piątek, 3 czerwca 2016

Rozdział XXXII



Rozdział XXXII

„Każdym dniem zabijam to
deszczem obcych rąk
zmywam ślad, zabijam to.
Każda noc przynosi znów
bezsensowny ból.
Ołów, nie gołębi puch.”
Lombard – „Gołębi puch”


            A jednak nie umiał walczyć, nie dziś; dzisiaj nie potrafił. Kiedy tylko widział jej postać wtuloną w ramiona brata, kapitulował. Nie dość, że nic nie przychodziło z odsieczą, to jeszcze poddawała się każda komórka jego ciała. Bał się tego co czuł, bo z każdą minutą i z każdym, nawet niewinnym dotykiem, pragnął jej coraz bardziej. W wyobraźni tworzył własne iluzje, a wypity w nadmiarze alkohol był autorem wyszukanych imaginacji.
            Zmęczony własnymi fantazjami, usiadł na podłodze pod ścianą, sącząc kolejnego drinka. W salonie panował półmrok, sprzyjający flirtom i skrycie oddawanym pocałunkom. Omiótł mętnym wzrokiem tańczące pary. Nie dostrzegł ich nigdzie, co wywołało w nim bliżej nieokreślone, niepokojące uczucie. Już raczej wolał patrzeć na nich tu, niż mieć świadomość o ich niewątpliwej bliskości, poza zasięgiem jego wzroku.
            - Tom... - Usłyszał szept po swojej lewej stronie, a już po chwili poczuł ciepłą dłoń na przedramieniu. Odwrócił głowę w stronę postaci, która właśnie uklęknęła tuż obok. - Czemu tak sam tutaj siedzisz?
            W jego nozdrza uderzył ciężki, orientalny zapach. Nie odezwał się, przymknął oczy, wdychając tę cudowna woń. To był przecież jej zapach... Babette używała dokładnie takich samych perfum. Znał doskonale tę kompozycję, która zniewalała wszystkie zmysły. Gdziekolwiek ją poczuł, miał przed oczami tylko jedną kobietę.
            Wstał, bez słowa pociągnął dziewczynę do tańca, starając się rozkołysać w rytm muzyki. Natychmiast do niego przylgnęła, obejmując za szyję. Przycisnął ją do siebie, czując jej ciepło. Przymknął oczy i chowając twarz w niewiadomego koloru włosach, wdychał ten cudowny zapach, wyobrażając sobie, że są czarne. Było mu tak dobrze, czuł nieopisaną błogość i zadowolenie. Znów w jego głowie, zaczęły się rodzić najrozmaitsze fantazje, a niespełnione żądze, drążyły korytarze w jego umyśle. Te, na początku puste, wypełniały się nieopisanym pożądaniem. Długie palce, jak na erotycznej mapie znaczyły ścieżki na plecach dziewczyny, rozniecając w niej nadzieję. Jeszcze mocniej wtuliła się w niego, muskając delikatnie ustami szyję chłopaka. Westchnął, spragniony bliskości, a jej wizję tworzyła jego wyobraźnia, która właśnie zaczęła pracować na najwyższych obrotach. Przecież to była ona, ta której pragnął całym swoim jestestwem... Wygłodniałe dłonie kluczyły po gładkich, kobiecych plecach, wkradając się w końcu pod bluzkę. Przesunął wilgotnymi, nabrzmiałymi wargami po jej policzku, aby odnaleźć drogę do ust. Z uległością rozchyliła wargi, dając mu dostęp do przedsionka rozkoszy. Przymknął oczy, wyczuwając pewną nieśmiałość w oddawanej pieszczocie. To nie było to samo, kiedy zachłannie kradł w marzeniach pocałunek pewnej jesiennej nocy, teraz dostawał go w prezencie. Jeszcze bardziej wpił się w nią, oddychając coraz głośniej i ciężej. Ręce już sunęły ku pośladkom, po chwili zapamiętale się na nich zaciskając. Kręciła rytmicznie biodrami, zmysłowo wzdychając, co jeszcze bardziej go pobudzało.
            Nagle ruszył z miejsca i biorąc dziewczynę za rękę, podążył ciemnym korytarzem, zatrzymując się przed drzwiami, które już po chwili nie stanowiły żadnej przeszkody. Wciągnął ją w otchłań ciemnego pomieszczenia, zatrzaskując je za sobą. Jak umierający z pragnienia, rzucił się zachłannie na swoje życiodajne źródło rozkoszy, przyciskając partnerkę do ściany i obsypując gradem pocałunków. Jej zapach pobudzał wszystkie zmysły. Była taka uległa i cała jego. Zsunął z jej ramion wydekoltowaną bluzkę i rozpiął stanik, wyswobodziwszy nabrzmiałe piersi z jego niewoli. Masował je i pieścił wargami. Czuł jej delikatnie dłonie pod koszulką, kiedy zachłannie dotykały jego skórę, a potem sunąc nimi coraz niżej rozpięła guzik i suwak u spodni, zanurzając w bokserkach. Jęknął, odchylając głowę, aby po chwili odlotu w swoją własną przyjemność, zamknąć jej usta pocałunkiem. Bez najmniejszego sprzeciwu z jej strony, odnalazł drogę do jej największego sekretu, będącego jednocześnie źródłem spełnienia. Przesuwając palcami po udach dziewczyny, pomyślał: „No tak, Bill wspominał coś o pończochach...”. Czuł coraz mocniejsze podniecenie, a jego partnerka z coraz większą ochotą przyjmowała zaborcze pieszczoty. Pospiesznie odsunął skąpy kawałek koronki, zakrywający jej kobiece wnętrze. Jeszcze tylko chwila… Drżącą dłonią sięgnął do kieszeni po zabezpieczenie i rozrywając folię zębami, pospiesznie nasunął je na wzwód swojej męskości. Ugiął nogi w kolanach i wtargnął w nią gwałtownie, bez zbędnych pieszczot. Natychmiast wprawił swoje biodra w szybki ruch, z każdym pchnięciem wnikając w nią coraz mocniej, bez krztyny delikatności. Był w niej, rodząc w umyśle sobie tylko znane, najpiękniejsze wizje, penetrował ją niecierpliwie. Dziewczyna wydawała z siebie odgłosy narastającej przyjemności, oplatając jednym udem jego biodra, aby mógł wejść w nią głębiej, dając tym samym jeszcze silniejsze doznanie. Podtrzymywał ją za pośladki, ściskając je mocno. Był coraz szybszy i bliższy spełnienia. Tak bardzo tego chciał, tak pragnął tej chwili zapomnienia i błogiej przyjemności. Odrzucając głowę do tyłu, rozchylił usta oddychając głośno. Mocno zacisnął powieki i mając pod nimi jedyny obraz, jęknął wstrząsany spazmami ekstazy. Przez moment stał bez ruchu, uspokajając oddech, po czym odsunął się od niej i trzymając w garści spodnie, oparł gorące czoło o zimną ścianę garderoby. Czuł nieopisaną ulgę.
            - Byłeś wspaniały, Tom... - szepnęła, gładząc go delikatnie po plecach, mimo że akt ten nie miał nic wspólnego z pięknym zbliżeniem dwojga ludzi.
            - Jak masz na imię? - spytał po chwili.
            - Uschi... - odpowiedziała cicho.
            - Zostaw mnie samego, Uschi - poprosił, osuwając się po ścianie.

