Rozdział XXIII
„Bez Ciebie noc straciła smak,
nie ma sensu cały świat.
Marzenia nie spełniają się,
kiedy nie ma Cię”
Ira – „Bez Ciebie znikam”
Obudziło
ich ciche, lecz natarczywe pukanie do drzwi. Niemal równocześnie oderwali głowy
od poduszki i spojrzeli po sobie ze zdziwieniem.
- Któż to może być? – Babette
zerknęła na zegarek, dochodziło południe. Wstała narzucając na siebie
pospiesznie koszulkę, spojrzała na Billa wzrokiem pełnym obawy. Zanim tamten
zdołał wykonać jakikolwiek ruch, zza drzwi odezwał się znajomy głos:
- To ja, Tom, otwórzcie – dziewczyna
odetchnęła z ulgą i szybko otworzyła drzwi, wpuszczając chłopaka do pokoju.
- Cześć – rzucił w wejściu wchodząc i
rozsiadł się w fotelu, obrzucając leżącego jeszcze w łóżku Billa znaczącym
spojrzeniem.
- Czego? – odezwał się chłopak,
którego zirytował lustrujący wzrok brata. Tom, nic nie mówiąc, uśmiechał się
tylko.
- Ale ci zazdroszczę, ja musiałem
spać sam... – odezwał się z udawanym smutkiem, wlepiając wzrok w skąpo ubraną
Babette, która przechodząc obok pociągnęła go żartobliwie za dredy.
- Trzeba było przyjść do nas –
uśmiechnęła się puszczając mu oczko.
- Jeszcze czego! I tak bym go nie
wpuścił – odezwał się Bill, wciąż zły na brata za wczorajsze. – Po coś
przylazł?
- Jest sprawa – powiedział poważnym
tonem Tom, wyciągając z obszernej kieszeni złożoną gazetę i rzucił ją Billowi.
– Masz, poczytaj sobie.
Chłopak zaczął przewracać kolejne
strony pisma, aż trafił na pokaźny nagłówek; „Pierwszy jubileuszowy koncert
radia 'Unser Zeit'”, spory artykuł i jego zdjęcie, ze wzrokiem wlepionym gdzieś
przed siebie, czym Bill wcale nie był zdziwiony.
- No i co w tym takiego
nadzwyczajnego?
- Artykuł przeczytaj – odparł Tom.
Teraz zaciekawiona Babette usiadła
obok niego, też zatapiając się w lekturze. Kiedy doszli do pewnego fragmentu,
Bill zaczął czytać na głos:
- „...oczywiście jak zawsze,
największą popularnością cieszył się zespół Tokio Hotel, rzesza nastoletnich
fanek czekała wszędzie, gdzie tylko dało się spotkać chłopaków. Jednak oni, jak
można było zauważyć, wcale nie byli zainteresowani dziewczętami zgromadzonymi
pod sceną, czy pod hotelem. Uwagę obydwu bliźniaków, przykuwała stojąca pod
sceną w towarzystwie ich menagera piękna prezenterka...” – Bill uniósł
spojrzenie na brata i od razu wypalił w jednym temacie, bo tak naprawdę cała
reszta niewiele go interesowała. - Ty też się na nią gapiłeś?
Tom, nieco zmieszany zaśmiał się
nerwowo.
- Patrzyłem wszędzie, ogólnie i na
nią, i na publikę. – odpowiedział chłopak wymijająco.
-„... która potem, zaproszona do ich
samochodu, udała się razem z zespołem do hotelu na bankiet...” – kontynuował
czytanie Bill. – „... Znaczną część przyjęcia adorował ją Tom, z którym potem
zniknęła. Może źle się poczuła i szarmancki bliźniak odprowadził ją do pokoju?
Pewnie zaopiekował się nią należycie, bo dość długo go nie było, a kiedy już
wrócił, zniknął Bill, który być może godnie zastąpił brata...”. Pierdolone
pismaki… - dodał już od siebie.
Przebiegł jeszcze oczami, po
kolejnych linijkach tekstu, ale widocznie już nic ciekawego tam nie było więc
zamilkł. Wszyscy spojrzeli po sobie z niewyraźnymi minami.
- Będziemy musieli bardziej uważać –
powiedział cicho.
- Pieprzony brukowiec – zdenerwowała
się dziewczyna. – Właśnie, że będziemy się zachowywać normalnie, to znaczy jak
przyjaciele – dodała po chwili, a bracia spojrzeli na nią ze zdziwieniem. - No
co się tak patrzycie? Jeszcze bardziej zaczną spekulować, jak nagle w ogóle
przestaniemy się do siebie odzywać i przebywać w swoim towarzystwie.
- No tak, ale żebyś ty z tego powodu
nie miała jakichś problemów – odezwał się Tom.
- Już ty się cwaniaczku o mnie nie
martw – uśmiechnęła się. – Ja sobie poradzę. Widzisz co by było gdybyśmy się
przyznali do naszego związku? – zwróciła się tym razem do Billa.
- Pogadaliby i by im przeszło, to
normalne, że zawsze szukają sensacji. – odpowiedział chłopak.
- Tylko zanim by im przeszło, nieźle
zatruliby nam życie. No dobrze, ja idę pod prysznic, a wy może zamówilibyście
coś do jedzenia? – zwróciła się Babette do chłopaków i zniknęła za drzwiami
łazienki.
Rozkoszując się ciepłym strumieniem
wody, myślała o tym, co będzie jeśli tę gazetę przeczyta Martin? Ta myśl
odrobinę ją zaniepokoiła, ale zaraz przyszła ta bardziej uspokajająca, przecież
Martin takich brukowców nie czyta, a jeśli nawet, to tam nic konkretnego nie
było, ot głupie wymysły marnego pismaka. Zawsze może powiedzieć, że świetnie
się bawiła, że siedzieli i rozmawiali na tarasie, albo choćby poszli na spacer,
przecież jeśli chodzi o Toma, to była prawda.
Zupełnie nie było się czym
przejmować, przecież nie da wiary, że łączy ją cokolwiek z którymś z chłopaków,
choćby ze względu na ich młody wiek. A jeśli nawet zacznie coś podejrzewać, to
co? Pal to licho! Niebawem, kiedy już z nim skończy i tak wszyscy się dowiedzą.
