Rozdział
XXXII
„Każdym
dniem zabijam to
deszczem obcych rąk
zmywam ślad, zabijam to.
Każda noc przynosi znów
bezsensowny ból.
Ołów, nie gołębi puch.”
deszczem obcych rąk
zmywam ślad, zabijam to.
Każda noc przynosi znów
bezsensowny ból.
Ołów, nie gołębi puch.”
Lombard – „Gołębi puch”
A jednak nie umiał walczyć, nie dziś;
dzisiaj nie potrafił. Kiedy tylko widział jej postać wtuloną w ramiona brata,
kapitulował. Nie dość, że nic nie przychodziło z odsieczą, to jeszcze poddawała
się każda komórka jego ciała. Bał się tego co czuł, bo z każdą minutą i z
każdym, nawet niewinnym dotykiem, pragnął jej coraz bardziej. W wyobraźni
tworzył własne iluzje, a wypity w nadmiarze alkohol był autorem wyszukanych
imaginacji.
Zmęczony własnymi fantazjami, usiadł
na podłodze pod ścianą, sącząc kolejnego drinka. W salonie panował półmrok,
sprzyjający flirtom i skrycie oddawanym pocałunkom. Omiótł mętnym wzrokiem
tańczące pary. Nie dostrzegł ich nigdzie, co wywołało w nim bliżej
nieokreślone, niepokojące uczucie. Już raczej wolał patrzeć na nich tu, niż
mieć świadomość o ich niewątpliwej bliskości, poza zasięgiem jego wzroku.
- Tom... - Usłyszał szept po swojej
lewej stronie, a już po chwili poczuł ciepłą dłoń na przedramieniu. Odwrócił
głowę w stronę postaci, która właśnie uklęknęła tuż obok. - Czemu tak sam tutaj
siedzisz?
W jego nozdrza uderzył ciężki,
orientalny zapach. Nie odezwał się, przymknął oczy, wdychając tę cudowna woń.
To był przecież jej zapach... Babette używała dokładnie takich samych perfum.
Znał doskonale tę kompozycję, która zniewalała wszystkie zmysły. Gdziekolwiek
ją poczuł, miał przed oczami tylko jedną kobietę.
Wstał, bez słowa pociągnął dziewczynę
do tańca, starając się rozkołysać w rytm muzyki. Natychmiast do niego
przylgnęła, obejmując za szyję. Przycisnął ją do siebie, czując jej ciepło.
Przymknął oczy i chowając twarz w niewiadomego koloru włosach, wdychał ten
cudowny zapach, wyobrażając sobie, że są czarne. Było mu tak dobrze, czuł
nieopisaną błogość i zadowolenie. Znów w jego głowie, zaczęły się rodzić
najrozmaitsze fantazje, a niespełnione żądze, drążyły korytarze w jego umyśle.
Te, na początku puste, wypełniały się nieopisanym pożądaniem. Długie palce, jak
na erotycznej mapie znaczyły ścieżki na plecach dziewczyny, rozniecając w niej
nadzieję. Jeszcze mocniej wtuliła się w niego, muskając delikatnie ustami szyję
chłopaka. Westchnął, spragniony bliskości, a jej wizję tworzyła jego
wyobraźnia, która właśnie zaczęła pracować na najwyższych obrotach. Przecież to
była ona, ta której pragnął całym swoim jestestwem... Wygłodniałe dłonie kluczyły
po gładkich, kobiecych plecach, wkradając się w końcu pod bluzkę. Przesunął
wilgotnymi, nabrzmiałymi wargami po jej policzku, aby odnaleźć drogę do ust. Z uległością
rozchyliła wargi, dając mu dostęp do przedsionka rozkoszy. Przymknął oczy,
wyczuwając pewną nieśmiałość w oddawanej pieszczocie. To nie było to samo,
kiedy zachłannie kradł w marzeniach pocałunek pewnej jesiennej nocy, teraz
dostawał go w prezencie. Jeszcze bardziej wpił się w nią, oddychając coraz
głośniej i ciężej. Ręce już sunęły ku pośladkom, po chwili zapamiętale się na
nich zaciskając. Kręciła rytmicznie biodrami, zmysłowo wzdychając, co jeszcze
bardziej go pobudzało.
