sobota, 17 czerwca 2017

Część 13.



ęłęó

Część 13.         


            Kręci się. Wszystko wokół wiruje, jak na jakiejś pieprzonej karuzeli. Właściwie to gdzie on teraz jest? Jeszcze przed chwilą pochylała się nad nim uśmiechnięta Katrin, teraz coś do niego mówi Bill. No tak, przecież go pyta jaka jest teraz pora roku, bo jest mu tak strasznie zimno... A ta cudna blondynka, to kto? Tak delikatnie go całuje i szepcze, że już na wieki będą razem... Zaraz, zaraz, ale co z Katrin? Ona tak bez słowa sprzeciwu się temu wszystkiemu przygląda? I nawet nie jest zazdrosna?
Nagle wszyscy się śmieją, a świat znów wiruje mu przed oczami. Śmiech staje się demoniczny i obłąkańczy. Znajome twarze znikają, a do niego wyciągają się jakieś dziwne, ręce, mają szpony, cofa się w popłochu, chce uciekać, ale nie może. Krzyczy, woła o pomoc, coś trzyma go za nadgarstek, nie widzi tego, ale czuje jak metalowa obręcz wbija mu się w skórę. To boli! Znów przeraźliwie krzyczy i otwiera oczy...
           
Wciąż czuł, jak bardzo kręci mu się w głowie, ale nad sobą zobaczył znajome, drewniane belki. To sufit, który już widział, więc to był tylko sen, a on był bezpieczny, w znajomym miejscu, tylko gdzie...? Leżał spokojnie, bez ruchu, próbując przywołać jakiekolwiek obrazy ze swojej pamięci, cokolwiek sobie przypomnieć. Zawroty głowy wolno ustępowały. Ufff... Jak dobrze mieć świadomość, że to tylko jakieś omamy...
            Rozszalałe serce wreszcie się uspokoiło, a oddech wrócił do normy. W zamian za to, poczuł znów ten znajomy ból głowy. Westchnął głęboko. To był naprawdę jakiś koszmar, dawno nie śniło mu się nic bardziej przerażającego. Sen był tak realistyczny, że do tej pory czuł ból prawego nadgarstka. Chciał podnieść rękę, żeby drugą móc go sobie rozmasować, gdy stwierdził, że coś naprawdę go trzyma, uniemożliwiając mu ten manewr. Poderwał się natychmiast, ale prawa ręka nadal pozostawała unieruchomiona. Spojrzał w tamtą stronę i z przestrachem stwierdził, że jest przypięty kajdankami do rurki stanowiącej część stelaża łóżka, na którym leżał materac.    
            Mruknął tylko, nie widząc w tym niczego dziwnego. Nieźle się musieli wczoraj zabawiać, skoro Leilani zapomniała go odpiąć, no i pewnie sporo wypili. To dziwne, ale miał wrażenie, że film urwał mu się już po pierwszym drinku, kompletnie niczego nie pamiętał.
            - Lei! - krzyknął. - Chcę do łazienki, a ty zapomniałaś mnie odpiąć!
            Wyczekiwał jakiejś reakcji, nasłuchiwał jakiegokolwiek szmeru, ale nie słyszał nic, a odpowiedziała mu głucha cisza.
            - No chodź tu! To nie jest zabawne, bo się w końcu zleję w łóżko!
            O ile wcześniej był rozbawiony tą sytuacją, teraz ton jego głosu stał się już nieco zaniepokojony. Minęło dobre kilka minut, a z głębi mieszkania nie wydobywał się żaden dźwięk. A jeśli znowu wyjechała i wróci za jakieś dwie godziny? Gotów naprawdę się tu zsikać.
            - Leilani! - Jego wołanie zabrzmiało teraz już całkiem dramatycznie. Był pewny, że po prostu jej nie było. Znowu gdzieś sobie pojechała. Ale zaraz! Przecież mieli dzisiaj wracać, zgodziła się na to, że go odwiezie z powrotem do Hamburga, więc gdzie do jasnej cholery się teraz podziewa? To wszystko naprawdę przestało już go bawić. Zrobiła mu jakiś żart, czy co? Jakiś cholerny psikus? A może naprawdę zapomniała, że jest przypięty do tego pieprzonego łóżka?