Wyszła spod prysznica okręcając się
dużym, białym, hotelowym ręcznikiem. Z mokrych włosów skapywały na posadzkę
pojedyncze krople wody. Spojrzała w swoje odbicie w lustrze i uśmiechnęła się.
Znów była szczęśliwą kobietą, na jak długo tym razem...? Wiedziała, że przed
nią jeszcze wiele wyzwań, ale dla niego było warto się ich podjąć…
Wyszła z łazienki, rozczesując mokre
włosy.
- Co tam zajadacie dobrego? -
zwróciła się do chłopaków zerkając na przyniesione śniadanie.
- Proszę - zwrócił się do niej Bill,
wręczając smakowitego tosta.
- Ależ byłam głodna - odparła Babette
i gryząc kawałek chrupiącej kanapki, przysiadła na łóżku. Tom, choć bardzo się
starał tego nie robić, bezustannie kierował swój wzrok na jej wyciągnięte
wprost przed nim nogi. Badał przy tym co chwila czujność brata, który na
szczęście był zajęty rozmową z ukochaną, więc nie widział gdzie wędrują teraz
oczy Toma. Kobieta, którą pokochał jego brat, robiła na nim ogromne wrażenie i
zdawał sobie sprawę, że będzie musiał dobrze to przed obojgiem ukryć. Teraz
mógł oglądać ją okrytą tylko białym ręcznikiem, z mokrymi włosami zmysłowo
opadającymi na nagie ramiona i czuł się trochę nieswojo. Wiedział, że taki
widok do tej pory zarezerwowany był tylko dla Billa, a on teraz kradł
zachłannie spojrzeniem to, co miał przed oczami, nie mogąc się powstrzymać.
W konsekwencji tych wydarzeń, jedna
rzecz trochę go w nim samym drażniła i nie mógł tego pojąć… Do tej pory nie
było takiej sytuacji, że będąc blisko jakiejś kobiety coś wprawiało go w stan
zażenowania, podczas gdy teraz patrząc na nią właśnie to czuł. Nie miał pojęcia
co było tego powodem, czy jej podniecający negliż, czy też ona sama...?
~
Irytujący dzwonek budzika wyrwał go z
głębokiego snu. Nienawidził tego dźwięku tym bardziej, że późno zasypiał i
nigdy nie wstawał wyspany. Szybki prysznic i poranna kawa; to był codzienny
rytuał tuż po wstaniu z łóżka każdego poranka. Ten był kolejnym, kiedy miał
świadomość, że znów spędzi dzień bez niej. A może przyjdzie mu tak spędzić już
wszystkie...? Odpędził czym prędzej dołujące myśli. Jednak właściwie był
pewien, że to co się z nią ostatnio dzieje, to na pewno nie choroba ciała, jak
mu usilnie starała się wmówić.
Instynktownie wyczuwał, że powód
frasunku jaki ostatnimi dniami ją trapił, był ściśle związany z jej uczuciami.
Kiedy do niej mówił, miał nieodparte wrażenie, że w ogóle go nie słucha, a
myślami błądzi gdzieś daleko. Była nieobecna nawet wtedy, kiedy się kochali,
chociaż nawet już nie pamiętał kiedy to było… Czuł, że ją traci, chciał zrobić
coś, co mogłoby temu zapobiec, jednak nie miał pojęcia jak i co? Bał się popełnić
jakiś niewybaczalny błąd, czy choćby o cokolwiek spytać. Obawiał się, że jego
pytanie, wywoła lawinę szczerych odpowiedzi z jej strony i niekoniecznie
będących dobrymi wiadomościami dla niego, takich, jakie chciałby usłyszeć. Nie
był nawet w stanie wyobrazić sobie, co wówczas zrobiłby, jeśli dowiedziałby
się, że ona odchodzi. Kochał ją tak bardzo, że gotów był na wszelkie
poświęcenia, znosił jej fochy i dąsy, ciągłe żale o nic, czasem miał wrażenie,
że ma do niego pretensje po prostu o to, że jest. Chwilami ledwie wyczuwał jej
niechęć, a niekiedy ostentacyjnie ją demonstrowała. Lecz mimo tego był pokorny i
oddany, gotów na wszelkie poświęcenia. Z tej swojej wielkiej miłości,
wybaczyłby jej nawet zdradę, byleby tylko z nim była.
Podejrzewał i milczał, milczał bo
kochał, kochał i cierpiał... Nie było chwili, kiedy by o niej nie myślał, nawet
w pracy czasem nie mógł się na niczym skupić, bo jego myśli zaprzątała mu ta
jedna, szczególnie wtedy, kiedy byli daleko od siebie.
Siedział na zebraniu zarządu,
nieobecny duchem, malując po ledwie zapisanej kartce w służbowym notatniku
jakieś dziwne kształty, zerkając od czasu do czasu na mówiącego o nowych
sposobach zarządzania mediami prezesa. Wyjątkowo dzisiaj, nie mógł w ogóle się
skupić na jego słowach, znów miał w głowie tylko ją. Nerwowo spojrzał na
zegarek, dochodziła dwunasta. Nie dzwonił do niej jeszcze dzisiaj, chociaż
tęsknił tak bardzo, ale wiedział, że po koncercie, który zapewne nie skończył
się wcześnie, był bankiet, więc pewnie jeszcze odsypia nocne harce.
- No dobrze, kończymy na dziś moi
drodzy - odezwał się prezes. Teraz mógł odetchnąć z ulgą.
- Idziesz do siebie? - zapytał Franz,
którego biuro znajdowało się na tym samym piętrze, co biuro Martina.
- Tak, jasne - odpowiedział pytany.
- Wiesz, jakoś nie przemawiają do
mnie te nowe metody - odezwał się kolega.
- A ja, przyznam ci się szczerze, nie
słuchałem go za bardzo, jakoś nie mam dziś nastroju do zebrań, idziesz może
zapalić?- zapytał Martin.
- Chętnie, ale skończyły mi się
fajki, chodź ze mną, to kupię w bufecie - zaproponował Franz.
- Daj spokój, przecież ja mam.
- O nie mój drogi, ty palisz za
mocne, a ja tylko swoje lighty - roześmiał się kumpel. - Moja żona mówi, że
jakby miała palić takie słabe, to nie paliłaby w ogóle.
