czwartek, 3 grudnia 2015

Rozdział II




Rozdział II



Gdy adrenaliny ogień…
Gdy nie działa żaden mądry plan...
Gdy w mojej głowie alarmowy stan…
TABB & Sound'N'Grace – „Dach”


        To był wyjątkowo upalny dzień, w dodatku w budynku wysiadła klimatyzacja. Babette otworzyła okno i drzwi w swoim biurze, z nadzieją że chociaż niewielki przeciąg ochłodzi jej rozgrzane ciało. Przygotowane dla gości pytania pokserowane w czterech egzemplarzach, rozłożyła na stoliku. Zerknęła na zegarek. Powinni zaraz być... Wyjrzała przez okno i zamyśliła się. Na ruchliwej zawsze o tej porze ulicy, było wyjątkowo pusto. To upał dawał się we znaki. Marzyła o chwili wytchnienia, jakimś urlopie, potrzebowała tego po kilku miesiącach intensywnej pracy. Zamyśliła się, a z zadumy wyrwał ją dźwięk komórki. Spojrzała na wyświetlacz i odebrała połączenie:
       - Słucham.
       - Witaj Babette – odezwał się głos w słuchawce.
       - Jakieś problemy panie reżyserze? - zapytała. Zwykle przed programem reżyser miał kilka uwag i pytań, zatopiła się więc w konwersacji, patrząc przez okno. Nawet nie zauważyła, kiedy w otwartych drzwiach stanęło czterech chłopców. Stała do nich tyłem, a mając na sobie bardzo krótką spódnicę niemożliwością było, żeby nie przyciągnąć tym ich spojrzeń. Martin był zły, kiedy zakładała tę miniówkę do pracy i złośliwie nazywał ją „pasem na biodra”. Uwielbiał natomiast, gdy miała ją na sobie, ale tylko dla niego. W innych okolicznościach, był po prostu cholernie zazdrosny o choćby przelotne spojrzenie na jej piękne nogi obcego mężczyzny. Teraz te nogi lustrowało czterech.
Kątem oka dostrzegła postacie stojące w drzwiach. Przeprosiła na moment rozmówcę i z zachęcającym gestem zwróciła się do gości:
        - Bardzo proszę wejdźcie i siądźcie. Przepraszam, ale muszę dokończyć rozmowę. - uśmiechnęła się ciepło, a jej wzrok spotkał się z brązowymi tęczówkami jej wczorajszego „pomocnika”. Chłopcy usiedli i w ciszy wpatrywali się w nią, a w głowie każdego kłębiły się różne, aczkolwiek podobnej treści myśli. Jeden z nich, Tom, zmierzył Babette z dołu do góry, jego wzrok zatrzymał się na piersiach dziewczyny. Bluzka nie była wydekoltowana, ale struktura „lejącej” tkaniny bardzo uwydatniała fakt, że pod spodem nie miała stanika. Chłopak głośno przełknął ślinę, co nie umknęło uwadze pozostałej trójki. Wszyscy spojrzeli na niego i zaśmiali się cicho, na co on zrobił głupią minę i lekko się zaróżowił. Czarnowłosy Bill szybko wrócił spojrzeniem ponownie obejmując nim sylwetkę kobiety. Była absolutnie w jego typie, a z każdym szczegółem mieściła się w kanonie urody, jaką u kobiet preferował. I chociaż był jeszcze bardzo młody, jego wrażliwość na piękno dawno ukształtowała w nim takie upodobania. Może dlatego już od pierwszego programu jaki zobaczył z jej udziałem,           Babette tak zapadła mu w pamięć. Choć jeszcze niedawno była tylko nieosiągalną panią redaktor z telewizji, a on chłopakiem z prowincji, teraz to on, jak te wszystkie gwiazdy wcześniej, będzie udzielał jej wywiadu... Czyż mógł nie mieć powodu do dumy? Tyle już osiągnął i właśnie teraz, jedno po drugim spełniały się jego marzenia… I zrobi absolutnie wszystko, aby spełniło się każde, jeszcze to nie spełnione.
