piątek, 10 marca 2017

Część 1.



„FATAL PASSION”



Męska żądza to rzecz potężna. Może zmienić siłacza w bezsilną istotę. 
Na widok kobiety, która go fascynuje, odda wszystko, byle ją mieć”.

Alma Katsu – „Wieczni”





Część 1.


            Dziecięcy pokój subtelnie wypełniało ciepłe światło nocnej lampki. Skulona na swoim łóżku siedziała postać złotowłosej dziewczynki, skrupulatnie zapisując coś w swoim błękitnym pamiętniku, w jakim zazwyczaj zapisuje się ważne wydarzenia minionego dnia. Pomimo późnej pory wcale nie miała ochoty na sen. W myślach wizualizowała wyimaginowane sytuacje tylko po to, aby na zawsze uwiecznić je na pokrytych pastelową barwą kartkach.
            „... a kiedy już byliśmy pod bramą mojego domu, Tom przytulił mnie i mocno pocałował. Powiedział też znowu, że mnie kocha. Jestem taka szczęśliwa...”, zapisała ostatnie zdanie i z uśmiechem zamknęła zeszyt, który w tej chwili był całym jej światem, po czym odłożyła go na półkę.
            - Chyba pora spać, już bardzo późno - Usłyszała głos mamy, która właśnie uchyliła drzwi.
            - Właśnie się kładłam, dobranoc.
            - Dobranoc, kochanie.
            Kiedy kobieta zniknęła za drzwiami, dziewczynka z powrotem usiadła na łóżku.
            - Kocham cię, Tom - powiedziała, przyglądając się plakatowi zawieszonemu nad jej łóżkiem, po chwili dodając: - Kiedyś będziesz tylko mój, czekaj na mnie, na pewno cię odnajdę... - Uklęknęła jak do modlitwy, po czym ucałowała papierowego przystojniaka w same usta, a następnie wsunęła się pod kołdrę i zanim zgasiła lampkę ponownie na niego spojrzała, mówiąc:
            - Dobranoc, mój najdroższy…

~*~

            Osiem lat później.