Nagle ruszył z miejsca i biorąc
dziewczynę za rękę, podążył ciemnym korytarzem, zatrzymując się przed drzwiami,
które już po chwili nie stanowiły żadnej przeszkody. Wciągnął ją w otchłań
ciemnego pomieszczenia, zatrzaskując je za sobą. Jak umierający z pragnienia,
rzucił się zachłannie na swoje życiodajne źródło rozkoszy, przyciskając
partnerkę do ściany i obsypując gradem pocałunków. Jej zapach pobudzał
wszystkie zmysły. Była taka uległa i cała jego. Zsunął z jej ramion
wydekoltowaną bluzkę i rozpiął stanik, wyswobodziwszy nabrzmiałe piersi z jego
niewoli. Masował je i pieścił wargami. Czuł jej delikatnie dłonie pod koszulką,
kiedy zachłannie dotykały jego skórę, a potem sunąc nimi coraz niżej rozpięła
guzik i suwak u spodni, zanurzając w bokserkach. Jęknął, odchylając głowę, aby
po chwili odlotu w swoją własną przyjemność, zamknąć jej usta pocałunkiem. Bez
najmniejszego sprzeciwu z jej strony, odnalazł drogę do jej największego
sekretu, będącego jednocześnie źródłem spełnienia. Przesuwając palcami po
udach dziewczyny, pomyślał: „No tak, Bill
wspominał coś o pończochach...”. Czuł coraz mocniejsze podniecenie, a jego
partnerka z coraz większą ochotą przyjmowała zaborcze pieszczoty. Pospiesznie
odsunął skąpy kawałek koronki, zakrywający jej kobiece wnętrze. Jeszcze tylko
chwila… Drżącą dłonią sięgnął do kieszeni po zabezpieczenie i rozrywając folię
zębami, pospiesznie nasunął je na wzwód swojej męskości. Ugiął nogi w kolanach
i wtargnął w nią gwałtownie, bez zbędnych pieszczot. Natychmiast wprawił swoje
biodra w szybki ruch, z każdym pchnięciem wnikając w nią coraz mocniej, bez
krztyny delikatności. Był w niej, rodząc w umyśle sobie
tylko znane, najpiękniejsze wizje, penetrował ją niecierpliwie. Dziewczyna
wydawała z siebie odgłosy narastającej przyjemności, oplatając jednym udem jego
biodra, aby mógł wejść w nią głębiej, dając tym samym jeszcze silniejsze
doznanie. Podtrzymywał ją za pośladki, ściskając je mocno. Był coraz szybszy i
bliższy spełnienia. Tak bardzo tego chciał, tak pragnął tej chwili zapomnienia
i błogiej przyjemności. Odrzucając głowę do tyłu, rozchylił usta oddychając
głośno. Mocno zacisnął powieki i mając pod nimi jedyny obraz, jęknął wstrząsany
spazmami ekstazy. Przez moment stał bez ruchu, uspokajając oddech, po czym
odsunął się od niej i trzymając w garści spodnie, oparł gorące czoło o zimną
ścianę garderoby. Czuł nieopisaną ulgę.
- Byłeś wspaniały, Tom... - szepnęła,
gładząc go delikatnie po plecach, mimo że akt ten nie miał nic wspólnego z
pięknym zbliżeniem dwojga ludzi.
- Jak masz na imię? - spytał po
chwili.
- Uschi... - odpowiedziała cicho.
- Zostaw mnie samego, Uschi -
poprosił, osuwając się po ścianie.
~
Świtało. Już tylko najwytrwalsi
oddawali się tanecznym harcom na parkiecie.
Babette siedziała na kanapie, obserwując kiwające
się pary. Po powrocie z toalety stwierdziła, że Bill gdzieś zniknął. Była
jednak zbyt zmęczona i nie chciało jej się go szukać. Marzyła tylko o tym, aby
iść spać. Wyciągnęła nogi i położyła głowę na oparciu, przymykając oczy. Cała
ta dobiegająca już niemal końca, sylwestrowa noc nie należała do najbardziej
udanych w jej życiu. Tak naprawdę, spodziewała się czegoś zupełnie innego.
Denerwowało ją trochę zachowanie Billa, który ciągle gdzieś znikał, chociaż
starała się to tłumaczyć funkcją gospodarza. Ale przecież wszyscy czterej byli
gospodarzami tej imprezy, a żaden się tak nie angażował we wszystko jak Bill.
Gustav i Georg zajęli się poderwanymi świeżo dziewczynami, a Tom już dawno
gdzieś zniknął. Niemal przysypiała ze zmęczenia, kiedy poczuła ciepły dotyk na
swoim ręku.
- Chodź ze mną kochanie, bo mi
zaśniesz na tej kanapie - usłyszała niewyraźny głos Billa i otworzyła oczy. No
tak, teraz już wiedziała dlaczego zniknął i co w tym czasie robił. Był
porządnie wstawiony i plątał mu się język. Pociągnął ją za rękę, wstała więc i
podążyła za jego chwiejnym krokiem. Była zła, nie chciała mu jednak robić
wymówek, po pijanemu i tak na nic by się to zdało. Pomyślała, że porozmawia z
nim, jak się porządnie wyśpi.
- Gdzie mnie ciągniesz? - spytała w
końcu, kiedy zaczęli się wspinać po schodach.
- Jak to gdzie? Do łóżka - roześmiał
się.
Kiedy jednak otworzył drzwi swojej
sypialni, zobaczył, że pomieszczenie zajmują już dwie pary, a jedna z nich w
dodatku wcale nie śpi.
- Cholera - jęknął, otwierając
kolejne drzwi. Też było już zajęte, a następny pokój, którym była gościnna
sypialnia Georga, był zamknięty od wewnątrz.
- No i gdzie my się teraz podziejemy?
- zapytał, łapiąc najzwyklejszą, pijacką czkawkę, a po chwili roześmiał się
głośno i dodał; - Przepraszam.
- Jedźmy do mnie - odezwała się, już poirytowana
tą całą sytuacją Babette. To miał być najcudowniejszy Sylwester w jej życiu, a
tymczasem jej ukochany, nie dość, że nie poświęcił jej zbyt wiele uwagi, to
jeszcze się upił.
- Nie ... - jęknął, przytulając się
do niej. - Ja chcę ciebie teraz...
„No tak… Jeszcze teraz seksu mu się
zachciewa”, pomyślała. Niby gdzie mieliby się kochać? I w
dodatku on w takim stanie, kompletnie pijany. Przyjrzała mu się i chyba po raz
pierwszy poczuła do niego niechęć.