Bezkarnie więc patrzył z tak bliska na jej długie, falowane włosy i ładny profil jej  twarzy. Przyłapał się na tym, że od wczoraj, ciągle przed oczami miał scenę, jak zbierają rozrzucone czasopisma, a ta stojąca przed nim kobieta, wciąż była obecna gdzieś w jego myślach.
Tymczasem prezenterka skończyła rozmowę i wyłączywszy telefon, zwróciła się do nich z uśmiechem. Wszyscy natychmiast wstali:
         - Cześć, jestem Babette Chardin – przedstawiła się, po czym każdemu po kolei podała rękę. Usłyszała ich imiona. Tom, jako ostatni przytrzymał ją nieco dłużej niż powinien, szukając wzrokowego kontaktu. Miała o nim już swoją, wyrobioną opinię - wprawdzie opierającą się jedynie na podstawie wywiadów i artykułów jakie przeczytała przygotowując się do tego spotkania, jednak teraz mocno czuła, że się nie myli, a to co o nim pisali nie mija się aż tak bardzo z prawdą. Z pobłażliwym uśmiechem uwolniła się z uścisku chłopięcej dłoni. Wzięła ze stolika przygotowane zestawy pytań i rozdała je, mówiąc:
          - Z tego co wiem, byliście już w tym programie, kiedy prowadziła go jeszcze Ivonne i pewnie znacie procedury, dlatego nie będę was długo zatrzymywać... - przerwała na chwilę, zastanawiając się nad czymś. - Siadajcie, omówimy tylko kilka szczegółów... - pokiwali zgodnie głowami i posłusznie usiedli na fotelach.
          - A gdzie wasz menager, nie przyjdzie?
          - Jest, tylko rozmawia z panem Bauerem – odpowiedział jeden z chłopaków, basista Georg.
          Babette przeciągnęła od biurka obrotowe krzesło i usiadła na wprost, zakładając nogę na nogę. Mówiła, a chłopcy patrzyli na nią i słuchali jej uważnie. Tylko Bill co chwilę uciekał gdzieś spojrzeniem, jakby w obawie przed jej wzrokiem. Jak nigdy nie brakowało mu śmiałości i pewności siebie, tak teraz czuł, że to wszystko co towarzyszyło mu do tej pory w wywiadach i spotkaniach z dziennikarzami, gdzieś się ulotniło. I to właśnie teraz, właśnie przy niej, kiedy tak zależało mu, żeby dobrze wypaść i zachować zimną krew, aby niczym nie zdradzić się, że ta młoda - choć od niego sporo starsza - dziennikarka najzwyczajniej w świecie mu się podoba. Chociaż program ten prowadziła od niedawna, to doskonale ją znał z ekranu telewizora, śledził każdy odcinek jeśli tylko miał możliwość, a jeśli nie, oglądał powtórki w internecie. To właśnie on zabiegał, aby mogli znów pojawić się w programie, chociaż niespełna dwa miesiące temu w nim uczestniczyli, jednak... z inną prezenterką.
         - ...przeczytajcie teraz pytania, jakie przygotowałam, gdybyście chcieli coś dodać, to mówcie... - kontynuowała dziennikarka.
         - No nie... dlaczego znowu to? - jęknął w pewnym momencie Tom, a wszyscy spojrzeli na niego pytająco. – To pytanie o tych laskach musi być? - zwrócił się do Babette z miną cierpiętnika.
         - Raczej musi, skoro tak się kiedyś zareklamowałeś. Dziewczyny chcą wiedzieć czy to prawda, że jesteś taki doświadczony - odparła Babette z nutą ironii w głosie puszczając chłopakowi oczko, co nie umknęło uwadze Billa, który uśmiechnął się tylko. Tom nie wiedział co ma odpowiedzieć, chciał się przyznać, że to bujda, ale przed taką piękną, dojrzałą i na pewno doświadczoną kobietą nie chciał uchodzić za małego kłamczucha. Nie odezwał się już, tylko spuścił wzrok na zapisaną pytaniami kartkę. Pozostali dwaj, Gustav i Georg zaczęli głupio żartować, ale zamilkli, kiedy Tom spojrzał na nich morderczym wzrokiem. Wreszcie odezwał się Bill, już teraz odważnie patrząc Babette w oczy:
       - Mam rozumieć, że oprócz tych, będą jak zawsze jeszcze pytania od obecnych tam fanek?
       - Tak i będziecie na nie odpowiadać bez przygotowania, a jak zawsze nie wiadomo o co spytają, no i oczywiście jak wcześniej, program pójdzie na żywo. A ty sam wiesz, że jako frontman jesteś zazwyczaj pod największym obstrzałem. - skończyła, ale mimo to nie przestali się w siebie wpatrywać. Chłopak wiedział dlaczego nie odrywa od niej wzroku, ale nie miał pojęcia, czemu ona też nie przerywa wzrokowego kontaktu. Tę chwilę przerwał dźwięk otwieranych drzwi, bo wówczas oboje spojrzeli w ich kierunku. Do pokoju wszedł menager razem z Martinem, który zwrócił się do chłopców; – No cześć chłopaki! – po czym przywitali się, a David podszedł do prezenterki:
         - Witaj Babette! - uściskał ją serdecznie – Tylko nie zamęcz moich chłopaków. - zażartował.
         - Spokojnie, właściwie skończyliśmy. Krótko ich męczyłam, bo oni już wszystko wiedzą - spojrzała na Martina, który podszedł do niej i delikatnie ją pocałował. Pocałunek wskazywał na to, że nie są tylko przyjaciółmi, co mężczyzna tylko potwierdził słowami: - Cześć kochanie...
         Wszyscy chłopcy jak jeden od razu zlustrowali gościa, jednak szybko odwróciwszy od niego uwagę zaczęli cicho ze sobą rozmawiać. Tylko Bill wciąż uporczywie świdrował oboje wzrokiem korzystając z chwili, że nie zwracają na niego uwagi, gawędząc sobie z Davidem po przyjacielsku.
Tom także skorzystał z okazji, że na nich też nikt nie patrzy i przechyliwszy lekko głowę, szeptem zwrócił się do Billa, który był jego bliźniaczym bratem:
         - Czy mi się wydaje, czy coś zaiskrzyło?
Bill odwrócił głowę i spojrzał na niego poważnie.
         - Stuknij się baranie. - usłyszał w odpowiedzi.
         - Przecież ci się podoba... - drążył Tom.
         - A co to ma do rzeczy? - Bill przez jakiś czas nie spuszczał z niego wzroku. - Jesteśmy tu jakieś pół godziny, a ty od razu masz jakieś idiotyczne wyobrażenia, zresztą o czym mowa?  Tobie też się podoba.
         - Nooo... Ja to wiesz... - zaczął Tom, bezczelnie patrząc na zajętą rozmową Babette, ale brat przerwał mu w połowie zdania.
         - Możesz sobie pomarzyć, jest starsza i ma faceta. Poza tym... - teraz chłopak spojrzał na dziennikarkę, jednak nie skończył swojej myśli, która była zbyt śmiała.
         - Co; poza tym? I co z tego, że ma faceta? Gdybym się postarał... - kontynuował Tom, nie spuszczając z niej oka. Jego pewność siebie, zirytowała Billa który syknął:
         - Zamknij się wreszcie.
         Nie wiedział co tak naprawdę nim kieruje, ale był wściekły na brata, że w ogóle śmie mówić o niej takie rzeczy, jakby odczuwał jakąś głupią zazdrość o kogoś, do kogo nie ma żadnych praw. Tom był zawsze szczery w takich tematach, ale jakoś nigdy go to nie drażniło, nawet czasem wspólnie z tego żartowali. Teraz trawiło go dziwne uczucie, którego nie pojmował.
        - No to co? Już wszystko? - wyrwał go z zadumy głos Davida.
        - Myślę, że tak... - Babette podeszła do biurka. - Gdybyście mieli jeszcze jakieś pytania, lub coś wam się przypomniało to dzwońcie w każdej chwili - mówiąc to podała Billowi swoją wizytówkę. Tom spojrzał na niego z dziwnym grymasem na twarzy, podobnie zresztą zachował się Martin. Jednak ten nie skierował wzroku na chłopaka, ale dość wymownie na kobietę. W głowach obydwu, kłębiło się jedno pytanie: ”Dlaczego właśnie jemu ją dała?”. Bill tylko skinął głową, a Babette udała, że nie widzi dziwnego spojrzenia swojego partnera.