            Nie była gotowa, bo wiedziała, że nigdzie nie pójdzie. Pomału miała już dość tych ciągłych imprez i tego, że wcale nie liczył się z jej zdaniem, nie pytał czy ma czas i ochotę, po prostu przychodził, często nawet bez uprzedzenia i oznajmiał, że musi tego dnia wyglądać ładnie, bo będzie mu towarzyszyć.
            Dziś jednak odmówi nawet mimo tego, że impreza nie była niezapowiedziana. Tym razem miała poważny ku temu powód, jakim był poniedziałkowy egzamin z socjologii mediów. Nie chciała go zawalić, miała już dość ciągłych poprawek i odkładania na inny termin. Tym bardziej, że został jej ostatni rok na uczelni, a praca magisterska ledwie w zasięgu jej wyobrażeń. Kochała go i była pewna jego uczuć, ale wciąż miała wrażenie, że wcale nie liczy się z jej pragnieniami. W dodatku jego wizja związku daleko odbiegała od jej oczekiwań. Rozumiała, że prowadzi taki tryb życia, jest osobą medialną i zawsze starała się być dla niego wsparciem, gotowa na każde wyjście, uroczyste gale i nocne eskapady po klubach. Jednak on nie potrafił zrozumieć tego, że czasem chciałaby pobyć po prostu tylko z nim, choćby najzwyczajniej posiedzieć na kanapie w salonie, wtulić się w niego oglądając telewizję, a potem kochać się we własnej sypialni, a nie w jakimś hotelowym pokoju.
            Właściwie powinna mu zaoszczędzić czasu i wysłać sms-a z informacją, że tym razem idzie sam. Tylko, że na to niestety było już za późno, a świadczył o tym dzwonek, który zabrzmiał teraz w korytarzu na parterze domu. Wolnym krokiem zeszła po schodach, podążając w stronę drzwi, w końcu je otwierając.
            - Cześć kochanie - Powitał ją ciepły głos młodego mężczyzny o czarującym uśmiechu. - Jeszcze nie gotowa? - dodał zdziwiony, wchodząc. Już się nad nią pochylał, żeby ucałować na powitanie, kiedy zrezygnowanym tonem odparła;
            - Nie Tom, nie pójdę z tobą, nie tym razem.
            - No chyba żartujesz.
            - Nie, nie żartuję, po prostu nie dam rady... Jeśli nie zaliczę pojutrze tego egzaminu, zawalę cały semestr.
            - Nawet mnie nie denerwuj, tylko się ubieraj, pouczysz się jutro - powiedział zdecydowanym tonem, nie kryjąc złości. – Poza tym mogłaś się uczyć wcześniej, wiedziałaś, że dzisiaj jest otwarcie „Cosmosu”.
            - Jak miałam się uczyć wcześniej? Przecież prawie codziennie chodzimy na jakieś imprezy, które potem muszę odsypiać - odparła Katrin z pretensją w głosie.
            - To co? Może mam chodzić sam? W końcu do cholery mam dziewczynę, nie? - Tom podniósł głos.
            - Naprawdę? - Roześmiała się ironicznie. - Dziewczynę? A nie przypadkiem pannę do towarzystwa z którą się idzie na balet, a potem do łóżka?
            Tom spojrzał na nią wściekłym wzrokiem. Tym razem przesadziła. Decydując się na ten związek doskonale wiedziała, jak będą wyglądały ich niektóre wspólne wieczory, a on sam nie miał sobie nic do zarzucenia. Starał się być z nią niemal w każdej wolnej chwili, nie okłamywał i nigdy jej nie zdradził. Ba! Nawet nie pomyślał o innej dziewczynie, przy niej był naprawdę porządnym Tomem. Teraz jej słowa zabolały, był rozgoryczony tymi pretensjami, ale najbardziej ubódł go jej ostatni argument.
