Część 3.
Kolejny raz tego wieczoru przedzierał
się przez tłum tańczących, bacznie obserwując wszystko wokół. Wyczulony wzrok
szukał tego, co pragnął odnaleźć, węch podążał śladem zakodowanego w pamięci
aromatu perfum. Jednak nigdzie nie było tej, której szukał. Ponownie stanął na
półpiętrze obserwując z góry wszystkie parkiety. Jak drapieżny ptak upatrywał
swojej zdobyczy, tylko, czy przypadkiem tym razem to właśnie on nie stał się
nią niepostrzeżenie?
W końcu zrezygnowany wrócił siadając
znowu przy barze. Zamówił kolejnego drinka i długo walczył z zamiarem zadania
kelnerowi trapiącego go pytania. Miał nadzieję, że w odpowiedzi usłyszy jakąś
wskazówkę jednak się mylił. Kelner od chwili kiedy byli tu razem, nie widział
tej dziewczyny. Przez myśl przemknęło mu nawet, że z zazdrości nie chce wyjawić
mu prawdy.
Dopił drinka, spędzając resztę czasu
w tym samym miejscu, na rozpamiętywaniu wydarzeń tego wieczoru. W jego żyłach
krew krążyła wciąż w szalonym tempie, a na samo wspomnienie jej dotyku
pulsowały mu skronie. Jednak, czy tylko skronie...?
Westchnął odpychając od siebie pustą
szklaneczkę. Niedbale rzucił na blat baru odpowiedni banknot, oddalając się bez
pośpiechu w stronę miejsca jakie zajmował zespół.
Właściwie już nie miał nadziei na
spotkanie nowo poznanej kochanki, czego żałował jak nigdy dotąd, postanowił
więc przyłączyć się do swojego towarzystwa, gdzie zastał tylko Billa i Georga.
- Tom! - krzyknął na jego widok brat.
- Gdzie cię wcięło?
Nie odpowiedział, westchnął tylko
ciężko siadając na sofie, a odrzuciwszy głowę do tyłu, błądził wzrokiem po
kosmicznym nieboskłonie, po chwili jednak przymykając oczy. Nie potrafił pozbyć
się z pamięci obrazu jej twarzy, aż sam się sobie dziwił, jak dokładnie pamięta
każdy szczegół; wpatrzone w niego namiętne, cudowne spojrzenie, wilgotny język
oblizujący różowe wargi i te zmysłowe ruchy, kiedy tańczyła rozpalając go do
granic możliwości... Zwykle po takiej przygodzie wszystko umykało z jego
pamięci, pozostawiając zaledwie miłe wspomnienie, które z czasem i tak się
zacierało. Teraz było zupełnie inaczej, czuł niedosyt, jakby mu czegoś
brakowało i wiedział, że wciąż mu mało, że chciał o wiele więcej. Niezwykle
obiecująco zaczęła się ta znajomość, to niemożliwe, że tak szybko miałaby się
skończyć. Chociaż nie przepadał za łatwymi panienkami, Leilani wydawała się
jednak być inna, nie pozwoliła mu zrobić niczego, co zrobić chciał. To ona
decydowała za niego, jakby w pewien sposób ubezwłasnowolniając go. Aż sam się
sobie dziwił, że tak niewiele miał do powiedzenia i sam na siebie był zły, że
tak łatwo pozwolił jej zniknąć. W dodatku nadal nie pojmował dlaczego to
zrobiła. Była dla niego tajemniczym prezentem od losu, którego nawet nie zdążył
do końca odpakować.
- Facet? Co jest grane? Jesteś jakiś
dziwny - Szturchnął go w ramię Bill, brutalnie przerywając te rozmyślania.
- Kurwa, chłopaki, byłem z
niesamowitą laską... - jęknął po chwili.
- Tom... - zaczął Bill. - Chyba mi
nie powiesz, że zdradziłeś Katrin.
- I zdradziłem, i nie zdążyłem
zdradzić... Tylko bez morałów brat, dobra? - rzucił, bo już wiedział co może za
chwilę usłyszeć z jego ust. Bill tylko spojrzał na niego z wyrzutem. Nie znosił
tych wyskoków Toma. Odkąd był z Katrin nigdy mu się to nie zdarzyło, wszyscy
myśleli, że po prostu się zakochał i wreszcie ustatkuje, a tymczasem
wystarczyło, że nie przyszła z nim na pierwszą imprezę, a już wyszukał sobie w
tłumie jakąś łatwą panienkę. Więc jednak nie zmienił się nic.
