Rozdział IV
„Na krótką chwilę zatrzymany czas,
nic nie jest ważne, tylko Ty i ja.
Nie wiem kim jesteś, lecz wiem czego chcę,
będziesz moim początkiem, przebudzeniem i snem.”
nic nie jest ważne, tylko Ty i ja.
Nie wiem kim jesteś, lecz wiem czego chcę,
będziesz moim początkiem, przebudzeniem i snem.”
Bracia
– „Za szkłem”
Była
osiemnasta pięćdziesiąt pięć. Perfekcyjnie punktualny stał pod jej drzwiami,
ale wciąż nie zdecydował się, aby nacisnąć dzwonek. Lekko stremowany, odrobinę przestraszony - w końcu nigdy nie miał
ochoty zdobywać starszej i doświadczonej kobiety, bo właśnie kilkanaście minut
temu, jadąc tu przyznał się do tego sam przed sobą. Jeszcze przez chwilę wahał
się, a kiedy już nacisnął dzwonek usłyszał ciche kroki na schodach, jednak nie
odwracał się. Niewiele obchodziło go, kto mógł po nich wchodzić. Teraz ważne
dla niego było tylko to, kto za chwilę mu otworzy drzwi.
- Cześć, długo czekasz? – usłyszał znajomy głos za swoimi plecami.
- Nie, właściwie dopiero przyszedłem i właśnie nacisnąłem dzwonek,
cześć... – odpowiedział, lekko zaskoczony.
Babette uśmiechnęła się delikatnie, wyjęła z kieszeni klucz i otworzyła
drzwi.
- Zapraszam tam, do salonu - zwróciła się do gościa wskazując mu
odpowiednie drzwi, kiedy już znaleźli się w przedpokoju. – Przepraszam, ale
przed chwilą biegałam, wezmę tylko szybki prysznic, dobrze? To nie potrwa
długo, rozgość się, bardzo proszę – mówiła do niego, przemykając od salonu do
łazienki, od łazienki do sypialni, od sypialni do kuchni. Znów wpadła do
pokoju, do którego zaprosiła gościa i włączyła muzykę.
- No nie stój tak, siadaj – roześmiała się serdecznie, widząc jego
lekkie skrępowanie. – Napijesz się czegoś?
- Jeśli można, to poproszę colę, albo mineralną - ośmielił się. W
mgnieniu oka znalazła się w kuchni. Przyniosła mu napój w dużej szklance, na
wierzchu którego tańczyły wesoło kostki lodu i postawiła na stoliku. Włosy
miała związane w kucyk, kilka pasemek przykleiło się do mokrego policzka, a
stróżka potu spływała po skroni. Zsunął łakomie wzrok nieco niżej; wilgotna
koszulka oblepiła jej piersi, a na dekolcie błyszczały drobne kropelki.
Przymknął na chwilę oczy, starając się odegnać odrobinę nieprzyzwoite
wyobrażenia.
-
Naprawdę, to tylko chwila. Zaraz wracam – znów ukazała rząd równych, białych
zębów i zniknęła w łazience. Słyszał tylko szum prysznica, ale w młodzieńczej
głowie znów zrodziły się grzeszne marzenia. Była dla niego piękna, niemal
idealna… I wciąż tak bardzo nieosiągalna. Pomyśleć, ze teraz stała tam, pod tym
prysznicem całkiem naga…
Rozmarzył
się, a młode ciało na krótki moment sparaliżowała fala przyjemnych dreszczy. Po
chwili jednak otrząsnął się z tego, jak z letargu i rozejrzał dokoła. Salon był
duży, ale mebli nie było w nim wiele. Dwie kanapy ustawione pod kątem prostym,
mały stolik. Pod ścianą komoda, na niej telewizor i sprzęt grający, cztery
głośniki w kątach salonu. Drzwi okienne w których powiewała firanka, otwarte
były na pokaźny taras. Na ścianie na wprost było coś, co przykuło jego uwagę -
duży, stary kominek, u podnóża którego leżało białe, puszyste futro. Przymknął
oczy... Przełknął ślinę i poczuł suchość w ustach, kiedy pod jego powiekami
znów zaczęło rodzić się wyobrażenie… Ona i on, tu pod kominkiem, w którym złote
płomienie pochłaniają szczapy drewna… Chyba oszalał marząc o czymś takim i
natychmiast sam za to zganił się w myślach. Sięgnął po szklankę napoju, zwilżając
usta i zawiesił wzrok na kostkach lodu. Teraz przydałoby mu się ich o wiele
więcej, aby ugasić szaleństwo, jakie zaczynało płonąć w jego głowie.
Tymczasem Babette świeża i pachnąca, pospiesznie wyszła z łazienki.