~

            Świtało. Już tylko najwytrwalsi oddawali się tanecznym harcom na parkiecie.
Babette siedziała na kanapie, obserwując kiwające się pary. Po powrocie z toalety stwierdziła, że Bill gdzieś zniknął. Była jednak zbyt zmęczona i nie chciało jej się go szukać. Marzyła tylko o tym, aby iść spać. Wyciągnęła nogi i położyła głowę na oparciu, przymykając oczy. Cała ta dobiegająca już niemal końca, sylwestrowa noc nie należała do najbardziej udanych w jej życiu. Tak naprawdę, spodziewała się czegoś zupełnie innego. Denerwowało ją trochę zachowanie Billa, który ciągle gdzieś znikał, chociaż starała się to tłumaczyć funkcją gospodarza. Ale przecież wszyscy czterej byli gospodarzami tej imprezy, a żaden się tak nie angażował we wszystko jak Bill. Gustav i Georg zajęli się poderwanymi świeżo dziewczynami, a Tom już dawno gdzieś zniknął. Niemal przysypiała ze zmęczenia, kiedy poczuła ciepły dotyk na swoim ręku.
            - Chodź ze mną kochanie, bo mi zaśniesz na tej kanapie - usłyszała niewyraźny głos Billa i otworzyła oczy. No tak, teraz już wiedziała dlaczego zniknął i co w tym czasie robił. Był porządnie wstawiony i plątał mu się język. Pociągnął ją za rękę, wstała więc i podążyła za jego chwiejnym krokiem. Była zła, nie chciała mu jednak robić wymówek, po pijanemu i tak na nic by się to zdało. Pomyślała, że porozmawia z nim, jak się porządnie wyśpi.
            - Gdzie mnie ciągniesz? - spytała w końcu, kiedy zaczęli się wspinać po schodach.
            - Jak to gdzie? Do łóżka - roześmiał się.
            Kiedy jednak otworzył drzwi swojej sypialni, zobaczył, że pomieszczenie zajmują już dwie pary, a jedna z nich w dodatku wcale nie śpi.
            - Cholera - jęknął, otwierając kolejne drzwi. Też było już zajęte, a następny pokój, którym była gościnna sypialnia Georga, był zamknięty od wewnątrz.
            - No i gdzie my się teraz podziejemy? - zapytał, łapiąc najzwyklejszą, pijacką czkawkę, a po chwili roześmiał się głośno i dodał; - Przepraszam.
            - Jedźmy do mnie - odezwała się, już poirytowana tą całą sytuacją Babette. To miał być najcudowniejszy Sylwester w jej życiu, a tymczasem jej ukochany, nie dość, że nie poświęcił jej zbyt wiele uwagi, to jeszcze się upił.
            - Nie ... - jęknął, przytulając się do niej. - Ja chcę ciebie teraz...
 „No tak… Jeszcze teraz seksu mu się zachciewa”, pomyślała. Niby gdzie mieliby się kochać? I w dodatku on w takim stanie, kompletnie pijany. Przyjrzała mu się i chyba po raz pierwszy poczuła do niego niechęć.
            - Zajrzymy jeszcze do Toma - powiedział cicho i już chciał otworzyć drzwi do sypialni chłopaka, ale Babette powstrzymała go przed tym.
            - Nie, daj mu spokój - starała się go odciągnąć, mając na względzie stan emocjonalny przyjaciela sprzed kilku godzin.
            - Zobaczę tylko z kim jest – wymamrotał Bill i nim zdążyła go powstrzymać  naparł dłonią na klamkę, a kiedy otworzył, zwrócił się do dziewczyny.
            - Jest sam, idziemy - Pociągnął ją za sobą.
            - Bill, nie… - powiedziała cicho, opierając się. Odpuściła jednak nie chcąc wszczynać jakiejś głośnej awantury z pijanym chłopakiem.
- Zmieścimy się, ma duże łóżko - zachichotał, kiedy już byli wewnątrz.
            Stanęła niemal na środku pokoju, patrząc na śpiącego chłopaka. Jego stan emocjonalny tej nocy musiał być o wiele gorszy, niż przypuszczała skoro odizolował się od wszystkich dużo wcześniej i najzwyczajniej poszedł spać. Żal ścisnął ją za serce. Nie zasługiwał na taką uczuciową porażkę, mógł mieć niemal każdą, a pokochał jakąś dla niego nieosiągalną… Dlaczego jej przyjaciel nie mógł być po prostu szczęśliwy?
            Tymczasem już rozebrany do bokserek Bill, zaczął zdejmować dziewczynie bluzkę, co nie szło mu nadto sprawnie.
            - No rozbieraj się skarbie... - wymamrotał jej tuż za uchem.