- No, ale co? Przeleciałeś ją? -
zapytał Georg przełykając ślinę. Chyba on z całej czwórki najbardziej lubił te
pikantne opowiastki Toma, a ostatnio nawet stwierdził, że mu ich bardzo
brakuje. Teraz wyprostował się, wpatrując z wyczekiwaniem w kumpla.
- Nie, właśnie o to chodzi, że nie
zdążyłem jej przelecieć! - Tom walnął otwartą dłonią w oparcie kanapy. Bill
jakby odetchnął z ulgą, nie wiedział tylko co brat ma jeszcze do powiedzenia.
- Eeee... - jęknął zawiedziony Georg.
- Ale człowieku... Ty nawet nie wiesz
jakiego mi zrobiła loda, no w życiu żadna laska nie zrobiła mi go tak dobrze. -
Tom jeszcze wygodniej rozparł się na kanapie i z rozanieloną miną relacjonował
całe zajście. Georg znowu się wyprężył, a Bill tylko słuchał, z politowaniem
kręcąc głową.
- Tylko cholera uciekła mi już po
wszystkim. - zakończył swój wywód.
- Ty lepiej uważaj, żebyś przez tego
swojego niewyżytego fiuta nie miał znowu jakichś kłopotów - skwitował całe
zajście Bill, celowo intonując z naciskiem słowo: „znowu”, przypominając mu tym
samym aferę sprzed kilku lat, kiedy to fanka z którą spał, chciała go wrobić w
ciążę.
- Spokojna twoja... - Spojrzał na
niego gniewnym wzrokiem brat.
- No, ale jak to ci uciekła? -
zdziwił się Georg.
- Normalnie, zanim doszedłem do
siebie i otworzyłem oczy, to już jej nie było. Co prawda słyszałem jakby przez
moment głośniejszą muzykę, ale byłem jeszcze w takim stanie, no wiesz...
Znalazłem tylko to. - Otworzył dłoń, na której zalśnił łańcuszek z wisiorkiem w
kształcie litery „L”. - Szukałem jej wszędzie, nigdzie jej nie ma i nikt jej
nie widział.
- Pieprzony Kopciuszek. - skwitował
całe zajście Georg i wybuchnął niepohamowanym śmiechem. Po chwili zawtórował mu
Tom, a do duetu dołączył Bill, którego pomimo złości na brata, też rozbawiło
stwierdzenie Georga.
- To dziwne, faktycznie, że też nie
chciała nic więcej.
- No właśnie... - jęknął Tom, a po
chwili zerwał się na równe nogi i stwierdzając: - Muszę ją znaleźć! - Wmieszał
się w tłum na parkiecie.
- Znowu mu odbiło... - westchnął
Bill. - Kurwa, szkoda mi Katrin.
***
Tydzień rozpoczął się pracowicie,
ciągłymi próbami przed wejściem do studia i nagraniem nowej płyty. Po tym
wydarzeniu wszyscy członkowie zespołu mieli się udać na zasłużony urlop. Tom
nie planował żadnego wyjazdu, Katrin miała studia, a ostatni rok był
szczególnie ważny, więc nie bardzo mogła opuszczać zajęcia. Teraz jednak
poważnie się zastanawiał nad jakimś niedługim wyjazdem bez Katrin, bo nie dość,
że nie poszła z nim na sobotnią imprezę do klubu, to jeszcze się nie odzywała.
On też nie zamierzał do niej dzwonić, czuł się obrażony i trwał przy swojej
racji, że to ona powinna go przeprosić. W dodatku stwierdził, że wcale za nią
nie tęskni, a jego myśli zaprząta uporczywie ktoś zupełnie inny.
Zasypiał wspominając sobotni wieczór,
budził się z myślą o kolejnej sobocie. Już dawno żadna kobieta nie gościła aż
tak intensywnie w jego fantazjach, właściwie to one wypełniały jego każdą wolną
chwilę.