            - To co? Mając dziewczynę mam chodzić na imprezy sam, albo żyć w celibacie? - wypalił.
            - No właśnie! - Rozłożyła bezradnie ręce, Katrin. - Tobie tylko jedno w głowie! Imprezki, albo bzykanie!
            - Wiesz co? Jesteś niesprawiedliwa! - syknął. - Poświęcam ci każdą wolną chwilę, po koncercie, kiedy tylko mogę jak najszybciej jadę do ciebie. Czy ty naprawdę widzisz coś złego w tym, że cię pragnę? To chyba normalne, że skoro cię kocham to chcę być z tobą i w łóżku! Do cholery, jestem facetem, Katrin!
            - A nie pomyślałeś nigdy, że ja potrzebuję też innej bliskości? Że czasem chciałabym się tylko przytulić, po prostu posiedzieć, czy porozmawiać? Ależ oczywiście, że nie! Ty nic nie dostrzegasz, jesteś małostkowy, bo po co się przytulać, rozmawiać, jesteś facetem, więc zawsze chcesz się tylko pieprzyć! – wykrzyczała i wskazując na siebie palcem, dodała: - A ja do cholery, jestem kobietą, Tom!
            Usłyszawszy te słowa, aż otworzył usta ze zdziwienia. Nie rozumiał jej i tej obsesyjnej chęci przytulania. Przecież przytulał ją do cholery, za każdym razem kiedy kochali się i potem też. Jak dwudziestopięcioletniemu facetowi ma wystarczyć samo przytulanie?! Potrzebował kobiety również do fizycznej miłości, a nie do duchowych westchnień. Jak taka inteligentna dziewczyna może tego nie rozumieć? On, jak każdy zdrowy mężczyzna, właśnie w ten sposób pojmował bliskość i potrzebował tego, żeby normalnie żyć i funkcjonować, żeby kłaść się spać i wstawać szczęśliwym. Zresztą zawsze lubił seks i nigdy tego nie krył, a ona doskonale o tym wiedziała, więc czemu teraz miała do niego jakieś dziwne pretensje?
            Popatrzył na nią przez chwilę, nie odpowiadając. Poczuł się urażony i postanowił już nie komentować jej słów.
            - W porządku, jeśli nie chcesz iść, no to nie.
            Swoją wypowiedź poparł wymownym gestem i z obrażoną miną, wycofał się w kierunku wyjścia. Chwytając już za klamkę, odwrócił się i dopowiedział:
            - W sumie może masz rację, po co masz iść z dupkiem, który chce się tylko pieprzyć. – Po czym szybko odwrócił się, otworzył drzwi, a po chwili zatrzasnął je za sobą z impetem.
            Katrin stała osłupiała. Nie spodziewała się po nim takiej reakcji, ale właściwie tak do końca nie wiedziała czego może się spodziewać, bo nigdy nie doszło między nimi do takiej ostrej wymiany zdań na ten temat. Teraz czuła, że trochę przesadziła i nie miała racji. Był gwiazdą, musiał bywać na różnych imprezach, rautach i nie od niego zależało, kiedy one się odbędą. Ona, jako jego kobieta, powinna mu towarzyszyć, przecież wchodząc w ten związek wiedziała, z czym będzie się ta decyzja wiązała.
            Wyjrzała przez okno i zobaczyła jak wsiada do taksówki. Nawet się nie obejrzał. Ogarnął ją dziwny żal, że nie pojechała z nim. Obraził się, to było więcej jak pewne.
            W tej samej chwili pożałowała swojej decyzji, lecz nie miała pojęcia jak fatalne w skutkach będą jej konsekwencje.

