„FATAL PASSION”
„Męska żądza to rzecz potężna. Może zmienić
siłacza w bezsilną istotę.
Na widok kobiety, która go fascynuje, odda wszystko,
byle ją mieć”.
Alma
Katsu – „Wieczni”
Część 1.
Dziecięcy
pokój subtelnie wypełniało ciepłe światło nocnej lampki. Skulona na swoim łóżku
siedziała postać złotowłosej dziewczynki, skrupulatnie zapisując coś w swoim
błękitnym pamiętniku, w jakim zazwyczaj zapisuje się ważne wydarzenia minionego
dnia. Pomimo późnej pory wcale nie miała ochoty na sen. W myślach wizualizowała
wyimaginowane sytuacje tylko po to, aby na zawsze uwiecznić je na pokrytych
pastelową barwą kartkach.
„...
a kiedy już byliśmy pod bramą mojego domu, Tom przytulił mnie i mocno
pocałował. Powiedział też znowu, że mnie kocha. Jestem taka szczęśliwa...”,
zapisała ostatnie zdanie i z uśmiechem zamknęła zeszyt, który w tej chwili był
całym jej światem, po czym odłożyła go na półkę.
-
Chyba pora spać, już bardzo późno - Usłyszała głos mamy, która właśnie uchyliła
drzwi.
-
Właśnie się kładłam, dobranoc.
-
Dobranoc, kochanie.
Kiedy
kobieta zniknęła za drzwiami, dziewczynka z powrotem usiadła na łóżku.
-
Kocham cię, Tom - powiedziała, przyglądając się plakatowi zawieszonemu nad jej
łóżkiem, po chwili dodając: - Kiedyś będziesz tylko mój, czekaj na mnie, na
pewno cię odnajdę... - Uklęknęła jak do modlitwy, po czym ucałowała papierowego
przystojniaka w same usta, a następnie wsunęła się pod kołdrę i zanim zgasiła
lampkę ponownie na niego spojrzała, mówiąc:
-
Dobranoc, mój najdroższy…
~*~
Osiem lat później.
Nie
była gotowa, bo wiedziała, że nigdzie nie pójdzie. Pomału miała już dość tych
ciągłych imprez i tego, że wcale nie liczył się z jej zdaniem, nie pytał czy ma
czas i ochotę, po prostu przychodził, często nawet bez uprzedzenia i oznajmiał,
że musi tego dnia wyglądać ładnie, bo będzie mu towarzyszyć.
Dziś
jednak odmówi nawet mimo tego, że impreza nie była niezapowiedziana. Tym razem
miała poważny ku temu powód, jakim był poniedziałkowy egzamin z socjologii
mediów. Nie chciała go zawalić, miała już dość ciągłych poprawek i odkładania
na inny termin. Tym bardziej, że został jej ostatni rok na uczelni, a praca
magisterska ledwie w zasięgu jej wyobrażeń. Kochała go i była pewna jego uczuć,
ale wciąż miała wrażenie, że wcale nie liczy się z jej pragnieniami. W dodatku
jego wizja związku daleko odbiegała od jej oczekiwań. Rozumiała, że prowadzi
taki tryb życia, jest osobą medialną i zawsze starała się być dla niego
wsparciem, gotowa na każde wyjście, uroczyste gale i nocne eskapady po klubach.
Jednak on nie potrafił zrozumieć tego, że czasem chciałaby pobyć po prostu
tylko z nim, choćby najzwyczajniej posiedzieć na kanapie w salonie, wtulić się
w niego oglądając telewizję, a potem kochać się we własnej sypialni, a nie w
jakimś hotelowym pokoju.
Właściwie
powinna mu zaoszczędzić czasu i wysłać sms-a z informacją, że tym razem idzie
sam. Tylko, że na to niestety było już za późno, a świadczył o tym dzwonek,
który zabrzmiał teraz w korytarzu na parterze domu. Wolnym krokiem zeszła po
schodach, podążając w stronę drzwi, w końcu je otwierając.