Dziewczyna z sobotniej imprezy
wdzierała się do jego umysłu swoim spojrzeniem, uśmiechem, każdym zapamiętanym
gestem. Gdyby tylko mógł znów ją spotkać... „Chyba
będę tu stałą bywalczynią...”, jej słowa krążyły nieustannie w jego
myślach, „…w następną sobotę przyjdę tu
już jako zwykła dziewczyna...”, odbijały się echem, nie pozwalając
zapomnieć. Nie zapominał więc, odliczając dni do soboty, które teraz wydawały
mu się wiecznością. Gdzieś z zakamarków jego umysłu wracała wraz z wyrzutami
sumienia myśl o Katrin, ale samo wspomnienie zmysłowej Leilani, skutecznie znów
usuwało ją w najodleglejsze kąty jego pamięci.
Już w środę zarezerwował stolik w
najlepszym i najmniej widocznym zakątku klubu, gdzie można było przy pomocy
niewielkiego parawanu zupełnie się ukryć. Zastanawiał się też, czy zabrać ze
sobą swojego ochroniarza Mike'go. W pewnych sytuacjach mógłby okazać się
zupełnie nieprzydatny, ale gdyby trzymał się z dala, jednak czułby się
bezpieczniej. W końcu teraz mógł wejść do klubu każdy i nie była to już
zamknięta impreza. Nigdzie nie brakowało różnego rodzaju świrów, a szczególnie
w takich miejscach.
- A jednak nie dajesz za wygraną -
westchnął Bill, kiedy zobaczył sobotnie przygotowania Toma. Niemal każdego dnia
próbował odwieść go od tego zamiaru, jednak gdyby komuś się to udało, śmiało
można by było nazwać tego człowieka cudotwórcą.
- Mam ochotę się zabawić - odparł
zdawkowo.
- No, jeśli twój Kopciuszek się
pojawi to z pewnością zabawa będzie przednia - uśmiechnął się kpiąco brat.
- Jak się pojawi, oddam jej łańcuszek
- rzucił Tom z udawaną obojętnością, kolejny raz przeglądając się w lustrze. -
A jeśli nie, to i tak pobaluję.
- Już to widzę, jak pobalujesz w
klubie techno - prychnął Bill. - Chcesz ją po prostu przelecieć, masz resztki
mózgu w fiucie i tyle.
- Ej ty, święty! Już zapomniałeś o
swoich przygodach z fankami?
- Ale wtedy nikogo nie zdradzałem! A
w porównaniu z tym co ty wyprawiałeś, to było nic!
- Ja też nikogo nie zdradzam -
wzruszył ramionami Tom.
- Jak to?! A Katrin? - Bill na dobre
się zdenerwował.
- Może ja już nie jestem z Katrin...?
- uśmiechnął się tajemniczo.
- Kurwa, Tom! Myślałem, że się
zmieniłeś, a tobie nadal tylko dupy w głowie! - wykrzyczał brat, ale Tom tylko
puścił mu oczko i wyszedł.
Przed domem już czekał na niego
samochód z ochroniarzem za kierownicą. Dochodziła godzina dwudziesta, a on
chciał być tam punktualnie, bo wydawało mu się, że zanim klub po brzegi zapełni
się spragnionymi zabawy i tańca, łatwiej będzie mu dostrzec tę, której szukał.
Kiedy tylko przekroczył jego drzwi i
objął wzrokiem znajome wnętrze, zaczęło w nim narastać przyjemne uczucie
ekscytacji, aby już po chwili mógł cały zatonąć w morzu nadziei, że wreszcie
dzisiaj ją zobaczy. A może nie tylko zobaczy...?
Niecierpliwie czekał na tę chwilę,
kiedy spojrzeniem wyszuka ją w tłumie tańczących, albo jak tydzień temu,
przysiądzie się do niego przy barze. Nie zajął swojego zarezerwowanego miejsca,
bo tam na pewno nigdy by go nie znalazła. To było na później, na chwilę kiedy
to on ją znajdzie... Targały nim skrajne uczucia; od nadziei, poprzez lekkie
podniecenie spowodowane wspomnieniem, aż do lęku, że może jej tutaj nie
spotkać.
Czas upływał, ale on nie wiedział, że
już minęły dwie godziny odkąd siedzi przy barze, zamawiając kolejnego drinka.