- Nudziłeś się? – zapytała radośnie.
- Nudziłeś się? – zapytała radośnie.
- Właściwie nie… Przyglądałem się czterem
ścianom. – zaśmiał się.
Znów zobaczył jej piękne nogi, tym razem w całej okazałości. Była w tym,
w czym zwykle chodzi po domu, w krótkich… Bardzo krótkich, wystrzępionych
spodenkach. Przez chwilę zastanowił się, czy założyła je specjalnie? Nie… To
niemożliwe, na pewno nawet by jej to nie przyszło do głowy.
- Tylko sobie przyniosę coś do picia i już jestem
do twojej dyspozycji - odwróciła się i pospiesznie poszła do kuchni.
„Do twojej dyspozycji...” – powtórzył
tylko w myślach jak echo, cicho wzdychając. Dlaczego właśnie ona tak na niego
działała? Przecież widział mnóstwo pięknych, zgrabnych kobiet, ale ona miała w
sobie coś takiego… Sam nie potrafił tego określić, może jakiś szczególny,
kobiecy wdzięk?
Wróciła i usiadła na drugiej kanapie.
- No to słucham – zwróciła się do Billa z uśmiechem. – Co ci tam nie
pasuje?
- Właściwie mi to pasuje wszystko i nie mam zastrzeżeń. Przyszedłem w
sprawie Toma... – odpowiedział niepewnie. Wcześniej, jeszcze w hotelu
zastanawiał się nad tym, jakie mógłby mieć zastrzeżenia i nic lepszego nie
przyszło mu do głowy. Perfidnie wykorzystał prośbę Toma, wcale mu o tym nie
mówiąc.
„Wiedziałam...” – pomyślała – „Czułam, że to tylko pretekst... A może tak
bardzo martwi się bratem, że przyszedł i robi za jego adwokata?”.
- Ooo! Proszę, proszę... Jaki dobry brat... - zaśmiała się. – Chyba się
domyślam o które pytanie chodzi - wbiła w niego swoje przenikliwe spojrzenie,
wciąż się uśmiechając.
- Raczej nie trudno się domyślić... To jego czuły punkt.
- No, ale przecież on sam to powiedział, teraz zbiera tego żniwo. -
kontynuowała
rozbawiona
dziewczyna.
-
Fakt… Kiedyś to powiedział, a teraz tego żałuje, bo przylgnęło do niego jak
jakaś etykietka.
- A to nie prawda...? – Babette wpatrywała się w jego źrenice.
- Trochę prawdy w tym jest. – uśmiechnął się tajemniczo.
- A ile to jest, to… trochę? - celowo zaakcentowała słowo „trochę”,
wstała z kanapy i podeszła do komody, żeby zmienić płytę. Zlustrował znów jej
nogi, zatrzymując wzrok na pośladkach, których zaokrąglenia, były widoczne spod
bardzo krótkich nogawek. Nagle wstał i podszedł do niej, odpowiadając w
międzyczasie:
- No, to „trochę” to będzie jakaś jedna czwarta.
- Uuu… To też nieźle – cmoknęła. - W tym wieku...
- Mogę? – zapytał przyglądając się pokaźnej kolekcji płyt, a kiedy
skinęła głową, zaczął je przeglądać. Babette przysiadła na komodzie zaglądając
mu w oczy.
- A… Ty? Jeżeli to nie jest zbyt osobiste pytanie...
Dopiero teraz odważył się na nią spojrzeć. Była tak blisko...
Zdecydowanie za blisko. Na dodatek wciąż go onieśmielała, może już odrobinę
mniej, jednak wciąż tak bardzo, jak żadna inna kobieta.
- Ja czekam na tę jedyną - odpowiedział cicho, prawie szeptem zaciskając
dłonie na trzymanej właśnie płycie. Nie
do końca szczerze, bo przecież miewał kontakty z dziewczynami, wprawdzie nie
wykorzystywał nigdy swojej popularności do wyrywania panienek do łóżka, ale nie
był wzorem cnoty. Zawsze dość pewny siebie w kontaktach z płcią przeciwną,
teraz wciąż czuł się odrobinę speszony, a ta jej bliskość wcale mu nie pomagała,
a wręcz przeciwnie… Mimo to jednak wpatrywał się w nią. Jeszcze z takiej
odległości nie widział jej ust, były kuszące i błyszczały wilgocią. Poczuł znów
falę gorąca, lecz dziewczyna dostrzegając jego lekkie zmieszanie zeskoczyła z
komody i usiadła znów na kanapie.
- Obawiam się, że możesz się nie doczekać – zaśmiała się – Nie, żebym
nie wierzyła w prawdziwą miłość, ale ty pewnie czekasz na ideał, a ideały nie
istnieją.