- Zajrzymy jeszcze do Toma -
powiedział cicho i już chciał otworzyć drzwi do sypialni chłopaka, ale Babette
powstrzymała go przed tym.
- Nie, daj mu spokój - starała się go
odciągnąć, mając na względzie stan emocjonalny przyjaciela sprzed kilku godzin.
- Zobaczę tylko z kim jest – wymamrotał
Bill i nim zdążyła go powstrzymać naparł
dłonią na klamkę, a kiedy otworzył, zwrócił się do dziewczyny.
- Jest sam, idziemy - Pociągnął ją za
sobą.
- Bill, nie… - powiedziała cicho,
opierając się. Odpuściła jednak nie chcąc wszczynać jakiejś głośnej awantury z
pijanym chłopakiem.
- Zmieścimy się, ma duże łóżko - zachichotał, kiedy
już byli wewnątrz.
Stanęła niemal na środku pokoju,
patrząc na śpiącego chłopaka. Jego stan emocjonalny tej nocy musiał być o wiele
gorszy, niż przypuszczała skoro odizolował się od wszystkich dużo wcześniej i
najzwyczajniej poszedł spać. Żal ścisnął ją za serce. Nie zasługiwał na taką
uczuciową porażkę, mógł mieć niemal każdą, a pokochał jakąś dla niego
nieosiągalną… Dlaczego jej przyjaciel nie mógł być po prostu szczęśliwy?
Tymczasem już rozebrany do bokserek Bill,
zaczął zdejmować dziewczynie bluzkę, co nie szło mu nadto sprawnie.
- No rozbieraj się skarbie... - wymamrotał
jej tuż za uchem.
- Ale idziemy spać - powiedziała
cicho, aczkolwiek stanowczo. Uśmiechnął się tylko cwaniacko. - Chyba nie
zamierzasz się tu kochać? - Popatrzyła na niego badawczym wzrokiem, zdejmując
spódnicę. Po chwili już była w samej bieliźnie i pończochach, które Bill pomógł
jej zdjąć, całując przy okazji odkrywane fragmenty ud. Pomimo złości i żalu
jaki do niego miała, przyjemny dreszcz owiał jej ciało. Podniósł się i chciał
wziąć ją na ręce, ale nie sprostał zadaniu.
- Przesadziłem z wódką - westchnął.
- Nie da się ukryć - burknęła,
wsuwając się ostrożnie pod kołdrę, aby nie zbudzić Toma. Bill jednak nie był
już taki ostrożny i z całym impetem wskoczył do łóżka. Przerażona Babette
spojrzała, czy przypadkiem nie obudził tym brata. Chłopak jednak ani drgnął,
ciągle spał w takiej samej pozycji, z małą poduszką na głowie, którą
przytrzymywał ręką. Pewnie pomagał sobie w ten sposób zasnąć, zważywszy na
głośno grającą muzykę i hałas, jaki panował wszędzie. Oczywiście, jak się mogła
tego spodziewać, Bill wcale nie zamierzał spać, wręcz przeciwnie. Naparł na nią
całym swoim ciałem, racząc przy tym nachalnym dotykiem i alkoholowym oddechem.
- Proszę cię, przestań... - poprosiła
go cicho, delikatnie odpychając jego rękę. Była na niego zła i rozżalona na tę
całą sytuację, jedyne czego teraz chciała, to iść spać. Bill jednak nie dawał
za wygraną.
- Ale ja cię pragnę... - jęczał.
- Daj spokój - zgromiła go, ponownie
chwytając jego rozochoconą dłoń. - To nie jest miejsce, obudzisz Toma.
- On śpi jak zabity - Próbował ją
przekonać, składając niezdarne pocałunki na jej szyi. - No chodź, będzie
fajnie... - mamrotał.
- Nie - powiedziała tym razem
stanowczo i dobitnie. Zerknęła za siebie, na Toma. Leżał tuż za jej plecami.
Momentami, podczas bardziej natarczywych ataków Billa, ocierała się o niego
swoim ciałem. Teraz miała wrażenie, że się poruszył i mocniej docisnął poduszkę
do głowy. Zapewne zachowanie Billa obudziło go i może teraz zupełnie nie wie co
ma zrobić? Nie była jednak tego pewna, lecz choć nie wiedziała o tym, nie
myliła się.
Tom nie spał. Obudził się już
wówczas, kiedy wtargnęli do jego pokoju. Teraz żałował, że od razu nie ujawnił
się z tym. To, co się działo tuż za jego plecami, doprowadzało go do obłędu.
Wiedział, że Bill głupieje po wypiciu, ale to co wyprawiał w tej chwili, niemal
go zszokowało. Z takiej strony go nie znał. Czuł, że za chwilę szala głupoty
brata przeważy szalę jego cierpliwości, a wtedy będzie jeszcze gotów mu
przyłożyć. Zbawieniem było dla niego to, że Bill się upił, gdyby nie ten fakt naprawdę
mogłoby do czegoś dojść tuż za jego plecami, a tego by już nie zniósł, choć
pewnie nawet by do tego nie dopuścił w swojej obecności.
Tymczasem, pomimo jej zdecydowanej
niechęci i oporu, Bill nadal był namolny. Zdawać by się mogło, że im bardziej
się opierała, tym bardziej był natrętny.
- No to tylko buzi... – marudził. - I
pójdę spać...