Miał nadzieję, że może ona będzie chciała go odnaleźć, dlatego nie ruszał się z
tego widocznego miejsca, ale kiedy tylko tak pomyślał, za chwilę poczuł się jak
jakaś przynęta, nic nie warty ochłap rzucony na pożarcie. Tylko, że on przecież
tego chciał, pragnął takiego pożarcia i teraz tylko na to czekał. W samym środku
rytmicznego zgiełku wsłuchiwał się w monotematyczną mowę swojego umysłu, gdzie
wciąż królowała piękna nieznajoma. Kusiła swoim spojrzeniem i każdym, zmysłowym
ruchem.
Z letargu wspomnień wyrwała go nagła,
paląca myśl; a jeśli jej w ogóle tutaj nie ma?
Niespodziewanie zerwał się z krzesła
i ruszył przed siebie, mieszając się z tłumem. W świetle stroboskopów obrazy
zamierały na chwilę, aby znów mogły wrócić do życia nakarmione ożywczą smugą
laserowych świateł. Przed jego oczami pojawiały się twarze uśmiechniętych
dziewcząt i młodych kobiet, adorujących je mężczyzn w różnym wieku. Szukał tej
jednej, ale znaleźć nie mógł. Mijały kolejne dziesiątki minut, a on wciąż nie
osiągnął zamierzonego celu.
Ostatnia szansa, to wspiąć się po
schodach kondygnację wyżej, przecież ostatnio właśnie w ten sposób wypatrzył ją
w tłumie. Już po chwili wpatrywał się w dół, oparty o barierkę. Jego
zniecierpliwienie coraz bardziej dawało mu się we znaki. Mike posłusznie
trzymał się z daleka. Przed przyjściem do klubu, Tom nakreślił mu powód swojej
tu wizyty i poprosił o taki dystans, aby nikt nie domyślił się jaką rolę pełni.
Teraz czuł się okropnie. Myślał, że w jego oczach z wielkiego macho, któremu
żadna się nie oprze, przez ten dzisiejszy wieczór zmieni się w miernotę, którego
laska wystawiła do wiatru.
Zaczynała ogarniać go
złość, aż złorzeczenia same cisnęły mu się szeptem na usta;
- Pieprzona dziwka… - I chociaż
ciągle miał nadzieję, to z każdą minutą szanse na upojny wieczór malały. Nawet
z tej pozycji, nigdzie nie dostrzegał dziewczyny.
Właśnie wtedy, gdy pomyślał, że
jeszcze kilkanaście minut i gotów będzie zrezygnować i najzwyczajniej stąd
wyjść, poczuł delikatny dotyk dłoni na swoich plecach, a po prawej stronie
ciepło przylegającego do jego boku ciała.
- Podobno mnie szukałeś... - Usłyszał
zmysłowy głos i poczuł delikatne muśnięcie warg na płatku swojego ucha.
Wibracje w głębi ciała, dreszcze i uczucie gorąca oznaczały, że to może być
tylko ten głos. Wolno odwrócił się w stronę dziewczyny. Nie chciał dać po sobie
poznać jak bardzo na niego działa jej obecność. Z całych sił starał się
zachować zupełnie obojętnie, mówiąc:
- Skąd wiesz, że cię szukałem? -
zapytał, obrzucając ją łakomym spojrzeniem.
- Pytałeś o mnie barmana, prawda?
Jest ten sam co tydzień temu - uśmiechnęła się, odkrywając nienagannie białe i
równe zęby.
- No tak... - przyznał, nie
spuszczając z niej wzroku, który teraz utkwił na jej wydatnych piersiach i
przypominał sobie właśnie, jak dotykał je w tańcu. To wspomnienie było
wystarczająco silnym bodźcem, który pobudził lawinę wyobrażeń o doznaniach,
jakich mógłby doświadczyć ze stojącą na wprost kobietą. Mówią, że nie szata
zdobi człowieka, co za bzdura! Nie dość, że zdobi to jeszcze prowokuje płeć
przeciwną, sprawia, że facet marzy o zsunięciu tych ramiączek powolnym i
zmysłowym ruchem, aż do wynurzenia się spod materiału tego wspaniałego atrybutu
kobiecości. Zsunął wzrok niżej. Dół sukienki był dopełnieniem jego erotycznych
marzeń. Z lewej strony było zupełnie krótko, noga ugięta w kolanie, jeszcze
bardziej eksponowała całe udo dziewczyny, natomiast po przeciwległej stronie
materiał sięgał już do kolana. Aj, ta podniecająca asymetria... Jak bardzo by
chciał teraz wsunąć dłoń, pod tę krótszą część sukienki... Ta myśl, zaowocowała
podnieceniem.
