niedziela, 2 lipca 2017

Część 15.



Część 15.




            Odprowadzony przez Klausa wrócił znów do łóżka, jednak nie myślał o tym. Jego głowę wypełniało teraz zupełnie coś innego. Taka malutka rzecz, którą kiedyś pewnie zupełnie by zignorował, takie coś, kawałek nie wiadomo jakiego metalu, a sprawiła mu taką radość i dawała tyle nadziei. Już pod prysznicem zaczął układać w myślach plan ucieczki. Wiedział, że jutro pewnie Leilani znowu pojedzie do jakiegoś klienta, a on będzie miał trochę czasu na próbę uwolnienia się z kajdanek. Nigdy nie zostawiała przy nim pod swoją nieobecność Klausa, więc z pewnością będzie sam i spożytkuje odpowiednio ten czas.
            Zjadł wszystko co przygotowała mu dziewczyna, a nawet połknął tabletkę na sen. Wiedział, że jutro będzie potrzebował dużo siły, dlatego teraz należało solidnie wypocząć. Chociaż było dopiero późne popołudnie, nakrył się kołdrą i głęboko zasnął spokojnym snem po raz pierwszy od kilku dni.
            Wczesnym rankiem obudziło go jakieś podejrzane walenie pod domem. Nie wiedział co to za odgłos, nie mógł też podejść do okna i zobaczyć co się tam dzieje. Nie miał innego wyjścia, jak leżeć i czekać na nadejście Leilani. Wyspany i zniecierpliwiony bezczynnością, zaczął w końcu ją wołać. W dodatku był głodny, a mając zamiar zrealizować dzisiaj swój plan, chciał się porządnie najeść.
            W końcu po jakimś czasie, w drzwiach pojawiła się zaspana dziewczyna.
            - O co chodzi? - zapytała ziewając.
            - Co tam się dzieje za oknem? - zapytał z wyrzutem.
            - Klaus drewno rąbie - odpowiedziała, zerkając na zewnątrz, po czym popukała w szybę i gestem dłoni nakazała mu, żeby stąd odszedł.
            - Nie ma gdzie i kiedy tego robić? Obudził mnie.
            - To śpij jeszcze - Wzruszyła ramionami. - Już sobie poszedł.
            - Teraz to ja jestem głodny - wygłosił tonem pana i władcy, stukając palcami w rurkę stelaża łóżka. Widział jak Leilani skrzywiła się. Jej mina znaczyła tylko, że nie ma sumienia, żądając o tak wczesnej porze śniadania, ale nie odezwała się. Wiedziała, że nie byłby dłużny w odpowiedzi. Posłusznie powlokła się do kuchni, gdy tymczasem Tom leniwie wyciągnął się w łóżku sprawdzając, czy najważniejszy teraz dla niego przedmiot jest w tym samym miejscu, gdzie wczoraj go schował. Spokojny, wtulił się w poduszkę i zanim Leilani wróciła z przygotowanym posiłkiem, z powrotem zasnął.
            Musiało być już około południa, gdy się znów obudził, na co wskazywały zakradające się przez okno promienie słońca. Uniósł się na łokciu wolnej ręki, nasłuchując jakichkolwiek odgłosów. Nieco wystraszyła go cisza. Pomyślał, że Leilani pewnie dawno gdzieś wyjechała, i być może zaraz wróci, a on przez głupie spanie zmarnował kolejny dzień i swoją szansę. Jedynym sposobem, żeby się przekonać, czy dziewczyna jest w domu, było nic innego jak zawołanie jej:
            - Leilani! - krzyknął najgłośniej jak mógł. Nie czekał długo, bo już po chwili otworzyły się drzwi pokoju i stanęła w nich nawoływana.
            - Co? Kawa wystygła? - zapytała z pewną złośliwością.
            Zerknął na stolik, na którym już pewnie od dawna stało przygotowane przez nią śniadanie. Uśmiechnął się tylko pod nosem. No cóż, sama tego chciała...
            - No właśnie - odparł.
            Podeszła, zabierając filiżankę z zimnym już napojem.
            - Zaraz zrobię drugą - powiedziała jak posłuszna pokojówka i wyszła.
            Chciał zatrzeć ręce i zupełnie zapominając, że jest wciąż przykuty, kolejny raz mocnym szarpnięciem uraził się w nadwyrężony nadgarstek. Aż syknął z bólu, ale to nie było teraz ważne. Czuł wielką radość z faktu, że Lei jeszcze nie wyszła z domu, a on będzie miał dostatecznie dużo czasu, żeby coś wykombinować. Kto wie, może nawet dzisiaj uda mu się uciec?
            Po raz pierwszy od kilku dni poczuł odrobinę radości, a na samą myśl o tym co spróbuje niedługo zrobić, euforię objawiającą się sensacją w żołądku. Dawno nie czuł takiej ekscytacji i o dziwo nie z powodu kobiety, a wręcz przeciwnie. Kto by pomyślał, że kiedykolwiek sama myśl o uwolnieniu się od niej, będzie przyczyną takiego szczęścia?
            Z uśmiechem na ustach ochoczo spałaszował śniadanie i kiedy weszła Leilani z kawą, nawet zdziwiła się jego dobrym humorem.
            - Widzę, że dzisiaj zadowolony - uśmiechnęła się, przysiadając na krawędzi łóżka. Przyjrzał jej się dokładnie. Wciąż czuł do niej niechęć, ale z drugiej strony przecież była chora, więc to nie mogła być jej wina. Teraz było mu jej po prostu żal, bo kiedy uda mu się uciec, bądź też go znajdą, najzwyczajniej w świecie zamkną ją w psychiatryku.
            Przyciągnął dziewczynę do siebie i delikatnie pocałował, a po chwili zobaczył jej zaskoczony wyraz twarzy.
            - Mogę się przytulić? - zapytała cicho. Niemym kiwnięciem głowy pozwolił jej na ten gest. Przecież widzi ją ostatni raz, więc co tam, niechże się przytuli, bo więcej go nie zobaczy, a tym bardziej nie dotknie. Zdobył się nawet na to, żeby pogładzić jej włosy. Widział, jak wielką sprawił jej tym radość.
            - Muszę jechać, ale niedługo wrócę - powiedziała w końcu. No i co on zrobił najlepszego? Teraz będzie się spieszyć, pomyśli sobie Bóg wie co! Był zły sam na siebie, postanowił to jakoś naprawić.
            - Masz dużo czasu, ja póki co się zdrzemnę - uśmiechnął się. - Ta wczorajsza tabletka chyba jeszcze mnie trzyma.