            Z trwogą spojrzał na zegarek. Była druga dwanaście po południu. Miał już tego wszystkiego dość, chciał wracać do domu, a tej cholernej dziwki wciąż nie było. Zerknął na szafkę w poszukiwaniu czegoś, co pomogłoby mu w uwolnieniu się. Kiedyś widział na filmach, że otwierali kajdanki jakimiś drucikami. Może coś tu gdzieś leży podobnego?
            Tak, jasne... Za dużo kryminałów i sensacji się naoglądał. Nawet jeśli coś znajdzie to akurat sobie poradzi, oczywiście. W dodatku operując lewą ręką... Był coraz bardziej wściekły, kiedy usłyszał dźwięk nadjeżdżającego pojazdu.
            - Nareszcie... - mruknął do siebie, pewny swojego uwolnienia, jak niczego na świecie. Już po chwili usłyszał stukot jej obcasów w pokoju z kominkiem, aż wreszcie stanęła w drzwiach.
            - Cześć skarbie - powitała go z uśmiechem, jak gdyby nigdy nic. - Długo już nie śpisz?
            - No nareszcie! - Niemal wrzasnął. - Gdzie do cholery znowu byłaś?
            - No jak to gdzie? Muszę zarabiać na nasze utrzymanie, ty teraz nie za bardzo masz jak - uśmiechnęła się. Popatrzył na nią ze zdziwieniem.
            - Co ty bredzisz? Odepnij mnie wreszcie, bo zaraz się zleję!
            - Nic z tego mój kochany - pokiwała mu palcem. - Najwyżej mogę ci nocnik przynieść, bo Klaus poszedł po drzewo.
            - Co ty gadasz? Po co mi Klaus? - zmarszczył brwi.
            - Nie odepnę cię, bo mi uciekniesz - roześmiała się. - Od dzisiaj będziesz chodził siusiu z Klausem.
            Popatrzył na nią zaskoczony, zdziwiony, nie wierząc w to co słyszy. Usiadł na łóżku.
            - Lei, nie wygłupiaj się, ja muszę do toalety, to wcale nie jest śmieszne - zaczął poważnie. - Poza tym powinniśmy niedługo wyjechać, chyba nie chcesz jechać po nocy?
            - Ale gdzie ja mam jechać? - zdziwiła się. – Ja się nigdzie nie wybieram. - Wciąż krążyła od pokoju do wejścia, to powiesiła kurtkę, to znów zdjęła buty. Zachowywała się tak normalnie, jak zwykle, ale nawet nie zbliżyła się do Toma.
            - No jak to nigdzie? Mieliśmy dzisiaj wracać do Hamburga! - krzyknął w końcu. - Ja mam jutro dodatkowy koncert!
            Dopiero teraz przystanęła na chwilę i spojrzała na niego z politowaniem, kiwając głową. Zbliżyła się do łóżka i usiadła na jego brzegu. Wzięła z fotela jego bokserki i zaczęła mu je nakładać.
            - Poradzę sobie! - wyszarpnął je lewą ręką, naciągając wyżej. - Kurwa! Rozepnij mnie wreszcie! - krzyknął już porządnie wściekły. Znów pokręciła głową.
            - Nie ma żadnego koncertu Tom. - Uśmiechnęła się z politowaniem. - A ty nigdzie nie pojedziesz... Nie wolno okłamywać Leilani.
            - Nie kłamię! - wysyczał przez zęby. - Ja muszę wracać, rozumiesz? Przecież ci mówiłem, że dzwonił Bill, bo jest ten cholerny koncert!
            Wolną ręką mocno chwycił ją za ramię. Spojrzała mu w oczy. W jej wzroku było coś dziwnego, jakaś beztroska, radość, iskra triumfu, i… jakby obłęd?
            - Może mi powiesz, jakim cudem się dodzwonił, co? - Teraz jej spojrzenie wyrażało wściekłość. - Twoja komórka od dwóch dni jest rozładowana, a ty nawet nie masz jak jej naładować. - prychnęła. - Okłamałeś mnie Tom!
            Zamarł. Teraz już rozumiał dlaczego jego telefon padł i gdzie podziała się ładowarka, ale wciąż temu wszystkiemu nie dowierzał. To tylko sen, zły sen, a on zaraz się obudzi... Nie! To rzeczywistość, jakaś chora i bezlitosna, on tu jest z tą... z tą wariatką. Do cholery! To nie może być prawda!
            Szarpnął się, nie zważając na to, że znów zabolał go nadgarstek uwięzionej ręki. Leilani odsunęła się, ale zdążył ją złapać za przedramię.