- Ja tam też muszę poczuć kopa -
Martin przyznał żonie kolegi całkowitą rację i roześmiał się.
W bufecie było zaledwie kilka osób.
Kiedy Franz kupował swoje ulubione papierosy, Martinowi rzucił się w oczy tytuł
pewnej, niezbyt ambitnej gazety, gdzie tuż pod nim zwiastun „Dziś w numerze”,
oznajmiał: „Udany koncert radia 'Unser Zeit'”. Nigdy wcześniej nie pokusiłby
się o zakup takiego marnego pisma, do którego, jak i do kilku innych tego
pokroju, czuł po prostu awersję, ale teraz był tam artykuł o wydarzeniu, w
którym udział brała ona. Poczuł nieodpartą chęć zakupu tej gazety, co też
uczynił.
- Po co ci to gówno? - zdziwił się
Franz, kiedy Martin poprosił o ów dziennik.
- Jest coś o koncercie, który
zapowiadała moja Babette.
- A, rozumiem
- uśmiechnął się kolega. - Piękna z niej kobieta, pół biura za nią patrzy, już
nie mówiąc o produkcji.
- Dziękuję – uśmiechnął się Martin. Był
dumny, ale w tej chwili tak bardzo niepewny, jak jeszcze nigdy dotąd.
- Ale jeśli chodzi o tę gazetę, to
pewnie znowu powymyślali jakieś niestworzone historie, połowę zarobionej kasy
wydają na przegrane procesy o zniesławienie - opowiadał Franz. - Nie dowiesz
się pewnie z niej niczego konkretnego, tylko może kilku pikantnych i całkiem
nieprawdziwych plotek.
- To nic, przejrzę z ciekawości,
czasem i brukowiec trzeba przeczytać - zaśmiał się Martin, choć był pełen obaw.
Nie chciał czytać o niej żadnych plotek, nawet takich wyssanych z palca.
Papierosa wypalił w zaskakującym
tempie i szybko wrócił do swojego biura, gdzie pospiesznie przerzucił kilka
szpalt, trafiając na odpowiednią stronę. Pierwszą jego reakcją na to co
przeczytał, był śmiech. „Ależ oni mają
wybujałą wyobraźnię, moja Babette z tymi małolatami", myślał
rozbawiony. Odetchnął z ulgą, teraz dopiero przyznał sam przed sobą, jak bardzo
bał się przeczytać ów artykuł. Nie wierzył w ani jedno słowo, przecież ci dwaj
młodzieżowi idole byli jeszcze prawie dziećmi, więc jak tacy idiotyczni pismacy
mogą w ogóle ją z nimi kojarzyć? Znów śmiał się kręcąc głową. Owszem, pewnie im
się podoba, zdziwiłby się gdyby nie, jest przecież bardzo atrakcyjną kobietą, a
to na co mogą liczyć, to jedynie miła rozmowa z jej strony. Może po prostu
bawiła się w ich towarzystwie, a ci od razu szukają sensacji.
Przebiegł jeszcze raz wzrokiem po
artykule, lecz tym razem zatrzymał się na chwilę na pewnym zdaniu, które
ponownie przeczytał głośno:
-„...stojąca
pod sceną w towarzystwie ich menagera...", a może to David? - zapytał sam
siebie i poczuł falę panicznego strachu, jaki spłynął po nim niczym wylany
wrzątek. Może dlatego pismacy zauważyli tylko tych młokosów, może bawili się
wszyscy, a potem David tak zmanipulował sytuacją, że to właśnie on wymknął się
z nią do pokoju?
Snuł domysły,
wyolbrzymiał, spekulował… „Cholera! Że
też ja wcześniej o nim nie pomyślałem...". Wszystko w nim teraz
wrzało, a każda myśl pchała niemal na skraj szaleństwa. Jego, wydawałoby się,
przyjaciel... Jak on mógłby mu to zrobić?
Choć nigdy
tego nie robił, zapalił w biurze papierosa. Drżały mu dłonie, a emocje wzięły
górę. Wyobraźnia pracowała na wysokich obrotach. Nagle poderwał się od biurka i
zgasił na wpół wypalonego papierosa. Zwinął gazetę w rulon i wyszedł,
trzasnąwszy drzwiami. Bez pukania wparował
po chwili do pokoju Julii, rzucając jej na biurko nieszczęsny dziennik
- Widziałaś to?
Zaskoczona i zdziwiona jego
zachowaniem kobieta, spojrzała nań zdezorientowana, po chwili przenosząc
spojrzenie na leżące przed nią pismo. Widziała w jakim jest stanie i mogła się
domyślać, że chodzi o Babette. Przez chwilę spanikowała. Co było w tej cholernej
gazecie? Czyżby jej przyjaciółka zupełnie postradała rozum, dając się przyłapać
dziennikarzom? Starała się jednak zachować zimną krew.
- Wiesz, że nie czytam tego badziewia
- odpowiedziała spokojnie i odsunęła pismo od siebie.
- To teraz przeczytasz - Martin
rozłożył jej przed nosem gazetę, na odpowiedniej stronie. Nie miała pojęcia co
tam może być, więc najpierw przebiegła wzrokiem po zdjęciach. „Uff... nic takiego”, odetchnęła w
myślach z ulgą, jednak kiedy doszła do tego fragmentu, poczuła jak nerwy
paraliżują jej ciało. Miała wrażenie, że Martin z wyrazu jej twarzy wyczyta
winę Babette.
- I ty wierzysz w to, co wypisuje
taki brukowiec? - zapytała go z odrobiną ironii w głosie, jednak bardzo się
bała, że coś zdradzi posiadaną przez nią wiedzę na ten temat.
Martin patrzył jej prosto w oczy z
taką determinacją, jakby usilnie chciał z nich coś wyczytać.
- To David, tak? - spytał w końcu.
Julia spojrzała na niego z niedowierzaniem, takiego podejrzenia z jego strony
nigdy by się nie spodziewała. Poczuła teraz wielką ulgę i wybuchła nagle
spontanicznym, niepohamowanym śmiechem, aby w przerwie między kolejnymi jego
wybuchami, rzucić Martinowi krótkie:
- Jesteś chyba stuknięty!