            Nic nie odpowiedziała. W zamyśleniu wyszła z pokoju. Przez kilkanaście kolejnych minut słyszał odgłosy jej obecności, zapewne szykowała się do wyjścia. Sięgnął pod materac, gdzie czekała jego najlepsza przyjaciółka i wybawicielka - mała wsuwka do włosów, więc kiedy tylko usłyszał dźwięk silnika odjeżdżającego samochodu, niemal natychmiast zabrał się do pracy. Odgiął zębami prosty kawałek metalu, po czym lekko zagiął go na samym końcu, starając się odtworzyć w pamięci ten kształt, który jakiś czas temu pokazywał im zaprzyjaźniony policjant. Wówczas nawet nie przypuszczał, że kiedyś tak bardzo przyda mu się ta lekcja. Spróbował otworzyć kajdanki, lecz póki co nie udawała się żadna próba. Znów zagiął, to po chwili odgiął koniec spinki, na przemian raz jeden, potem drugi. Zginał, próbował i tak w kółko. Trwało to dobre pół godziny, ale zamierzonego efektu nie osiągnął. Zamek nie ustępował, a on wciąż był uwięziony. Euforia towarzysząca do tej pory temu zajęciu gdzieś pierzchła, a w jej miejsce przyszło zrezygnowanie i chwilowe załamanie. Zachciało mu się płakać. Klątwy bezustannie wydobywały się z jego ust, zaciskał zęby i próbował znowu. Gówno! Cholerne gówno! Nie uda mu się, nie otworzy tego za nic w świecie. Jedyna nadzieja w Billu, że może już go szuka, może był na tyle rozsądny, aby namierzyć telefon Leilani z którego dzwonił, pewnie już poszedł na policję, przecież nie mają kontaktu dobre kilka dni. Ile? No właśnie… Stracił już kompletnie poczucie czasu.
            Nie, nie podda się, ma jeszcze czas, przecież jej jeszcze nie ma!
            Kolejny próby spełzły na niczym, ale wreszcie odpowiedni ruch pod innym kątem przyniósł zamierzony efekt i zamek puścił. Nie wierzył w to w pierwszej chwili, odruchowo rozmasowując sobie uwolniony nadgarstek. Poczuł radość i nieopisaną ulgę, na przemian chciał się śmiać i płakać ze szczęścia. Wstał z łóżka i podszedł do okna. Znowu był wolny, a duma z samego siebie rozpierała go od wewnątrz.
            No tak, dość tej radości, teraz tylko trzeba pomyśleć jak stąd zwiać? Przecież na pewno gdzieś był ten cały Klaus, bo przecież właśnie on miał go pilnować. 
            Pospiesznie wbiegł po schodach na górę, skąd miał o wiele lepszy widok. Wyjrzał najpierw z jednej strony, potem z drugiej, i znalazł tego, którego szukał. Całe szczęście, że było jeszcze widno, więc bez problemu dostrzegł go z tyłu domu. Wiedział, że nie ma zbyt wiele czasu, przede wszystkim musiał się szybko ubrać, a dopiero potem kombinować, jaką drogą się stąd wydostanie. Znów zbiegł na dół, pospiesznie wyjmując z szafy wszystkie swoje ubrania. Zastanowił się co jeszcze ma zabrać, ale nic nie przychodziło mu do głowy. Zresztą rzeczy materialne miały teraz dla niego najmniejsze znaczenie, liczyła się tylko jego skóra. Przede wszystkim dokumenty i portfel, bo najbardziej potrzebne mu będą pieniądze. Kiedy dotrze do jakiegoś domostwa za darmo przecież nikt nie będzie chciał mu pomóc. Może jeszcze komórka by mu się przydała, ale nie zamierzał tracić czasu na jej poszukiwania, zresztą i tak była rozładowana, chociaż może teraz znajdzie gdzieś ładowarkę, ale czy wystarczy minut na jej naładowanie? Żałował, że nie wziął swojej puchowej kurtki. W tej namiastce zimowego ubioru zapewne nie będzie mu zbyt ciepło, ale niestety nic innego ze sobą nie miał. No cóż, gdyby przewidział jak to się skończy, to wcale by tu nie przyjechał.
            Kolejny raz ocenił sytuację wyglądając przez okno. Jego strażnik tym razem odgarniał śnieg przy wejściu. Drzwiami niestety nie uda mu się wymknąć niepostrzeżenie,  ale za to spokojnie będzie mógł wyjść przez którekolwiek okno, znajdujące z się z tyłu domu. Jednak tu się bardzo pomylił, ponieważ żadne z okien nie miało klamki umożliwiającej jego otwarcie. Sprawdzał wszystkie po kolei, wpadając w coraz większą panikę. Przecież nie wybije szyby, bo taki hałas z pewnością od razu usłyszałby ten osiłek i zanim zdążyłby zeskoczyć z parapetu, już by przy nim był. Odrobinę go ta sytuacja zaczynała przerażać. I co teraz? Plan może i był świetny, ale nie przewidział, że ta cholerna dziwka poodkręcała wszystkie klamki przy oknach. Nawet w zamkniętym, różowym pokoju nie można było go otworzyć. Zrezygnowany usiadł na schodach, nawet nie siląc się aby zamknąć drzwi na klucz, gdy nagle przypomniał sobie o jeszcze jednym pomieszczeniu, w którym nie był. Łazienka na piętrze!
            Na parterze wprawdzie w ogóle nie było okna, dlatego też to właśnie tam zawsze prowadził go Klaus, ale na piętrze było na pewno; małe, ale było, pamiętał dokładnie, bo był tam podczas swojej pierwszej wycieczki po tym domu.
             Natychmiast się poderwał i ruszył na górę, pokonując po dwa schodki. Dopadł do drzwi i z ogromną nadzieją je otworzył. Słyszał bicie swojego serca, które właściwie mogło się nieco uspokoić, bo małe okienko nie dość, że miało klamkę, to nawet było uchylone. Choć jeszcze stąd nie wyszedł, właściwie już czuł się uratowany. Kolejna  przeszkoda została pokonana i miał wrażenie, że teraz wszystko pójdzie jak z płatka.
             Podszedł i otworzył je na całą szerokość. Mroźne powietrze od razu uderzyło go w twarz. Nie spodziewał się, że na zewnątrz jest aż tak zimno. Mróz musiał być naprawdę spory, ale co tam, w jego żyłach krąży adrenalina, która nie pozwoli mu zmarznąć i najważniejsze teraz było się stąd wydostać, a jeśli już to zrobi będzie szedł szybko, lub nawet biegł. Wszystko powinno się udać.
            Wyjrzał, aby ocenić wysokość. Na szczęście tuż pod nim, znajdował się daszek jakiegoś pomieszczenia i przypomniał sobie teraz, że jest to zadaszenie składziku kominkowego drewna. Wyjście stąd będzie tylko formalnością. Uśmiechnął się pod nosem.
            - Do dzieła! - dodał sobie otuchy i spojrzał na zegarek. Była piętnasta trzynaście. Wiedział, że musi się spieszyć, bo za jakąś godzinę, no może półtorej zrobi się zupełnie ciemno. Miał wprawdzie podświetlany zegarek z kompasem, ale na co mu kompas skoro zupełnie nie wiedział w którą stronę ma się udać?
            Podstawił sobie mały stołeczek, próbując znaleźć jakiś sposób na wyjście. Przełożył nogi na zewnątrz, siadając na framudze, ale stwierdził, że reszta jego ciała się nie zmieści, z powodu zbyt dużej warstwy ubrań. Pospiesznie zdjął bluzę, oraz kurtkę, i wyrzucił je na zewnątrz. Teraz mógł wysunąć się jak najdalej, tak, żeby zniwelować wysokość. Jeszcze by tylko brakowało, aby sobie skręcił kostkę, wówczas mógłby jedynie pomarzyć o ucieczce.