            - Otwórz te pieprzone kajdanki! - krzyknął wściekle.
            - Zapomnij... - odpowiedziała z triumfem.
            - Otwórz, bo nie ręczę za siebie - spojrzał jej w oczy i mocno ścisnął jej rękę, aż syknęła.
            - Puść - powiedziała spokojnie, nie spuszczając z niego wzroku. - Tylko krzyknę, a w drzwiach stanie Klaus.
            Odepchnął ją i zrezygnowany opadł na poduszkę. Poczuł lodowaty dreszcz, więc naciągnął na siebie kołdrę. Już wiedział, że ona nie żartuje, że ta obsesyjnie chora kobieta wcale nie ma zamiaru go uwolnić. Strach pomieszany z żalem chwycił go za gardło, chciało mu się płakać, ale nie miał zamiaru odkrywać przed nią swoich słabości. To wszystko zakrawało na coś nierealnego... Przecież takie rzeczy zdarzają się tylko w filmach! Nie wierzył, że to się dzieje naprawdę, to po prostu nie było możliwe.
            - Co będziesz z tego miała, jeśli będziesz mnie tu przetrzymywać? - zmienił ton głosu na łagodny. Wiedział, że musi próbować różnymi sposobami, jeśli będzie trzeba nawet wyzna jej miłość, byle się stąd wydostać.
            - Jak to co? Ciebie - roześmiała się. - Chciałeś mnie zostawić, a ja nigdy na to nie pozwolę. Za długo na ciebie czekałam, Tom...
            - Ale ja nie miałem zamiaru cię zostawić, ja tylko muszę wracać, przecież możemy być razem... - próbował ją jakoś przekonać.
            - Nie musisz wracać, tylko chcesz, a to różnica. - odparła. Siedziała na fotelu nieopodal, bacznie mu się przyglądając. Chwyciła paczkę papierosów i odpaliła jednego.
            - No dobra, Bill nie dzwonił, ale ja sam sobie przypomniałem o tym koncercie...
            - Ciągle mnie oszukujesz, Tom. - Leilani pokręciła głową.
            - Wypuść mnie... Przecież możemy być razem. - powtórzył błagalnym tonem.
            - Akurat... - warknęła. - Kłamiesz, jak zawsze zresztą.
            - Czego chcesz? Kasy? Powiedz ile?! - Tom znów się szarpnął.
            Roześmiała się serdecznie.
            - A na co mi twoja kasa? Mam wystarczająco swojej, ja chcę ciebie, Tom...
            - Przecież mnie miałaś... masz. - poprawił się.
            - Miałam twoje ciało. Tylko twoje ciało... - odparła dobitnie.
            Nie zdążył nic odpowiedzieć, bo wyszła z pokoju. O co jej do cholery chodziło?
            Po chwili zza drzwi dobiegło do jego uszu pytanie:
            - Nadal chcesz do toalety?
            - Chcę! Dlatego otwórz te pieprzone kajdanki! - wydarł się w stronę otwartych drzwi. Nie usłyszał żadnej odpowiedzi. Leżał ze wzrokiem wbitym w sufit, był przerażony, chociaż wciąż miał nadzieję, że robi mu jakiś głupi kawał, który tylko troszkę przeciąga w czasie, a nawet jeśli nie, to może zaraz się opamięta, myśląc o konsekwencjach. A może on sam próbuje wmówić sobie taką mistyfikację?
            Usłyszał trzaśnięcie zewnętrznych drzwi.
            - Leilani! - krzyknął z całych sił.
            Wyszła...? Nie, to niemożliwe! Już sam nie wiedział co ma myśleć, jak się zachować. W głowie miał jeden, wielki mętlik i oczywiście strach, towarzyszący nie tylko jego myślom, ale wypełniający teraz każdą komórkę jego ciała, które drżało z niepewności i obawy. Znów usłyszał trzaśnięcie drzwi i kroki w sąsiednim pokoju, ale tym razem nie były to tylko kroki Leilani. Uniósł niepewnie głowę i zamarł. W drzwiach stał Klaus, który przyglądał mu się z dziwnym uśmieszkiem. Tom odruchowo pociągnął na siebie kołdrę, przykrywając się po samą szyję. Już po chwili  tuż za ogromnym intruzem stanęła Leilani, wyminęła go i podeszła do Toma. Coś trzymała w ręku, coś błyszczącego i zupełnie małego. Kluczyk!