- Nie… Ja nie szukam ideału, tylko właśnie prawdziwej miłości. Jeśli
pokocham prawdziwie, przymknę oko na ewentualne wady. – odparł rezolutnie, dalej przeglądając płyty.
– Lubisz muzykę poważną? – zapytał, trzymając właśnie w dłoni jakąś płytę z
klasyką.
- Bardzo lubię - odparła, sącząc zimne piwo. Pokręcił ze zdumieniem
głową. Coraz bardziej go zaskakiwała.
- O… Naszą płytkę też masz.
- Mam, ale nie łudź się, nie kupiłam jej. Dostałam, żeby przygotować się
do programu. – zaśmiała się.
- Szczere… - skrzywił się chłopak, trochę zawiedziony jej odpowiedzią. -
A czego słuchasz, oczywiście z muzyki rozrywkowej? - zapytał.
- Staram się słuchać wszystkiego, to mi potrzebne w pracy, jednak
najbardziej lubię tych wykonawców, których płyty kupiłam, są tam praktycznie
wszystkie. – odparła.
- A naszą muzykę lubisz? – zapytał po chwili z obawą w głosie.
- Podobają mi się niestety tylko dwa kawałki – uśmiechnęła się.
- Tak? A można wiedzieć które?
Odkładając płyty na swoje miejsce podszedł do kanapy i usiadł obok niej.
Już nie czuł się zmieszany, ani zażenowany, pewność siebie wróciła co
sprawiało, że chciał być blisko niej.
Spojrzała na niego i uśmiechnęła się. Wymieniła tytuły piosenek, jakie
najbardziej przypadły jej do gustu, a kiedy chłopak ze śmiechem poprosił, aby
uzasadniła swój wybór, zaczęła mu wnikliwie tłumaczyć dlaczego właśnie te, a
nie inne utwory. Słuchał jej bardzo uważnie, uśmiechając się, kiedy pochwaliła
brzmienie jego, jeszcze bardzo młodego głosu, bo kiedy nagrywali płytę nie miał
jeszcze szesnastu lat. Zaczęli nawet dyskutować na temat muzyki i wymieniać
swoje poglądy. Babette założyła rękę na oparcie kanapy i kończąc swój wywód,
badawczo przyglądała się Billowi, który zamyślił się na chwilę zawieszając
wzrok gdzieś w oddali. Nagle spojrzał na nią, a w jego oczach spostrzegła
dziwny, nieodgadniony błysk. Te oczy, o których wczoraj tak dużo myślała i
które urzekły ją… Znów miała dla siebie to spojrzenie bursztynowych tęczówek...
Na dodatek znów byli tak blisko siebie, jak wcześniej przy komodzie, znów
patrzył na jej usta, wilgotne i zmysłowe, a teraz nawet czuł zapach piwa, które
przed chwilą sączyła. Coś przyciągało ich do siebie od pierwszych chwil,
przyciągało jak magnes. W głowie dziewczyny rodziły się dziwne pragnienia,
kiedy tym razem jej spojrzenie zatrzymało się na pięknie wykrojonych wargach
chłopaka, pełnych i kształtnych. Przez chwilę pomyślała, że pewnie całuje
wspaniale i gdyby tak mogła skosztować tych warg…
Dźwięk dzwonka do drzwi przerwał magię chwili. Dziewczyna zerwała się z
kanapy i rzuciła krótkie:
- Przepraszam! – po czym już otwierała drzwi w których zobaczyła
Martina. Była odrobinę zaskoczona i trochę zawiedziona, że on już przyszedł.
Wprawdzie umówili się na wieczór, ale w towarzystwie Billa czas jej tak szybko
upłynął, i nie miała pojęcia, że jest już prawie dwudziesta pierwsza.
- Cześć kochanie – przywitał ją.
- Cześć... – odpowiedziała i zamilkła, bo mężczyzna zajął jej usta
pocałunkiem.
Bill siedział w salonie i był bardzo zdezorientowany, tym bardziej, że
nie wiedział co dzieje się w przedpokoju. Słyszał głos tego jej faceta, który
przyszedł wtedy, gdy mieli spotkanie w sprawie programu i czuł, że sytuacja
stała się odrobinę niezręczna. Gdyby mógł, chętnie wyskoczyłby teraz przez okno.
Czuł się okropnie. Znowu naszły go dziwne myśli i wątpliwości. Po co w ogóle tu
przyszedł i na co liczył?
- Mam gościa... – szepnęła Babette w taki sposób, żeby
chłopak tego nie słyszał. Martin zrobił zdziwioną minę i bez zbędnych pytań wszedł
do salonu. Na jego widok Bill zerwał się z kanapy. Był zły, ale musiał jakoś
zatuszować to, jak też uczucie zawodu. Chcąc nie chcąc, podali sobie ręce.