            Skoczył najpierw na dach poniżej, podniósł kurtkę i rozejrzał się za bluzą. Wydało mu się to dziwne, ale nigdzie jej nie było. Popatrzył znowu uważnie, spojrzał na dół i nic, dopiero kiedy zerknął w górę spostrzegł, że jego bluza zaczepiła się na jakimś wystającym pręcie. Jednak była zbyt wysoko, by mógł jej dosięgnąć. Jęknął tylko i szybko założył kurtkę, czując przenikliwe zimno. Nie było rady, trzeba było uciekać w tym co miał na sobie, a nie były to zbyt ciepłe ubrania.
            Jednym susem znalazł się na zupełnie bezpiecznym podłożu. Teraz miał tylko jeden cel - biec przed siebie, byle dalej od tego domu, od tej kobiety i obleśnego typa. Rozejrzał się jeszcze raz ostrożnie, czy aby ten osobnik nie kręci się gdzieś w pobliżu. Teren był czysty, więc Tom puścił się truchtem wzdłuż domu, po czym wbiegł między drzewa, oglądając się tylko co jakiś czas za siebie. Tutaj już jednak nie było tak łatwo, bo nogi grzęzły mu w zmrożonym śniegu po same łydki. Bieg w takich warunkach był bardzo męczący, toteż po dość krótkim czasie zatrzymał się, aby trochę odetchnąć. Domu Leilani prawie już nie było widać, a spomiędzy drzew majaczyły tylko jakieś dalekie światła. Przypomniał sobie teraz o kolejnej przeszkodzie, która jawiła się w jego wspomnieniu jak coś nie do pokonania - mur; wielki, ogromny, wysoki mur, który zauważył, gdy wjeżdżali na teren posesji. Jakim cudem ma na niego wejść? Może gdyby to było jakieś ogrodzenie z prętów, wtedy oczywiście miałby jakąś szansę, ale nie mur! Miał wrażenie, że zaczyna się załamywać, chociaż dopiero co zaczął swoją eskapadę w nieznane, w dodatku potworne zimno doskwierało mu coraz bardziej. Objął się rękoma, pocierając dłońmi o ramiona. Dobrze, że chociaż miał rękawiczki, bo gotów jeszcze odmrozić sobie dłonie. Aż się otrząsnął na samą myśl o tym, bo coś takiego oznaczałoby koniec kariery gitarzysty. Nie, nie podda się, przecież już tak wiele mu się udało zdziałać!
            Znów ruszył przed siebie, biegł lekkim truchtem szanując swoje siły. Nie chciał się zbytnio przemęczać, bo odpoczynek mógłby oznaczać zamarznięcie, wszak pewnie jeszcze nie teraz, ale kto wie jak daleko do tego muru, a za nim do jakiejś drogi? Musiał mądrze dysponować swoimi siłami.
            Minuty zdawały się wiecznością, a całe dotychczasowe życie przemykało przed oczami. Czuł jak zaczynają mu marznąć nogi. Miał na sobie wprawdzie ciepłe i dość długie, zimowe adidasy, ale z pewnością nie nadawały się na takie wycieczki po śniegu prawie do kolan. Dół spodni już całkiem mu przemókł, a w rezultacie zesztywniał na mrozie.
            - Gdzie ten pieprzony mur? - mówił sobie pod nosem, z zaciśniętymi z zimna szczękami. Gdyby wierzył w Boga, pewnie modliłby się teraz o swoje życie. Było mu coraz bardziej zimno, ale nie rezygnował; zresztą to teraz byłoby największym szaleństwem.
            Już nie biegł. Zabrakło sił z zimna i zmęczenia, i zaczął właśnie wyrzucać sobie fakt, że za mało ćwiczył, jego kondycja jest w kiepskim stanie. Spojrzał na zegarek; minęło pół godziny, a on nawet jeszcze nie doszedł do tego ogrodzenia. Gdzie on był? Na krańcu świata, a może już w piekle? Nie... W piekle byłoby na pewno gorąco, a tu marzł nadal, w dodatku wciąż nie widząc celu swojej wędrówki.
            Oczy zachodziły mu mgłą, usta spierzchły od ciągłego oblizywania. Czy jego ręce już były odmrożone? Podciągnął rękaw, aby zobaczyć w jakim stanie jest jego skóra. Wciąż była lekko zaróżowiona, więc jeszcze nie było tak źle. Byleby tylko nie stała się sina, a potem marmurkowo-niebieska. To nie oznaczałoby nic dobrego, uczył się o tym w szkole.
            Nie! Nie pozwoli na to! Znów przyspieszył kroku, byle szybciej, byle dalej, byle do celu.
            Wreszcie zobaczył coś białego między drzewami. Tak! To był ten cholerny mur, a teraz wydał mu się jeszcze wyższy niż kiedy widział go z samochodu. Zamarł przez chwilę. Jak niby ma się na niego wdrapać po takiej płaszczyźnie. Do kurwy nędzy! Przecież nie był pająkiem!
            Znów zachciało mu się płakać, nie po raz pierwszy od chwili, kiedy poczuł tę euforię, mając w perspektywie ucieczkę. Nadeszła kolejna chwila załamania, jednak zdołał stłumić napływające do oczu łzy. Jeszcze tylko tego brakowało, żeby rozbeczał się teraz jak baba.
            Spojrzał w górę. Sytuacja była dramatyczna, ale... Że też wcześniej o tym nie pomyślał! Drzewo! Musi tylko znaleźć odpowiednie w pobliżu muru, by po nim wejść do góry.
            Teraz przemierzał kolejne metry wzdłuż swojej największej przeszkody. Niestety, wszystkie drzewa jak na ironię losu były smukłe, nawet bez jednej gałązki, po której mógłby się wspiąć. Znów dopadło go zwątpienie.
            Nie uda się... Nie ma szans, jutro rano znajdą go tu zamarzniętego, a może dopiero pojutrze?
            O czym on w ogóle myśli? Co też roi się w jego chorej głowie?!
            - Nie poddam się... - wyszeptał, trzęsącymi się z zimna wargami. - Przecież Bill na mnie czeka, martwi się, pewnie już nawet mnie szuka! Mój rysopis mają wszystkie policyjne jednostki, na pewno! Może już nawet mówili w wiadomościach o moim zaginięciu, byleby tylko dotrzeć gdzieś do ludzi, dam radę!
            Szepcząc dodawał sobie otuchy i pomimo narastającego zimna przyspieszył z nadzieją, aż wreszcie znalazł to czego szukał. Dużo odgałęzień, które w dodatku zaczynały się zupełnie nisko; cóż za szczęście, to drzewo było dla niego teraz jak drabina!
            Dość szybko udało mu się pokonać tę wysokość, a kiedy już stanął na szczycie swojej przeszkody, z radości zatarł przemarznięte dłonie. Teraz wystarczy tylko zeskoczyć, trochę wysoko, ale zawsze łatwiej niż wejść.
            W tym wyczynie śnieg powinien być jego sprzymierzeńcem, przynajmniej miał taką nadzieję. Nie odbijał się, nie chciał skoczyć daleko - chciał tylko bezpiecznie opaść, najpierw więc usiadł, a w rezultacie zsunął się, wpadając w śnieżną zaspę.
            Poczuł coś w rodzaju ukłucia w nogę, a po chwili zabolało mocniej, wręcz zapiekło.
            - Cholera... - jęknął, próbując sprawdzić co jest tego przyczyną. Wystający spod śniegu, ostro zakończony pręt porządnie zarysował mu łydkę, a z rany leniwie płynęła strużka krwi. Syknął, pocierając nogę śniegiem, w końcu innej rady nie było. Jeszcze dostanie jakiegoś zakażenia, jasna cholera!