Leilani zmrużyła oczy, widziała jak
niemal rozbierał ją wzrokiem, posiadając w marzeniach. I to właśnie było dla niej
wspaniałym, satysfakcjonującym uczuciem. I nie chodziło o to, że w każdej
chwili mogła z nim być, że niemal na skinięcie dłoni mogła się z nim kochać w
najdziwniejszym, wzmagającym ilość adrenaliny miejscu. Najpiękniejsze było dla
niej to, z jakim uwielbieniem i pożądaniem na nią patrzył. To była dla niej
nagroda za wszystkie trudne lata, kiedy patrzyła na jego piękną twarz,
uśmiechającą się z plakatów, zdjęć, czy ekranu monitora.
Wyciągnął rękę i objął ją w talii,
delikatnie przyciągając do siebie. Ledwie odczuwalnie przesunął ustami po jej
włosach, docierając do ucha.
- Dlaczego wtedy uciekłaś,
Kopciuszku...? – Ton jego głosu sprawił, że poczuła w swoim wnętrzu przyjemne
ciepło. Ona też nie chciała okazać, jak na nią działa, więc odsunęła go stanowczo,
aczkolwiek delikatnie. Oparła jedną rękę o barierkę, a drugą na biodrze,
tajemniczo się uśmiechając.
- Powiedzmy, że... – zawahała się
przez chwilę, przyglądając mu się bacznie. - Że się spieszyłam. Tylko dlaczego
Kopciuszku?
Nie odpowiedział. Sięgnął do
kieszeni, a po chwili na jego otwartej dłoni zobaczyła swój łańcuszek z
wisiorkiem.
- Znalazłeś... – Uśmiechnęła się
radośnie, nie mogąc oderwać wzroku od odzyskanego klejnotu. - A już myślałam,
że go straciłam, to prezent od kogoś bardzo ważnego.
Nie była jego kobietą, właściwie
prawie się nie znali, a jednak poczuł dziwne ukłucie gdzieś w głębi serca. Nie
odezwał się jednak, nie chciał obnażyć żadnego ze swoich odczuć. Coś zaczynało
niewątpliwie się z nim dziać od tamtej soboty, lecz z pewnością mógł
stwierdzić, że to nie były symptomy zakochania, bo nigdy nie zakochałby się jak
jakiś szczeniak w nowopoznanej lasce, choćby była nie wiadomo jak zajebista.
Raczej przypisywał swoje samopoczucie zauroczeniu, pożądaniu i namiętności,
miał wrażenie, że bardzo chce mieć ją tylko dla siebie. Tak, ta zmysłowa
dziewczyna z pewnością trochę namieszała w jego głowie, a już choćby to, że nie
potrafił przestać o niej myśleć było tego dowodem. Miał pewność, że się nie
zakochuje, ale byłoby miło, gdyby na jakiś czas została w jego życiu, potrzebował
się wyszaleć i nasycić. Już sama myśl o tym sprawiała, że coś między jego udami
stawało się coraz twardsze.
- Niestety jest zerwany. – powiedział
po chwili, nie spuszczając wzroku z jej radosnej twarzy.
- Nic nie szkodzi. Dam do naprawy. -
odparła, machinalnie przekładając w dłoniach odzyskany klejnot. Po chwili
jednak znów spojrzała na niego i przysunęła się nieco bliżej. Zawiesiła wzrok
na jego ustach, które właśnie oblizywał drażniąc przy tym językiem kolczyk w
wardze.
- Dziękuję... Należy ci się nagroda.
- zaszeptała wprost do jego ucha, przylegając do niego niemal całym ciałem.
Wszystko wokół zawirowało, zapach jej
perfum wkradł się w jego nozdrza, a zmysłami zawładnęła magia tej chwili i
ogarniające go wszechobecne podniecenie. Ręce, bez jakiejkolwiek kontroli
oplotły jej talię. Spojrzeli sobie w oczy, coraz bardziej przybliżając twarze.