            - Ale idziemy spać - powiedziała cicho, aczkolwiek stanowczo. Uśmiechnął się tylko cwaniacko. - Chyba nie zamierzasz się tu kochać? - Popatrzyła na niego badawczym wzrokiem, zdejmując spódnicę. Po chwili już była w samej bieliźnie i pończochach, które Bill pomógł jej zdjąć, całując przy okazji odkrywane fragmenty ud. Pomimo złości i żalu jaki do niego miała, przyjemny dreszcz owiał jej ciało. Podniósł się i chciał wziąć ją na ręce, ale nie sprostał zadaniu.
            - Przesadziłem z wódką - westchnął.
            - Nie da się ukryć - burknęła, wsuwając się ostrożnie pod kołdrę, aby nie zbudzić Toma. Bill jednak nie był już taki ostrożny i z całym impetem wskoczył do łóżka. Przerażona Babette spojrzała, czy przypadkiem nie obudził tym brata. Chłopak jednak ani drgnął, ciągle spał w takiej samej pozycji, z małą poduszką na głowie, którą przytrzymywał ręką. Pewnie pomagał sobie w ten sposób zasnąć, zważywszy na głośno grającą muzykę i hałas, jaki panował wszędzie. Oczywiście, jak się mogła tego spodziewać, Bill wcale nie zamierzał spać, wręcz przeciwnie. Naparł na nią całym swoim ciałem, racząc przy tym nachalnym dotykiem i alkoholowym oddechem.
            - Proszę cię, przestań... - poprosiła go cicho, delikatnie odpychając jego rękę. Była na niego zła i rozżalona na tę całą sytuację, jedyne czego teraz chciała, to iść spać. Bill jednak nie dawał za wygraną.
            - Ale ja cię pragnę... - jęczał.
            - Daj spokój - zgromiła go, ponownie chwytając jego rozochoconą dłoń. - To nie jest miejsce, obudzisz Toma.
            - On śpi jak zabity - Próbował ją przekonać, składając niezdarne pocałunki na jej szyi. - No chodź, będzie fajnie... - mamrotał.
            - Nie - powiedziała tym razem stanowczo i dobitnie. Zerknęła za siebie, na Toma. Leżał tuż za jej plecami. Momentami, podczas bardziej natarczywych ataków Billa, ocierała się o niego swoim ciałem. Teraz miała wrażenie, że się poruszył i mocniej docisnął poduszkę do głowy. Zapewne zachowanie Billa obudziło go i może teraz zupełnie nie wie co ma zrobić? Nie była jednak tego pewna, lecz choć nie wiedziała o tym, nie myliła się.
            Tom nie spał. Obudził się już wówczas, kiedy wtargnęli do jego pokoju. Teraz żałował, że od razu nie ujawnił się z tym. To, co się działo tuż za jego plecami, doprowadzało go do obłędu. Wiedział, że Bill głupieje po wypiciu, ale to co wyprawiał w tej chwili, niemal go zszokowało. Z takiej strony go nie znał. Czuł, że za chwilę szala głupoty brata przeważy szalę jego cierpliwości, a wtedy będzie jeszcze gotów mu przyłożyć. Zbawieniem było dla niego to, że Bill się upił, gdyby nie ten fakt naprawdę mogłoby do czegoś dojść tuż za jego plecami, a tego by już nie zniósł, choć pewnie nawet by do tego nie dopuścił w swojej obecności.
            Tymczasem, pomimo jej zdecydowanej niechęci i oporu, Bill nadal był namolny. Zdawać by się mogło, że im bardziej się opierała, tym bardziej był natrętny.
            - No to tylko buzi... – marudził. - I pójdę spać...
            Przystała na tę propozycję, dla tak zwanego świętego spokoju, bo wydawało jej się, że wreszcie ustąpi. Pocałował ją. Najpierw delikatnie i czule, lecz w miarę upływających sekund, jego pieszczota stała się coraz bardziej natarczywa i brutalna. Dla Toma ta chwila stała się teraz wiecznością. Zacisnął zęby i z całej siły przycisnął poduszkę do głowy. Nie chciał nic słyszeć, a jednak odgłosy narastającego podniecenia jego brata, jak śmiercionośny pocisk wpadały mu do ucha. Świdrowały zdezorientowany umysł mknąc dalej w głąb ciała i rozrywając w końcu serce.
            Bill mimo swoich zapewnień, że odpuści, był jednak nieustępliwy i nie dotrzymał słowa. Nie odrywając się od jej ust naparł na nią całym sobą, przytrzymując ją jedną ręką, drugą zaczął ściągać z niej bieliznę. Nagromadzona w Babette złość, eksplodowała teraz z podwójną siłą i udało jej się go powtórnie odepchnąć. Jej spojrzenie płonęło z rozżalenia i złości. Co on do cholery wyczyniał?
            - Jeszcze mi nigdy nie odmówiłaś - Spojrzał na nią z wściekłością, zupełnie tak, jakby jego męska duma została urażona.