            Podniósł się, czując coraz większe zimno. Nie zamarznie tu, nie teraz, kiedy już prawie był wolny!
            Ruszył przed siebie, brnąc z zaspach. Czuł zimny śnieg na łydkach, bo buty ledwie za kostkę nie chroniły dostatecznie jego nóg. Chwilami zatrzymywał się, był bardzo zmęczony, niemal kompletnie wyczerpany, głodny i spragniony, w dodatku zrobiło się już prawie zupełnie ciemno. Byleby tylko dojść do drogi, tylko w którym kierunku ma iść?
            Bliski kolejnego załamania, spojrzał na zegarek i podświetlił tarczę, była szesnasta dwadzieścia dwie. Więc tyle czasu już idzie? Za chwilę zastanie go ciemna noc, a on sam, po środku jakiegoś lasu, w którym pewnie żyją jakieś dzikie zwierzęta... Otrząsnął się na samą myśl o tym. Więc tak prozaicznie ma tu zginąć? 
            Prawda była okrutna, bo jeśli nie dotrze do jakiejś drogi, lub domostwa to pewnie albo zamarznie, albo rozszarpie go jakieś dzikie zwierzę. Ta ucieczka była chyba złym pomysłem, mógł tam zostać i czekać na jakąś pomoc, albo próbę powiadomienia Billa. Skoro miał otwarte kajdanki, mógł poszukać tej cholernej ładowarki i telefonu, przecież nie woziła tego ze sobą. Brat nie raz mówił, że jest idiotą, bezmózgim gnojem, a teraz jego słowa okazywały się prawdę. Zaryzykował własne życie, zamarznie, zginie marnie, a tam był chociaż bezpieczny i żył!
            Już nie czuł nóg, nie czuł rąk, był tak przemarznięty jak nigdy dotąd. Trząsł się ze strachu i z zimna. W dodatku nie mógł nawet sprawdzić stanu swojej skóry, wokoło było zupełnie ciemno, a przed nim na nieco jaśniejszym tle śniegu majaczyły tylko czarne kontury drzew. Czy już odmroził sobie ręce?
            Oparł się o jakiś pień, a w końcu się po nim osunął, i kuląc się z zimna, wtulił twarz w rękawy kurtki.
            Tak bardzo chciałby zobaczyć Billa, gdzieś pod powiekami miał jego wesołą, roześmianą twarz. Matko jedyna... ktoś kiedyś mu mówił, że takie wizje ma się tuż przed śmiercią.
            Nie! Nie może jeszcze umrzeć, jeszcze nie teraz, jest przecież taki młody, ma kasę, zespół, karierę, ma takie piękne życie! Poderwał się rażony tą wizją jak piorunem i znów ruszył przed siebie na oślep, brnąc dalej w wysokich zaspach. Nawet nie wiedział, co znajduje się pod tym śniegiem, a jeśli wpadnie w jakąś zastawioną na zwierzynę pułapkę? Przecież to oznaczałoby dla niego niechybną śmierć!
            Z przestrachem rozejrzał się wokoło, nigdzie nie widział żadnych świateł, tylko przerażająca ciemność i wielka niewiadoma, w którą stronę ma iść. Nie zmieniał jednak kierunku, bo gdyby to zrobił mógłby kręcić się w kółko, a kiedy szedł cały czas na wprost, miał nadzieję, że w końcu dojdzie do jakiejś drogi, lub domostwa. 
            Chwilami potykał się o jakieś leżące pod śniegiem gałęzie, czasem nawet przewracał, ale było w nim jeszcze na tyle sił, aby się podnieść i wciąż iść naprzód. Wiedział przecież, że nie ma innego wyjścia.
            Bliski obłędu ze strachu, już zupełnie nie czując swoich kończyn, dostrzegł wreszcie jakieś poruszające się za drzewami w oddali światło. Przymrużył oczy, żeby dostrzec je lepiej. Co to mogło być? Albo ktoś szedł z latarką, albo nieświadom tego, docierał wreszcie do drogi. A może to oczy jakiegoś dzikiego zwierzęcia tak świecą w ciemności?
            Poczuł dreszcz strachu na całym ciele i zdziwił się, że jeszcze był w stanie cokolwiek odczuwać. Nie... To nie mogło być zwierzę, bo ono byłoby zupełnie blisko. Usłyszał teraz jakby dźwięk przejeżdżającego samochodu, był daleko, ale już wiedział, że to nie może być nic innego. Ten słyszany w oddali odgłos był dla niego jak najpiękniejsza muzyka, był czymś zwiastującym jego ratunek.
            Resztką sił, puścił się pędem i będąc już naprawdę blisko, zobaczył kolejny, przejeżdżający samochód. Tym razem już nie miał żadnych wątpliwości. Upadał, ale podnosił się i znów biegł, jakaś gałąź zraniła go w policzek, ale nawet nie czuł bólu, nawet nie sprawdzał, czy z rany sączy się krew. Teraz było mu to całkowicie obojętne, bo właśnie dotarł do drogi. Szczęśliwy, niemal resztką sił wyczołgał się na pobocze. Zatrzyma pierwszy lepszy samochód, uratuje się, wróci do Billa, do Katrin!
            Ale nagle coś zaświtało w jego otumanionym wszystkimi doznaniami umyśle. Przecież tą drogą może jechać Leilani! Tak naprawdę przecież nie wiedział, gdzie jest! Jedno teraz było pewne, musi uważać na czerwony samochód. Przykucnął przy drzewie bacznie się rozglądając. Jak w takiej ciemności ma odróżnić kolor samochodu? Przecież będzie widział tylko jego światła! Bentley był niski, tak... musi machać tylko na widok jakiegoś większego samochodu.
            Zza zakrętu nagle wyłonił się jakiś pojazd, ale zanim wygramolił się z zaspy, auto po prostu przejechało, a kierowca pewnie w ogóle go nie zauważył. Nie, nie będzie siedział przy drzewie, jest tak zmęczony i przemarznięty, że jego spowolniona reakcja nigdy nie pozwoli wybiec na drogę na czas. Wyczołgał się więc na pobocze, a wówczas zobaczył kolejny, nadjeżdżający pojazd. Był duży, na pewno większy niż Bentley Leilani. Odetchnął z ulgą, kiedy zobaczył, że jest to jakaś terenówka. Jego serce przepełniła nadzieja i radość, szczególnie kiedy pomachał, a auto zatrzymało się i drzwi od strony pasażera, otworzyły się. Resztką sił doczołgał się, opierając ręce o próg samochodu. Jego oczy spoczęły na butach kierowcy i ku swojemu zdumieniu stwierdził, że są to damskie kozaki. Czy przypadkiem już gdzieś ich nie widział? Ale to teraz było najmniej ważne, liczyło się tylko to, że będzie uratowany. Z ledwością więc wydusił z siebie:
            - Proszę, niech mnie pani ratuje...
            Podniósł oczy ku górze i niemal w tej samej chwili błagalna prośba, wraz z ledwie wykrzesanym uśmiechem, zastygły mu na spierzchniętych od mrozu ustach. Nie wierzył w to co widzi, nie chciał wierzyć, coś w jego wnętrzu krzyczało: nie!
            I właśnie wtedy usłyszał cichy, znajomy głos:
            - Nieładnie panie Kaulitz, że chciałeś uciec od swojej Leilani... 