Mężczyzna patrzył na nią
zdezorientowany, takiej reakcji nie spodziewał się. Myślał raczej, że Julia
wyda się jakimś nieopatrznym gestem, lub słowem, że o wszystkim wie. Tymczasem wyglądało
na to, że jego podejrzenia rozbawiły ją do łez. A może to był tylko jej sprytny
kamuflaż?
- Babette i David, to dopiero
wymyśliłeś – chichotała nie mogąc się powstrzymać, gdy tymczasem Martin nieco
się zmieszał, a jego wzburzenie ustąpiło. Poczuł się trochę nieswojo, że
podwładna tak wyśmiała jego podejrzenia. I chociaż chodziło tu o zupełnie
prywatną sprawę, jednak było to dla niego trochę denerwujące. Mimo to nadal
bacznie jej się przyglądał.
- Jesteście przyjaciółkami i pewnie
mówi ci o rzeczach, o których ja nie wiem, to zrozumiałe. Nie dziw się moim
podejrzeniom, ja po prostu bardzo ją kocham. - powiedział Martin, tym razem już
nieco spokojniej. Julia spoważniała. Patrząc tak na niego i słuchając tego o czym
mówi, zrobiło jej się go żal. - Ty pewnie znasz powód i jak się domyślam nie
powiesz mi o nim, ale ostatnio wydała mi się taka zamknięta w sobie i taka
zimna, dlatego myślę, że ona kogoś ma...
Julia poczuła się podle. Wprawdzie
podejrzenia Martina względem Davida naprawdę były śmieszne, ale ona znała
prawdziwego winowajcę jego problemów, wszystko wiedziała, a musiała udawać, że
nic nie ma do ukrycia.
- Wydaje ci się, ma trochę kłopotów
ze zdrowiem, sprawy kobiece, sam rozumiesz... Stąd to jej rozdrażnienie.
- Tak mówi, ale nie wiem, czy to nie
jest tylko pretekst, żeby ze mną nie sypiać - Martin cały czas przeszywał Julię
swoim wnikliwym spojrzeniem. Chyba teraz nade wszystko chciał poznać każdą
prawdę, nawet tę dla niego najgorszą, choć zupełnie nie wiedział, jak w jej
obliczu postąpi. Miał jednak nadzieję, że się upewni co do swoich niezasadnych
podejrzeń, albo że wyczyta coś w jej oczach, czego tak naprawdę nie chciał
wyczytać.
- Nie wydaje mi się, a przynajmniej
ja nic na ten temat nie wiem. – podsumowała jego domysły Julia. Wiedziała, że usilnie
stara się z niej coś wyciągnąć, ale trzymała się dzielnie, nie dając niczego po
sobie poznać.
- Wiesz, czy nie wiesz, ale ja i tak
mam świadomość, że nic byś mi nie powiedziała... - rzucił w końcu zrezygnowany.
- Ale co mam ci powiedzieć skoro nic
nie wiem? Zresztą ty masz ciągle jakieś urojenia - skwitowała w końcu, po czym
dodała; - Dałbyś popracować szefie, a nie pierdołami głowę zawracasz.
Martin popatrzył na nią zrezygnowanym
wzrokiem. Wiedział, że niczego z niej nie wyciągnie.
- To na razie – pożegnał się,
otwierając drzwi.
- Na razie - odpowiedziała Julia, a
kiedy zamknął je za sobą, odetchnęła z ulgą.
~
- Co? Taka zniewaga? Żebym ja z
kobietą tak wmoczył? - irytował się Tom, kiedy przegrywał z Babette w popularną
grę, zwaną „Piłkarzyki”. Bawiła ją jego żartobliwa złość, a jej szczery i
dźwięczny śmiech rozbrzmiewał w całym pomieszczeniu. Bill z chłopakami
pstrykali sobie dostojnie w bilard, zerkając co chwilę na tą rozbawioną parę.
Wyglądali teraz jak dwoje małych dzieci. Babette cieszyła się, bo wygrywała,
skakała więc klaszcząc w dłonie, a przegrywający Tom złorzeczył, nie szczędząc
biednej maszynie przeróżnych epitetów.
Wszyscy mieli za sobą już sześć
koncertów i dwa tygodnie, które upłynęły nie tylko na zabawie, ale także na
próbach i ciężkiej pracy.
Między Babette, a Tomem zrodziła się
w tym czasie wyjątkowa więź. Można by powiedzieć, że stali się prawdziwymi
przyjaciółmi, dużo rozmawiali, żartowali, śmiali się. Zdarzały się takie chwile,
kiedy Bill czuł się trochę zaniepokojony troskliwym zachowaniem Toma. Rozumiał
wszystko, ale bez przesady… Według niego niepokojące było to, że nawet nie
interesowały go piękne tancerki. Na bankietach trochę co prawda się koło nich
kręcił, ale dużo też tańczył z Babette, zagadywał ją i żartował. W każdym bądź
razie każdej nocy sypiał sam, a to było do niego niepodobne i to też dawało
Billowi do myślenia.
Teraz znów ją zabawiał swoimi
dowcipami, dąsał się kiedy przegrywał, a Babette musiała go wtedy pocieszać,
przytulając. Niby były to tylko żarty, jednak według Billa to wszystko
zaczynało wykraczać poza pewne granice. Czujnym okiem obserwował jego
zachowanie i trochę się martwił. Nic jednak bratu nie mówił obawiając się, że
zostanie wyśmiany i wyzwany od panikarzy.
- Znowu przegrałem - Tom wygiął żartobliwie
usta w podkówkę i wyciągnął do niej ręce. Oczywiście z uśmiechem przytuliła go,
a Bill nie omieszkał rzucić czujnego spojrzenia.
- Czy ty przypadkiem nie przegrywasz
specjalnie? - Nie wytrzymał w końcu i odwracając się do nich przodem, wsparł
kij bilardowy na podłodze.
- To nie baw się tak tym kijkiem,
tylko pograj z nią w „Piłkarzyki”, wtedy i ty będziesz przytulony -
odpowiedział rezolutnie Tom.
- W
przeciwieństwie do ciebie, ja nie muszę szukać pretekstu, żeby się przytulić -
uśmiechnął się ironicznie Bill.
- Proszę, proszę… Jaki to mój brat
wyszczekany… - rzucił Tom - Dobra, ja nie gram, bo ten zazdrośnik żywcem spali
mnie wzrokiem.