- Nie mam przy sobie torebki, tylko
to zaniosę i zaraz wrócę - Leilani odsunęła się od niego, tym samym przerywając
tę chwilę bliskości. Już chciała odejść, kiedy Tom przytrzymał jej rękę.
- Nie ma mowy, nigdzie cię nie
puszczę - powiedział stanowczo. - Bo mi znowu uciekniesz.
- Spokojnie... - mruknęła zmysłowo. –
Tym razem, to ja nie mam zamiaru nigdzie znikać. Idź do swojej niszy, ja zaraz
tam przyjdę.
- Skąd wiesz która to? - zapytał
zdziwiony.
- Mam swoje sposoby... Idź. -
wyswobodziła się z jego uścisku i zniknęła w tłumie.
Jej tajemniczość i spryt zadziwiały
go. Szukał jej cały wieczór i nie mógł znaleźć, to ona znalazła go kiedy
chciała i jeszcze na dodatek wiedziała, którą niszę zarezerwował, a przecież
jeszcze wcale tam nie był. Znikała kiedy chciała, tak samo się pojawiając.
Urzekała go i fascynowała. Była śmiała i otwarta, bezpruderyjna, a na dodatek
była posiadaczką cudownego ciała, którego nawet jeszcze nie widział w całej
okazałości, ale po jego odkrytych fragmentach, był tego niemal pewien.
Usiadł na narożnej kanapie
przywołując kelnera. Zamówił sobie jednego z tych wymyślnych drinków, a dla
niej Blue Lady, bo pamiętał, że to piła kiedy poznali się przy barze.
Kelner uwinął się szybko, za to jej
ciągle nie było. Już zaczynał się niepokoić, kiedy niepostrzeżenie zjawiła się.
Siadając prostopadle do niego, wskazała na szklaneczkę z niebieskim trunkiem i
z uśmiechem zapytała:
- Dla mnie?
- Jasne - odpowiedział z ulgą Tom. -
Widziałem, że to piłaś, więc nie ryzykowałem z zamówieniem czegoś innego.
- Świetnie... - Puściła mu oczko i
unosząc szklankę, objęła ustami kolorową słomkę.
Miała cholernie zgrabne i długie
nogi. Już wcześniej, kiedy ubrana była w nieco dłuższą spódnicę zauważył to,
ale teraz zakładając jedną na drugą, miał je tuż przed oczami, więc mógł w
pełni ocenić. Przełknął ślinę na samą myśl, że mógłby wędrować wzdłuż nich
swoim językiem, od samych kostek, przez smukłe łydki, znacząc wilgotny ślad na
kolanie, potem coraz wyżej, i wyżej, aż do...
- Jesteś znowu sama? - zapytał,
przerywając swoje wyobrażenia, w obawie przed kolejnymi reakcjami.
Odstawiła szklaneczkę na stolik,
pochylając się lekko do przodu. Teraz dla odmiany ukazała mu swój dekolt, gdzie
zawędrowało jego wygłodniałe spojrzenie.
Ah... Móc zatopić tu swoje dłonie,
uwolnić ten skarb ze zbędnej niewoli materiału...
- Ja nigdy nie jestem
sama... - Uśmiechnęła się.
Mówiła wtedy, że jest z nim, że to on
jest jej towarzystwem na ten wieczór. Był pewny, że znowu tak jest. Przybliżył
do niej swoją twarz i uśmiechając się cwaniacko, stwierdził:
- Zapomniałem, że jesteś ze mną.
- Niestety, nie dzisiaj. -
Przeciągnęła się, unosząc ręce nad głowę. Natychmiast objął spojrzeniem jej
wąską talię i kuszące biodra. - Dzisiaj jestem w innym towarzystwie.
Te słowa zbiły go z tropu. Była taka
przekorna, miał nawet wrażenie, że gdyby naprawdę była tu sama, nie przyznałaby
się do tego. Odrobinę go to zirytowało, obawiał się, że za chwilę znowu mu
gdzieś zniknie, a przecież miał nadzieję spędzić tę noc tylko z nią i nie tylko
tutaj. Wyprostował się nagle i opadł na kanapę, jawnie okazując swoje
zdenerwowanie, które natychmiast wyraził w słowach:
- To co w takim razie robisz tu ze
mną?