         - No dobrze, skoro wszystko omówione, więc idziemy chłopaki. No to do następnej środy! - pożegnał się menager, a chłopcy rzucili grzeczne: - Do widzenia – i wychodząc, zamknęli za sobą drzwi.
         - Dlaczego właśnie jemu dałaś wizytówkę i to jeszcze z prywatnym telefonem? - rzucił od razu z pretensją w głosie Martin, podchodząc do biurka. – W dodatku znów założyłaś ten „pas na biodra” i to akurat dziś! - złowrogim spojrzeniem wskazał na jej krótką spódnicę.
        - Nie sądzisz, że odrobinę się zagalopowałeś? - spojrzała na niego karcąco. – Nie jesteś moim stylistą i raczej nie będziesz.
        Pytanie o to, czemu właśnie on stał się posiadaczem jej wizytówki pominęła milczeniem. Zdenerwowała się. Zdaje się, że Martin właśnie nieopatrznie ją rozszyfrował i niestety trafił w czuły punkt. Gdyby wiedział, że specjalnie założyła tę spódnicę... Gdyby wiedział, że celowo, właśnie Billowi podała swoją wizytówkę... Ale najgorsze było to, że sama nie wiedziała dlaczego to zrobiła. Chociaż nie… doskonale wiedziała. Lubiła się podobać, a mając świadomość, że tyle dziewcząt marzyłoby choć o jednym jego spojrzeniu, to chciała się podobać właśnie jemu i tym samym wyeksponować swój atut jakim były jej cholernie zgrabne nogi. Kiedy w domu przeglądała artykuły o chłopakach, właśnie Billa obdarzyła szczególną sympatią. Może trochę kierowała się tym co o nim pisano we wszystkich artykułach, chociaż przecież zdawała sobie sprawę, że to może być tylko sympatyczna reklama frontmana zespołu. Jednak wizerunek ten niezmiernie przypadł jej do gustu, choć oczywiście mogło to być wierutną bzdurą. Może to właśnie on jest lekkoduchem, a nie wrażliwcem który czeka na prawdziwą miłość? Wczoraj, patrząc na zdjęcia tej niewinnej buźki w kolorowych pismach tylko odrobinę przestała się dziwić tabunom fanek mdlejących na koncertach, ale dziś… dziś się spotkali, rozmawiali, siedział na tym fotelu. Patrzyła na niego nie potrafiąc oderwać wzroku od hipnotyzującego spojrzenia bursztynowych tęczówek. I dziś już nie dziwiła się wcale… Czyżby tak podziałał na nią jego wygląd zewnętrzny i osobisty urok?
Trwali z Martinem w milczeniu. Miała wrażenie, że ją całkowicie przejrzał. Czuła się okropnie ze świadomością, że ten chłopak wciąż zaprząta jej myśli. Mocny zapach jego wody toaletowej wciąż drażnił jej zmysły, pogłębiając intensywność wspomnienia jego niedawnej obecności.
         Przecież to dzieciak…”- mówiła jeszcze wczoraj, a dziś dała mu do ręki swoją wizytówkę. Martin wyszedł bez słowa, trzaskając drzwiami. Wiedziała, że wieczorem będzie ją przepraszał, bo nie jest w stanie wytrzymać gniewając się na nią dłużej niż kilka godzin. To nie pierwsza taka sytuacja, a scenariusz zawsze ten sam – kwiaty i prośba o wybaczenie. Chociaż czasem nawet czuła się winna, nigdy pierwsza nie wyciągnęła ręki, tylko zawsze on. Ale teraz… Teraz była wyjątkowo zła nawet nie o jego zazdrość, ale o to że nieświadomie wytknął jej intencje. Postanowiła go przetrzymać. Podniosła słuchawkę telefonu i wystukała wewnętrzny numer do Julii:
         - No, to ja. Co robisz wieczorem? Może wyskoczymy gdzieś na drinka?
~