~ KONIEC ~ 

 


24 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Jak to w thrillerze, głupi koniec, który jest niedopowiedzeniem i sugeruje czytelnikowi, aby sam wybrał jedną z wielu opcji; jechał jakiś inny samochód, który uratował Toma, bądź też policja, albo Tom sam sobie poradził z dziewczyną, wysadzając ją z jej własnego auta, zważywszy, że jest sama.
      Dziękuję, że byłaś, pozdrawiam i ściskam ;*

      Usuń
    2. oooo... też myślałam o tym, że mógłby ją wysadzić xD Należałoby się jej xD

      Usuń
  2. Ale ze jak to?! Tak zakończyć?! Toz to barbarzyństwo normalnie... biedy Tom :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten gatunek rządzi się takimi prawami moja droga. Koniec czytelnik musi dopowiedzieć sobie sam, a jest wiele opcji. Mało prawdopodobne, że Tom znów trafił w niewolę, przecież ona jest sama, z pewnością sobie poradził.
      Dziękuję i pozdrawiam :*

      Usuń
  3. Hahahahaha xD Kocham to zakończenie. Tak w sumie to jest chyba... najbardziej oryginalne zakończenie ff z jakim przyszło mi się kiedykolwiek spotkać :D
    I w sumie to za to zakończenie chyba najbardziej to opowiadanie uwielbiam. Ale no w sumie... jak się miało skończyć? Miał wrócić do domu, Leilani miałaby trafić do psychiatryka? Całe to opowiadanie miało w sobie coś takiego nieprawdopodobnego. Dlatego ten koniec idealnie pasuje :P
    No cóż... biedny Tomku... nie dowiemy się już czy udało Ci się uciec czy jednak nie. W sumie miałby na to szansę zważywszy, że ona jednak była w tym aucie sama i raczej by mu krzywdy nie zrobiła, a on mógłby zatrzymać inny samochód. :P Ale po co gdybać. Koniec to koniec :D
    Dziękuję za to opowiadanie, bo po tej słodyczy na końcu RTR takie coś było idealne. Teraz czekam na to romansidło kolejne :D Oby jak najszybciej :P
    Buziaczki :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Thriller, to thriller, bez jasnego końca, z pełnym jego niedopowiedzeniem, jak to ja zawsze mówię z głupim końcem, kiedy po przeczytaniu ostatniego słowa otwierasz usta i mówisz do siebie: Ale jak to koniec? xD
      I oczywiście, jak w każdym moim opowiadaniu zakończenie wymyśliłam najpierw, także wiesz, do twc, także już zakończenie jest w mojej głowie. A tu niebawem HH.
      Dziękuję serdecznie i buziaki ;*

      Usuń
  4. O rany, ale miał biedaczek pecha 😂 Największym zaskoczeniem jest to, że to już koniec 😔😔😔 Pierwsze co mi przyszło do głowy "Jak to już koniec?!" 😂 Krótkie, ale bardzo wciągające i czytało się z przyjemnością ! Mam nadzieję, że to nie było ostatnie opiwiadanie i coś się jeszcze pojawi, bo chętnie będę tu zaglądać 🤗
    Pozdrawiam, buziaki ! 🙈💕

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możesz sobie sama wymyślić koniec, taki jak Ci pasuje. I dobrze, że tak zareagowałaś, bo to zupełnie odpowiednia reakcja, jak na końcówkę thrillera przystało. To oznacza, że osiągnęłam swój cel.
      Dziękuję, buziaki ;*

      Usuń
  5. A ja mam pytanie do autorki :)
    Ukaże się tu coś jeszcze tak ciekawego jak poprzednie opowiadania? Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy ciekawego - nie wiem ;) Ale tak, jeszcze jedno opowiadanie jest już gotowe. Potem zobaczymy. Pozdrawiam ;*

      Usuń
    2. Czekam niecierpliwie :)