~*~



            Dawno w Hamburgu nie było takiego hucznego otwarcia, bo i dawno nikt nie otwierał takiego wypasionego klubu. Nawet fakt, że był to klub techno, nie zniechęcił zaproszonych VIP’ów do licznego przybycia.
            Kordon ochrony był gwarancją, że do wewnątrz tego wieczoru nie przedostanie się żaden nieproszony gość. Tom wyjął z kieszeni kurtki zaproszenie, okazując je pierwszemu ochroniarzowi przy drzwiach, a gdy tylko je przekroczył, zrobił to samo. Mężczyzna z obsługi natychmiast poprowadził go do zarezerwowanej dla całego zespołu niszy.
            - Zapraszam na Księżyc - uśmiechnął się do podążającego za nim Toma.
            „Cosmos” prezentował się znakomicie. Już widok samego budynku przyprawiał o dreszcz emocji, a co dopiero jego wnętrze. Kilka poziomów tanecznych, wiszące kosze w których skąpo odziane dziewczyny prezentowały swoje umiejętności i wdzięki, liczne, przytulne wnęki i nisze z wygodnymi kanapami, na życzenie klientów nawet zastawiane parawanami o kosmicznych kształtach, najnowocześniejsze oświetlenie ledowe i laserowe, wszystko to zadziwiało. Nawet wystrój toalet potrafił zaskoczyć, każdy niemal detal wykonany był ze stali, a podłoga sprawiała wrażenie, że zamiast w przysłowiowym kiblu, jest się na Marsie. Sufit mienił się tysiącem gwiazd, a w oddali widać było nawet staruszkę Ziemię. Ścianę na głównym parkiecie pokrywały panoramiczne ekrany diodowe. Oprócz emitowanego na nich kosmicznego obrazu, odbijały światła symbolicznych gwiazd, co sprawiało wrażenie jakby te przemieszczały się na nieboskłonie, którym był sufit. Wrażenie było nieziemskie, jak przystało na klub o tak kosmicznej nazwie.
            Z kanapy, na której siedzieli już wszyscy, pomachały mu dziewczyny pozostałej trójki.
            - Sam? - zdziwił się Bill na jego widok.
            - Jak widać - odburknął, siadając.
            - A co się stało?
            - Nie wiem, mojej dziewczynie totalnie odjebało. Powiedziała, że nie idzie bo musi się uczyć, w dodatku stwierdziła, że mi w głowie tylko balety i pieprzenie - odparł dobitnie, przywołując obsługę.
            - Brandy z wodą i lodem - zakomunikował przybyłemu.
            - A może pan sobie życzy coś specjalnego, oto karta - skłonił się kelner w ubraniu kosmity.
            - Zastanowię się, a na razie proszę o brandy - odrzekł.
            - Uuuu... - jęknął Bill – No to widzę, że jest nieźle...
            - Jestem wkurwiony i czuję, że się dzisiaj urżnę albo zerwę jakiegoś kwiatuszka… - Zerknął w dół, na parkiet pełen tańczących.
            Faktycznie był zły. Już nie chodziło mu o jego image, w końcu zawsze mógł powiedzieć, że jest chora lub wymyślić inną bajeczkę. Jemu chodziło o jej krzywdzące słowa, które w takiej postaci usłyszał od niej po raz pierwszy. Zawsze była taka subtelna, właściwie skromna, nawet podczas bardziej śmiałych pieszczot w łóżku okazywała zawstydzenie. Nie przeszkadzało mu to, zawsze chciał być z taką dziewczyną, która nie przetasowała przez swoje łóżko zbyt wielu facetów, która szanowała się i potrafiła pokazać swoją wartość. Za to właśnie najbardziej ją kochał i cenił, ale szczególnie zaimponował mu fakt, że tak długo musiał ją zdobywać. Nie była cnotliwa, już przed nim miała kogoś, ale nie była jedną z tych lasek, które szybko pozwalają wejść sobie do łóżka. Przy niej zaniechał sypiania z przypadkowymi fankami, które kiedyś sprawiało mu taką przyjemność. Czasem o tym myślał, ale myśli te szybko pierzchały pod wpływem wspomnienia jego cudownej Katrin...
            - Zobaczcie jakie tu mają drinki - Wyrwał go z zamyślenia Gustav, śledząc wzrokiem napisy w karcie.
            - Ale fajny drink, kto pił „Sutki Venus”? - Roześmiała się, zaglądająca mu przez ramię Inge.
            - A jakie są jeszcze? - zapytał Georg.