            - Jeszcze nigdy nie chciałeś się kochać będąc tak pijanym - odpowiedziała z wyrzutem. Z wielkim trudem powstrzymywała łzy, nie chcąc okazać mu swojej słabości.
            - Wcale nie jestem aż taki pijany - syknął ze złością. - Niejedna by mnie teraz o to błagała. - uśmiechnął się ironicznie.
            - To co tu jeszcze robisz? Idź to tej „niejednej”! - Babette nie wytrzymała. Jego pewność siebie była irytująca, w dodatku te słowa... Ściągnęła z niego kołdrę i siadając, dodała: - Wypieprzaj!
            Wstał, zbierając porozrzucane po podłodze swoje rzeczy. Zdawać by się mogło, że w jednej chwili wytrzeźwiał, bo robił to dość sprawnie. Już miał wychodzić, ale jeszcze przystanął i rzucił ze złością;
            - Nie, to nie! Więcej nie będę cię prosił, zresztą nie muszę! - Wyszedł trzasnąwszy drzwiami.
            Przywarła twarzą do poduszki łkając cicho. I tak już dostatecznie długo powstrzymywała łzy, teraz wreszcie mogła dać im upust. Miała tylko nadzieję, że Tom też wystarczająco mocno się upił i scena, jaka przed chwilą się tutaj rozegrała nie była w stanie go obudzić. Jeszcze nigdy, żaden facet nie potraktował jej w ten sposób. Czuła ogromny żal i rozgoryczenie. Dlaczego...? Czemu zachował się jak zwykły gnojek? W jej głowie kołatały się setki myśli. Dlaczego mu na to wszystko pozwalała? Była coraz bardziej rozżalona, za chwilę wstanie, zamówi taksówkę i pojedzie do domu, ale zaraz… Teraz po prostu chciała się wypłakać.
            Tom wciąż leżał bez ruchu. Po raz pierwszy nie wiedział jak ma się zachować. Czy nadal udawać, że śpi i nigdy nie przyznać się, że był tego niemym świadkiem? Czuł, że od jej płaczu pęka mu serce, a każde kolejne łkanie dziewczyny, tworzyło na nim bolesną rysę. Była tak blisko, leżała w jego łóżku, tuż za jego plecami, płakała, zraniona przez tego idiotę jego brata, a on kompletnie nie wiedział co ma zrobić. Wzbierała w nim wściekłość na Billa. Jak on tak mógł? Kolejny raz pokazał swoją pieprzoną niedojrzałość!
            W końcu nie wytrzymał, delikatnie odwrócił się w jej stronę. Leżała plecami do niego, wtulona w poduszkę, którą mocno przyciskała do twarzy. Zamilkła. O tym, że wciąż płakała, świadczyło drganie jej obnażonych pleców, których miodowy kolor opalenizny, przecinało białe zapięcie stanika. Już wyciągnął rękę, żeby pogładzić ją po głowie, jednak czym prędzej w popłochu ją cofnął. Bał się, że nie podoła w tym położeniu roli pocieszyciela. Wystarczyło, że na nią patrzył, a już jego ciałem zawładnęły dreszcze. Jednak ona ciągle płakała i nie mógł dłużej tego znieść.
            Znów wyciągnął rękę. Tym razem jednak już jej nie cofnął i z pełną determinacją i świadomością, lekko przesunął palcami po jej włosach.
            - Nie płacz, proszę... - szepnął.
            - Wcale nie spałeś, prawda? - zapytała przez łzy, nie odwracając się w jego stronę.
            - Nie, nie spałem - odpowiedział, nie przestając dotykać jej włosów. - Ale wiedz, że gdyby się nie opamiętał, wypieprzyłbym go stąd na zbity pysk. Po prostu nie chciałem się wtrącać...
            - Wiem Tom, byłeś w niezręcznej sytuacji - odparła, odwracając się do niego. Popatrzyła mu w oczy. Jej wzrok był przepełniony takim smutkiem, że coś ścisnęło go w gardle. Leżeli przez chwilę bez słowa, wpatrując się w swoje źrenice. Tom jeszcze nigdy nie czuł takiego skrępowania, miał wrażenie, że pod wpływem tego spojrzenia, zdrętwiały mu wszystkie części ciała.
            - Ja już nie wiem co mam robić... - wyszeptała przez łzy, przytulając się nagle do jego ramienia. Znów jej ciałem zaczął targać potężny szloch. Chłopak nieśmiało przygarnął ją do siebie. Czuł jej niebezpieczną bliskość i ciepło. Lekko uniósł do góry swoją lewą nogę, zginając ją w kolanie, na wypadek ewentualnej niespodzianki, jaką w tej chwili mogło mu spłatać jego własne ciało. Nie wiedział, jak ma ją pocieszyć. Najchętniej wykrzyczałby, żeby go zostawiła, że jest pieprzonym egoistą, głupim i nieodpowiedzialnym gnojem! Jednak wiedział, że nie może tego zrobić. Zebrał znów w sobie całą siłę i wbrew swoim uczuciom, odparł:
            - On z pewnością tego nie chciał, nadmiar alkoholu robi z człowieka najgorszą świnię. Nie denerwuj się, proszę, on naprawdę bardzo cię kocha, tylko jak wypije, dostaje małpiego rozumu.
            - Boże, Tom... Czy to jest miłość? Cały wieczór zaniedbywał mnie, potem gdzieś zniknął, a kiedy już przyszedł, okazało się, że jest zalany - mówiła przez łzy, nie mogąc się uspokoić. – Nie chciałam tak spędzić tej nocy…
            - Ciii... Wiem, jak ci jest przykro, ale już nie płacz, nie mogę tego znieść - zwrócił w jej stronę swoją twarz, gładząc ją po policzku. Spod lekko zapuchniętych od płaczu powiek, spływały kryształowe łzy. Znów była taka bezbronna, w zasięgu jego zmysłów, a on tak samo jak zawsze tylko mógł ją pocieszać. Czuł, jak w jego żyłach wrze krew. Bezsilność bolała niemal tak bardzo, jak jej płacz.
            - I jeszcze to... - wyrzucała z siebie coraz więcej, czując, że jemu może powiedzieć wszystko. - I ten pieprzony wywiad... Tom, ja nie mam w pracy życia, wszyscy mnie atakują, jestem nieustannym powodem żartów i kpin... Ja wiem, że on nie chciał tego kryć, ale przecież zna to środowisko, wiedział jak to się skończy... Chciałam jeszcze poczekać, nawet nie wiesz jak oni mnie niszczą...
            Poczuł narastającą wściekłość. A więc jednak miała nieprzyjemności, miała je od tamtej nocy i nic mu nie powiedziała. Ludzie z niej drwili, a ona trwała w milczeniu. A ten cholerny egoista twierdzi, że nic takiego się nie stało!
            - Dlaczego mi o tym nie powiedziałaś? - zapytał z wyrzutem, unosząc się na ręku.
            - Nie miałam kiedy, jemu też nic nie mówiłam, nie chciałam go denerwować...
            - Co ty mówisz? - jęknął Tom, siadając. Oparł łokcie o kolana, a palce wplótł między dredy obejmując dłońmi głowę. - Nie chciałaś go denerwować…? Jak to jest? Nie ma na tym świecie żadnej sprawiedliwości, jeden dostaje wszystko, miłość i szczęście, choć wcale o to nie dba… Nikt i nic go nie obchodzi, uważa się za pępek świata! To jemu się należy, choć potrafi tylko ranić! To jego się kocha i jemu się wszystko wybacza, dlaczego?! Cholerny egoista, nie daruję mu tego... - Z bezsilności walnął pięścią w materac łóżka, po czym już ciszej dodał; - Gdybym mógł być na jego miejscu... – Urwał w pół zdania reflektując się, że powiedział zbyt wiele.
            Babette usiadła obok niego uporczywie się w niego wpatrując, aż odwrócił głowę i spojrzał jej w oczy. Była oszołomiona jego słowami, a te ostatnie sprawiły, że przypomniała sobie to, co powiedział przy życzeniach; „...bo ona kocha kogoś innego...”.         
            Boże jedyny... Czy to możliwe, żeby Tom...? „Nie, nie, to nie może być prawdą”, odganiała od siebie swoje omamy, jednak jego wzrok wywołał na jej ciele paraliżujący dreszcz. Osiadł spojrzeniem na jej wargach, w dodatku jego usta niebezpiecznie zaczęły zbliżać się do jej twarzy. Siedziała jak zahipnotyzowana, nie mogła się ruszyć, próbując ogarnąć umysłem to, co się właśnie przed chwilą zaczęło tu dziać.
            Ale Tom nagle odsunął się pospiesznie i usiadł tyłem do niej, opuszczając stopy na podłogę.
            - Przepraszam... - wyszeptał zdławionym głosem i sięgnął po leżące na nocnej szafce papierosy i odpalił jednego.
            Babette nadal siedziała bez ruchu, nie mogąc ochłonąć po tym, co sobie nagle uzmysłowiła.
            - To ja przepraszam... - powiedziała w końcu, wstając i ubierając się szybko. W pokoju zapadła niezręczna cisza. Tom nadal był odwrócony tyłem i widziała tylko unoszącą się nad jego głową białą smugę papierosowego dymu. Słyszał szelest zakładanych przez nią ubrań, ale nie odwrócił się. Babette położyła dłoń na klamce, lecz zanim wyszła z pokoju, zerknęła jeszcze w stronę chłopaka, który nie zmienił pozycji.
            - Wybacz mi, Tom... - wydusiła cicho, wychodząc.