         W hotelowym pokoju, Bill leżał na swoim łóżku, zasłuchany w dźwięki muzyki ze wzrokiem wbitym w sufit. Ręce miał pod głową, a w głowie tysiące myśli. Z tej słodkiej zadumy wyrwał go Tom, brutalnie wyciągając mu z uszu słuchawki.
          - A ty co tak leżysz? Chodź, na dole jest zamknięta impreza, możemy się tam wbić – powiedział, patrząc na niego z góry.
          - Nigdzie nie idę, nie chce mi się. - odparł spokojnie Bill, odbierając bratu słuchawki.
          - Chyba nie będziesz tu tak leżał?
          - Będę.
          - Co ci jest? - brat zapytał z troską w głosie.
          - Nic, po prostu nie mam ochoty iść na żaden balet.
Tom przysiadł na krawędzi łóżka.
          - Coś mi się wydaje, że za dużo zacząłeś sobie wyobrażać… - stwierdził cicho. Znał swojego bliźniaka jak nikt inny, każdy jego nastrój i każdy grymas twarzy. Teraz doskonale wiedział, że ta kobieta rozgościła się w jego głowie.
          - Nie mogę przestać o niej myśleć…
          Bill ciągle leżał, lecz teraz wyjął ręce spod głowy, w których obracał jej wizytówkę. Był zły na siebie, że to powiedział i dał się Tomowi tak łatwo podejść. Wczoraj jakoś mniej o tym myślał. Krótkie, przelotne spotkanie w holu... Ale dziś? Siedział na wprost niej, patrzył jej w oczy, no i dała mu swoją wizytówkę. Wiedział, że teraz będzie ją widywał czy tego chce, czy nie. A bardzo chciał… Czekał ich wspólny program, a kto wie co jeszcze. Teraz żyli w tym samym świecie, byli związani z tą samą branżą. To nie była jakaś panienka na której zawiesił oko w tłumie, czy na koncercie, myśląc, że jest niezła, a o której zaraz zapomni. Tę kobietę widział już niejednokrotnie, chociaż dopiero pierwszy raz miał okazję na tak bliski kontakt. I nieważne, że była o wiele starsza. Nic nie było ważne poza tym, że całkowicie wpasowała się typem swojej urody w jego marzenie. Ciekaw był tylko, czy jej charakter też by mu się tak spodobał… I nikt nie wiedział, jak bardzo chciałby się o tym przekonać, chyba nawet on sam nie był tego świadomy.
         - Daj sobie spokój i nic nie kombinuj… Nawet jeśli kiedyś by ci z nią cos wyszło, to będziesz cierpiał. Przecież taka kobieta nie zwiąże się z takim gnojkiem na stałe, a ty się nie nadajesz na to aby być kochankiem na kilka nocy. W każdym razie nie wtedy, kiedy zaczyna ci zależeć… - starał się tłumaczyć Tom.
         - A ty niby się nadajesz? –  rzucił z przekąsem odrobinę poirytowany Bill.
         - Ja na pewno bardziej niż ty, bo ja jestem twardy. Mógłbym iść z nią do łóżka i dać sobie spokój, ale ty sobie z tym nie poradzisz.
         - Znalazł się doświadczony i odporny… - fuknął ciemnowłosy chłopak, na co Tom tylko westchnął. Znał brata dość dobrze i doskonale widział, że coś zaczyna się z nim dziać. Bał się o niego, nie chciał, żeby się nieszczęśliwie i głupio zakochał, choćby platonicznie. Był na to zbyt wrażliwy. Cóż to by była za ironia losu… Jego ubóstwiają tysiące, a on ulokowałby uczucia w bardzo nieodpowiedniej dla niego kobiecie…
         - To idziesz, czy nie? – ponowił w końcu pytanie, na co usłyszał w odpowiedzi głośne; - Nie! – po czym wyszedł, trzasnąwszy z drzwiami hotelowego pokoju.
         - Psycholog się znalazł - mruknął pod nosem Bill. Czuł się jakiś rozbity i rozkojarzony, zupełnie nie wiedział co ma ze sobą zrobić, w jednej ręce obracał jej wizytówkę, a w drugiej swoją komórkę. Miał cholerną ochotę do niej zadzwonić, jednak wiedział, że nie odważy się, bo niby po co?
 Na pewno jest z tym swoim gachem...” – myślał. W ogóle go nie znał, ale już wiedział, że nigdy nie zapała do niego żadną sympatią, a wręcz przeciwnie - jest w stanie go znienawidzić. Wszystko będzie zależało od tego, jak ta znajomość się rozwinie. O ile w ogóle miała szansę na jakiś rozwój… Ale na to miał cholerną nadzieję. Teraz miotały nim sprzeczne odczucia. Popadał w jakieś zamyślenie i nostalgię, a za chwilę ganił się za to i czuł wściekłość sam na siebie, za te wszystkie mrzonki, jakie oplatały jego umysł, niczym pędy wbijając się każdą uporczywą myślą jak cierniem.
            W końcu wstał z łóżka, z wściekłością rzucając na nie telefon i wizytówkę. ”Jestem idiotą. Popadam w jakąś paranoję. Przecież dla niej jestem tylko jakimś gnojkiem…” - myślał - „Tom miał rację, jestem za słaby, za słaby...”.
Wbił ręce w kieszenie i zaczął chodzić od okna do drzwi. Miotał się po pokoju, jak dzikie zwierzę zamknięte w klatce. W końcu usiadł. Znów wziął do ręki telefon i wizytówkę. Tak zastał go Tom, który wrócił do pokoju.
            - Co ty wyprawiasz? Chyba nie będziesz do niej dzwonił? – teraz wściekł się na dobre.
            - Nie mam zamiaru.
            - Całe szczęście, bo byś się kompletnie zbłaźnił - uspokoił się brat. Bill tylko na niego spojrzał: ”Ale mam inny pomysł.” – dodał w myślach, uśmiechając się tajemniczo.

