piątek, 10 czerwca 2016

Rozdział XXXIII



Rozdział XXXIII


„I trudno mi się przyznać,
że to wszystko nagle traci sens,
gdy Ciebie nie ma.
Na głos nie wypowiem,
że tęskniłam gdy nie było Cię,
trochę za długo.”
Ania Dąbrowska – „Trudno mi się przyznać”


            Pogrążony w swoich rozmyślaniach Tom znalazł się w salonie, a jego oczom ukazał się śpiący na kanapie Bill. Na jego widok znów wezbrała w nim wściekłość. Jeszcze nigdy nie czuł na niego takiej złości jak teraz, bo jeszcze nie zdarzyło się, że pomiędzy ich uczuciową więź wkradła się kobieta. W dodatku to była jego kobieta.
            Usiadł w fotelu, zamaszyście otwierając puszkę. Zastanawiał się, jakby tu złośliwie uniemożliwić bratu dalszą drzemkę. Przypomniał sobie chwilę, kiedy Bill wpadł po imprezie z gazetą i też nie dawał mu spać. Uśmiechnął się sam do siebie, bo przyszedł mu do głowy genialny pomysł. Wziął do ręki pilot i włączył telewizor, niemal na cały regulator. Bill natychmiast poderwał głowę z ozdobnej poduszki.
            - Pojebało cię?! - wrzasnął.
            - Wstawaj! - odpowiedział chłopak niewiele ciszej, szturchając go przy tym nogą.
            - Odwal się! - bronił się Bill, kopiąc nogę brata.
            - Nie będziesz spał! - krzyczał Tom, który pobudzony wspomnieniami nocy, znów robił się zły. Trochę ściszył telewizor, nie mogąc w takim hałasie poukładać własnych myśli.
            - Popieprzyło was? - odezwał się ze schodów zaspany Georg.
            - Nie wpierdalaj się! - uprzedził go Tom, wskazując na niego ręką, w której wciąż trzymał telewizyjnego pilota. Bill uchylił zaspane powieki.
            - O co ci chodzi, cholera... Dopiero dwunasta...
            - Wiesz chociaż gdzie ona jest?
            - Kto? Matko... Co ci odwala? - spytał zaspanym głosem zdezorientowany Bill, siadając.
            - Babette, no gdzie ją masz? - zapytał z ironicznym uśmiechem Tom, wpatrując się w brata. Bill nieprzytomnym wzrokiem obrzucił salon, gdzie wciąż panował niesamowity bałagan, próbując przypomnieć sobie ostatnie z nią chwile.
            - No nie wiem... - zastanowił się - Zostawiłem ją z tobą w łóżku... - dopowiedział już nieco ciszej, badawczo i niepewnie przyglądając się bratu. Tymczasem Tomowi wpadł do głowy iście diabelski pomysł, postanowił go trochę nastraszyć.
            - Właśnie... i to był twój błąd... - Uśmiechnął się na wpół z politowaniem, na wpół triumfalnie, sącząc powoli piwo. Bill patrzył na niego z niedowierzaniem, coraz szerzej otwierając oczy. Sam nie wierzył we własne podejrzenia, a już tym bardziej w to, co sugerował Tom. Po szybkim przeanalizowaniu tego w głowie, wygodnie rozparł się na kanapie.
            - Chrzanisz... Babette by tego nie zrobiła... - powiedział pewnym tonem. Jednak Tom, nic nie odpowiadając nadal bezczelnie się uśmiechał. Gra spojrzeń trwała przez chwilę, kto kogo przetrzyma. Umysł Billa zaczęła atakować niepewność. Kto wie, co stało się za drzwiami sypialni, kiedy jego tam nie było? Nie, Tom był przecież lojalnym bratem, nie mógłby tak postąpić. Ale z drugiej strony znając jego...
            W końcu pękł. Poderwał się z kanapy i chwytając go za bluzę, ryknął, wlepiając w Toma wściekłe spojrzenie;
            - Coś ty jej zrobił?
            W odpowiedzi na taką reakcję, chłopak zaczął się śmiać, a śmiech ten po chwili przerodził się w histeryczny chichot. Wracający z kuchni Georg przystanął na chwilę, zastanawiając się, czy żartują, czy to jakaś prawdziwa kłótnia? Jednak wolał nie ingerować i skierował swe kroki na schody.
            Bill nadal szarpiąc brata, powtórzył z większą wściekłością wcześniej zadane pytanie. Tom w jednej chwili zamilkł. Złapał go za nadgarstki i popchnął na kanapę.
            - Ja nic, lepiej ty sobie przypomnij coś ty jej zrobił! - wydarł się na zdezorientowanego chłopaka. - Przez ciebie teraz wszyscy mają z niej polew!
            - Kto ma polew? Co ty pierdolisz? - skrzywił się chłopak.