-
Cześć kochanie - Powitał ją ciepły głos młodego mężczyzny o czarującym
uśmiechu. - Jeszcze nie gotowa? - dodał zdziwiony, wchodząc. Już się nad nią
pochylał, żeby ucałować na powitanie, kiedy zrezygnowanym tonem odparła;
-
Nie Tom, nie pójdę z tobą, nie tym razem.
-
No chyba żartujesz.
-
Nie, nie żartuję, po prostu nie dam rady... Jeśli nie zaliczę pojutrze tego egzaminu,
zawalę cały semestr.
-
Nawet mnie nie denerwuj, tylko się ubieraj, pouczysz się jutro - powiedział
zdecydowanym tonem, nie kryjąc złości. – Poza tym mogłaś się uczyć wcześniej,
wiedziałaś, że dzisiaj jest otwarcie „Cosmosu”.
-
Jak miałam się uczyć wcześniej? Przecież prawie codziennie chodzimy na jakieś
imprezy, które potem muszę odsypiać - odparła Katrin z pretensją w głosie.
-
To co? Może mam chodzić sam? W końcu do cholery mam dziewczynę, nie? - Tom
podniósł głos.
-
Naprawdę? - Roześmiała się ironicznie. - Dziewczynę? A nie przypadkiem pannę do
towarzystwa z którą się idzie na balet, a potem do łóżka?
Tom
spojrzał na nią wściekłym wzrokiem. Tym razem przesadziła. Decydując się na ten
związek doskonale wiedziała, jak będą wyglądały ich niektóre wspólne wieczory,
a on sam nie miał sobie nic do zarzucenia. Starał się być z nią niemal w każdej
wolnej chwili, nie okłamywał i nigdy jej nie zdradził. Ba! Nawet nie pomyślał o
innej dziewczynie, przy niej był naprawdę porządnym Tomem. Teraz jej słowa
zabolały, był rozgoryczony tymi pretensjami, ale najbardziej ubódł go jej
ostatni argument.
-
To co? Mając dziewczynę mam chodzić na imprezy sam, albo żyć w celibacie? -
wypalił.
-
No właśnie! - Rozłożyła bezradnie ręce, Katrin. - Tobie tylko jedno w głowie!
Imprezki, albo bzykanie!
-
Wiesz co? Jesteś niesprawiedliwa! - syknął. - Poświęcam ci każdą wolną chwilę,
po koncercie, kiedy tylko mogę jak najszybciej jadę do ciebie. Czy ty naprawdę
widzisz coś złego w tym, że cię pragnę? To chyba normalne, że skoro cię kocham
to chcę być z tobą i w łóżku! Do cholery, jestem facetem, Katrin!
-
A nie pomyślałeś nigdy, że ja potrzebuję też innej bliskości? Że czasem
chciałabym się tylko przytulić, po prostu posiedzieć, czy porozmawiać? Ależ
oczywiście, że nie! Ty nic nie dostrzegasz, jesteś małostkowy, bo po co się
przytulać, rozmawiać, jesteś facetem, więc zawsze chcesz się tylko pieprzyć! –
wykrzyczała i wskazując na siebie palcem, dodała: - A ja do cholery, jestem
kobietą, Tom!
Usłyszawszy
te słowa, aż otworzył usta ze zdziwienia. Nie rozumiał jej i tej obsesyjnej
chęci przytulania. Przecież przytulał ją do cholery, za każdym razem kiedy
kochali się i potem też. Jak dwudziestopięcioletniemu facetowi ma wystarczyć
samo przytulanie?! Potrzebował kobiety również do fizycznej miłości, a nie do
duchowych westchnień. Jak taka inteligentna dziewczyna może tego nie rozumieć?
On, jak każdy zdrowy mężczyzna, właśnie w ten sposób pojmował bliskość i
potrzebował tego, żeby normalnie żyć i funkcjonować, żeby kłaść się spać i
wstawać szczęśliwym. Zresztą zawsze lubił seks i nigdy tego nie krył, a ona
doskonale o tym wiedziała, więc czemu teraz miała do niego jakieś dziwne
pretensje?
Popatrzył
na nią przez chwilę, nie odpowiadając. Poczuł się urażony i postanowił już nie
komentować jej słów.
-
W porządku, jeśli nie chcesz iść, no to nie.