11 komentarzy:

  1. Ciesze sie,ze tak szybko pojawil sie kolejny rozdzial :) coz ten szalony Bill kombinuje :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałabym Ci odpowiedzieć, ale nie uprzedzę faktów. Te które czytały pierwowzór już wiedzą, ale lepiej zatapiać się w historii nie wiedząc co się dalej wydarzy. Dziękuję, że jesteś i obiecuję emocje ;*

      Usuń
  2. No jestem ciekawa co ten Bill wykombinował. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, mam nadzieję, że pojawi się on dość szybko :D
    Genialne opowiadanie :D
    Kocham :D
    Dodaje do ulubionych :D

    Pozdrawiam Attention Tokio Hotel.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bill uparcie dąży do wyznaczonego sobie celu, taki już jest mój bohater, uparty i nieustępliwy, dowiesz się w dalszych częściach. Jednak jeśli wcześniej nie czytałaś historii, nie będę uprzedzać faktów. Buziaki ;*

      Usuń
  3. Bill kombinator, a jaki zawzięty jak się uprze...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dokładnie, Ty wiesz najlepiej, że uparcie dąży do celu. Wie chłopak czego chce, do końca. Całuski ;*

      Usuń
  4. Piękne jest to, że od samego początku tak ich do siebie ciągnie. Mimo że nie zdają sobie sprawy z tego, dokąd to wszystko zmierza, nie rezygnują na starcie, a wciągają się w ten wir wydarzeń.
    Billciu ma pomysła! hahaha Tak, tak, podświadomie już stara się o Babette <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ciągnie ich jak magnez, prawda? I Ty pamiętasz zapewne jakiego ma "pomysła". Cieszę się, że zechciałaś sobie to wszystko odświeżyć, mam nadzieję, że nowa wersja spodoba Ci się jeszcze bardziej. Pozdrawiam ;*

      Usuń
    2. Taaak, pamiętam ^^ Ale udaję, że nic nie wiem. Chcę na nowo wszystko przeżywać, dlatego będę odnosić się tylko do części, które zamieszczasz. Jestem też ciekawa, czy zmienisz coś w fabule, czy poprawiasz tu tylko błędy? Ja póki co, zauważyłam tylko, że brakuje kilku fragmentów, ale one chyba i tak nie miały znaczenia dla reszty, skoro ich tu nie ma. :)

      Usuń
  5. Trochę poprawiam te rzeczy, które wydały mi się banalne. Fabuła raczej pozostanie bez istotnych zmian. Wszystko wyjdzie w trakcie poprawiania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie, czekam na kolejną część :) Mam nadzieję, że pojawi się tu niebawem.

      Usuń