-
Dzień dobry – przywitali się grzecznie, aczkolwiek bez większego entuzjazmu.
- A co to, jakaś prywatna konferencja
prasowa? – zapytał Martin z przekąsem.
-
Bill miał kilka pytań w związku z programem. – wyjaśniła Babette, zanim chłopak
otworzył usta.
-
Tak, ale już wszystko jest jasne i właśnie miałem zamiar już iść - odezwał się
w końcu ruszając w kierunku drzwi. – Do widzenia.
Babette
nie zatrzymywała go, chociaż gdyby nawet, to pewnie i tak by nie został. Co
miał tu do roboty, kiedy właśnie przyplątał się ten jej cały Martin?
Kładąc dłoń na klamce spojrzał na
dziewczynę i za wszelką cenę nie chcąc okazać jak mocno wyprowadziła go z
równowagi wizyta tego faceta, uśmiechnął się do niej.
- Cześć. Dziękuję za wszystko…
- Cześć. - pożegnała go cicho dodając: – To do środy... I nie ma za co.
- Cześć. - pożegnała go cicho dodając: – To do środy... I nie ma za co.
Zamknąwszy za nim drzwi skierowała swe
kroki do salonu, spodziewając się wiadomego. Martin siedział z nietęgą miną,
chociaż paliło go wewnątrz, starał się nie okazywać zazdrości. Jednak nie mógł
się powstrzymać od komentarza:
-
Co to za dziwne zwyczaje? Co to za jakieś nagłe spotkanie? I musisz przyjmować
tego gnojka w domu? W dodatku w tym stroju? – potoczyła się lawina pytań.
-
Wszystkich przyjmuję w tym stroju, musiałam go tu poprosić, bo umówiliśmy się o
piętnastej w studio, a ja zapomniałam, że mam audycję, znowu zaczynasz? -
zdenerwowała się. – Więc gdzie twoim zdaniem miałam się z nim spotkać? W
kawiarni? Przecież nie mogłam się spotkać w miejscu publicznym, dopiero by
gazety miały używkę z niego, ze mnie, a przy okazji z ciebie! – nie wytrzymała
już, podnosząc głos. Wyszła do łazienki, aby dać mężczyźnie chwilę do namysłu.
Miała nadzieję, że przemyśli to co powiedział, a jeśli nie, to po prostu każe
mu sobie iść. Miała już dość tych wiecznych scen zazdrości. Oparła dłonie na
umywalce, przez chwilę wpatrując się w swoje odbicie w lustrze. Miała
zaróżowione policzki i z pewnością nie była to zasługa wizyty Martina. Kiedy
wróciła, usłyszała tylko:
-
Masz rację, nie miałem nic złego na myśli, przepraszam... – wymamrotał
skruszony. Patrzyła na niego dłuższą
chwilę nie odpowiadając.
~
Bill po wyjściu z jej mieszkania
przez chwilę stał zdezorientowany na klatce schodowej. Jadąc tu miał nadzieję,
że to było jej celowe zagranie i teraz zdał sobie sprawę, jak głupie było jego
myślenie. Przecież na pewno była umówiona z tym swoim facetem, którego zdążył
już niemal znienawidzić. To jego pogardliwe spojrzenie, kiedy wszedł… Właściwie
czego oczekiwał po tej wizycie? Ona nie myślała o nim w ten sam sposób. Dla
niej był tylko jakimś chłopakiem z którym musi nagrać program. Nie była
nastolatką, z pewnością interesowali ją tacy mężczyźni jak ten jej fagas…
Wyjął
z kieszeni telefon i zadzwonił po ochroniarza. Kiedy już dojechał do hotelu,
okazało się, że nie ma żadnego z chłopaków. I dobrze… Przynajmniej na spokojnie
pójdzie spać, bez dociekliwych pytań Toma, jakich teraz z pewnością chciał
uniknąć. Zresztą przecież nie miał mu o czym opowiadać. Mógł coś zamówić z
hotelowej restauracji, ale nawet nie był głodny. Wziął prysznic, wyjął laptopa,
przejrzał zawartość kilku stron i maile. Ciągle jednak myślał o niej i nie były
to przyjemne myśli. Gdyby jakoś mógł wyrzucić ją z głowy, dać sobie spokój…
Tylko jak miał to zrobić, kiedy wspomnienia dzisiejszego dnia wciąż wracały? Ta
jego uporczywa chęć kontaktu z nią, a wręcz zdobycia jawiła mu się teraz jak
coś nieosiągalnego i absurdalnego.