- No i dobrze, to idź i poszukaj
sobie tancerek do zabawy - Bill starał mu się dogryźć, chcąc jakoś zmobilizować
go, do znalezienia sobie jakiegoś obiektu zainteresowań.
- Bill, proszę cię, przestań, chyba
nie jesteś o niego zazdrosny? – zapytała cicho Babette, kiedy Tom wyszedł z
sali. Chłopak spojrzał na nią wymownie.
- Jestem zazdrosny o każdego palanta,
który się do ciebie zbliża, a ostatnio o niego też.
- Daj spokój, przecież to twój brat,
a poza tym my się tylko przyjaźnimy.
- A nie słyszałaś, że bracia też
sobie czasem odbijają dziewczyny?
- No tak, tylko że one też muszą tego
chcieć – uśmiechnęła się puszczając mu oczko, a po chwili dodała: – Ale on taki
nie jest, nie zrobiłby ci tego, nawet gdyby nadarzyła się okazja.
- A ty skąd to wiesz? Może już się
nadarzyła? – zapytał, tonem oskarżyciela.
Babette odsunęła się od niego, jak
oparzona.
- Czy ja mam kontrolować każde wypowiedziane
słowo? – zapytała urażona. – No powiedz! Czy za każdym razem jak będę chciała
coś powiedzieć, muszę to najpierw przeanalizować? - patrzyła na niego
wyczekująco.
Bill milczał, przymierzając się jak
gdyby nigdy nic,do kolejnego uderzenia bilardowej kuli. Jednak zatrzymał ruch i
odłożył kij. Znów niepotrzebnymi domysłami i stwierdzeniami wszystko psuł,
zrobił się drażliwy, dociekliwy i podejrzliwy. Bo zaborczy był już od dawna.
- Nie denerwuj się, ja tylko tak
kontrolnie spytałem - uśmiechnął się, próbując obrócić wszystko w żart.
- Akurat… Już ja znam te twoje
kontrolne pytania - odpowiedziała splatając przedramiona na piersiach. -
Pogoniłeś Toma i z kim ja sobie teraz zagram?
- Ze mną kochanie, ze mną… -
uśmiechnął się i ją przytulił, po czym zwrócił się do chłopaków. - Grajcie
sami.
Znów wszystko wróciło do normy, a
chwilowe nieporozumienie zostało zażegnane.
Bill był ogromnie wyczulony na każde
jej słowo, a jakieś niefortunnie i nieprzemyślanie wypowiedziane zdanie od razu
wywoływało jego oskarżycielski komentarz. Miała wrażenie, że czasem po prostu
czepia się celowo. Chwilami to było nie do zniesienia, ale starała się
tłumaczyć sobie jego zachowanie miłością i zazdrością. Tylko czemu nie była aż
tak tolerancyjna dla wszystkich swoich poprzednich partnerów? Teraz to było
raczej logiczne… nigdy aż tak nikogo nie kochała.
Po chwili wrócił znudzony Tom.
- Nikogo nie ma nigdzie, wszyscy się gdzieś
porozłazili... Eee... - marudził rozsiadając się na krześle. - O której próba?
- Niedługo, jak David przyjdzie -
rzucił Bill, nie odrywając się od gry. - Ha, ha! Wygrałem! - krzyknął nagle,
podnosząc ręce do góry. - Teraz to już jestem pewny, że specjalnie przegrywałeś
- zwrócił się do brata.
- Jasne, że specjalnie, chciałem
zrobić dziewczynie przyjemność, w przeciwieństwie do ciebie, ja potrafię też
dawać, a nie tylko brać - stwierdził z ironią w głosie Tom.
- Słyszysz kotku co ten debil mówi? -
Bill zrobił minę skrzywdzonego dziecka. - Powiedz mu, że to nieprawda.
- Oczywiście kochanie, że to
nieprawda - Babette objęła go czule, przybliżając swoją twarz do jego. - Ty mi
bardzo dużo dajesz ... - dodała tonem, który wywoływał dreszcz łącząc dwa
oddechy w jedno westchnienie.
Tom odwrócił
głowę udając zainteresowanie tym co się działo na ekranie telewizora, jaki
znajdował się w pomieszczeniu. Nie lubił patrzeć na takie sceny w ich
wykonaniu, chociaż cieszył się szczęściem brata. Jednak czułość i intymność
miedzy nim, a Babette budziła w nim jakąś bliżej nie określoną niechęć, dlatego
wolał oszczędzić sobie tego widoku.
- A ty jeszcze będziesz chciała sobie
wygrać, zobaczysz – wymamrotał po chwili żartując. - Wtedy przyjdziesz do mnie,
bo on za nic nie da ci wygrać, przekonasz się.
Wszyscy mieli niezły ubaw z tych jego
wywodów, kiedy tak siedział rozwalony na krześle i wygrażał wskazującym palcem.
- Próba! - usłyszeli w drzwiach głos
menagera.
Babette odsunęła się szybko od obejmującego
ją Billa nieco zmieszana badając, czy przypadkiem David nic nie zauważył. Nie
wiedziała tego, bo wszystko stało się w mgnieniu oka i wszyscy szybko zebrali
się do wyjścia. Poszła z nimi. Bywała tu na ich próbach częstym gościem,
pierwszy raz zaprosił ją David, a potem chodziła już z chłopakami. Była raczej
pewna, że menager niczego nie podejrzewał. Bill zachowywał się przyzwoicie, jak
przystało na kumpla, którego grał przed Davidem. Właściwie to prędzej mógłby
posądzić o coś Toma, który robił śmieszne miny, puszczał jej oczka, a niekiedy
zaskakiwał wyszukanym komplementem. Jednak on znał tego niepoprawnego flirciarza
i wiedział, że lubi pożartować z kobietami w ten sposób, szczególnie takimi jak
Babette.
Teraz menager ze znajomą, siedzieli
wsłuchani w próbne wersje przygotowywanych na jutrzejszy koncert utworów.
- Martin przyjedzie na któryś
koncert? - zapytał ją David.
- Mówił, że tak, ale nie wiem kiedy.
Wczoraj do mnie telefonował, ale powiedział, że na razie prawdopodobnie nie, bo
nie może się wyrwać.
- A wiesz, jakie chodzą słuchy?
Pewnie Martin ci mówił.
- Nie, nic mi nie mówił, jakie? -
Babette z zainteresowaniem spojrzała na rozmówcę.