            No nareszcie otworzy te cholerne kajdanki i skończy się ta głupia zabawa. Tylko skoro chce go uwolnić, po co przyprowadziła tu tego typa, który teraz już stał tuż obok?
            Niemal w tej samej chwili, kiedy obolała ręka Toma odzyskała wolność, druga popadła w niewolę, jaką był silny uchwyt wielkiego osiłka. Tom tylko jęknął. O co tu chodzi? Co oni chcą zrobić?
            Sparaliżowany strachem, spojrzał tylko pytająco na dziewczynę, która się uśmiechnęła:
            - Przecież chciałeś do toalety.
Nagle zrozumiał co tu jest grane. Będzie go uwalniać tylko w obecności tego draba, żeby nie mógł jej uciec. Nie... To jakaś paranoja... Poczuł wzbierającą złość, która odsunęła gdzieś na bok strach, który jeszcze przed chwilą tak strasznie go sparaliżował. Nie da się przecież tu więzić! Ma swoje życie, ma zespół, nie pozwoli, aby jakaś psychopatka mu je zniszczyła!
            Wstąpiła w niego jakaś furia. Z całej siły szarpnął rękę, którą trzymał Klaus, a drugą próbował zadać mu cios, jednak powiedzenie „mierz siły na zamiary” wydałoby się w tej chwili jak najbardziej na miejscu. Nie dość, że nie zdołał wyrwać ręki, to jeszcze wymierzony w intruza cios, został przez niego jednym chwytem udaremniony. Tom tylko jęknął z bólu, kiedy jego obydwie ręce zostały wykręcone do tyłu.
            - Czy ja nie mówiłam, że masz być grzeczny? - skwitowała to Leilani, uśmiechając się triumfalnie. - Klaus zrobi dla mnie wszystko. - dodała, po czym spojrzała na swojego wspólnika: - Prawda Klaus?
            Tom nie mógł zobaczyć, jak olbrzym skinieniem głowy potwierdził to, co mówiła dziewczyna, obnażając w uśmiechu żółte zęby. Zresztą nawet by nie chciał na to patrzeć. Czuł się poniżony i beznadziejnie słaby. Teraz już wiedział, że nie ma z nim szans, nie zamierzał się jednak tak łatwo poddać. Jeśli nie siłą, to może uda mu się sposobem. W dodatku miał nadzieję, że Bill zacznie w końcu go szukać. Przecież miał namiar na telefon Leilani, byle tylko wiedział co robić!
            Klaus zaprowadził Toma do toalety, gdzie wszedł sam. Załatwiając swoją potrzebę, rozglądał się dookoła. Wiedział, że tu nie ma okna, zresztą jakby miał uciec, w samych bokserkach na kilkustopniowy mróz? Szukał raczej czegoś, co pozwoliłoby mu pod ich nieobecność otworzyć kajdanki, lecz na wierzchu nic takiego nie zauważył. Nie miał zbyt wiele czasu, bo zapewne zaraz się o niego upomną, i się nie mylił. Ledwie zajrzał do szafki, a już otworzyły się drzwi, zza których wyłoniła się potężna łapa, i chwyciwszy go za ramię, skłoniła do wyjścia.
            - Teraz druga ręka, bo muszę dać mu coś do jedzenia! - krzyknęła z kuchni Leilani.
            Doprowadziwszy go z powrotem do łóżka, znienawidzony drab mocno go na nie pchnął, po czym dla odmiany przykuł mu do rurki po drugiej stronie, lewą rękę.
Tom bezsilnie opadł na poduszki. Teraz chciał tylko, żeby ten obleśny typ wyszedł z pokoju. Miał ochotę po prostu się rozpłakać, z bezsilności, z wściekłości, ze strachu, a wreszcie z tęsknoty... Za bratem, za Katrin, za Gustavem, a nawet za Georgiem, któremu ciągle dokuczał. Naciągnął kołdrę na głowę i przycisnął do oczu, które teraz mocno zaszczypały, pod wpływem zbierających się pod powiekami łez. W głowie kłębiło mu się tylko jedno pytanie; co teraz będzie...?