Swoją
wypowiedź poparł wymownym gestem i z obrażoną miną, wycofał się w kierunku wyjścia.
Chwytając już za klamkę, odwrócił się i dopowiedział:
-
W sumie może masz rację, po co masz iść z dupkiem, który chce się tylko
pieprzyć. – Po czym szybko odwrócił się, otworzył drzwi, a po chwili zatrzasnął
je za sobą z impetem.
Katrin
stała osłupiała. Nie spodziewała się po nim takiej reakcji, ale właściwie tak
do końca nie wiedziała czego może się spodziewać, bo nigdy nie doszło między
nimi do takiej ostrej wymiany zdań na ten temat. Teraz czuła, że trochę
przesadziła i nie miała racji. Był gwiazdą, musiał bywać na różnych imprezach,
rautach i nie od niego zależało, kiedy one się odbędą. Ona, jako jego kobieta,
powinna mu towarzyszyć, przecież wchodząc w ten związek wiedziała, z czym
będzie się ta decyzja wiązała.
Wyjrzała
przez okno i zobaczyła jak wsiada do taksówki. Nawet się nie obejrzał. Ogarnął
ją dziwny żal, że nie pojechała z nim. Obraził się, to było więcej jak pewne.
W
tej samej chwili pożałowała swojej decyzji, lecz nie miała pojęcia jak fatalne
w skutkach będą jej konsekwencje.
~*~
Dawno
w Hamburgu nie było takiego hucznego otwarcia, bo i dawno nikt nie otwierał takiego
wypasionego klubu. Nawet fakt, że był to klub techno, nie zniechęcił
zaproszonych VIP’ów do licznego przybycia.
Kordon
ochrony był gwarancją, że do wewnątrz tego wieczoru nie przedostanie się żaden
nieproszony gość. Tom wyjął z kieszeni kurtki zaproszenie, okazując je
pierwszemu ochroniarzowi przy drzwiach, a gdy tylko je przekroczył, zrobił to
samo. Mężczyzna z obsługi natychmiast poprowadził go do zarezerwowanej dla
całego zespołu niszy.
-
Zapraszam na Księżyc - uśmiechnął się do podążającego za nim Toma.
„Cosmos”
prezentował się znakomicie. Już widok samego budynku przyprawiał o dreszcz
emocji, a co dopiero jego wnętrze. Kilka poziomów tanecznych, wiszące kosze w
których skąpo odziane dziewczyny prezentowały swoje umiejętności i wdzięki, liczne,
przytulne wnęki i nisze z wygodnymi kanapami, na życzenie klientów nawet
zastawiane parawanami o kosmicznych kształtach, najnowocześniejsze oświetlenie
ledowe i laserowe, wszystko to zadziwiało. Nawet wystrój toalet potrafił
zaskoczyć, każdy niemal detal wykonany był ze stali, a podłoga sprawiała
wrażenie, że zamiast w przysłowiowym kiblu, jest się na Marsie. Sufit mienił
się tysiącem gwiazd, a w oddali widać było nawet staruszkę Ziemię. Ścianę na
głównym parkiecie pokrywały panoramiczne ekrany diodowe. Oprócz emitowanego na
nich kosmicznego obrazu, odbijały światła symbolicznych gwiazd, co sprawiało
wrażenie jakby te przemieszczały się na nieboskłonie, którym był sufit.
Wrażenie było nieziemskie, jak przystało na klub o tak kosmicznej nazwie.
Z
kanapy, na której siedzieli już wszyscy, pomachały mu dziewczyny pozostałej
trójki.
-
Sam? - zdziwił się Bill na jego widok.
-
Jak widać - odburknął, siadając.
-
A co się stało?
-
Nie wiem, mojej dziewczynie totalnie odjebało. Powiedziała, że nie idzie bo
musi się uczyć, w dodatku stwierdziła, że mi w głowie tylko balety i pieprzenie
- odparł dobitnie, przywołując obsługę.
-
Brandy z wodą i lodem - zakomunikował przybyłemu.
-
A może pan sobie życzy coś specjalnego, oto karta - skłonił się kelner w
ubraniu kosmity.
-
Zastanowię się, a na razie proszę o brandy - odrzekł.