- Że mogą mu zaproponować stanowisko
dyrektora programów rozrywkowych w ABC - odparł David.
- W Stanach? - zapytała retorycznie
Babette.
- No przecież nie u nas - roześmiał
się David.
Zaskoczyło ją to, co powiedział
kolega, zupełnie nie wiedziała co ma odpowiedzieć. Jednak wcale się tym nie
przejęła, a wręcz przeciwnie… Jeśli Martin poleciałby do Stanów, problem mógłby
rozwiązać się sam. Nie zamierzała z nim wybierać się za ocean. Może
zastanowiłaby się nad tym, gdyby nie miała Billa, ale w tej sytuacji… Od razu
by z nim zerwała, argumentując swoją decyzję stwierdzeniem, że związek na
odległość nie ma żadnej przyszłości. Nie musiałaby mu nawet mówić o Billu.
Jeśli oczywiście Martin byłby zdecydowany lecieć tam bez niej, bo jeśli przez
brak jej zgody by z tego zrezygnował, wówczas musiałaby być z nim szczera.
Rezygnacja i pozostanie w kraju niczego by nie zmieniło. Była zdecydowana od
niego odejść dla tego najcudowniejszego chłopca, który teraz śpiewał za szklaną
szybą.
- Skąd to wiesz? - zapytała Davida.
- Oj, mam swoje źródła.
- Ale on mi nic nie mówił.
- Bo to na razie tylko plotki,
przeciek ze Stanów, bo nie było żadnej oficjalnej propozycji - odparł David i
zerwał się nagle z krzesła. - Dobra chłopaki! Powtórzcie jeszcze ostatni numer
i na dzisiaj może wystarczy.
„Dlaczego
mi nic nie powiedział?", zastanawiała się
dziewczyna. Wszak była to tylko plotka, ale gdyby miała się urealnić, powinna
ją znać. Tymczasem Martin nie powiedział kompletnie nic, ciekawe jak to sobie
wyobrażał? Co zamierzał, gdyby to miało stać się prawdą? Czy poprosiłby ją,
żeby z nim pojechała? Ta wiadomość zaskoczyła ją, nie mogła uporać się ze
swoimi myślami. Przykre dla niej było to, że nawet o tym nie wspomniał, nie
podzielił się z nią tą dobrą nowiną, mimo, że póki co była to tylko plotka. A
może dla niego wcale nie była ona taka dobra, może gryzł się nią, bo nie
wiedział jak ona na to zareaguje i czy będzie chciała z nim wyjechać? Może bał
się, że będzie musiał dokonać wyboru między karierą, a kobietą którą kochał?
- Coś się stało? - usłyszała cichy
głos Billa, który wyrwał ją z myślowych rozważań.
- Nie, nic… Zamyśliłam się po prostu...
– uśmiechnęła się unosząc na niego spojrzenie.
- Na pewno? - nie dawał za wygraną.
- Na pewno.
Próba się skończyła, ale Bill stał z
mikrofonem w ręku wpatrując się w nią uporczywie. Był niemal pewien, że David
powiedział jej o czymś, co teraz tak bardzo zaprząta jej myśli. Tylko czym jest
to „coś”, że nie chce mu tego wyjawić? Z pewnością miały miejsce jakieś
niespodziewane, bądź niemiłe zdarzenia, widział po wyrazie jej twarzy, że jest
poruszona. Wpatrywał się w nią pytająco.
- Naprawdę wszystko jest w porządku -
starała się go przekonać, choć wiedziała, że nie ustąpi i pomyślała nawet, czy
nie powiedzieć mu teraz o tym, lecz przeszkodził im David.
- Nie macie może drobnych? Chciałem
sobie kupić colę w automacie, a mam same papierkowe - zapytał, mierząc ich
badawczo wzrokiem.
- Ja chyba mam - Bill sięgnął do
kieszeni po portfel. Trzymany w ręku mikrofon, jednak utrudniał mu zdawałoby
się prosty manewr wyciągnięcia z niego kilku euro. Niefortunny chwyt sprawił,
ze portfel wypadł mu z ręki, a to co w nim nosił, rozsypało się po podłodze.
Babette zamarła. Właśnie u ich stóp, leżało kilka zdjęć, na których widniała
ona we własnej osobie sama, bądź w objęciach Billa, z doskonale widoczną w tle
scenerią Marsylii.
Cisza, jaka teraz nastąpiła była nie
do zniesienia, po chwili przerwało ją tylko dobitne przekleństwo rzucone przez
Toma. Pierwszy odzyskał przytomność umysłu Bill, nachylając się i zbierając w
pośpiechu zdjęcia. Babette i David stali bez ruchu, z wzrokiem wbitym w podłoże.
Nikt nie wiedział jak ma się teraz zachować. Bill podał menagerowi kilka euro i
z miną zbitego psa, patrząc raz na Babette, a raz na niego wyjąkał:
- Przepraszam...
- Podejrzewałem to – powiedział David,
wzdychając ciężko i kręcąc głową - Ale nie dopuszczałem jednak takiej opcji, no
cóż... Wasza sprawa - spojrzał wymownie na Babette. Miała teraz wrażenie, że
tym spojrzeniem obarczył ją całą winą za ten romans. Była przecież dużo starsza
i gdyby chciała, mogła do tego nie dopuścić.
W końcu wyszedł po tę nieszczęsną
colę, która była sprawczynią tej nieprzyjemnej sytuacji, a zszokowana
dziewczyna opadła bez sił na krzesło. Nie wiedziała jak on się zachowa, jednak
miała nadzieję, że powiadomienie o tym Martina, pozostawi jej. Wszyscy stali
nieruchomo, patrząc na to na nią, to na niego. Poczuła się okropnie... Bill
zobaczywszy jej zmieszanie, warknął do chłopaków:
- No co się gapicie? Zbierać te
graty! - przykucnął obok niej, ściskając jej dłonie - Przepraszam... -
powiedział ponownie.
- Przecież to nie twoja wina... -
odpowiedziała cicho rozgrzeszając go, chociaż zaświtała jej w głowie pewna
myśl; „Czy on nie zrobił tego celowo?”. Jednak nie zarzuciła mu niczego,
wiedziała, że i tak by się nie przyznał, a nie chciała wszczynać kolejnej
kłótni. Na dzisiaj miała dość wrażeń, a jeszcze chciała porozmawiać z Davidem,
bo nie znosiła niedomówień.