Odłożył
laptop i wskoczył do łóżka. Na nic zdały się próby zaprzestania myśli o niej,
bo chyba rozgościła się w jego głowie na dobre. Skoro nie umiał poradzić sobie
z tym problemem, znów zaczął intensywnie marzyć, aż zasnął.
Gdzieś
w środku nocy obudziło go poszturchiwanie i donośny głos brata.
-
Bill, wstawaj, słyszysz? Obudź się! – otworzył nieprzytomnie oczy i zobaczył
jak się nad nim pastwi.
-
Co chcesz? – jęknął – Daj spać...
-
Wstawaj do cholery, opowiadaj jak tam było?
-
Daj mi spokój, to może poczekać do rana – powiedział nieco głośniej Bill ,
przewracając się na drugi bok.
-
Nie do rana, gadaj teraz, bo zeżre mnie ciekawość – Tom nie dawał spokoju,
szarpiąc go dalej. Rozbudzony już chłopak wiedział, że nie da tak łatwo za
wygraną.
- Akurat nie ma żadnego powodu, aby zżarła
cię ciekawość. Nic się nie stało, jeśli o to ci chodzi. Po prostu
rozmawialiśmy.
-
Myślałem że jak cię zaprosiła do siebie, to ma na ciebie ochotę. - skrzywił się
chłopak, na co Bill pokręcił głową. Czasem miał wrażenie, że Tom myśli tylko
pewną dolną partią ciała.
- Ty erotomanie tylko o jednym.
Zaśmiali
się.
-
I tak wiem, że nic z tego nie będzie… Dla niej jestem tylko gnojkiem z jakiegoś
tam zespołu. – usiadł na łóżku kontynuując. – I co z tego, że tak cholernie mnie
fascynuje? Jest taka zmysłowa… To jak mówi, jak patrzy, w jaki sposób się
porusza i ma takie zgrabne nogi… - westchnął. Kiedy o tym mówił błyszczały mu
oczy, a głos miał ton uwielbienia.
W końcu wstał i podszedł do okna. Patrzył na
migające światła wielkiego miasta, a gdzieś tam daleko była ona... Może właśnie
teraz namiętnie kochała się ze swoim facetem? Ta myśl spowodowała, że dziwny
skurcz ściskał właśnie teraz jego całe uczuciowe wnętrze. Czyżby to była
zazdrość? Przecież nie miał do niej żadnych praw, nawet dobrze jej nie znał,
przecież się nie zakochał...
Wszystko to było dla niego bardzo bolesne i
niezrozumiałe. I cholernie popieprzone… Po raz pierwszy w życiu czegoś tak
bardzo chciał i zdawać by się mogło, że to coś jest bardziej nieosiągalne niż
mógł sobie wyobrazić. Jeszcze nigdy nie czuł się tak okropnie…
-
Chyba cię nieźle wzięło… - mruknął Tom, a Bill kontynuował:
-
A wiesz co jest w tym wszystkim najgorsze? To, że kiedy najlepiej nam się
rozmawiało, przyszedł ten jej... - przerwał na chwilę, po czym wycedził przez
zęby z wściekłością - ...ten jej Martin.
-
Co? – roześmiał się Tom. – Ty to masz fart, nie ma co!
-
Śmieszne, faktycznie, jest się z czego pośmiać... – ironicznie zauważył Bill
nadal stojąc przy oknie. Obrazy dzisiejszego wieczoru wróciły jak migawki
filmowe, nie mógł wymazać z pamięci jej uśmiechniętej twarzy. Nadal nurtowało
go kilka pytań.
Czy
ona zrobiła to specjalnie? Czy celowo dała mu tylko niespełna dwie godziny umawiając
się ze swoim facetem? Czy taka kobieta jak ona, w ogóle mogłaby ulec takiemu
gnojkowi, jak on?
Teraz
tylko te myśli błądziły po jego i tak zdezorientowanym umyśle. Nie wiedział co
czuł, nie zakochał się to pewne. Ale w jakiś dziwny sposób zafascynowała go.
Czyżby to było tylko pożądanie...?
~
Chociaż program był zawsze o
siedemnastej, cała zabawa zaczynała się już o jedenastej. W każdą środę była ta
sama karuzela.
Próba
dźwięku, próba występu, długie oczekiwanie, znów dźwięk i tak w kółko. Około
czternastej szybki lunch. Potem kolejna próba, charakteryzacja. Babette zawsze
porównywała to do szaleńczej przejażdżki na rollercoasterze, na którym spędza
się mnóstwo czasu wjeżdżając w górę, ciesząc na tę wielką atrakcję, podczas gdy
potem sam zjazd jest taki krótki, i trwa zaledwie chwilę. Tak samo było też z
programem, który zawsze trwał tylko pół godziny. Chłopcy mieli się stawić u
wizażysty około godziny szesnastej i ta godzina właśnie wybiła.