-
Uuuu... - jęknął Bill – No to widzę, że jest nieźle...
-
Jestem wkurwiony i czuję, że się dzisiaj urżnę albo zerwę jakiegoś kwiatuszka…
- Zerknął w dół, na parkiet pełen tańczących.
Faktycznie
był zły. Już nie chodziło mu o jego image, w końcu zawsze mógł powiedzieć, że
jest chora lub wymyślić inną bajeczkę. Jemu chodziło o jej krzywdzące słowa,
które w takiej postaci usłyszał od niej po raz pierwszy. Zawsze była taka
subtelna, właściwie skromna, nawet podczas bardziej śmiałych pieszczot w łóżku
okazywała zawstydzenie. Nie przeszkadzało mu to, zawsze chciał być z taką
dziewczyną, która nie przetasowała przez swoje łóżko zbyt wielu facetów, która
szanowała się i potrafiła pokazać swoją wartość. Za to właśnie najbardziej ją
kochał i cenił, ale szczególnie zaimponował mu fakt, że tak długo musiał ją
zdobywać. Nie była cnotliwa, już przed nim miała kogoś, ale nie była jedną z
tych lasek, które szybko pozwalają wejść sobie do łóżka. Przy niej zaniechał
sypiania z przypadkowymi fankami, które kiedyś sprawiało mu taką przyjemność.
Czasem o tym myślał, ale myśli te szybko pierzchały pod wpływem wspomnienia
jego cudownej Katrin...
-
Zobaczcie jakie tu mają drinki - Wyrwał go z zamyślenia Gustav, śledząc
wzrokiem napisy w karcie.
-
Ale fajny drink, kto pił „Sutki Venus”? - Roześmiała się, zaglądająca mu przez
ramię Inge.
-
A jakie są jeszcze? - zapytał Georg.
-
„Księżycowa rozkosz”, „Marsjańskie igraszki”, „Kosmiczny orgazm”... - Zaczął
czytać Gustav, a z każdą przeczytaną przez niego nazwą rozbrzmiewały salwy
śmiechu. - No co? W końcu to kosmiczny klub, nie? - zakończył.
Tom
jednak wcale się nie śmiał. Nie dość, że dzisiejszy wieczór spędzi samotnie, to
jeszcze nad ranem położy się spać w pustym i zimnym łóżku. Ta myśl wymalowała
na jego twarzy grymas niezadowolenia. Rozparł się wygodnie na skórzanej kanapie
i mocniej nasunął czapkę na czoło.
Miejscówkę
dzisiejszego wieczoru mieli rzeczywiście wyborną. Ich własny krater na
„Księżycu” z jednej strony był zupełnie osłonięty ścianą, a z drugiej ażurowa
barierka nie przeszkadzała w podziwianiu wspaniałego widoku na taneczny parkiet
piętro niżej. Pomyślał, że właściwie może przesiedzieć tutaj całą imprezę, a
jak się zachla to chłopaki odholują go do domu.
Po
inauguracyjnej przemowie i podziękowaniach licznym sponsorom, właściciele klubu
zapowiedzieli właśnie występ tanecznej grupy.
Tom
obserwował poczynania zwinnych dziewcząt ze swojego miejsca na „Księżycu”.
Jeszcze tylko godzina i wszyscy wraz z wyjściem dziennikarzy i paparazzi,
poczują pełny luz. Tego właśnie było mu trzeba. Tyle tu fajnych, skąpo ubranych
ciał...
Ta
myśl coraz silniej rozgościła się w jego umyśle, aż stała się przerażająca.
Nie, nie może przecież zdradzić Katrin, tym bardziej nie z jakąś przypadkową
laską... Zdradzić? A kto tu w ogóle mówi o zdradzie? Przecież wystarczy
przelotny flirt dla poprawienia humoru... Przynajmniej sprawdzi czy nie wyszedł
z wprawy. Uśmiechnął się do takich myśli pod nosem.
-
Idziemy tańczyć! - rzuciła któraś z dziewczyn, na co wszyscy zgodnie wstali.
-
No chodź - pociągnął go za rękę Bill.
-
Nie... - Pomachał ręką, jakby odganiał się od natrętnej muchy - Posiedzę jeszcze
trochę, potem się pokręcę.