      Usuń
  6. Jesteś niekwestionowanie wspaniałą artystką.
    Wzbudzające tak mnóstwo kontrowersji zakończenie dla mnie jest mistrzowskie!
    A szczegółowe rozwodzenie się na temat "dalszych losów Toma" nie ma większego sensu bo temat ten wcale tego nie wymaga. Spodziewałam się otwartego zakończenia, bez szczególnych wyjaśnień i to jest w tej historii idealne! Owiane tajemnicą, nie odsłaniające wszystkiego wprost, daje magiczne uczucie ciągłego niedosytu. Brak jednoznaczności podkreśla cały dramatyczny nastrój opowieści.
    Historią o nieduchowej miłości błyszczysz z każdej strony zachwycając swoim ogromnym talentem pisarskim! Ujęłaś mnie opowieścią choć nie zawierała w sobie głębokiego przesłania o wielkiej miłości. Pozwoliłaś wysnuć z tego wszystkiego inne wnioski i dopatrzeć się pouczenia czy morału w tym całym bezeceństwie fizycznej miłości bohaterów.
    Gratuluję Ci bo stworzyłaś piękne dzieło!
    Dla mnie cała opowieść jest pełna uroku. Opowiadanie niezwykle mi się spodobało. Bohaterowie wykreowani przez Ciebie wzbudzili moją sympatie od samego początku. Głównie Tom i Leilani bo Klaus, od chwili gdy pojawił się w opowiadaniu budzi wstręt i zarazem lekką śmieszność swoją odpychającą postacią. Tom i Leilani są bohaterami tragicznymi. Oboje przeżyli rozczarowanie w starciu z rzeczywistością. Miłość Leilani do Toma (raczej chorobliwa fascynacja) nie dała jej nic w zamian poza szaleństwem. Zwłaszcza jej obłęd odgrywa ważną rolę. Naiwnie wierzyła, że jeśli uda jej się oczarować dredowłosego swoim pięknym ciałem to on w końcu ją pokocha. To uwięzienie miało zapewnić jej miłość i przychylność Toma, zagwarantować, że nie zostanie przez niego odrzucona, a stało się inaczej. Gdy gitarzysta odkrył tajemnice różowego pokoju i pamiętnika Leilani było już za późno bo Tom przejrzał na oczy. Chciał za wszelką cenę zerwać tą toksyczną znajomość, ale to Leilani, odcinając go od świata zewnętrznego, zaczęła rozdawać karty przejmując prawie całkowitą kontrolę - choć nadzieja zawsze była. Tom postąpił tak lekkomyślnie i tak nierozsądnie. Ślepy pęd za seksualną przygodą z Leilani spowodował zniszczenie jego związku. Fakt, że Tom myślał tylko jedną częścią ciała, stał się przyczyną nieszczęścia. Zgrzeszył swoją pychą i egoizmem, dlatego pożądanie stało się jego przekleństwem. Gdy tylko zrozumiał co się wokół niego dzieje zbuntował się, ale szybko okazało się, że ta chorobliwa obsesja Leilani jest czymś, przed czym nie da się uciec i czego nie można pojąć. Tom przegrywa walkę choć zdawał sobie sprawę, że w pojedynkę niewiele zdziała uciekając w śniegu na tym pustkowiu. Nawet nie miał co liczyć na jakąkolwiek pomoc. Z początku wydawało mi się to nieprawdopodobne, ale później każdy element układanki zaczynał niezwykle ze sobą współgrać i postępowanie Toma już mnie nie dziwiło.
    Urzekłaś mnie wspaniałym przedstawieniem konfliktu światów pary głównych bohaterów! Genialnie opisałaś i ukazałaś obłąkanie Leilani: jej model myślenia, postępowania, podejścia do ludzi. Znakomicie widać cierpienie obydwojga! Krótkie, poruszające, silne, dynamiczne, wzbudzające uczucie strachu u czytelnika opisy - brawo!
    Niewątpliwie główna bohaterka jest dziewczyną skrzywdzoną przez los bo wcześnie straciła rodziców, ale to nie powód by wszystkie jej wybryki zrzucać na fakt, że została sierotą!
    Oczarowałaś mnie nieschematyczną fabułą, często obfitująca w niespodzianki i zwroty akcji, wyrafinowanym budowaniem nastroju magicznymi opisami, znakomitym, dominującym, wszechwiedzącym narratorem i długimi zdaniami, które czyta się całkiem płynnie bez ryzyka zgubienia, czy utraty wątku. Te przykłady śmiało można by dalej mnożyć.
    I mimo tego, że sama wierzyłam w to ocalenie Toma to cieszy minie zakończenie, które zaprezentowałaś!
    W mojej głowie na koniec pojawiło się jedno pytanie, którego nie potrafię się pozbyć: Co w tej historii jest powiedziane, właśnie przez to, że nie jest powiedziane?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytałam wszystkie Twoje komentarze z zapartym tchem i szczerze, co ja mam Ci powiedzieć? Jestem w szoku, choć przecież nie Ty pierwsza chwalisz mój styl i doceniasz to, co stworzyłam. Jednak zaryzykuję stwierdzenie, że jesteś jedną z nielicznych, które tak wnikliwie opisałaś wszystkie swoje odczucia i emocje, jakie towarzyszyły Ci podczas lektury tej mojej pisaniny. Jak się czyta takie słowa to ma się głęboką wiarę, że warto było to wszystko napisać.
      To opowiadania jest zupełnie inne od wszystkich innych, nie ma w nim nic z romantyzmu i wielkiej miłości. Chciałam ukazać męską żądzę, chęć zaspokojenia jej, która przecież tak często prowadzi facetów do tragedii, do rozpadu związku, czy nawet rodziny, wyniszcza i strąca w emocjonalną przepaść. I myślę, że właśnie w tym tkwi cały jej sens. Sytuacje często bez wyjścia prowadzą do destrukcji.
      Dziękuję, że chciałaś się w tę historię zagłębić, jak też i za każde pozostawione tu słowo. Pozdrawiam Cię serdecznie i ściskam ;*

      Usuń
  7. Z wrażenia to nie wiem co napisać. Ten długi komentarz dziewczyny powyżej oddaje wszystko :) także przyłączam się do tych słów bo lepiej bym tego nie napisała!
    Jest już późno, ale musiałam doczytać tę historię do końca. Końca, właściwie jakiego końca...?! To ma być koniec? Nie zgadzam się! :D Proszę tu zaraz szybko wrócić i napisać szybciutko, że Tom widząc Leilani w tym aucie to po prostu udusił ją gołymi rękami :P wtedy wszystko będzie ok :D no może prawie wszystko... chętnie przeczytałabym "Fatal Passion 2" :)
    To opowiadanie jest wspaniałe, świetna trzymająca w napięciu historia i oczywiście... Twoje genialne wykonanie :) Pomysł jest oryginalny i zaskakujący jak na fanfiction. A gdybym musiała czekać na kolejne części to chyba bym nie dała rady więc dobrze, że mogłam przeczytać to już jako skończoną całości. Nie wiem czy powinnam tutaj roztrząsać to jak bardzo Leilani jest zaburzona i szalona bo wszyscy, którzy przeczytali dobrze o tym wiedzą. A Tom dostał nauczę. Bardzo lubię opowiadania z Tomem jako głównym bohaterem, a niestety niewiele jest takich historii.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie taki koniec, charakterystyczny dla thrillera, aby czytelnik mógł sam sobie wymyślić co zdarzyło się dalej, taki otwarty koniec. Nie, nie, z pewnością nie dopiszę tu sequelu, to temat zamknięty ;) No właśnie, dobrze jest czytać opowiadania zakończone, bo ni trzeba czekać na kolejną część, a przy moich zakończeniach odcinków to trudne ;)
      Cieszę się, że tu wdepnęłaś i, że nie uważasz czasu przeznaczonego na czytanie za stracony.
      Niestety, to moje jedyne opowiadania z Tomem w roli głównej, mogę zaprosić na moje inne, o Billu. A o Tomie mam w mojej zakładce "czytam" bardzo dobre opowiadania właśnie o Tomie, ale niestety dziewczyny nie piszą dalej, jest jedno kontynuowane, Karoliny. Zachęcam, bo naprawdę fajne.
      Dziękuję Ci i jak zawsze, serdecznie pozdrawiam :*