            - „Księżycowa rozkosz”, „Marsjańskie igraszki”, „Kosmiczny orgazm”... - Zaczął czytać Gustav, a z każdą przeczytaną przez niego nazwą rozbrzmiewały salwy śmiechu. - No co? W końcu to kosmiczny klub, nie? - zakończył.
            Tom jednak wcale się nie śmiał. Nie dość, że dzisiejszy wieczór spędzi samotnie, to jeszcze nad ranem położy się spać w pustym i zimnym łóżku. Ta myśl wymalowała na jego twarzy grymas niezadowolenia. Rozparł się wygodnie na skórzanej kanapie i mocniej nasunął czapkę na czoło.
            Miejscówkę dzisiejszego wieczoru mieli rzeczywiście wyborną. Ich własny krater na „Księżycu” z jednej strony był zupełnie osłonięty ścianą, a z drugiej ażurowa barierka nie przeszkadzała w podziwianiu wspaniałego widoku na taneczny parkiet piętro niżej. Pomyślał, że właściwie może przesiedzieć tutaj całą imprezę, a jak się zachla to chłopaki odholują go do domu.
            Po inauguracyjnej przemowie i podziękowaniach licznym sponsorom, właściciele klubu zapowiedzieli właśnie występ tanecznej grupy.
            Tom obserwował poczynania zwinnych dziewcząt ze swojego miejsca na „Księżycu”. Jeszcze tylko godzina i wszyscy wraz z wyjściem dziennikarzy i paparazzi, poczują pełny luz. Tego właśnie było mu trzeba. Tyle tu fajnych, skąpo ubranych ciał...
            Ta myśl coraz silniej rozgościła się w jego umyśle, aż stała się przerażająca. Nie, nie może przecież zdradzić Katrin, tym bardziej nie z jakąś przypadkową laską... Zdradzić? A kto tu w ogóle mówi o zdradzie? Przecież wystarczy przelotny flirt dla poprawienia humoru... Przynajmniej sprawdzi czy nie wyszedł z wprawy. Uśmiechnął się do takich myśli pod nosem.
            - Idziemy tańczyć! - rzuciła któraś z dziewczyn, na co wszyscy zgodnie wstali.
            - No chodź - pociągnął go za rękę Bill.
            - Nie... - Pomachał ręką, jakby odganiał się od natrętnej muchy - Posiedzę jeszcze trochę, potem się pokręcę.
            Tak... Potem się pokręci... Teraz było dla niego zdecydowanie za wcześnie, poza tym jeszcze nie miał w czubie. Już po chwili obserwował wszystkich, jak skaczą na dolnym parkiecie, chociaż nie należeli do miłośników tego typu muzyki, no i szczególnie chłopaki, nie byli rewelacyjnymi tancerzami, ale nastrój tego wieczoru udzielał się wszystkim i na wszystkich parkietach było dość tłoczno. Posiedział trochę obserwując to szaleństwo, jednak po kilkudziesięciu minutach do zajmowanej przez zespół niszy nikt nie wrócił, wszyscy rozpierzchli się gdzieś i stracił ich z oczu. W końcu i on postanowił się ruszyć. Obszedł niemal cały klub, obejrzał wszystkie pomieszczenia, postał i popatrzył z góry, opierając się o barierkę.
            Znów przejął go jakiś dziwny smutek, że Katrin z nim nie przyszła. Może teraz też bawiłby się szampańsko, gdy tymczasem przygodnie napotkanym znajomym musiał się tłumaczyć, że jego dziewczyna jest chora. Westchnął ciężko i spojrzał na wprost. Schody z dolnego parkietu, który obserwował, wspinały się prosto do baru. „Niesamowite... kilka stołków wolnych...”, pomyślał i nie czekając ani chwili dłużej, obszedł wokoło cały balkon, aby jak najszybciej zająć upatrzone miejsce z boku. Barman natychmiast podał mu kartę, zachęcając do zamówienia firmowego drinka o kolejnej dziwnej, kosmicznej nazwie.
            - Nie, dzięki, nie mam dzisiaj ochoty na eksperymenty, brandy i tylko z lodem - odparł, rozglądając się w około. Nasunął czapkę na czoło mając nadzieję, że nikt go nie rozpozna i nie dosiądzie się do niego żaden znajomek z branży. Chciał być sam i mieć święty spokój, a nawet się urżnąć i spaść pod bar. Dziennikarze już poszli, to i afery nie będzie. A jeśli nawet sobie trochę poplotkują, to co z tego? Zawsze przyzwoicie się trzymał, więc ma prawo się czasem zalać w trupa, w końcu on też bywa jedynie słabym człowiekiem.