Babette popędziła jeszcze do studia ze scenopisem w ręku. Wszystko było
dopięte na ostatni guzik, ale lubiła to sprawdzić jeszcze raz.
- Karl! – zawołała. – Bardzo cię proszę, rzuć jeszcze raz okiem na plan
emisji. Nie chciałabym żeby znowu wpadła reklama, nie tu gdzie trzeba.
Była już przebrana i gotowa. Postanowiła zajrzeć do charakteryzatorni.
Było to najjaśniejsze pomieszczenie w całej telewizji, posiadające cztery
wspaniałe stanowiska, na których charakteryzatorzy czynili cuda.
- Cześć – uśmiechnęła się, wchodząc do środka. –
Widzę, że nasi goście już są.
Wszyscy odpowiedzieli jej niemal jednoczesnym „cześć” i lekko unieśli się z miejsc.
Wszyscy odpowiedzieli jej niemal jednoczesnym „cześć” i lekko unieśli się z miejsc.
-
Oliver! – zwróciła się do jednego z wizażystów. – Zrób panów na bóstwa, a
szczególnie tego... – delikatnie dotknęła palcem Billa i puściła mu oczko,
patrząc na jego odbicie w lustrze. - ...bo chyba potrzebuje kilku poprawek.
Nachyliła
się zza jego ramienia i przyjrzała się jego makijażowi, zalotnie zaglądając mu
w oczy. Reszta zaśmiała się cicho, ale Billowi wcale nie było do śmiechu. Ani
drgnął. Był po prostu zły, dopatrując się w jej żartach drwin. I jeszcze to
spojrzenie Toma…
Program
przebiegł praktycznie bez żadnych wpadek. Zdarzało się , że czasem wychodziło
coś zupełnie innego niż przewidział producent, szczególnie gdy zadawała pytania
publiczność. Tak też było i tym razem, ale w gruncie rzeczy i tak wszystko
zostało sprowadzone do jednego. Z początku publiczność prawie zawsze ma tremę,
ze względu na obecność kamer, ale wystarczy, że odważy się jedna osoba i
wszystko idzie jak z płatka. Jak można było się tego spodziewać, Tomowi nie
udało się uniknąć kłopotliwego pytania, które w końcu zostało usunięte ze
scenopisu, bo i tak zadała je ciekawska fanka. Wszystkich to bardzo ubawiło,
kiedy zdenerwowany chłopak zaczął się motać w odpowiedziach, i nawet
naburmuszony po akcji w charakteryzatorni Bill się rozweselił.
Kiedy
wyłączono już kamery, a chłopcy rozdali autografy dziewczynom z widowni,
Babette podeszła do Billa:
-
Dziękuję za współpracę, wypadło bardzo dobrze, a z tym makijażem żartowałam. -
uśmiechnęła się i podała mu rękę. Wiedziała, że poczuł się lekko dotknięty. Te
słowa sprawiły, że cała złość jaką jeszcze przed chwilą czuł, odpłynęła.
-
Nie ma sprawy - odpowiedział - Jestem przyzwyczajony, że nie każdemu podoba się
mój image.
-
Chciałeś powiedzieć, nie każdej starej babie...? – zażartowała, unosząc do góry
brew.
-
Tego na pewno bym nie powiedział. Ty nie jesteś żadną starą babą. –
odpowiedział zupełnie poważnie. Znów wróciła ta cholerna chęć zbliżenia się do
niej… Jakiegokolwiek, choćby miała to być tylko zwykła rozmowa. Pragnął
wykorzystać każdą chwilę. I nie miał najmniejszego pojęcia, że nie tylko on o
tym myślał.
Babette
spojrzała na niego uważnie, a w końcu zapytała:
-
Kto po was przyjedzie i kiedy?
-
David powinien, myślę, że za jakieś pół godziny.
-
To cię porywam – szepnęła mu do ucha. Na krótką chwilę zamarł z wymalowanym na
twarzy zdziwieniem. Ona, widząc to dodała, całkowicie przejmując inicjatywę: –
Powiem chłopakom, że będziesz u mnie w pokoju.
Ani
drgnął, gdy tymczasem Babette podeszła do Georga coś mu mówiąc. Jak się
domyślił tłumaczyła gdzie go zabiera, bo kumpel spojrzał na niego wymownie i
puścił mu oczko, kiedy już wracała w jego stronę.
-
Idziemy. – zabrzmiało prawie jak rozkaz z tych pięknych ust. Po kilku minutach
już byli w jej studyjnym pokoju.