Przystała na tę propozycję, dla tak
zwanego świętego spokoju, bo wydawało jej się, że wreszcie ustąpi. Pocałował
ją. Najpierw delikatnie i czule, lecz w miarę upływających sekund, jego
pieszczota stała się coraz bardziej natarczywa i brutalna. Dla Toma ta chwila
stała się teraz wiecznością. Zacisnął zęby i z całej siły przycisnął poduszkę
do głowy. Nie chciał nic słyszeć, a jednak odgłosy narastającego podniecenia
jego brata, jak śmiercionośny pocisk wpadały mu do ucha. Świdrowały
zdezorientowany umysł mknąc dalej w głąb ciała i rozrywając w końcu serce.
Bill mimo swoich zapewnień, że
odpuści, był jednak nieustępliwy i nie dotrzymał słowa. Nie odrywając się od
jej ust naparł na nią całym sobą, przytrzymując ją jedną ręką, drugą zaczął
ściągać z niej bieliznę. Nagromadzona w Babette złość, eksplodowała teraz z
podwójną siłą i udało jej się go powtórnie odepchnąć. Jej spojrzenie płonęło z
rozżalenia i złości. Co on do cholery wyczyniał?
- Jeszcze mi nigdy nie odmówiłaś - Spojrzał
na nią z wściekłością, zupełnie tak, jakby jego męska duma została urażona.
- Jeszcze nigdy nie chciałeś się
kochać będąc tak pijanym - odpowiedziała z wyrzutem. Z wielkim trudem
powstrzymywała łzy, nie chcąc okazać mu swojej słabości.
- Wcale nie jestem aż taki pijany -
syknął ze złością. - Niejedna by mnie teraz o to błagała. - uśmiechnął się
ironicznie.
- To co tu jeszcze robisz? Idź to tej
„niejednej”! - Babette nie wytrzymała. Jego pewność siebie była irytująca, w
dodatku te słowa... Ściągnęła z niego kołdrę i siadając, dodała: - Wypieprzaj!
Wstał, zbierając porozrzucane po
podłodze swoje rzeczy. Zdawać by się mogło, że w jednej chwili wytrzeźwiał, bo
robił to dość sprawnie. Już miał wychodzić, ale jeszcze przystanął i rzucił ze
złością;
- Nie, to nie! Więcej nie będę cię prosił,
zresztą nie muszę! - Wyszedł trzasnąwszy drzwiami.
Przywarła twarzą do poduszki łkając cicho.
I tak już dostatecznie długo powstrzymywała łzy, teraz wreszcie mogła dać im
upust. Miała tylko nadzieję, że Tom też wystarczająco mocno się upił i scena,
jaka przed chwilą się tutaj rozegrała nie była w stanie go obudzić. Jeszcze
nigdy, żaden facet nie potraktował jej w ten sposób. Czuła ogromny żal i
rozgoryczenie. Dlaczego...? Czemu zachował się jak zwykły gnojek? W jej głowie
kołatały się setki myśli. Dlaczego mu na to wszystko pozwalała? Była coraz
bardziej rozżalona, za chwilę wstanie, zamówi taksówkę i pojedzie do domu, ale
zaraz… Teraz po prostu chciała się wypłakać.
Tom wciąż leżał bez ruchu. Po raz
pierwszy nie wiedział jak ma się zachować. Czy nadal udawać, że śpi i nigdy nie
przyznać się, że był tego niemym świadkiem? Czuł, że od jej płaczu pęka mu
serce, a każde kolejne łkanie dziewczyny, tworzyło na nim bolesną rysę. Była
tak blisko, leżała w jego łóżku, tuż za jego plecami, płakała, zraniona przez
tego idiotę jego brata, a on kompletnie nie wiedział co ma zrobić. Wzbierała w
nim wściekłość na Billa. Jak on tak mógł? Kolejny raz pokazał swoją pieprzoną
niedojrzałość!
W końcu nie wytrzymał, delikatnie
odwrócił się w jej stronę. Leżała plecami do niego, wtulona w poduszkę, którą mocno
przyciskała do twarzy. Zamilkła. O tym, że wciąż płakała, świadczyło drganie
jej obnażonych pleców, których miodowy kolor opalenizny, przecinało białe
zapięcie stanika. Już wyciągnął rękę, żeby pogładzić ją po głowie, jednak czym prędzej
w popłochu ją cofnął. Bał się, że nie podoła w tym położeniu roli
pocieszyciela. Wystarczyło, że na nią patrzył, a już jego ciałem zawładnęły
dreszcze. Jednak ona ciągle płakała i nie mógł dłużej tego znieść.
Znów wyciągnął rękę. Tym razem jednak
już jej nie cofnął i z pełną determinacją i świadomością, lekko przesunął
palcami po jej włosach.
- Nie płacz, proszę... - szepnął.
- Wcale nie spałeś, prawda? -
zapytała przez łzy, nie odwracając się w jego stronę.
- Nie, nie spałem - odpowiedział, nie
przestając dotykać jej włosów. - Ale wiedz, że gdyby się nie opamiętał, wypieprzyłbym
go stąd na zbity pysk. Po prostu nie chciałem się wtrącać...
- Wiem Tom, byłeś w niezręcznej
sytuacji - odparła, odwracając się do niego. Popatrzyła mu w oczy. Jej
wzrok był przepełniony takim smutkiem, że coś ścisnęło go w gardle. Leżeli
przez chwilę bez słowa, wpatrując się w swoje źrenice. Tom jeszcze nigdy nie
czuł takiego skrępowania, miał wrażenie, że pod wpływem tego spojrzenia,
zdrętwiały mu wszystkie części ciała.