~

            Wolnym krokiem przemierzała kolejną ulicę Berlina. Ostry, poranny wiatr smagał jej policzki po których spływały łzy. Była rozżalona i głęboko wstrząśnięta wydarzeniami tej nocy. Próbowała ochłonąć, poukładać w swojej głowie wszystkie myśli i odczucia jakie nią zawładnęły. Jak to się stało, że nieświadomie rozkochała w sobie Toma? Gdzie popełniła błąd? Przecież nie mogła sobie nic zarzucić, nie zrobiła niczego, co mogłoby go w jakikolwiek sposób sprowokować. Traktowała go ciepło, lecz z dystansem, jak prawdziwego przyjaciela, kumpla, nigdy nie kokietowała go, nie próbowała uwieść, dlaczego więc to właśnie w niej się zakochał? A może się myli, może nieopatrznie odczytała jego intencje? Może jemu wcale nie chodziło o nią, tylko tak niefortunnie to ujął?
            Na nowo analizowała każdą spędzoną z nim chwilę, każde słowo, spojrzenie i dotyk. Te wszystkie wspomnienia i nagły poryw wiatru spowodowały silny dreszcz. Skuliła się, obejmując rękoma. Nieraz miała takie wrażenie, że traktuje ją inaczej, nie tylko jak zwykłą przyjaciółkę, ale szybko grzebała te domysły nie zaprzątając sobie nigdy głowy takimi głupimi podejrzeniami. Teraz okazało się, że nie były one bezpodstawne. Na myśl znów przyszedł jej teraz Bill, który na domiar złego ostatnio utracił gdzieś wszystkie te cechy, które tak bardzo ją w nim urzekły. Czy to możliwe, żeby tak dobrze się, wcześniej, maskował? Może kiedy już ją zdobył, pokaże swoją drugą twarz, taką jakiej nie znała, a kiedyś podejrzewała u jego brata? Wszystko wydało się raczej śmieszne, bo miała wrażenie, że teraz jakby zamienili się charakterami. To Tom był dobry i wrażliwy, pragnący tylko odwzajemnionej miłości, a Bill - cynicznym egoistą, który zdobył tę, którą chciał, więc nie musiał już zabiegać o jej względy i miłość. A może zakochała się w niewłaściwym bracie? Zrozumiała teraz, jak niedobrze jest kierować się cudzymi, niesprawdzonymi domniemaniami. Te wszystkie artykuły w gazetach, przez które kiedyś przychylnym okiem spojrzała na Billa, a z nieukrywaną dezaprobatą na Toma, wydały jej się jednym wielkim kłamstwem. Nie myślała jednak o tym w ten sposób, że powinna wybrać Toma. To Billa pokochała całym sercem i nie z rozsądku, a spontanicznie, po prostu zawładnął nią bez reszty. Chyba po raz pierwszy od chwili związania się z Billem pożałowała tej znajomości i pomyślała, że gdyby teraz mogła, cofnęłaby czas, nie wdałaby się w ten romans, który tak bardzo skomplikował jej wszystko. Wiodłaby życie u boku Martina, choć bez miłości, to jednak spokojne. Pomimo ogromu pięknych wspomnień jakie miała, zdawała sobie sprawę z tego, że ten związek nie ma przyszłości. Dopiero z biegiem czasu zaczęło się okazywać jak bardzo inne oczekiwania mają względem siebie. Już nawet nie chodziło o tę dużą różnicę wieku, ale o pogląd na pewne sprawy. Wiedziała, że nigdy nie stworzą prawdziwej rodziny, takiej, o jakiej marzyła, z dwójką dzieci, z małym domkiem gdzieś na przedmieściach i z psem, biegającym po ogrodzie. Jeśli z nim będzie, to wszystko pozostanie tylko jednym, wielkim marzeniem. Jednak wiedziała też, że nie potrafi z rozsądku od niego odejść, że będzie brnąć w to wszystko dalej, bo zbyt mocno go kocha. Mimo tych jego niedociągnięć, zmian jakie w nim dostrzegała, była pewna, że i on bardzo ją kocha. Czy wobec tego jakieś małe nieporozumienia i wątpliwości mogłyby przekreślić ich miłość? Nauczy go rozmawiać o oczekiwaniach, sama mu powie o swoich, uświadomi o niepewności, przykrościach, jakich od niego doznała. Rozmowa powinna pomóc, przecież musi pomóc…
            Kiedy pochłonięta swoimi rozważaniami, doszła do domu minęła jej cała złość na Billa. Jednak wciąż bardzo bolała ją krzywda, jaką nieopatrznie wyrządziła Tomowi. Nie potrafiła już teraz o niczym innym myśleć. Zastanawiała się, jak będzie wyglądało ich kolejne spotkanie. Czy świadoma jego uczuć, będzie potrafiła nadal rozmawiać z nim jak dawniej? Dopiero teraz uzmysłowiła sobie, co musiał czuć patrząc na ich szczęście, jak bardzo musiały boleć wszystkie pocałunki, którymi obdarowywali się na jego oczach. Wiedziała, że to co się stało, było długim procesem rodzącego się w nim uczucia. Był zupełną przeciwnością Billa, który zakochał się w niej niemal po drugim spotkaniu. Czy wobec tego, taką samą wartość mogła mieć ich miłość? Zakładając oczywiście, że w przypadku Toma, nie jest to tylko zwykłe zauroczenie, jakiego nawet on nie jest świadomy. Prawdą jednak było to, co zasłyszała kiedyś, że przyjaźń między kobietą a mężczyzną nie istnieje, bo zazwyczaj kończy się w łóżku, w związku, albo złamanym sercem… Nie chciała tego, lecz znowu nieświadomie zraniła, tym razem kogoś, kto był jej w szczególny sposób bliski. Ten ktoś był przecież jej najlepszym przyjacielem...