Wrócili do pokoju w nienajlepszych
nastrojach. Tom wyciągnął papierosa i odpalił go, solidnie zaciągając się.
- Poczęstujesz mnie? - zapytała
Babette.
- A od kiedy ty palisz? - zapytał
zdziwiony, wyciągając w jej kierunku rękę z paczką używki.
- Od zawsze, kiedy jestem
zdenerwowana - odpowiedziała.
- A tobie mało wrażeń? Musiałeś te
zdjęcia nosić w portfelu? Mówiłem, że kiedyś się wpieprzysz! - zwrócił się tym
razem do Billa.
- Po prostu chciałem mieć je zawsze
przy sobie. Trudno, stało się - odpowiedział chłopak spokojnie. Babette
wydawało się teraz, że bardziej przejmuje się tym wszystkim Tom i jeszcze
bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że Bill zrobił to celowo. Może miał
nadzieję, że taki krok wszystko przyspieszy?
- Jasne… Najlepiej tak powiedzieć i
mieć wyjebane, ale teraz to ona będzie miała przesrane, a nie ty!
- Tom, daj spokój, nie dramatyzuj -
odezwała się łagodnie Babette. - Zaraz pójdę do Davida i z nim pogadam, mam
nadzieję, że nie zrobi niczego głupiego.
- Boisz się, żeby mu nie powiedział?
- ironizował Bill. Dziewczyna wbiła w niego przeszywające spojrzenie.
- Nie bądź cyniczny Bill, jeśli już
ma się dowiedzieć, to wolę mu powiedzieć to sama.
Przygasiła papierosa i wyszła z
pokoju.
Korytarz ciągnął się w
nieskończoność, kiedy zmierzała w stronę pokoju Davida.
Miała wrażenie, że jej nogi są z waty
i nie ma na nie żadnego wpływu swojej woli, tylko niosą ją same. Stojąc przed
drzwiami jego pokoju, dłuższą chwilę zastanawiała się co ma mu w ogóle
powiedzieć, jak zacząć? W końcu zdecydowała się zapukać.
- Proszę - usłyszała męski głos i
nacisnęła klamkę, wchodząc do pokoju.
- Wiedziałem, że przyjdziesz - David
uśmiechnął się na jej widok, ale nie tak serdecznie jak zwykle. Wyczuła w jego głosie
nutę pretensji. Spojrzenie też było wymowne. Doskonale wiedziała, co teraz o
niej myśli… Denerwowała się.
- Napijesz się czegoś? - zapytał,
wskazując ręką na kilka stojących butelek z różnym alkoholem.
- Zrób mi drinka, jakiegokolwiek -
ledwie wydusiła, siadając w fotelu. Miała wrażenie, że w jej gardle skłębiły
się teraz wszystkie odczuwane przez nią emocje i obawiała się, że nie będzie
umiała wydobyć z siebie ani jednego słowa.
- Nie zamierzam się tłumaczyć,
chociaż może powinnam... - zaczęła nieśmiało.
- Daj spokój - przerwał jej David -
Nie musisz się tłumaczyć, tylko do mnie to jakoś wciąż nie dociera... - podał
jej szklankę z alkoholem i usiadł na wprost, kontynuując. - Ty i on...
Niewiarygodne - kręcił z niedowierzaniem głową.
- Może to głupio zabrzmi, może mnie
wyśmiejesz, ale ja po prostu zakochałam się w nim... - powiedziała wprost,
patrząc mu prosto w oczy.
- Co? Zakochałaś się? - spojrzał na
nią zdziwiony. - Kobieto! Przecież to dzieciak! – roześmiał się. - Nie, nie
wierzę! Cholera, myślałem, że to tylko nic nieznaczący, niewinny romans z
twojej strony. A Martin?
Wiedziała, że to pytanie w końcu
padnie, zastanawiała się tylko kiedy.
- Martin nic nie wie... Na razie... -
spuściła głowę, wodząc palcem po obrzeżu szklanki. David był w szoku, którego
wcale nie ukrywał. Już na pierwszym koncercie, zauważył maślane oczy Billa,
wpatrujące się w nią, czuł, że coś niedobrego się święci, jednak myślał, że to
tylko mrzonki młodego chłopaka, który nie potrafi ukryć własnej fascynacji. Ale
teraz? Teraz okazało się, że to nie tylko młodzieńcza fascynacja, to prawdziwy,
namiętny romans, który ciągnie się już jakiś czas, a może jeszcze coś poważniejszego?
Zawsze zazdrościł Martinowi, ale teraz szczerze mu współczuł.
- I jak ty sobie dalej to wszystko
wyobrażasz?
- Nie wiem... Po prostu nie wiem,
boję się każdego dnia, nie jestem niczego pewna, boję się powiedzieć
Martinowi... Ale zrobię to i odejdę od niego. - odparła dziewczyna ze łzami w
oczach.
- Chcesz od niego odejść? - zapytał
zdziwiony David. - Dla Billa? - patrzył na nią teraz z niedowierzaniem, a po
chwili znów wybuchnął śmiechem. – Ty chyba zwariowałaś, chcesz zostawić
poważnego i uczciwego faceta, dla tego szczeniaka?
- Tak chyba byłoby najuczciwiej,
nieprawdaż?
- Dla Martina owszem, to chore, że
zdradzasz go z tym gnojkiem… A to, że chcesz z nim być, jest totalnie
popieprzone. Czy ty się nad tym zastanowiłaś? Jaką masz z nim przyszłość?
Myślisz, że taki dzieciak zakochał się w tobie na zawsze? Zauroczył go seks z
doświadczoną kobietą, jesteś naiwna, nie spodziewałem się, że aż tak… - wylał
na nią przykre słowa, które bardzo bolały. Milczała upijając łyk alkoholu.
David nie był delikatny, ale w jego słowach mogła być zawarta cała prawda. Może
faktycznie była naiwna wierząc, że ta miłość się nie skończy? Mężczyzna
kontynuował, zasypując ją sensownymi argumentami. - A opinia publiczna? Jeśli
się ujawnicie zniszczą was, przecież on jest niepełnoletni! Poza tym ja nie zgadzam
się na to, dla dobra zespołu! Przecież do jasnej cholery stracą połowę fanek!