-
Napijesz się soku? – zapytała i nawet nie czekając na odpowiedź rozlała napój
do szklanek. – Strasznie zaschło mi w ustach, tyle się nagadałam. – ciągnęła
wesoło podając mu szklankę. – No i co będziecie teraz robić? Jakie są plany na
najbliższy czas?
-
Teraz? Krótki odpoczynek, aż do występu na gali „Schön” – odpowiedział,
obejmując smukłymi palcami naczynie z napojem i unosząc ją do ust.
-
A, no tak, to już za trzy tygodnie. - westchnęła.
-
Słyszałem, że będziesz ją prowadzić razem z Thomasem Rennerem.
-
Na razie to tylko pogłoski, jeszcze nic oficjalnie nie wiadomo... Myślę, że
niebawem to się rozstrzygnie, może nawet dziś, bo właśnie trwa zebranie. –
usiadła na fotelu obok – Tak czy inaczej na pewno tam będę. I ty też.
Doskonale wiedziała, że dla chłopców zaplanowano tam występ. Patrzyła na
niego z lekkim, tajemniczym uśmiechem. Nie miał pojęcia co mogła myśleć i czemu
tak zaakcentowała fakt, że on też tam będzie. Ponownie umoczył usta w napoju
błądząc wzrokiem i wyłapując jej spojrzenie. Przez chwilę wpatrywali się w
siebie, nawet wtedy, kiedy odstawili napoje na stolik. Miał wrażenie, że to
jakaś próba sił, bo nie spuszczała z niego wzroku. Jednak nie ugiął się, ani
nie speszył. To ona uciekła spojrzeniem dolewając sobie soku. On miał jeszcze
pół szklanki. Zapytała go skąd wie o tych pogłoskach, jakoby to właśnie ona
miała prowadzić galę, a gdy jej odpowiadał wcale nie słuchała go uważnie. Znów
zakołatały jej w głowie niedorzeczne myśli. Dlaczego tak cholernie pociągający
jest ten chłopak i dlaczego do diabła, musi być taki młody…? Gdyby nie ta
jedenastoletnia wiekowa przepaść, już od pierwszych chwil ich znajomości
starałaby się go zdobyć. Chociaż… chyba i tak już wcześniej nieopatrznie to
robiła.
Teraz przyznała sama przed sobą, jak bardzo
jej się podoba. Kokietowała go uśmiechem i spojrzeniem, chociaż doskonale
zdawała sobie sprawę, że nie powinna. Tylko, że to było silniejsze od niej.
Wątpliwości
wciąż targały jej umysłem, ale pomimo wszystko w jego obecności czuła, jakby
zamieniała się w drobiny materii natrętnie przyciąganej przez magnes. Ponownie
przyjrzała mu się zachłannie korzystając z okazji, że właśnie zainteresował go
jakiś leżący na stole prospekt. To spojrzenie pełne magii i ognia… Te usta
delikatnie rozchylone, ich kształt i lekko różowa barwa. Jakże muszą wybornie
smakować…
W
tej jednej chwili przestała dbać o kanony, zapragnęła aby ten chłopak był jej,
bez względu na wszystko. Choćby na jedną, jedyną noc. Przecież się nie zakocha…
I choć marzy o tej wielkiej, prawdziwej miłości to nie zakocha się w takiej
kobiecie jak ona, o wiele starszej, o to raczej będzie spokojna. Czytała gdzieś
kiedyś, ze tacy chłopcy chętnie sypiają ze starszymi kobietami, aby nabyć
seksualnego doświadczenia, a ona z taką przyjemnością nauczyłaby go tak wiele.
Chociaż… Jest przecież taki wrażliwy… A co, jeśli złamałaby mu serce?
Tę
burzę myśli przerwał jakiś odgłos na korytarzu. Niemal w tym samym momencie
drzwi do pokoju otworzyły się z impetem i ujrzeli w nich Martina z Davidem.
Nawet nie zapukali, a przez to dziewczyna poczuła się jak przyłapana na gorącym
uczynku.
-
O, tutaj jesteś. - uśmiechnął się tajemniczo David.
- Zachciało nam się pić, a do bufetu było
dalej – szybko skwitowała Babette, widząc zmieszanie chłopaka.
Martin
miał niewyraźną minę i patrzył na nią badawczo, ale gdy tylko się do niego
uśmiechnęła od razu się rozpromienił.
-
Przychodzę z niespodzianką. – zakomunikował wszystkim. – Masz tę galę moja
piękna gwiazdo, jest twoja! – ogłosił jako pewnik właśnie to, o czym przed
chwilą rozmawiała z Billem.
Oczy
dziewczyny zaszkliły się i z radości rzuciła mu się na szyję. Uniósł ją lekko
do góry i zakręcił wokoło.
