lali,
która sama nie wiedziała czego chce. Tak naprawdę takich jak ona mógł mieć
zawsze na pęczki.
Wyszedł
na korytarz, który tonął w półmroku, kiedy poczuł, jak czyjeś delikatne dłonie
zakrywają mu oczy. Nawet przez chwilę nie miał wątpliwości czyje one mogą być,
dodatkowo tę pewność potwierdzał zapach dobrze mu znanych perfum. Nutka nadziei
zakradła się do jego umysłu, choć nagromadzona złość nie pozwoliła jej dojść do
głosu. Gwałtownie odtrącił jej dłonie.
-
Tom, ja żartowałam - powiedziała, śmiejąc się. Tego już było za wiele!
Urządzała więc sobie jakieś głupie kpiny?
-
Ale ja nie żartowałem, wychodzę - odparł stanowczo, poważnym tonem,
zdecydowanie ruszając przed siebie. Zabiegła mu drogę, więc znów musiał się
zatrzymać.
-
Możesz mnie przepuścić? - zapytał oschle, starając się na nią nie patrzeć.
Zarzuciła mu ręce na szyję, nie protestował, ale stał zupełnie bierny.
-
Daj spokój... - powiedziała już poważniejszym tonem. - Miałam na myśli tylko,
że najpierw chciałabym się trochę pobawić, potańczyć, a potem pójdziemy dokąd
zechcesz.
Zalotnie
spoglądała mu w oczy. Nie wytrzymał, odwzajemniając spojrzenie. Patrząc na nią
nie potrafił się dłużej złościć. Sam się dziwił, dlaczego pod wpływem jej słów,
jej spojrzenia wszystko mu mija jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Znów
topniał, nawet jeszcze szybciej niż ostatnio. Dłonie niemal samoistnie
zacisnęły się na jej talii.
-
W co ty właściwie pogrywasz, co? Rozpalasz mnie i studzisz, myślisz, że ja
jestem jakimś pieprzonym kominkiem? - zapytał z pretensją. Roześmiała się i
odparła zmysłowym tonem:
-
Chodź... Rozpalę cię tak, że nie pożałujesz, a w nagrodę nie pozwolę ci
ostygnąć do rana...
Jak w telenoweli! Kath sprawdza Toma, Tom się nie domyśla i będzie miał problem �� no pewnie tak nie będzie, ale to zawsze jakaś opcja. Szkoda mi jej i Toma w sumie też. Najwidoczniej zgubił mózg, a to dość cenny narząd.
OdpowiedzUsuńNie wiem, nie wiem, nic nie powiem, bo bym uprzedziła fakty. Ale, że Tom zgubił mózg, święta prawda ;)
UsuńDziękuję serdecznie za komentarz ;*
Zaczynam rozumieć, dlaczego nie chciałabym być na miejscu Leilani, podejrzewam jakąś chorą fascynację/obsesję, prawda? Poza tym ten Tom jest zwyczajnie okrutny, rani kobietę, którą "kocha", dla chwili przyjemności... och traci w moich oczach :D pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTom jest... no nie wstawię tu niecenzuralnego słowa, ale jak można się domyślać, takie zachowania, nie niosą za sobą niczego dobrego. Nic więcej powiedzieć nie mogę,shhhh...
UsuńPozdrawiam i ściskam ;*
On jest serio głupi xD daje tak sobą manipulować... może ona i jest w tym dobra, może i jest piękna, seksowna i w ogóle. Ale on jest zwykłym durniem xD. Nie zna laski a praktycznie jest na każde jej skinienie i wierzy w każde jej słowo... on jest głupszy niż Bill w my immortal. Bo tamten był zwyczajnie za młody, a ten tutaj... No ja nie mam słów xD
OdpowiedzUsuńI... skończyłaś w TAKIM momencie xD ZNÓW! XD
Daje sobą manipulować, bo tą górą głową nie myśli wcale, a jeśli nawet to tylko o jednym. Jak większość facetów niestety, jest także naiwny i łatwowierny.
UsuńZakończenia w takim momencie, to moja specjalność! ;)
Buziaki i pozdrawiam ;*
Nareszcie mam chwilę czasu, żeby dodać komentarz :/
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle cudowny ! Tom to jednak chłopak, który myśli tylko o sobie, o chwili przyjemności, którą może przeżyć, pomimo uczucia jakim darzy swoją dziewczynę.
Jak zwykle wybrałaś zakończenie pełne znaków zapytania <3 pozdrawiam i do następnego ! :**
Cieszę się, ze jesteś w takim razie! ;*
UsuńTak, masz rację, on myśli tylko o sobie, jego egoizm bierze górę, a na dodatek nie ma skrupułów. Takie sytuacje nie kończą się dobrze.
Pozdrawiam i ściskam ;*