            Upił kolejny łyk z podanego przez barmana trunku. Znów jego rozczarowanie przywiodło mu na myśl słowa Katrin. Czuł się pokrzywdzony. Jak jego własna dziewczyna mogła mieć do niego pretensje, że chce z nią bywać i się kochać?
            Opuścił głowę i siedział tak dłuższą chwilę pogrążony we własnych myślach, obracając w dłoniach szklaneczkę z alkoholem. Nawet nie zauważył od kiedy ze stołka tuż obok, dotykają posadzki długie nogi w czarnych kozakach na wysokiej szpilce. Wolnym ruchem uniósł głowę, aby oceniającym wzrokiem obrzucić ich posiadaczkę. Na pierwszy rzut oka wydała mu się całkiem do rzeczy. Czuł się samotny i opuszczony, więc w takiej jak ta chwili pewnie każda wydawałaby mu się niezła.
            Dziewczyna zdawała się go nie zauważać, podążając spojrzeniem za przystojnym barmanem, a kiedy wreszcie ten podszedł do niej z uprzejmym uśmiechem, oznajmiła krótko:
            - Blue Lady poproszę.
            Tom wolno sącząc zawartość swojej szklaneczki, ukradkiem przyglądał się sąsiadce. Poczuł pewien dyskomfort, bo nieznajoma zachowywała się tak, jakby stołek obok niej był zupełnie pusty. Niby nie miał ochoty na towarzystwo, ale nie był przyzwyczajony do tego typu ignorowania go, był przecież sławny i nawet fakt, że były tutaj same sławne osoby, nie upoważniał jej do tego, żeby nie obdarować go uśmiechem, czy choćby jednym spojrzeniem. Teraz był jeszcze bardziej poirytowany, bo dziewczyna odwróciła się do niego plecami, jakby wypatrywała kogoś na parkiecie. Ale były tego i dobre strony; mógł dokładniej ją zlustrować. Po chwili jednak znowu odwróciła się w stronę baru. Dopiero teraz przez ułamek sekundy spojrzała na niego, aby znów go zignorować i objąć ustami słomkę, tkwiącą w szklance z niebieskim drinkiem.
            Miała w sobie coś kuszącego… Czyżby była tu sama? „To niemożliwe”, pomyślał, bo  taka opcja wydała mu się wielce nieprawdopodobna. Obserwował kątem oka, jak pod wpływem ruchów głowy jej długie włosy przesypują z się z ramienia na plecy. Była dość ładna, chociaż pewnie na taką zwyczajnie ubraną dziewczynę, napotkaną zupełnie przypadkiem, nigdy by nawet nie zwrócił uwagi. Wiele podobnych chodzi ulicami. Jednak tu, w tym stroju, wydała mu się niezwykle zmysłowa.
            Gdyby stanęła w nieruchomej pozycji wyglądałaby jak uczennica. Jednak pionowe rozcięcie z przodu niezbyt krótkiej spódnicy, niemal przy każdym jej najmniejszym ruchu, ukazywało ponętnie niemały fragment uda i zakończenie koronkowej pończochy. Bluzka, która zupełnie odsłaniała brzoskwiniową skórę ramion, była zapięta pod szyją na mały guziczek, kusiła także dekoltem w formie łezki. Nie był on duży, lecz wystarczający aby swobodnie można było zobaczyć zagłębienie pomiędzy wydatnymi piersiami blondynki. Już na pierwszy rzut oka Tom stwierdził, że nie ma stanika. Sterczące sutki przyciągały teraz jego wzrok jak magnes, a ocierając się swoją nagością o materiał, niewątpliwie stały się bardziej widoczne. A może działo się to pod wpływem jego spojrzenia, które dziewczyna skrycie wyłapała...?
            Nagle, ku jego zdziwieniu odezwała się, nie zaszczycając go ani jednym spojrzeniem;
            - No proszę, słynny Tom Kaulitz, zupełnie sam na takiej imprezie...
            Na te słowa, uśmiechnął się tylko pod nosem. „A jednak jej obojętność była udawana...”, pomyślał. Poczuł się dziwnie dowartościowany, zupełnie jak jakiś małolat rozpoczynający swoją przygodę z karierą, który ucieszył się właśnie, że został rozpoznany przez fajną laskę.
Powolnym ruchem podniósł szklaneczkę i delikatnie objął wargami jej brzeg, ledwie zwilżając usta alkoholem. Znad szkła patrzyły teraz na nieznajomą oczy, przypominające kolorem jej ulubioną słodycz. I choć jeszcze nawet dziś w nie nie spojrzała, to przecież doskonale znała tę barwę, właściwie od zawsze...