- Ja już nie wiem co mam robić... -
wyszeptała przez łzy, przytulając się nagle do jego ramienia. Znów jej ciałem
zaczął targać potężny szloch. Chłopak nieśmiało przygarnął ją do siebie. Czuł
jej niebezpieczną bliskość i ciepło. Lekko uniósł do góry swoją lewą nogę,
zginając ją w kolanie, na wypadek ewentualnej niespodzianki, jaką w tej chwili
mogło mu spłatać jego własne ciało. Nie wiedział, jak ma ją pocieszyć.
Najchętniej wykrzyczałby, żeby go zostawiła, że jest pieprzonym egoistą, głupim
i nieodpowiedzialnym gnojem! Jednak wiedział, że nie może tego zrobić. Zebrał
znów w sobie całą siłę i wbrew swoim uczuciom, odparł:
- On z pewnością tego nie chciał, nadmiar
alkoholu robi z człowieka najgorszą świnię. Nie denerwuj się, proszę, on
naprawdę bardzo cię kocha, tylko jak wypije, dostaje małpiego rozumu.
- Boże, Tom... Czy to jest miłość?
Cały wieczór zaniedbywał mnie, potem gdzieś zniknął, a kiedy już przyszedł,
okazało się, że jest zalany - mówiła przez łzy, nie mogąc się uspokoić. – Nie
chciałam tak spędzić tej nocy…
- Ciii... Wiem, jak ci jest przykro,
ale już nie płacz, nie mogę tego znieść - zwrócił w jej stronę swoją twarz,
gładząc ją po policzku. Spod lekko zapuchniętych od płaczu powiek, spływały
kryształowe łzy. Znów była taka bezbronna, w zasięgu jego zmysłów, a on tak
samo jak zawsze tylko mógł ją pocieszać. Czuł, jak w jego żyłach wrze krew.
Bezsilność bolała niemal tak bardzo, jak jej płacz.
- I jeszcze to... - wyrzucała z
siebie coraz więcej, czując, że jemu może powiedzieć wszystko. - I ten
pieprzony wywiad... Tom, ja nie mam w pracy życia, wszyscy mnie atakują, jestem
nieustannym powodem żartów i kpin... Ja wiem, że on nie chciał tego kryć, ale
przecież zna to środowisko, wiedział jak to się skończy... Chciałam jeszcze
poczekać, nawet nie wiesz jak oni mnie niszczą...
Poczuł narastającą wściekłość. A więc
jednak miała nieprzyjemności, miała je od tamtej nocy i nic mu nie powiedziała.
Ludzie z niej drwili, a ona trwała w milczeniu. A ten cholerny egoista
twierdzi, że nic takiego się nie stało!
- Dlaczego mi o tym nie powiedziałaś?
- zapytał z wyrzutem, unosząc się na ręku.
- Nie miałam kiedy, jemu też nic nie
mówiłam, nie chciałam go denerwować...
- Co ty mówisz? - jęknął Tom,
siadając. Oparł łokcie o kolana, a palce wplótł między dredy obejmując dłońmi
głowę. - Nie chciałaś go denerwować…? Jak to jest? Nie ma na tym świecie żadnej
sprawiedliwości, jeden dostaje wszystko, miłość i szczęście, choć wcale o to nie
dba… Nikt i nic go nie obchodzi, uważa się za pępek świata! To jemu się należy,
choć potrafi tylko ranić! To jego się kocha i jemu się wszystko wybacza,
dlaczego?! Cholerny egoista, nie daruję mu tego... - Z bezsilności walnął
pięścią w materac łóżka, po czym już ciszej dodał; - Gdybym mógł być na jego
miejscu... – Urwał w pół zdania reflektując się, że powiedział zbyt wiele.
Babette usiadła obok niego uporczywie
się w niego wpatrując, aż odwrócił głowę i spojrzał jej w oczy. Była
oszołomiona jego słowami, a te ostatnie sprawiły, że przypomniała sobie to, co
powiedział przy życzeniach; „...bo ona
kocha kogoś innego...”.
Boże jedyny... Czy to możliwe, żeby
Tom...? „Nie, nie, to nie może być prawdą”,
odganiała od siebie swoje omamy, jednak jego wzrok wywołał na jej ciele paraliżujący dreszcz. Osiadł spojrzeniem na jej wargach, w dodatku jego usta
niebezpiecznie zaczęły zbliżać się do jej twarzy. Siedziała jak
zahipnotyzowana, nie mogła się ruszyć, próbując ogarnąć umysłem to, co się
właśnie przed chwilą zaczęło tu dziać.
Ale Tom nagle odsunął się pospiesznie
i usiadł tyłem do niej, opuszczając stopy na podłogę.
- Przepraszam... - wyszeptał
zdławionym głosem i sięgnął po leżące na nocnej szafce papierosy i odpalił
jednego.
Babette nadal siedziała bez ruchu,
nie mogąc ochłonąć po tym, co sobie nagle uzmysłowiła.
- To ja przepraszam... - powiedziała
w końcu, wstając i ubierając się szybko. W pokoju zapadła niezręczna cisza. Tom
nadal był odwrócony tyłem i widziała tylko unoszącą się nad jego głową białą
smugę papierosowego dymu. Słyszał szelest zakładanych przez nią ubrań, ale nie
odwrócił się. Babette położyła dłoń na klamce, lecz zanim wyszła z pokoju,
zerknęła jeszcze w stronę chłopaka, który nie zmienił pozycji.