Tak...
Potem się pokręci... Teraz było dla niego zdecydowanie za wcześnie, poza tym
jeszcze nie miał w czubie. Już po chwili obserwował wszystkich, jak skaczą na
dolnym parkiecie, chociaż nie należeli do miłośników tego typu muzyki, no i szczególnie
chłopaki, nie byli rewelacyjnymi tancerzami, ale nastrój tego wieczoru udzielał
się wszystkim i na wszystkich parkietach było dość tłoczno. Posiedział trochę
obserwując to szaleństwo, jednak po kilkudziesięciu minutach do zajmowanej
przez zespół niszy nikt nie wrócił, wszyscy rozpierzchli się gdzieś i stracił
ich z oczu. W końcu i on postanowił się ruszyć. Obszedł niemal cały klub, obejrzał
wszystkie pomieszczenia, postał i popatrzył z góry, opierając się o barierkę.
Znów
przejął go jakiś dziwny smutek, że Katrin z nim nie przyszła. Może teraz też
bawiłby się szampańsko, gdy tymczasem przygodnie napotkanym znajomym musiał się
tłumaczyć, że jego dziewczyna jest chora. Westchnął ciężko i spojrzał na
wprost. Schody z dolnego parkietu, który obserwował, wspinały się prosto do
baru. „Niesamowite... kilka stołków
wolnych...”, pomyślał i nie czekając ani chwili dłużej, obszedł wokoło cały
balkon, aby jak najszybciej zająć upatrzone miejsce z boku. Barman natychmiast
podał mu kartę, zachęcając do zamówienia firmowego drinka o kolejnej dziwnej,
kosmicznej nazwie.
-
Nie, dzięki, nie mam dzisiaj ochoty na eksperymenty, brandy i tylko z lodem -
odparł, rozglądając się w około. Nasunął czapkę na czoło mając nadzieję, że nikt
go nie rozpozna i nie dosiądzie się do niego żaden znajomek z branży. Chciał
być sam i mieć święty spokój, a nawet się urżnąć i spaść pod bar. Dziennikarze
już poszli, to i afery nie będzie. A jeśli nawet sobie trochę poplotkują, to co
z tego? Zawsze przyzwoicie się trzymał, więc ma prawo się czasem zalać w trupa,
w końcu on też bywa jedynie słabym człowiekiem.
Upił
kolejny łyk z podanego przez barmana trunku. Znów jego rozczarowanie przywiodło
mu na myśl słowa Katrin. Czuł się pokrzywdzony. Jak jego własna dziewczyna mogła
mieć do niego pretensje, że chce z nią bywać i się kochać?
Opuścił
głowę i siedział tak dłuższą chwilę pogrążony we własnych myślach, obracając w
dłoniach szklaneczkę z alkoholem. Nawet nie zauważył od kiedy ze stołka tuż
obok, dotykają posadzki długie nogi w czarnych kozakach na wysokiej szpilce.
Wolnym ruchem uniósł głowę, aby oceniającym wzrokiem obrzucić ich posiadaczkę.
Na pierwszy rzut oka wydała mu się całkiem do rzeczy. Czuł się samotny i
opuszczony, więc w takiej jak ta chwili pewnie każda wydawałaby mu się niezła.
Dziewczyna
zdawała się go nie zauważać, podążając spojrzeniem za przystojnym barmanem, a
kiedy wreszcie ten podszedł do niej z uprzejmym uśmiechem, oznajmiła krótko:
-
Blue Lady poproszę.
Tom
wolno sącząc zawartość swojej szklaneczki, ukradkiem przyglądał się sąsiadce.
Poczuł pewien dyskomfort, bo nieznajoma zachowywała się tak, jakby stołek obok
niej był zupełnie pusty. Niby nie miał ochoty na towarzystwo, ale nie był
przyzwyczajony do tego typu ignorowania go, był przecież sławny i nawet fakt,
że były tutaj same sławne osoby, nie upoważniał jej do tego, żeby nie obdarować
go uśmiechem, czy choćby jednym spojrzeniem. Teraz był jeszcze bardziej
poirytowany, bo dziewczyna odwróciła się do niego plecami, jakby wypatrywała
kogoś na parkiecie. Ale były tego i dobre strony; mógł dokładniej ją
zlustrować. Po chwili jednak znowu odwróciła się w stronę baru. Dopiero teraz
przez ułamek sekundy spojrzała na niego, aby znów go zignorować i objąć ustami
słomkę, tkwiącą w szklance z niebieskim drinkiem.