***


            Nawet nie pamiętał jak i kiedy zasnął. Wiedział tylko jedno; wczorajszego wieczoru był zdruzgotany i wykończony psychicznie. Leilani nie spała z nim. Po tym, jak podała mu kolację, poszła na górę. Może się bała, że we śnie gotów ją udusić?
Nie rozumiał jej postępowania, w ogóle już jej nie rozumiał. Dlaczego tak usilnie chciała go zatrzymać, w dodatku za taką cenę? Przecież nic jej nie powiedział o swoim odkryciu, nie wiedziała też jakie ma zamiary. Żałował teraz, że skłamał o tym koncercie, w końcu mógł się domyślić z tym telefonem. Gdyby powiedział, że musi wracać, bo sobie o czymś przypomniał, ale wciąż chce z nią być, i że to niczego w ich relacjach nie zmieni, może wówczas postąpiłaby inaczej. Zresztą kto wie...?
            Ale co będzie miała z tego, że uwięziła go? Przecież teraz już nie będą ze sobą sypiać, a on, zamiast seksownej kochanki, będzie w niej widział tylko sprawczynię jego niewoli. Znów poczuł potrzebę skorzystania z toalety, ale na samo wspomnienie wczorajszych do niej wypraw, zrobiło mu się niedobrze. Zerknął na stojący nieopodal kubek. Już wolał skorzystać z jego pomocy, niż z pomocy tego... W myśli obdarzył Klausa niewybrednym epitetem, nie wypowiadając go.
            Wypełniony po brzegi kubek postawił na podłodze i odetchnął z ulgą. „Niech sobie teraz ta dziwka to sprząta”, pomyślał, patrząc w zamknięte drzwi.
            Dzisiaj miał nieco lepszy humor, a przynajmniej nie był tak zrezygnowany jak wczoraj wieczorem. Wszystko to wydawało mu się nonsensem. W końcu musi go kiedyś wypuścić, nie może go tu więzić w nieskończoność. Przecież mogą tu przyjechać jej rodzice... No właśnie! Dlaczego od razu o tym nie pomyślał! Teraz jego serce podskoczyło z radości, kiedy tylko ona tu przyjdzie natychmiast jej wszystko wygarnie. Ciekawe, jaką będzie miała minę?
            - Dzień dobry - powitała go uśmiechem Leilani, która właśnie weszła do pokoju.
            - Żaden dobry - burknął. - I posprzątaj sobie to - wskazał kiwnięciem głowy na kubek.
            - Dlaczego mnie nie zawołałeś? - zapytała, zdziwiona.
            - Jesteś pojebana, wiesz? - Przymrużył oczy z wściekłością. - Niby po to, żeby ten bydlak zaprowadził mnie do kibla? Następnym razem naleję na podłogę, nie wspominając o czymś innym - warknął, ale po chwili roześmiał się ironicznie, bo w wyobraźni stanęła mu taka sytuacja.
            Dziewczyna bez słowa wyniosła kubek, ale po chwili wróciła.
            - Długo będziesz mnie tak więzić? - zapytał, chociaż nie spodziewał się jakiejkolwiek, rozsądnej odpowiedzi. W zanadrzu miał pytanie o przyjazd jej rodziców, jednak póki co nie wspominał o tym.
            - Aż złagodniejesz - odparła krótko.
            - Co masz przez to na myśli?
            - To, że w końcu mnie pokochasz...
            Już chciał parsknąć śmiechem, że jej niedoczekanie, że nigdy, zwyzywać ją od najgorszych idiotek, ale ugryzł się w język. Jeśli chce, żeby go uwolniła, z pewnością nie tędy droga. Szukając w tej wymianie zdań jakiejkolwiek szansy dla siebie, wpadł na pewien pomysł.
            - A jeśli ja się już w tobie zakochałem, tylko nie dałaś mi szansy, żeby cię o tym przekonać? - popatrzył jej w oczy, usilnie starając się zmienić wyraz twarzy.   
            Przez chwilę przyglądała mu się bez słowa, co dawało chłopakowi nadzieję, że może się uda, może nabierze ją na piękne słowa, gdy nagle syknęła wściekle:
            - Uważasz mnie za idiotkę Tom? Może jestem trochę szalona, ale nie naiwna.
            - Nie uważam cię za naiwną... – zaczął, nie wspominając o jej pierwszym epitecie.
            - Zamknij się! - przerwała mu wpół słowa i wyszła z pokoju. Już niczego nie rozumiał i nie wiedział jak ma z nią rozmawiać. Czasem jej zachowanie cechował niedobór szarych komórek, a niekiedy zaskakiwała inteligencją i sprytem. Teraz raczej logiczne było, że nie zdoła przekonać jej do wymyślonego przed chwilą kłamstwa.
            Wróciła z naszykowanym śniadaniem, które postawiła na stoliku obok łóżka.
            - Nie będę nic jadł - warknął, odwracając głowę.
            - No jak chcesz, ale głodny już zupełnie na nic nie będziesz miał siły - puściła mu oczko.
            Westchnął z politowaniem, bo jeśli miała nadzieję, że w ogóle będzie jeszcze miał na nią ochotę, to faktycznie można by ją uznać za wariatkę.
            Podniosła leżącą na fotelu torebkę.
            - Ja będę za jakieś dwie godzinki, a tobie życzę smacznego. No i Klaus przeniósł tu telewizor, żeby ci się nie nudziło. Piloty masz na stoliku obok. - Wskazała ręką, na stojącą w rogu szafkę z całym sprzętem. Musiał mocno spać, kiedy to wszystko się działo, a po przebudzeniu nawet nie zauważył, że coś się zmieniło.
            - A ty dokąd? - zapytał.
            - Do pracy - odpowiedziała, co było dla niego kompletnie niezrozumiałe, ale zanim zadał kolejne pytanie, w jej torebce rozdzwoniła się komórka, którą pospiesznie wyjęła, odbierając połączenie:
            - Misiaczku, po co te nerwy? Przecież już jadę.
            Nie wiedział kto dzwoni, nie wiedział po co, ale chociaż raz pomyślał zupełnie trzeźwo. To mogła być dla niego jedyna szansa na uwolnienie!
            - Ratunku! Pomocy! - krzyknął przeraźliwie. - Ludzie, ratujcie, ta wariatka mnie uwięziła!
            Leilani jeszcze coś mówiła do słuchawki, śmiejąc się. Przez swój głośny krzyk niczego nie słyszał, ale gdy zamilkł, do jego uszu dobiegło tylko jedno, wypowiedziane przez nią zdanie:
            - To klient tak krzyczy, uwielbia sado-maso.