- Wybacz mi, Tom... - wydusiła cicho,
wychodząc.
~
Wolnym krokiem przemierzała kolejną
ulicę Berlina. Ostry, poranny wiatr smagał jej policzki po których spływały
łzy. Była rozżalona i głęboko wstrząśnięta wydarzeniami tej nocy. Próbowała ochłonąć,
poukładać w swojej głowie wszystkie myśli i odczucia jakie nią zawładnęły. Jak
to się stało, że nieświadomie rozkochała w sobie Toma? Gdzie popełniła błąd?
Przecież nie mogła sobie nic zarzucić, nie zrobiła niczego, co mogłoby go w
jakikolwiek sposób sprowokować. Traktowała go ciepło, lecz z dystansem, jak
prawdziwego przyjaciela, kumpla, nigdy nie kokietowała go, nie próbowała
uwieść, dlaczego więc to właśnie w niej się zakochał? A może się myli, może
nieopatrznie odczytała jego intencje? Może jemu wcale nie chodziło o nią, tylko
tak niefortunnie to ujął?
Na nowo analizowała każdą spędzoną z
nim chwilę, każde słowo, spojrzenie i dotyk. Te wszystkie wspomnienia i nagły
poryw wiatru spowodowały silny dreszcz. Skuliła się, obejmując rękoma. Nieraz
miała takie wrażenie, że traktuje ją inaczej, nie tylko jak zwykłą
przyjaciółkę, ale szybko grzebała te domysły nie zaprzątając sobie nigdy głowy
takimi głupimi podejrzeniami. Teraz okazało się, że nie były one bezpodstawne. Na
myśl znów przyszedł jej teraz Bill, który na domiar złego ostatnio utracił
gdzieś wszystkie te cechy, które tak bardzo ją w nim urzekły. Czy to możliwe,
żeby tak dobrze się, wcześniej, maskował? Może kiedy już ją zdobył, pokaże
swoją drugą twarz, taką jakiej nie znała, a kiedyś podejrzewała u jego brata?
Wszystko wydało się raczej śmieszne, bo miała wrażenie, że teraz jakby
zamienili się charakterami. To Tom był dobry i wrażliwy, pragnący tylko
odwzajemnionej miłości, a Bill - cynicznym egoistą, który zdobył tę, którą
chciał, więc nie musiał już zabiegać o jej względy i miłość. A może zakochała
się w niewłaściwym bracie? Zrozumiała teraz, jak niedobrze jest kierować się
cudzymi, niesprawdzonymi domniemaniami. Te wszystkie artykuły w gazetach, przez
które kiedyś przychylnym okiem spojrzała na Billa, a z nieukrywaną dezaprobatą
na Toma, wydały jej się jednym wielkim kłamstwem. Nie myślała jednak o tym w
ten sposób, że powinna wybrać Toma. To Billa pokochała całym sercem i nie z
rozsądku, a spontanicznie, po prostu zawładnął nią bez reszty. Chyba po raz
pierwszy od chwili związania się z Billem pożałowała tej znajomości i
pomyślała, że gdyby teraz mogła, cofnęłaby czas, nie wdałaby się w ten romans,
który tak bardzo skomplikował jej wszystko. Wiodłaby życie u boku Martina, choć
bez miłości, to jednak spokojne. Pomimo ogromu pięknych wspomnień jakie miała,
zdawała sobie sprawę z tego, że ten związek nie ma przyszłości. Dopiero z
biegiem czasu zaczęło się okazywać jak bardzo inne oczekiwania mają względem
siebie. Już nawet nie chodziło o tę dużą różnicę wieku, ale o pogląd na pewne
sprawy. Wiedziała, że nigdy nie stworzą prawdziwej rodziny, takiej, o jakiej
marzyła, z dwójką dzieci, z małym domkiem gdzieś na przedmieściach i z psem,
biegającym po ogrodzie. Jeśli z nim będzie, to wszystko pozostanie tylko
jednym, wielkim marzeniem. Jednak wiedziała też, że nie potrafi z rozsądku od
niego odejść, że będzie brnąć w to wszystko dalej, bo zbyt mocno go kocha. Mimo
tych jego niedociągnięć, zmian jakie w nim dostrzegała, była pewna, że i on bardzo
ją kocha. Czy wobec tego jakieś małe nieporozumienia i wątpliwości mogłyby
przekreślić ich miłość? Nauczy go rozmawiać o oczekiwaniach, sama mu powie o
swoich, uświadomi o niepewności, przykrościach, jakich od niego doznała.