~


            Tom nie zmrużył już oka. Sam nie wiedział, która może być godzina i ile czasu leżał ze wzrokiem wbitym w sufit. Z krzątaniny jaka dobiegała do jego uszu zza drzwi, mógł się tylko domyślać, że musi być późno, bo część wyspanych imprezowiczów zbierała się właśnie do wyjścia. Nie mógł sobie darować, że tak go poniosło. Może nie powiedział niczego wprost, ale był pewien, że Babette domyśliła się, kto jest obiektem jego pragnień. Przecież była inteligentną kobietą. W dodatku już to jej „wybacz” na odchodne, świadczyło o tym, że wszystko zrozumiała. Zastanawiał się, jak teraz będą wyglądać ich relacje. Czy wiedząc już co do niej czuje, nie zacznie go unikać? Miał świadomość, że sam pozbawił się przyjemności obcowania z nią. A wszystko przez Billa. Gdyby nie ta cała sytuacja, nigdy by do tego nie doszło. Kochał go i nienawidził zarazem. Za to, że była jego, za to, że ją krzywdził. Miał teraz niepohamowaną ochotę znaleźć go i wyładować na nim swój gniew.
            Bardzo chciało mu się pić, a w pokoju nie miał żadnej, pełnej butelki z czymś innym niż alkohol. Gwałtownie wstał z łóżka, aż zakręciło mu się w głowie. Nie wiedział, czy z niewyspania, czy z nadmiaru wrażeń. Szybko się ubrał i postanowił najpierw zejść na dół, aby ugasić pragnienie.
            Wszędzie panował wielki rozgardiasz, ale w kuchni było najgorzej. Na ten widok pokręcił głową i pomyślał, że jutro pani Greta, kobieta która przychodziła im sprzątać na pewno nie będzie się nudzić. Wyjął z lodówki wodę i łapczywie gasił pragnienie, zastanawiając się, gdzie też może być Bill. Pomyślał nawet, czy ze złości nie zaszył się gdzieś z jakąś panną. Wprawdzie nigdy mu się to nie zdarzyło nawet po pijaku, jednak mając na uwadze wypadek z pocałunkiem na raucie po koncercie, nie wiadomo było co też może strzelić mu do głowy. Tym bardziej, że tamto także nie zdarzyło mu się nigdy wcześniej. W tej chwili przestraszył się swoich myśli. Jeśli naprawdę to zrobił i zanim Babette wyszła, nakryła go? Zmroził go strach. Mimo jego zauroczenia dziewczyną, nie chciał nieszczęścia brata, nawet jeśli zupełnie nie podobało mu się jego postępowanie.
            W popłochu odstawił butelkę i ruszył na jego poszukiwanie. Szybko pobiegł na górę, pokonując drogę po dwa schodki. Zaglądał do każdego pomieszczenia nawet nie pukając, jednak nigdzie nie było Billa. Zastanowiło go gdzie mógł się tak schować? A może pojechał do Babette?
            - To my spadamy, cześć Tom! - usłyszał za sobą głos znajomego. Odwrócił się, aby pożegnać wszystkich, podając rękę. Wśród tej grupki, spostrzegł Uschi. Dziewczyna przyglądała mu się niepewnie. Poczuł się nieswojo, miał wyrzuty sumienia, że tak bezwzględnie ją wykorzystał, w dodatku myśląc przy tym o innej. Uścisnął jej dłoń, rzucając ciche „przepraszam”, kiedy wszyscy kierowali się do drzwi.
            - Nie musisz, sama tego chciałam - odparła krótko i już zamykając za sobą drzwi, dodała: - Było super, cześć...
            Oparł się o ścianę oddychając głęboko. Jeszcze nigdy w takiej sytuacji nie poczuł się tak podle, jak ostatni skurwiel. Zawsze uważał, że to normalne, skoro sama tego chciała, to wszystko jest jak trzeba. Obydwoje mieli chwilę przyjemności i w porządku. Pa laleczko, takie jest życie… Od jakiegoś czasu jego światopogląd zupełnie się zmienił, teraz myślał zupełnie inaczej i sam nie wiedział czemu.
            Znów otworzył lodówkę, wyjmując z niej tym razem piwo. Po tej całej nocy miał mętlik w głowie, najchętniej przespałby ten dzień, gdyby oczywiście mógł spać. A tak nabijał się z Billa, kiedy ten oczarowany Babette miotał się w swoich uczuciach. Prawił mu kazania, jaki to on jest silny i jak to na jego miejscu by postąpił. Sam po sobie się nie spodziewał, że tak bardzo, i tak łatwo się zagubi, że i on zachoruje na tę samą chorobę duszy.   
            