Miała
w sobie coś kuszącego… Czyżby była tu sama? „To
niemożliwe”, pomyślał, bo taka opcja
wydała mu się wielce nieprawdopodobna. Obserwował kątem oka, jak pod wpływem
ruchów głowy jej długie włosy przesypują z się z ramienia na plecy. Była dość
ładna, chociaż pewnie na taką zwyczajnie ubraną dziewczynę, napotkaną zupełnie
przypadkiem, nigdy by nawet nie zwrócił uwagi. Wiele podobnych chodzi ulicami.
Jednak tu, w tym stroju, wydała mu się niezwykle zmysłowa.
Gdyby
stanęła w nieruchomej pozycji wyglądałaby jak uczennica. Jednak pionowe
rozcięcie z przodu niezbyt krótkiej spódnicy, niemal przy każdym jej najmniejszym
ruchu, ukazywało ponętnie niemały fragment uda i zakończenie koronkowej
pończochy. Bluzka, która zupełnie odsłaniała brzoskwiniową skórę ramion, była
zapięta pod szyją na mały guziczek, kusiła także dekoltem w formie łezki. Nie
był on duży, lecz wystarczający aby swobodnie można było zobaczyć zagłębienie
pomiędzy wydatnymi piersiami blondynki. Już na pierwszy rzut oka Tom stwierdził,
że nie ma stanika. Sterczące sutki przyciągały teraz jego wzrok jak magnes, a
ocierając się swoją nagością o materiał, niewątpliwie stały się bardziej
widoczne. A może działo się to pod wpływem jego spojrzenia, które dziewczyna
skrycie wyłapała...?
Nagle,
ku jego zdziwieniu odezwała się, nie zaszczycając go ani jednym spojrzeniem;
-
No proszę, słynny Tom Kaulitz, zupełnie sam na takiej imprezie...
Na
te słowa, uśmiechnął się tylko pod nosem. „A
jednak jej obojętność była udawana...”, pomyślał. Poczuł się dziwnie
dowartościowany, zupełnie jak jakiś małolat rozpoczynający swoją przygodę z
karierą, który ucieszył się właśnie, że został rozpoznany przez fajną laskę.
Powolnym
ruchem podniósł szklaneczkę i delikatnie objął wargami jej brzeg, ledwie
zwilżając usta alkoholem. Znad szkła patrzyły teraz na nieznajomą oczy,
przypominające kolorem jej ulubioną słodycz. I choć jeszcze nawet dziś w nie nie
spojrzała, to przecież doskonale znała tę barwę, właściwie od zawsze...
NIe wiem co się dzieje, nie pojmuję ostatniego zdania w sposób, który pewnie miałaś na myśli, ale dziewczyno! Piszesz o Tomie, uwielbiałam opowiadanie o Billu w roli głównej, ale Tom to jednak Tom... Są chyba trochę niedojrzali, co? Bo żeby pokłócić się tak bardzo o taką rzecz? No i ta tajemnicza nieznajoma naprawdę jest nieznajoma czy może już kiedyś się spotkali...? Mam jakieś dziwne przeczucie, że oni nie są dla siebie obcy...
OdpowiedzUsuńŚciskam cieplutko i życzę dużo weny! ;))
I tak miało być, aby czytelnik zastanawiał się nad ostatnim zdaniem, jednak... Uchylę rąbka tajemnicy; skonfrontuj koniec z początkiem, a pojmiesz w czym rzecz. To ona go zna, zresztą trudno nie znać Toma Kaulitza, nieprawdaż? Tom nie zna jej wcale, ale... pozna!