Rozmowa powinna pomóc, przecież musi pomóc…
Kiedy pochłonięta swoimi
rozważaniami, doszła do domu minęła jej cała złość na Billa. Jednak wciąż
bardzo bolała ją krzywda, jaką nieopatrznie wyrządziła Tomowi. Nie potrafiła
już teraz o niczym innym myśleć. Zastanawiała się, jak będzie wyglądało ich
kolejne spotkanie. Czy świadoma jego uczuć, będzie potrafiła nadal rozmawiać z
nim jak dawniej? Dopiero teraz uzmysłowiła sobie, co musiał czuć patrząc na ich
szczęście, jak bardzo musiały boleć wszystkie pocałunki, którymi obdarowywali
się na jego oczach. Wiedziała, że to co się stało, było długim procesem
rodzącego się w nim uczucia. Był zupełną przeciwnością Billa, który zakochał
się w niej niemal po drugim spotkaniu. Czy wobec tego, taką samą wartość mogła
mieć ich miłość? Zakładając oczywiście, że w przypadku Toma, nie jest to tylko
zwykłe zauroczenie, jakiego nawet on nie jest świadomy. Prawdą jednak było to,
co zasłyszała kiedyś, że przyjaźń między kobietą a mężczyzną nie istnieje, bo
zazwyczaj kończy się w łóżku, w związku, albo złamanym sercem… Nie chciała
tego, lecz znowu nieświadomie zraniła, tym razem kogoś, kto był jej w szczególny
sposób bliski. Ten ktoś był przecież jej najlepszym przyjacielem...
~
Tom nie zmrużył już oka. Sam nie
wiedział, która może być godzina i ile czasu leżał ze wzrokiem wbitym w sufit.
Z krzątaniny jaka dobiegała do jego uszu zza drzwi, mógł się tylko domyślać, że
musi być późno, bo część wyspanych imprezowiczów zbierała się właśnie do
wyjścia. Nie mógł sobie darować, że tak go poniosło. Może nie powiedział
niczego wprost, ale był pewien, że Babette domyśliła się, kto jest obiektem
jego pragnień. Przecież była inteligentną kobietą. W dodatku już to jej
„wybacz” na odchodne, świadczyło o tym, że wszystko zrozumiała. Zastanawiał
się, jak teraz będą wyglądać ich relacje. Czy wiedząc już co do niej czuje, nie
zacznie go unikać? Miał świadomość, że sam pozbawił się przyjemności obcowania
z nią. A wszystko przez Billa. Gdyby nie ta cała sytuacja, nigdy by do tego nie
doszło. Kochał go i nienawidził zarazem. Za to, że była jego, za to, że ją
krzywdził. Miał teraz niepohamowaną ochotę znaleźć go i wyładować na nim swój
gniew.
Bardzo chciało mu się pić, a w pokoju
nie miał żadnej, pełnej butelki z czymś innym niż alkohol. Gwałtownie wstał z
łóżka, aż zakręciło mu się w głowie. Nie wiedział, czy z niewyspania, czy z
nadmiaru wrażeń. Szybko się ubrał i postanowił najpierw zejść na dół, aby
ugasić pragnienie.
Wszędzie panował wielki rozgardiasz,
ale w kuchni było najgorzej. Na ten widok pokręcił głową i pomyślał, że jutro pani
Greta, kobieta która przychodziła im sprzątać na pewno nie będzie się nudzić.
Wyjął z lodówki wodę i łapczywie gasił pragnienie, zastanawiając się, gdzie też
może być Bill. Pomyślał nawet, czy ze złości nie zaszył się gdzieś z jakąś
panną. Wprawdzie nigdy mu się to nie zdarzyło nawet po pijaku, jednak mając na
uwadze wypadek z pocałunkiem na raucie po koncercie, nie wiadomo było co też
może strzelić mu do głowy. Tym bardziej, że tamto także nie zdarzyło mu się
nigdy wcześniej. W tej chwili przestraszył się swoich myśli. Jeśli naprawdę to
zrobił i zanim Babette wyszła, nakryła go? Zmroził go strach. Mimo jego
zauroczenia dziewczyną, nie chciał nieszczęścia brata, nawet jeśli zupełnie nie
podobało mu się jego postępowanie.
W popłochu odstawił butelkę i ruszył
na jego poszukiwanie. Szybko pobiegł na górę, pokonując drogę po dwa schodki.
Zaglądał do każdego pomieszczenia nawet nie pukając, jednak nigdzie nie było
Billa. Zastanowiło go gdzie mógł się tak schować? A może pojechał do Babette?
- To my spadamy, cześć Tom! -
usłyszał za sobą głos znajomego. Odwrócił się, aby pożegnać wszystkich, podając
rękę. Wśród tej grupki, spostrzegł Uschi. Dziewczyna przyglądała mu się
niepewnie. Poczuł się nieswojo, miał wyrzuty sumienia, że tak bezwzględnie ją
wykorzystał, w dodatku myśląc przy tym o innej. Uścisnął jej dłoń, rzucając
ciche „przepraszam”, kiedy wszyscy kierowali się do drzwi.
- Nie musisz, sama tego chciałam -
odparła krótko i już zamykając za sobą drzwi, dodała: - Było super, cześć...
Oparł się o ścianę oddychając głęboko.
Jeszcze nigdy w takiej sytuacji nie poczuł się tak podle, jak ostatni skurwiel.
Zawsze uważał, że to normalne, skoro sama tego chciała, to wszystko jest jak
trzeba. Obydwoje mieli chwilę przyjemności i w porządku. Pa laleczko, takie
jest życie… Od jakiegoś czasu jego światopogląd zupełnie się zmienił, teraz
myślał zupełnie inaczej i sam nie wiedział czemu.
Znów otworzył lodówkę, wyjmując z
niej tym razem piwo. Po tej całej nocy miał mętlik w głowie, najchętniej
przespałby ten dzień, gdyby oczywiście mógł spać. A tak nabijał się z Billa,
kiedy ten oczarowany Babette miotał się w swoich uczuciach. Prawił mu kazania,
jaki to on jest silny i jak to na jego miejscu by postąpił. Sam po sobie się
nie spodziewał, że tak bardzo, i tak łatwo się zagubi, że i on zachoruje na tę
samą chorobę duszy.