- Wiem, ja to wszystko wiem -
odpowiadała cicho. – Nie zamierzaliśmy się ujawniać, nikt na tym nie ucierpi.
- Chyba żartujesz! - roześmiał się. -
Może przez miesiąc byście to ukryli, góra miesiąc! Więcej czasu wam nie daję.
Babette milczała. Miał całkowitą
rację, a ona to wszystko wiedziała. Znów ktoś uzmysłowił jej gorzką prawdę i
tym razem nie był to jej rozsądek. Tylko czemu oszukiwała sama siebie, że może
być inaczej?
- Ludzie was zniszczą, a prasa nie
zostawi na tobie suchej nitki, po miesiącu nie zostanie już nic z tej waszej
miłości i to on odpuści, nie ty. - mówił David. - Ja nie będę się wtrącał, to
twoja sprawa, zrobisz jak zechcesz, ale nie uda wam się.
Czuła się zdruzgotana jego słowami,
nie miała żadnych argumentów na obronę swoich racji. Zdawała sobie sprawę z
tego, że to wszystko może się sprawdzić w niedalekiej przyszłości.
- Nie wiem jeszcze co zrobię, nie
wiem jak to się ułoży, ale mam do ciebie jedną prośbę... - odezwała się w końcu.
- Czy mógłbyś nie mówić nic Martinowi?
- Wątpiłaś w to? - zapytał spokojnie
David. - Nie mam zamiaru się wtrącać w wasze życie, może to wszystko
przemyślisz i będziecie jeszcze szczęśliwą parą?
Kąciki jej ust nieśmiało uniosły się
w górę, czego nie można było nazwać uśmiechem, a zaledwie grymasem. To co
powiedział teraz David nie wydawało jej się realne. Szczęście z Martinem?
Jakież to było dla niej w tej chwili abstrakcyjne pojęcie…
- Wątpię... - odpowiedziała krótko.
Nastała niezręczna chwila milczenia.
Babette już dostatecznie zmiażdżona słowami Davida miała zamiar wyjść, kiedy on
jeszcze zapytał cicho:
- Dlaczego właśnie on?
Spojrzała na niego zdziwiona takim
poufałym pytaniem, w dodatku w tonie jego głosu wyczuła jakby żal, pretensję. Patrzył
jej prosto w oczy z dziwnym wyrazem twarzy. Poczuła się nieswojo.
- Co on takiego ci daje? - zapytał
znów David. Była zdenerwowana, nie chciała ciągnąć już dłużej tej niezbyt
przyjemnej rozmowy, właściwie powiedziała co zamierzała, wysłuchała bolesnych
słów i to na dziś wystarczyło, tym bardziej, że konwersacja schodziła na
boczny, niebezpieczny tor.
Wstała, kierując swoje kroki w stronę
drzwi, a kładąc dłoń na klamce odwróciła się i odparła:
- Siebie... Daje mi siebie...
No i teoche racji David ma. No ale cóż... showbiznes. Nie ma lekko. Teraz to ja też jestem ciekawa czy Bill tego nie zrobił celowo. A nawet jeśli nie to jestem pewna że nie bardzo żałuje. Tom jest w tym opowiadaniu taki kochany. Ale kto by ogarnął Billa jak nie on? ;>
OdpowiedzUsuńJeszcze raz dziękuję za dedykacje. Buziaki :*
No... trochę ma, ale wiesz, że nie do końca. Młode to, porywcze, ale zakochane. Mówię o Billu. W sumie nikt do końca nie wie, czy Bill nie zrobił tego celowo, nawet ja ;D
UsuńTak, Tom jest taki jakby dojrzalszy, ale jednocześnie pocieszny. W każdym razie sprawdza się w roli przyjaciela.
A ja jeszcze raz wszystkiego dobrego! ;*
Bill jakby umyślnie wywalił ten portfel, a nawet jeśli nie - wątpię, żeby nie był zadowolony z takiego, a nie innego rozwoju wydarzeń. W końcu postawił kropkę nad "i" i Babette chcąc, nie chcąc, musi wybrać. Albo przynajmniej zastanawia się nad tym coraz poważniej, ale jakie to będzie miało skutki... Kto to wie. :P
OdpowiedzUsuńTom jest niemożliwy tak btw, jak kręcił myślałam, że padnę, ale Ty to wiesz!
Buziaki. :*
Oj tam, wszyscy się zastanawiają, czy umyślnie... Nie wiem!
UsuńWiadomo, że nie da się ciągnąć zbyt długo na dwa fronty, Bill i tak długo to znosi, więc naciska coraz bardziej.
Całuski ;*
Świetny odcinek. Do pewnego momentu czytałam z uśmiechem na ustach, a później wiadomo- wraz z komplikacjami mina mi zrzedła ;d Tom zaczyna się fascynować Babette i nic dziwnego, że Bill jest zazdrosny. Mam wrażenie, że w przyszłości dojdzie do poróżnienia braci właśnie z tego powodu.
OdpowiedzUsuńArtykuł w gazecie, domysły Martina, wypadek z portfelem i gorzka rozmowa z Davidem... Czy to wszystko przyśpieszy decyzję naszej Babette? Cieszę się, że Twoje odcinki są długie, dzięki temu na piękną chwilę można zatopić się w świecie, który kreujesz :)
Buziaki :*
Staram się dawkować różne emocje, nie tylko te pozytywne, mam nadzieję, że dzięki temu nie jest nudno. Tom, eh ten nasz Tom... On jeszcze będzie miał dylematy, jednak niczego nie zdradzę, bo jeszcze tego nie czytałaś.
UsuńCałuję ciepło;*
No genialnie... nie wiem czy Bill zrobił to sprcjalnie czy nie, ale wydaje mi się że powoi nadszedł czas na poznanie prawdy :D Nie tylko przez Davida ale i przez Martina. Trzymaj tak dolej :p
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Attention Tokio Hotel.
Nawet ja nie wiem, czy on zrobił to specjalnie ;) Nigdy się nad tym nie zastanawiałam, więc niech to pozostanie jego słodką tajemnicą. W końcu musi się wszystko rozwiązać, w jedną, lub w drugą stronę. Bill nie odpuści.
UsuńBuziaki ;*