- Spędzam miło czas. – odparła,
rozbawiona tonem jego głosu. - Nie chciałeś mnie tu spotkać?
Wlepił w nią swoje spojrzenie,
zaborcze, nie rozjaśnione odrobiną uśmiechu, dzikie i namiętne. Szybkim ruchem
pochylił się nad nią, skłaniając tym samym do oparcia o kanapę. Jego twarz była
teraz tuż przy jej twarzy, a oddech drażnił swoim ciepłem usta.
- Tylko po to tu przyszedłem, tylko
dla ciebie. - wysyczał głosem pełnym żądzy. - Po swoją nagrodę...
A jednak nie wytrzymał, chociaż miał
nie obnażać się ze swoimi odczuciami.
Utkwiła wzrok w jego nabrzmiałych
ciepłem i wypitym alkoholem ustach, wolno przenosząc swoje ręce na jego plecy.
Przesunęła nimi wzdłuż kręgosłupa, zatrzymując na szyi. Jęknął cicho i
przymrużając oczy, rozchylił wargi, nie wykonując żadnego innego ruchu. Czekał
na jej posunięcie, ale ona też trwała wciąż biernie wpatrując się w te usta,
które mogłyby być niewysychającym źródłem rozkoszy. Ich wargi wciąż nie łączyły
się ze sobą, choć oddechy już dawno były jednością.
Znów miała nad nim przewagę, bo to on
kolejny raz ulegał, widziała to w jego oczach, które teraz wzrokiem pełnym
namiętności śledziły ruch jej języka, wolno przesuwającego się w szczelinie
między wargami. Przekręciła głowę na bok i wyszeptała obiecującym tonem:
- To ją sobie weź...
W jego oczach zapłonął ogień, a
ciałem wstrząsnął dreszcz podniecenia. Już nie czekał na jej gest, ani ruch,
pragnął ją posiąść dłońmi, pieścić, całować... Dostał przecież na to jawne
przyzwolenie. Dotykiem ust opadł na nagie ramiona dziewczyny, kosztował jej
skórę jak najwspanialszą delicję, czując w ustach jej smak, a w nozdrzach
zapach. Płonął pożądaniem, chciał być w niej, gwałtownie, natychmiast, tu i
teraz. Resztką sił powstrzymywał się, udawał, że wszystko wzmaga się wolno, a
on jest gotów na długą grę wstępną. Dlatego delikatnie muskał ustami jej szyję
i twarz, zachłannie kradnąc spojrzeniem reakcję na te pieszczoty. Zamknął ją w
klatce swoich ramion, opierając dłonie o tył kanapy i tylko swoim wargom
pozwalał poznawać odkryte obszary jej ciała. Ona jednak chciała więcej,
chwytając jego rękę przesunęła nią wzdłuż swojej talii w dół, zatrzymując na
udzie. Pod opuszkami palców poczuł siatkową fakturę jej pończoch. Wolno, oczko
po oczku przesuwał nimi w górę, jakby bawiąc się każdą małą, ograniczoną
cienką, nylonową nicią przestrzenią skóry. Jego palce zwinnie kluczyły po nich
do upragnionego celu, jakim było zakończenie tej podniecającej garderoby.
Ciepła i miękka dłoń przesunęła się po niczym już nie okrytej skórze. Obydwoje
westchnęli głośno, łącząc swoje wargi w pierwszym tego wieczoru pocałunku.
Był w jej ustach, coraz głębiej i
namiętniej, coraz mocniej.
Wolnym ruchem rozsunęła uda dając mu
dostęp do tego, co zamierzał posiąść. Przez niewielki skrawek materiału czuł
bijące stamtąd ciepło. Wiedział, że już za chwilę zatonie w tym morzu rozkoszy,
chciał to przeciągnąć jak najdłużej, nagroda przecież musi być bardzo słodka...
Chyba powinien jej najpierw dokładnie posmakować.
Widział jaką przyjemność sprawia jej
dotyk jego dłoni. Przymknęła oczy i rozchylając usta, jeszcze niżej zsunęła
pośladki, zaciskając dłonie na skórzanym obiciu kanapy. Już nie chciał dłużej
dręczyć ani jej, ani siebie, błyskawicznie wnikając w nią zwinnymi palcami.
Natychmiast wyprężyła ciało, wzdychając namiętnie i szerzej rozchyliła uda.