Teraz
i pozostali mogli pogratulować jej debiutu na wielkiej estradzie i uściskać ją.
Dla Billa był to pierwszy, bliższy z nią kontakt. Do tej pory jedynym jakiego
mógł doznać to uścisk jej dłoni. Teraz gratulując, bezkarnie miał ją przytulić
na oczach jej faceta. Kiedy już to zrobił, korzystając z okazji, że Martin
właśnie zagadał się z jego menagerem, szepnął jej cicho do ucha;
-
Gratuluję…
I
właśnie tu i teraz obiecał sobie, że zrobi wszystko, wykorzysta każdą chwilę,
aby się do niej zbliżyć, cokolwiek miało to oznaczać.
Ach! Uwielbiam ich, uwielbiam! W końcu przyznali się sami przed sobą, że coś jednak jest na rzeczy. Oczywiście, Babette jeszcze nie wie, że ta chęć zabawy Billem skończy się czymś więcej. Oj, będzie dużo, dużo więcej! I już nie mogę się doczekać :D
OdpowiedzUsuńPisałaś, że lubisz moje komentarze. Tak, jak pisałam na samym początku - cieszę się, że znów mogę przeżywać tę historię. Te parę lat temu po prostu ją pochłonęłam, teraz mogę na spokojnie zagłębić się w tekst, dostrzegać to, czego wcześniej nie widziałam z pospiechu. Podoba mi się także to, że tym razem mogę komentować każdą z części, mogę wyrazić swoje zdanie i - co bardzo mnie cieszy - mam tutaj kontakt z Tobą, jako autorem. Nigdy nawet o tym nie pomyślałam, sądząc, że koniec MI, to także Twój koniec w świecie FFTH. A jednak, mile mnie zaskoczyłaś tym powrotem :)
Moja kochana, nie wiem czy czytałaś także sequel "Return to remember", był też na forum. Według mnie, jest o niebo lepszy, no i także będę go tu wklejać jako kontynuację MI. Prócz tych, mam jeszcze kolejne dwa opowiadania do publikacji. No i piąte w pisaniu, ale na razie leży odłogiem. Jak wnioskuję z Twojego komentarza przeczytałaś MI dopiero po jego zakończeniu, byłaś o tyle w dobrej sytuacji, że nie musiałaś czekać na kolejne części. No i... wiem na co czekasz z taką niecierpliwością, a to wydaje mi się, że też będzie lepiej ubrane w słowa ^^ Dziękuję za komentarze i pozdrawiam buziakiem ;*
UsuńNiestety, nie dotarłam do RTR :( Nie mam pojęcia, jak to się stało. Chyba dlatego, że nie śledziłam tego forum jakoś uważniej. Ale skoro będzie tutaj, to mogę sobie wybaczyć to przewinienie :D I tym bardziej będę z niecierpliwością wypatrywać końca, choć dla mnie ta historia mogłaby się nigdy nie kończyć. <3
UsuńMam nadzieję, że w końcu pokażesz światu swoje pozostałe dzieci ;) Jestem okropnie ciekawa innych Twoich opowiadań. :*
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCudowne,cudowne,cudowne !
OdpowiedzUsuńSerdeczne dzięki ;*
UsuńDziękuję! <3 Odcinek naprawdę genialny i znów nie mogę się doczekać następnego!
OdpowiedzUsuńJestem tak zakochana w tym opowiadaniu, że mogłabym go czytać codziennie. No i oczywiście nie mogę się doczekać tej gali. Cieszę się, że to właśnie Babette ma ją prowadzić. No i Bill ma na niej być :D
Już się nie mogę doczekać razy dwa :D
Chcę jak najszybciej kolejny odcinek :D Ale tym razem nie wyznaczam żadnego terminu. To wyszło całkiem przez przypadek. Przyrzekam:D
Ale to miło, że chciałaś dotrzymać terminu :D
Już nic nie piszę bo tylko ciągle się powtarzam :D
Kocham, kocham, kocham :D
Pozdrawiam Attention Tokio Hotel.
Więc powiem Ci, że jeszcze wiele odcinków przed Tobą, no i potem sequel. Dużo perypetii bohaterów i emocji. Cieszę się, że jesteś ;*
UsuńWidać już pierwsze decyzje z obu stron. On tego chce i ona też, więc nie powinno być większych problemów, co? Tylko czemu wydaje mi się, że to wcale nie będzie takie proste? ...
OdpowiedzUsuńJakaś niewidzialna siła przyciąga ich do siebie, ale pewnie już wiesz, co z tego wynikło, bo zdążyłaś zagłębić się w kolejne części.
Usuń