8 komentarzy:

  1. Hahaha xD nie dość ze wariatka to jeszcze dziwka xD oj Tomek, Tomek xD ciekawe czy ten test na HIV był w ogóle prawdziwy xD
    W sumie to chyba zbliżamy się do końca, prawda? XD już nie mogę się doczekać reakcji na koniec. XD
    W sumie to niby mi jest tego Toma szkoda, ale trochę mnie jednak bawi to w jaki sposób się wplątał w to wszystko xD może tez jestem trochę nienormalna Hahaha xD
    No nic. Czekam na następny :P buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Test był prawdziwy, ona też dba o siebie ;)
      Tak, zbliżamy się do końca. To jest moje najkrótsze opowiadanie, ale fabuła nie wymagała więcej.
      Buziaki i dziękuję ;*

      Usuń
  2. No i Tomcio sie doigrał... jak uda mu sie uwolnić o ile to następnym razem porządnie sie zastanowi czy słuchać sie tylko kolegi w gatkach czy jednak lepiej użyć mozgu czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak nie uda mu się uwolnić, to może nie mieć szansy na drugi raz ;) Mózg teraz dopiero u niego zacznie działać.
      Dziękuję ;*

      Usuń
  3. O mój Boże, co za psycholka! Nawet nie wiem co powiedzieć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj chyba jesteś trochę w szoku. Tak to męska żądza doprowadziła go na dno.
      Pozdrawiam i dziękuję ;*

      Usuń
  4. Jaka psychiczna 😂 postać mega ciekawa i kontrowersyjana, bardzo mi się podoba ! A Tom ma karę za brak myślenia xd teraz ma nauczkę na długi czas 😁 Ciekawi mnie jak mu się uda wydostać i czy Bill zacznie coś robić z brakiem sygnałów od Toma 😂❤
    Naprawdę super, buziaczki i do następnego ! ❤❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No Tom ukarał się sam, męska żądza tak go właśnie załatwiła. Czy i jak się z tego wyplącze? Okaże się niebawem.
      Buziaki i dziękuję ;*

      Usuń