10 komentarzy:

  1. Boże... zabierz tego debila bo mu krzywdę zrobię... -.- jaki on jest tutaj głupi... teraz to już wszystko będzie nie tak... Kiedyś kiedy to czytałam pierwszy raz to zastanawiałam się dlaczego to opowiadanie nie skończyło się w inny sposób i dopiero kontynuacja przyniosła oczekiwane zakończenie. Ale teraz myślę że to nie mogło się inaczej skończyć. Z tym jak on się zachowuje.. jaki z niego gowniarz i w ogóle. Serio. Najchętniej to bym go przełożyła przez kolano, lała i patrzyła czy równo puchnie... co za kretyn.. same nieodpowiedzialne decyzję. Szkoda mi Babette.
    Tak niecierpię tego Billa ze masakra xD hahahaha xD
    No ale nic... teraz czekam już tylko na koniec... "let the pain come..." ;P
    Buziaki kochana. :*****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakie emocje z powodu tego beztroskiego dzieciaka... Młody, to i głupi, on jeszcze z pewnością nie myśli kategoriami dorosłego, choć wydaje mu się, że pewnie tak, że jest odpowiedzialny, tymczasem trzyma się wciąż spódnicy matki, no ale co się dziwić, to on z ich dwu jest tym młodszym, chociaż niewiele. Tom może o wiele mądrzejszy nie jest, bo też nie postępuje jak powinien, ale często o wiele bardziej odpowiedzialnie.
      Dziękuję ;*

      Usuń
  2. Nie... Nie wierzę... Bill jest takim kretynem, to jego upicie i ta cała śmieszna, pijacka gadka... Wszystko poszło nie tak, ten wspólny Sylwester miał być pięknym wydarzeniem, a skończyło się zupełnie inaczej. Czasem, kiedy, dajmy na to Bill przeprasza Babette, mam nadzieję, że coś do niego dociera, że dorasta, jednak za chwilę mam pokazane czarno na białym, że wciąż jest nieodpowiedzialnym dzieciakiem. Ale najbardziej szkoda mi nieszczęśliwie zakochanego Toma, ta miłość go wyniszcza... Odcinek po prostu pochłonęłam, był niesamowity.
    Buziaki Kochana! :* <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę za wcześnie się spotkali, ta różnica wieku jednak w tej sytuacji jest znacząca nawet ze względu na jego podejście do wielu spraw, ich oczekiwania są zupełnie inne. Ona chciała spędzić tę noc z nim sam na sam, a on wolał huczną imprezę, więc nie mogło się to inaczej skończyć z jego szczeniackim podejściem.
      Dziękuję :*

      Usuń
  3. Nie mam słów, żeby wyrazić samą siebie jeżeli mowa o zachowaniu Billa. Nie wiem czy jest aż takim kretynem, czy z chujem się na mózgi zamienił, że zamiast szanować ją i własnego brata, robi kompletną tego odwrotność.
    Cóż, mentalnie jest tylko głupim, rozwydrzonym bachorem, który uważa, że wszystko mu wolno. Jednak karma ma to do siebie, że lubi wracać i to ze zdwojoną siłą.

    Uwielbiam Twój warsztat pisarski i bujną wyobraźnię. Cieszę się, że mogę szczycić się mianem Twojej bety <3 Buzi!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest jeszcze za młody na tak poważny związek, ich oczekiwania są zupełnie inne. Za wcześnie się spotkali, a on kompletnie nie docenia tego uczucia. Potem, może być za późno i oboje mogą zapłacić najwyższą cenę. Ty wiesz...
      Dziękuję :*

      Usuń
  4. No cóż Bill zachował się karygodnie. Na szczęście przerwała mu w porę.
    Juz się nie mogę doczekać kolejnych części. Pozdrawiam Attention Tokio Hotel

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest młody, głupi, ale na konsekwencje jego bardzo głupich postępków nie trzeba będzie zbyt długo czekać, to wszystko między nimi wydarzyło się za wcześnie, nie w takim wieku, w jakim on jest, bo to jeszcze wciąż nie mężczyzna.
      Dziękuję ;*

      Usuń
  5. Po dzisiejszym odkryciu tego cudownego bloga, jestem z siebie dumna. Zakochałam się w tym blogu od pierwszego rozdziału. Piszesz to tak delikatnie i cudownie, że chce się czytać i czytać :) troszkę zachowanie Billa mnie denerwuje, ale w tym wieku to norma. Bardzo bym chciała, żeby byli razem, a Tom żeby znalazł kobietę swojego życia :) czekam na kolejny rozdział :) Caroline

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że ujawniła się nowa czytelniczka, to miłe dla autora i dziękuję serdecznie, że zechciałaś się wypowiedzieć, wchodzi tu tak wiele osób a komentarz pozostawiają tylko te moje stałe czytelniczki, a przecież wystarczy kilka słów, jeśli to co tworzę przywołuje choć odrobinę emocji i przyjemnych wrażeń.
      Bill, jak już mówiłam, jest zbyt młody na dojrzały związek i niestety pokazuje to swoim głupim, nieodpowiedzialnym zachowaniem. Ciąg dalszy pokaże, jaki to wszystko będzie miało przebieg.
      Dziękuję :*

      Usuń