Podniecała go, miał wrażenie że nie
wytrzyma i zachowa się jak nastolatek przy oglądaniu „świerszczyków”. Z każdym
ruchem jego palców, poruszała biodrami, jakby skłaniając go do szybszej
współpracy, nasuwała się na niego w swoim tempie. Znów więc postępował tak jak
chciała, ale przecież on też tego chciał. Drugą ręką podtrzymał niesforny,
przeszkadzający skrawek koronki jej majtek, aby wreszcie poczuć w ustach smak
tego miejsca, które mogło mu dać tylko upragnioną ekstazę. Jej krzyk był
reakcją na dotyk jego gorących ust, niesłyszalny był jednak dla innych uszu, bo
na szczęście wmieszał się w głośne dźwięki wszechogarniającej cały lokal
muzyki. Ogień pożądania do głębi rozpalił ich ciała i zmysły. Ssał mocno płatki
jej kobiecości, lizał pulsujący już, nabrzmiały i twardy, wrażliwy punkt.
Wystarczyło tylko kilka ruchów jego języka, kilka przesunięć w jej wnętrzu
delikatnymi palcami, kiedy wyprężyła się w błogiej ekstazie, zaciskając uda na
jego szyi. Dłonie tak mocno wplotła mu we włosy, że wystraszył się ich utraty.
Przesunął dłońmi po wciąż rozchylonych udach, palce ociekały mu jej
podnieceniem. Widział, jak rozluźniają się w niej wszystkie mięśnie, jak wraca
z krainy uniesienia wprost w jego ramiona. Lekko musnęła jego usta, oblizując
po chwili swoje.
- Słodko... - szepnęła mu wprost do
ucha.
Poprawiając bieliznę i sukienkę,
pospiesznie wstała.
- A moja nagroda? - jęknął,
przytrzymując ją za rękę. Zobaczyła błysk zawodu w jego oczach.
- Przecież wziąłeś ją jak chciałeś. -
Przeciągnęła się zmysłowo, sprytnie wyswobodziwszy z uścisku jego dłoni.
Natychmiast wstał i przycisnął ją swoim ciałem do ściany, opierając ręce po
obydwu jej stronach.
- Chcę jeszcze... - wysyczał,
wdychając głęboko jej zapach i przesuwając ustami po szyi dziewczyny.
- Innym razem - powiedziała bardziej
stanowczo.
- Nie puszczę...
Wciąż więził ją w klatce swoich rąk.
Nie dopuszczał nawet myśli, że ten wieczór może się właśnie tak skończyć.
Zaczynając tę grę, był niemal pewien, że to zaledwie wstęp. Tymczasem ona,
coraz bardziej zniecierpliwiona próbowała się uwolnić.
- Dzisiaj nie jestem sama, ale będę
tu znowu za tydzień. – powiedziała, nie kryjąc poirytowania. Czuł, że to
jakiś wykręt, tylko nie mógł rozszyfrować w co ta panna pogrywa?
- Rozpaliłaś mnie i zostawiasz na
pastwę mojego pożądania? - powiedział z wyrzutem, opuszczając ręce. Tylko
uśmiechnęła się przymrużając oczy i położyła mu palec na ustach.
- Wynagrodzę ci to za tydzień,
dzisiaj naprawdę muszę iść.
Już miała odsunąć parawan, kiedy znów
chwycił jej rękę.
- Spotkaj się ze mną - poprosił
błagalnym tonem.
- Za tydzień, zarezerwuj to samo
miejsce. Będę. - Odwróciła się, obdarowując go namiętnym spojrzeniem. Uwolnił
uścisk, a po chwili już jej nie było.
Co w sobie miała ta dziewczyna, że
tak szybko zawładnęła jego zmysłami i ciałem?
Stał przez
chwilę bez ruchu, bezradny i wściekły sam na siebie, że pozwolił jej znów
odejść. Niespełniony i wciąż podniecony, zawiedziony i rozczarowany został sam.
Liczył na całą noc, gdy tymczasem musiał zadowolić się kilkunastoma minutami.
Pięść zacisnęła się właściwie samoistnie, aby po chwili z impetem uderzyć w
ścianę.
- Kurwa mać! - wydobyło się z jego ust soczyste przekleństwo.