      Usuń
  8. Pokuszę się o stwierdzenie, że "Fatal Passion" to najciekawsze erotyczne opowiadanie bez homoseksualnych wątków jakie do tej pory czytałam. I to chyba najlepsza rekomendacja dla tego opowiadania, z którym spędziłam cały wolny dzień. Jednak pojawiłam się tu żeby skomentować więc do rzeczy :) "Fatal Passion" ma bardzo szybką akcję, ogromny (i przede wszystkim wykorzystany) potencjał oraz momenty pozwalające wzbudzić skrajne emocje. Mówię tu zwłaszcza o relacji bohaterów Tom-Leilani, która jest w mojej opinii jedną z najlepszych i najciekawszych spośród hetero-fanfików, które czytałam. Czemu uważam to opowiadanie za tak dobre? Jest to zasługa solidnie zbudowanego klimatu, niecodziennych rozwiązań (przewidywalność jest, ale w zaskakująco małym stopniu), miłej dla oka formy i oczywiście erotycznej fabuły. To tak w wielkim skrócie. Gdybym chciała być bardziej precyzyjna to zabrakło by mi tu znaków. Nie chcę pisać banałów o tym, że opowiadanie jest wspaniałe, a wszystkie części bardzo dobrze do siebie dopasowane. Każdy, kto przeczytał doskonale o tym wie.
    Uwagę mocno zwracają bohaterowie. Mamy tutaj do czynienia głównie z Leilani (dziewczyna z zaburzeniami psychicznymi i chorą obsesją) i Tomem (epitety sobie daruję pod jego adresem ;) ). Młody gitarzysta, piękna dziewczyna, tajemnicza fascynacja. Brzmi jak hit? Właśnie tak! Kolejne wyróżniki (tak wiem, trochę silę się na wyszukane słownictwo bo koleżanka, i mam wrażenie, że nawet jakaś znajoma, wyżej strasznie zawyżyła poziom komentowania ;) haha :) a więc wracając, kolejne wyróżniki tego opowiadania to intrygująca, świetnie napisana i w każdym słowie przemyślana treść. Właśnie ten mariaż najlepszych walorów powoduje, że wiele osób może stać się fanami tego opowiadania i historii, którą w nim zaprezentowałaś. Absolutnie mnie to nie zdziwi ponieważ zdecydowana większość opowiadań jest mocno przedramatyzowana i często absurdalnie nierealna, wręcz przeładowana niepotrzebnymi opisami, co tworzy zbędne dłużyzny, a Ty nie masz tego problemu.
    Dostrzegam też możliwość zamiany tego opowiadania w pełnoprawną książkę poprzez złączenie w całość wszystkich części :) A jak już przy tym jestem to całość tego opowiadania utrzymana jest w bardzo wyważonym dramatycznym tonie, co sprawia, że są momenty nieco zabawne, jak i mrożące krew w żyłach, co zapewnia świetną jakość czytania.
    Interesujące jest też zakończenie (zdawałoby się najtrudniejszy element całego opowiadania), które jest otwarte i pozwala wykreować własną wizję dalszych losów Toma - dla mnie idealne!
    Jeśli już miałabym się do czegokolwiek przyczepić to tylko do długości tego opowiadania bo moim zdaniem było za krótkie, albo za bardzo przyzwyczaiłam się do czytania opowiadań zawierających kilkadziesiąt części, ale myślę, że ktoś zaczynający czytać od tego opowiadania pewnie tego nie zauważy.
    Pozdrawiam!
    Czarny Kot.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak widzę takie komentarze, zaczynam wierzyć, że udał mi się ten thriller, chociaż to pierwszy i jedyny jaki napisałam. Chciałam stworzyć coś innego, niż romanse napisane wcześniej, bez miłości i romantyzmu, tylko męska żądza. No taka wada, że nie jest zbyt długie, najkrótsze z moich wszystkich, ale jakoś tak mi wyszło. Bardzo mi miło, że oceniasz je tak dobrze i, że Ci się podobało. I jak widzę, dzięki Tobie wchodzą tu tabuny ciekawych go czytelników, nie spodziewałam się :D
      Dziękuję Ci serdecznie i oczywiście gorąco pozdrawiam :*
      P.S. A koleżankę od tego długiego, pięknego komentarza doskonale znasz z innych, na moim drugim blogu. Kiedyś nawet z tego konta tam się odezwała :D

      Usuń
  9. Jak wiesz, w ramach eksperymentu sięgnęłam po to opowiadanie. Najbardziej przekonało mnie to, że jest to opowiadanie ukończone. I wiesz co? Nie żałuję! :) Już po pierwszej części nie dopuszczałam do siebie myśli, że mogłabym odłożyć/przerwać czytanie. Historia ta jest znakomita! Zarówno pomysł jak i wykonanie jest na wysokim, rzadko spotykanym w fanfikach, poziomie. Lektura tylko utwierdziła mnie w tym, że powinnaś napisać książkę :) Masz talent do prezentowania fabuły w sposób przyjemny dla czytelnika, sam ciekawy pomysł na historię to trochę za mało, trzeba sprawnie i z wdziękiem władać piórem, a Ty opanowałaś taka umiejętność :) Przez moją głowę też przewijają się różne pomysły, ale pisać nie potrafię. Cieszę się, że mogę zachwycać się FP :) Trochę dziwię się, że tak mało tutaj komentarzy... Tym bardziej miło mi, że mogę zostawić kilka słów od siebie i podziękować, za wszystkie emocje, które wywołała we mnie lektura FP. Bardzo wczułam się w sytuację Toma i przez to do ostatnich słów głęboko liczyłam na wręcz banalne zakończenie, że Bill go uratuje, a tymczasem takie gwałtowne zderzenie ze ścianą, szok, to już koniec, wft?! a może czytam S.Kinga czy jakiś inny horror... i nie, nie przesadzam! Naprawdę postarałaś się żeby to opowiadanie zapadło czytelnikowi w pamięć nie tylko poprzez zaskakujące zakończenie, nie tylko poprzez psychopatyczną postać Leilani, ohydnego Klausa czy lekkomyślnego Toma, ale przede wszystkim dzięki intrygującemu stylowi pisania, którym wykreowałaś niesamowitą atmosferę. Moim zdaniem to po prostu Twoja wizytówka. Nie mam żadnych uwag, prawdopodobnie z wrażenia nie byłam w stanie wychwycić żadnych błędów (o ile w ogóle były). Na koniec powtórzę za koleżanką, która napisała Ci kilka komentarzy wyżej: "Jesteś niekwestionowanie wspaniałą artystką."