UsuńDziękuję, buziaki ;*
Wstęp mnie rozbawił i przywołał na myśl wspomnienia z dzieciństwa, kiedy sama całowałam papierowego Toma, który zerkał na mnie z plakatu nad łóżkiem! (: Cóż no, trudno rozpisać się nad początkiem, ale już teraz wiem, że warto było tak "głośno krzyczeć" o tego Toma. Coś mi podpowiada, że to subtelne, niewinne pierwsze spotkanie szybko i intensywnie się rozkręci, czyż nie? ;> Tylko Ty potrafisz wzbudzić TAKIE oczekiwanie na dalszy ciąg! Pozdrowienia! ;*
OdpowiedzUsuńJak wiele dziewczynek zapewne go całowałaś ;) Jednak ta jest dość... specyficzna i nie chciałabyś taka być, uwierz. Jednak już milknę, żeby zbyt wiele nie zdradzić z fabuły. Ale racja, rozkręci się ;)
UsuńKtoś mi kiedyś powiedział, że w takich okropnych zakończeniach jestem mistrzem i chyba coś w tym jest!
Dziękuję, ściskam, pozdrawiam ;*
Łącząc początek i koniec wyobrażam sobie najgorsze xD "Tom, uważaj, masz swoją Katrin i jej się trzymaj, chłopie!" - gdybym tylko mogła mu to powiedzieć, ostrzec... bo mam naprawdę złe przeczucia... Bo zdążyłam polubić Twojego Toma, choć dopiero go poznaję. Tylko nie zrób mu krzywdy! xD
OdpowiedzUsuńA tak już całkowicie poza tym powiem Ci, że chciałabym się znaleźć w takim klubie, o. Mogłabym się nawet skusić na jakiegoś księżycowego drinka :D No to ten... Czekam z niecierpliwością na następną część. Życzę dużo weny i pozdrawiam cieplutko!
Ten mój Tom... Biedaczysko nie jest zbyt rozsądny, myśli nie tą główką co potrzeba, jak to facet. Nie powiem ani tak, ani nie, bo zdradziłabym zbyt wiele, ale w każdym razie trochę emocji będzie.
UsuńDo opisu klubu natchnęło mnie otwarcie pewnego klubu na jakim byłam swego czasu, w sumie może nie jest jakiś bardzo kosmiczny, ale dzięki niemu, wymyśliłam "Cosmos" z opowiadania.
Dziękuję, buziaki ślę ;*
Jak zwykle super, początek mnie rozbawił, ale która z fanek tak nierobiła ?
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać kolejnych części, bo wiem, że będą wspaniałe i jednocześnie zaskakujące !
Pozdrawiam ;))
Zaskakujące będą z pewnością, tylko nie wiem, czego spodziewasz się. Tom jest tutaj typowym samcem, takim mało myślącym, chociaż tak naprawdę wcale go tak nie postrzegam, ale stworzyłam mu taki charakter na potrzeby opowiadania.
UsuńŚciskam i pozdrawiam ;*
To i ja się wypowiem... mam w końcu mojego Tomka! :D <3
OdpowiedzUsuńPowiem Ci... ze z fabuły to nie pamietam zbyt wiele. Także się ciesz. Wiem tylko jak się skończy ale to zostawiam dla siebie!!! Wiem tez w sumie, ze będzie się działo! XD także czekam na to... bo tutaj nie wiem co bym mogła napisać. To dopiero początek :>
Buziaki, kochana :*
I bardzo się cieszę, że nie pamiętasz, może jedynie to, że będzie hot, a jeszcze oczywiście trochę to wszystko dopieszczę, bo nigdy dla mnie nie jest wystarczająco dobrze.
UsuńPoczątek zawsze bywa takim wprowadzeniem, no ale tak czy inaczej, niebawem wszystko sobie przypomnisz.
Całuski i dziękuję ;*
Początek jest cudny i przesloodki ���� I wreszcie się doczekałam opowiadania o moim wymarzonym Tomie, takie jak lubię �� Czekam na kolejną część z utęsknieniem, mam nadzieję, że szybko się pojawi ��
OdpowiedzUsuńŻeby przypadkiem ta słodycz Cię nie zwiodła, bo aż tak landrynkowo to nie będzie. To zupełni inny rodzaj opowiadania, niż te poprzednie, jakie publikowałam.
UsuńDziękuję i pozdrawiam ;*