12 komentarzy:

  1. NIe wiem co się dzieje, nie pojmuję ostatniego zdania w sposób, który pewnie miałaś na myśli, ale dziewczyno! Piszesz o Tomie, uwielbiałam opowiadanie o Billu w roli głównej, ale Tom to jednak Tom... Są chyba trochę niedojrzali, co? Bo żeby pokłócić się tak bardzo o taką rzecz? No i ta tajemnicza nieznajoma naprawdę jest nieznajoma czy może już kiedyś się spotkali...? Mam jakieś dziwne przeczucie, że oni nie są dla siebie obcy...
    Ściskam cieplutko i życzę dużo weny! ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tak miało być, aby czytelnik zastanawiał się nad ostatnim zdaniem, jednak... Uchylę rąbka tajemnicy; skonfrontuj koniec z początkiem, a pojmiesz w czym rzecz. To ona go zna, zresztą trudno nie znać Toma Kaulitza, nieprawdaż? Tom nie zna jej wcale, ale... pozna!
      Dziękuję, buziaki ;*

      Usuń
  2. Wstęp mnie rozbawił i przywołał na myśl wspomnienia z dzieciństwa, kiedy sama całowałam papierowego Toma, który zerkał na mnie z plakatu nad łóżkiem! (: Cóż no, trudno rozpisać się nad początkiem, ale już teraz wiem, że warto było tak "głośno krzyczeć" o tego Toma. Coś mi podpowiada, że to subtelne, niewinne pierwsze spotkanie szybko i intensywnie się rozkręci, czyż nie? ;> Tylko Ty potrafisz wzbudzić TAKIE oczekiwanie na dalszy ciąg! Pozdrowienia! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak wiele dziewczynek zapewne go całowałaś ;) Jednak ta jest dość... specyficzna i nie chciałabyś taka być, uwierz. Jednak już milknę, żeby zbyt wiele nie zdradzić z fabuły. Ale racja, rozkręci się ;)
      Ktoś mi kiedyś powiedział, że w takich okropnych zakończeniach jestem mistrzem i chyba coś w tym jest!
      Dziękuję, ściskam, pozdrawiam ;*

      Usuń
  3. Łącząc początek i koniec wyobrażam sobie najgorsze xD "Tom, uważaj, masz swoją Katrin i jej się trzymaj, chłopie!" - gdybym tylko mogła mu to powiedzieć, ostrzec... bo mam naprawdę złe przeczucia... Bo zdążyłam polubić Twojego Toma, choć dopiero go poznaję. Tylko nie zrób mu krzywdy! xD
    A tak już całkowicie poza tym powiem Ci, że chciałabym się znaleźć w takim klubie, o. Mogłabym się nawet skusić na jakiegoś księżycowego drinka :D No to ten... Czekam z niecierpliwością na następną część. Życzę dużo weny i pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten mój Tom... Biedaczysko nie jest zbyt rozsądny, myśli nie tą główką co potrzeba, jak to facet. Nie powiem ani tak, ani nie, bo zdradziłabym zbyt wiele, ale w każdym razie trochę emocji będzie.
      Do opisu klubu natchnęło mnie otwarcie pewnego klubu na jakim byłam swego czasu, w sumie może nie jest jakiś bardzo kosmiczny, ale dzięki niemu, wymyśliłam "Cosmos" z opowiadania.
      Dziękuję, buziaki ślę ;*

      Usuń
  4. Jak zwykle super, początek mnie rozbawił, ale która z fanek tak nierobiła ?
    Już nie mogę się doczekać kolejnych części, bo wiem, że będą wspaniałe i jednocześnie zaskakujące !
    Pozdrawiam ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaskakujące będą z pewnością, tylko nie wiem, czego spodziewasz się. Tom jest tutaj typowym samcem, takim mało myślącym, chociaż tak naprawdę wcale go tak nie postrzegam, ale stworzyłam mu taki charakter na potrzeby opowiadania.
      Ściskam i pozdrawiam ;*

      Usuń
  5. To i ja się wypowiem... mam w końcu mojego Tomka! :D <3
    Powiem Ci... ze z fabuły to nie pamietam zbyt wiele. Także się ciesz. Wiem tylko jak się skończy ale to zostawiam dla siebie!!! Wiem tez w sumie, ze będzie się działo! XD także czekam na to... bo tutaj nie wiem co bym mogła napisać. To dopiero początek :>
    Buziaki, kochana :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I bardzo się cieszę, że nie pamiętasz, może jedynie to, że będzie hot, a jeszcze oczywiście trochę to wszystko dopieszczę, bo nigdy dla mnie nie jest wystarczająco dobrze.
      Początek zawsze bywa takim wprowadzeniem, no ale tak czy inaczej, niebawem wszystko sobie przypomnisz.
      Całuski i dziękuję ;*

      Usuń
  6. Początek jest cudny i przesloodki ���� I wreszcie się doczekałam opowiadania o moim wymarzonym Tomie, takie jak lubię �� Czekam na kolejną część z utęsknieniem, mam nadzieję, że szybko się pojawi ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żeby przypadkiem ta słodycz Cię nie zwiodła, bo aż tak landrynkowo to nie będzie. To zupełni inny rodzaj opowiadania, niż te poprzednie, jakie publikowałam.
      Dziękuję i pozdrawiam ;*

      Usuń