    Nie porzucaj pisania! :)
    Chylę czoła!
    Bardzo serdecznie Cię pozdrawiam :) :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, kolejny komentarz tutaj! Jestem mile zaskoczona. Bardzo się cieszę, że mimo iż to nie twc, ani nie ma gejowskiego wątku, to opowiadanie także Ci się spodobało. Z tą książką, to wcale nie taka prosta sprawa, nie mam pomysłu, ani nie za bardzo wiem, jak miałabym się zabrać za jakąś promocję, gdzie się zwrócić itp. Mogłabym się pokusić o wysłanie dwóch wcześniejszych, są przynajmniej długie, ale... No chyba nie ;)
      Jak już pisałam tam u góry, wpadł mi do głowy pomysł na thriller z typowym jego zakończeniem i chyba mi się udało coś sklecić, w dodatku jeszcze się spodobało.
      Pisania nie porzucę na pewno!
      Bardzo dziękuję, ze zechciałaś zostawić taki piękny komentarz i oczywiście pozdrawiam :*

      Usuń
  10. Eeee no...wow! xd Wielkie WOW! :) Nie wiem co napisać... Całą noc zarwałam bo musiałam (MUSIAŁAM!) koniecznie doczytać do 15. części! Tylko coś mi tu nie pasuje... Gdzie jest 16. część...?! To chyba jakiś żart, a nie zakończenie xd Co to ma być i znaczyć? To nie może się tak skończyć! Tom musi wrócić do Billa, do zespołu, a Leilani do więzienia czy innego zakładu zamkniętego. No nie wierzę i też chcę "Fatal Passion 2" xd Czytałam już wiele opowiadań i to nie tylko z tematyki ffth i muszę przyznać, że tak oryginalnego, zaskakującego i perfekcyjnego (no tak wiem, teraz sobie sama zaprzeczam xd) idealnie dopasowanego zakończenia nie spotkałam! Gratulacje, widać że to opowiadanie dokładnie opracowałaś od A do Z. Czyta się genialnie i ta lektura mega wciąga! Ogólnie jestem zachwycona ;) Nie mam zamiaru porównywać FP z ATGOH bo to zupełnie inna tematyka, ale jest wspólny mianownik czyli Twój znakomity charakterystyczny styl. Raz jeszcze WOW i w zasadzie nie wiem co jeszcze napisać oprócz tego, że jestem pod wrażeniem i mimo braku gejowskich epizodów czytanie było dla mnie ogromną przyjemnością! :) Widzę tu znajome nicki i... Dziewczyny napisały Ci tu piękne laurki, a niektóre osoby to dodały prawie fachowe recenzje :) ja oczywiście przyłączam się do tej zasłużonej fali komplementów i pochwał pod Twoim adresem :) i dziękuję za miło spędzony czas!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kurczę, podziwiam, że zarwałaś noc! Ja dawno temu zarwałam noc, ale tylko dla Quo Vadis, nic innego nie zdołało mnie tak porwać. Zakończenie mam nadzieję, jest godne thrillera. Sequelu raczej nie będzie, musi tak pozostać, a czytelnik uwierzy, że w końcu jakoś Tom został uratowany. Może Bill pospieszył na ratunek? W końcu, nim Leilani odcięła go od świata, komórka się logowała i można to sprawdzić w razie potrzeby. Albo, jak tu sugerowała jedna z dziewczyn, Tom się z psychopatką mimo zmęczenia jakoś rozprawił ;)
      Dziękuję za tyle pochwał i, że się za to w ogóle zabrałaś, mimo, że to nie twc.
      Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję i serdecznie pozdrawiam :*

      Usuń
  11. Jestem świeżo po lekturze, a jak wiesz czytałam to opowiadanie z polecenia dziewczyn xD One napisały Ci tu już przepiękne komentarze, ale i ja coś zostawię od siebie chociaż tu pod ostatnią częścią bo ciężko mi skomentować każdą osobno... Skoro jestem przy końcu to i zacznę od zakończenia xD Tak sobie myślę, że to jest walka o życie, to są ogromne stresy, i Tom ma prawo nie pomyśleć w tym momencie (kiedy czołgał się do drogi), i na końcu znowu coś poszło nie tak... więc chyba nikt nie oczekuje od Toma, że on nagle wstanie i zacznie się zastanawiać co się wydarzyło dziesięć sekund temu zanim zobaczył Leilani w tym aucie, są ludzie którzy prawdopodobnie by się zorientowali, ale przecież ona zmieniła samochód i nie jechała swoim autem, ale nie można oczekiwać od Toma, że przewidzi i ogarnie taką sytuację, że nagle zacznie się skupiać na tym, co się dzieje na zewnątrz, a Tom najbardziej myśli o tym co się teraz dzieje z nim, u niego i z pewnością Tom trochę inaczej patrzy na to niż my przed ekranem, tylko czytający takie zakończenie jako obserwatorzy bo to Tom jest tam w centrum wydarzeń, a nie my tu sobie w komentarzach gdybamy xD i sobie można dopowiadać, wymyślać czy nawet krytykować zachowanie Toma :P
    Bardzo podoba mi się forma Twojego opowiadania i styl! Tak realistycznie opisane wydarzenia no bo prawie jak na dłoni widziałam te reakcje Toma, te nerwy, żadnego udawania, te emocje były autentyczne i widoczne i no szczerze choć ciężko było to wytrzymać, ale to są właśnie najlepsze głębokie emocje chociaż mimo wszystko Tom odrobinę za mało zwymyślał Leilani xD ale z drugiej strony co by mu to dało gdyby mocniej się stawiał, bluzgał i wykłócał przykuty kajdankami...i tak wspaniale ukazałaś jak wielokrotnie puszczały mu nerwy i psychika siadała. W tym zderzeniu z psychopatką, którą bez wątpienia jest Leilani to takie proste rzeczy, oczywiste, że kiedy Tom z nią walczył (na tyle, na ile miał tam możliwości) to widać, że adrenalina po prostu płynie w żyłach. Po takiej walce w wyścigu o przeżycie/uwolnienie się to przecież Tom nie będzie robił za luzaka bo to są zbyt intensywne emocje! Bardzo ludzkie reakcje zaprezentowałaś i dlatego tak przyjemnie mi się to czytało! Co tu dużo pisać, po prostu rewelacja :) Historia w tym opowiadaniu jest trudna i ciężka, a przez to szalenie interesująca!
    Dzięki wielkie, pozdrowienia dla Ciebie ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że coraz więcej tu Was, bardzo mnie to cieszy, że doceniłaś także i moje starsze opowiadanie, a na dodatek jak ładne rozłożyłaś wszystko na czynniki pierwsze! Dostrzegłaś realizm akcji, choć ja zawsze obawiałam się, że nie udało mi się do końca opisać słowami odczuć, jakie władają głównymi bohaterami, nigdy nie jestem w pełni zadowolona z tego co piszę. Starałam się, aby wyszedł mi dobry thriller i mogę być tylko zadowolona z siebie, jeśli tak wiele osób uważa, że mi się to udało.
      Pozdrawiam Cię serdecznie i niezmiernie dziękuję :*

      Usuń