Boże... zabierz tego debila bo mu krzywdę zrobię... -.- jaki on jest tutaj głupi... teraz to już wszystko będzie nie tak... Kiedyś kiedy to czytałam pierwszy raz to zastanawiałam się dlaczego to opowiadanie nie skończyło się w inny sposób i dopiero kontynuacja przyniosła oczekiwane zakończenie. Ale teraz myślę że to nie mogło się inaczej skończyć. Z tym jak on się zachowuje.. jaki z niego gowniarz i w ogóle. Serio. Najchętniej to bym go przełożyła przez kolano, lała i patrzyła czy równo puchnie... co za kretyn.. same nieodpowiedzialne decyzję. Szkoda mi Babette.
OdpowiedzUsuńTak niecierpię tego Billa ze masakra xD hahahaha xD
No ale nic... teraz czekam już tylko na koniec... "let the pain come..." ;P
Buziaki kochana. :*****
Jakie emocje z powodu tego beztroskiego dzieciaka... Młody, to i głupi, on jeszcze z pewnością nie myśli kategoriami dorosłego, choć wydaje mu się, że pewnie tak, że jest odpowiedzialny, tymczasem trzyma się wciąż spódnicy matki, no ale co się dziwić, to on z ich dwu jest tym młodszym, chociaż niewiele. Tom może o wiele mądrzejszy nie jest, bo też nie postępuje jak powinien, ale często o wiele bardziej odpowiedzialnie.
UsuńDziękuję ;*
Nie... Nie wierzę... Bill jest takim kretynem, to jego upicie i ta cała śmieszna, pijacka gadka... Wszystko poszło nie tak, ten wspólny Sylwester miał być pięknym wydarzeniem, a skończyło się zupełnie inaczej. Czasem, kiedy, dajmy na to Bill przeprasza Babette, mam nadzieję, że coś do niego dociera, że dorasta, jednak za chwilę mam pokazane czarno na białym, że wciąż jest nieodpowiedzialnym dzieciakiem. Ale najbardziej szkoda mi nieszczęśliwie zakochanego Toma, ta miłość go wyniszcza... Odcinek po prostu pochłonęłam, był niesamowity.
OdpowiedzUsuńBuziaki Kochana! :* <3
Trochę za wcześnie się spotkali, ta różnica wieku jednak w tej sytuacji jest znacząca nawet ze względu na jego podejście do wielu spraw, ich oczekiwania są zupełnie inne. Ona chciała spędzić tę noc z nim sam na sam, a on wolał huczną imprezę, więc nie mogło się to inaczej skończyć z jego szczeniackim podejściem.
UsuńDziękuję :*
Nie mam słów, żeby wyrazić samą siebie jeżeli mowa o zachowaniu Billa. Nie wiem czy jest aż takim kretynem, czy z chujem się na mózgi zamienił, że zamiast szanować ją i własnego brata, robi kompletną tego odwrotność.
OdpowiedzUsuńCóż, mentalnie jest tylko głupim, rozwydrzonym bachorem, który uważa, że wszystko mu wolno. Jednak karma ma to do siebie, że lubi wracać i to ze zdwojoną siłą.
Uwielbiam Twój warsztat pisarski i bujną wyobraźnię. Cieszę się, że mogę szczycić się mianem Twojej bety <3 Buzi!
Jest jeszcze za młody na tak poważny związek, ich oczekiwania są zupełnie inne. Za wcześnie się spotkali, a on kompletnie nie docenia tego uczucia. Potem, może być za późno i oboje mogą zapłacić najwyższą cenę. Ty wiesz...
UsuńDziękuję :*
No cóż Bill zachował się karygodnie. Na szczęście przerwała mu w porę.
OdpowiedzUsuńJuz się nie mogę doczekać kolejnych części. Pozdrawiam Attention Tokio Hotel
Jest młody, głupi, ale na konsekwencje jego bardzo głupich postępków nie trzeba będzie zbyt długo czekać, to wszystko między nimi wydarzyło się za wcześnie, nie w takim wieku, w jakim on jest, bo to jeszcze wciąż nie mężczyzna.
UsuńDziękuję ;*
Po dzisiejszym odkryciu tego cudownego bloga, jestem z siebie dumna. Zakochałam się w tym blogu od pierwszego rozdziału. Piszesz to tak delikatnie i cudownie, że chce się czytać i czytać :) troszkę zachowanie Billa mnie denerwuje, ale w tym wieku to norma. Bardzo bym chciała, żeby byli razem, a Tom żeby znalazł kobietę swojego życia :) czekam na kolejny rozdział :) Caroline
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że ujawniła się nowa czytelniczka, to miłe dla autora i dziękuję serdecznie, że zechciałaś się wypowiedzieć, wchodzi tu tak wiele osób a komentarz pozostawiają tylko te moje stałe czytelniczki, a przecież wystarczy kilka słów, jeśli to co tworzę przywołuje choć odrobinę emocji i przyjemnych wrażeń.
UsuńBill, jak już mówiłam, jest zbyt młody na dojrzały związek i niestety pokazuje to swoim głupim, nieodpowiedzialnym zachowaniem. Ciąg dalszy pokaże, jaki to wszystko będzie miało przebieg.
Dziękuję :*