            - Wszyscy się z niej nabijają, że ma romans z małolatem, na każdym kroku ją oskarżają, że to jej wina! Rozumiesz?! Ma przesrane! - krzyczał Tom. - I to przez ciebie - dodał już nieco ciszej wskazując na brata palcem.
            - Skąd wiesz? - zapytał.
            - Bo mi powiedziała, idioto! A myślisz, że co? Że ja jakiś pieprzony jasnowidz jestem?
            - Kiedy?
            - Dzisiaj, po tym jak ją zostawiłeś w moim łóżku i jak ją potraktowałeś...
            Tom stanął przy oknie, omiatając wzrokiem fragment panoramy miasta. Wiedział, że swoją egzaltacją zbytnio obnażył uczucia i czuł, że za chwilę brat podejmie ten temat.
            - O, chwila! - żachnął się Bill. - To ona nie chciała się ze mną kochać! - Przymrużył oczy, badawczo mu się przyglądając. Jednak chłopak stojąc tyłem zupełnie zignorował jego słowa. Coś było nie tak… Tom za bardzo się tym wszystkim martwił. Jeszcze nigdy, aż tak nikim się nie przejmował, więc dlaczego teraz tak bardzo bronił Babette?
            Wstał z kanapy i podszedł do brata.
            - A tobie właściwie o co chodzi? Dlaczego jej tak nagle bronisz?
            - Nie bronię jej, tylko widzę, że ostatnio zachowujesz się jak bydlak.
            - Ha! I kto to mówi! - roześmiał się Bill. - No proszę, jaka zmiana w moim bracie! A kto zawsze wyrywał panienki i zachowywał się względem nich jak ostatni cham? Kto niemal wykopywał każdą z nich nogą z łóżka, zupełnie nie martwiąc się o to, co czują?
            Tom nie odzywał się, tylko stał bez ruchu ze wzrokiem wlepionym gdzieś w horyzont rozpościerający się za oknem. Najgorsze było to, że brat miał rację. Przecież to zawsze on zachowywał się podle, jak - nie ubliżając niczego winnym zwierzętom - świnia. Ba, nawet dzisiaj...
            - A może ty... - Bill uciął w pół zdania, wpatrując się w niego. Nastała krępująca chwila ciszy. Czuł na sobie przenikliwie, niemal wwiercające się w jego profil spojrzenie bliźniaka, uporczywe i nachalne. A czarnowłosy stał wpatrując się w niego, nic więcej nie mówiąc, aż w końcu zapytał wprost; - To Babette, prawda?
            Tom nie zaprzeczył, ani nie potwierdził, jedynie szczęka nieznacznie mu drgała i głośno przełknął ślinę. To oznaczało tylko jedno.
            Bill cofnął się kilka kroków. Pierwsza myśl jaka nim zawładnęła, to dlaczego spostrzegł to dopiero teraz? Jak mógł tego nie zauważyć wcześniej? Niby widział, że Tom jest dziwny, nawet podejrzewał, że może to mieć związek z jego uczuciami, ale tego, że obiektem do którego skierowane były te uczucia jest akurat Babette, nigdy by się nie spodziewał. Był w szoku i kilka minut stał w bezruchu, okrągłymi ze zdziwienia oczami wpatrując się w brata. Objął dłońmi głowę i jęknął: 
            - Boże... Zostawiłem ją w jaskini lwa...
            Tom odwrócił się od okna i spojrzał na niego z politowaniem. - Aż tak jej nie ufasz? Nie martw się, do niczego nie doszło - Po czym podszedł do Billa, kładąc mu dłonie na ramionach, patrzył w oczy mówiąc; - Ona kocha ciebie, nie zapominaj o tym. Po prostu tylko wyżaliła mi się jak przyjacielowi.
            Chłopak uśmiechnął się gorzko i poklepał brata po ramieniu.
            - A teraz jedź do niej, na pewno cię potrzebuje.
            Bill nie był w stanie wydusić z siebie ani słowa. Jego rodzony brat zakochał się w jego kobiecie… Owszem, kiedyś podobały im się te same dziewczyny, ale to było dawno. Nie spodziewał się, że jeszcze im się to może przytrafić, w dodatku uzmysłowił sobie jak bardzo Tom musi cierpieć. Spojrzał w jego smutne oczy i po raz pierwszy w życiu nie potrafił go pocieszyć.
            - Nie martw się o mnie, poradzę sobie - odezwał się Tom, jakby odczytując jego myśli.
            - Kiedy to się stało? - zapytał Bill.
            - A ty wiesz kiedy z tobą to się stało? Jesteś w stanie podać dokładną datę? - Tom był rozdrażniony. Teraz zaczynał żałować, że nie zaprzeczył. Przecież nie wmówiłby mu niczego na siłę, a tak to będzie przeprowadzał jakąś durną analizę. Bill stał na środku salonu i bezradnie rozłożył ręce.
            - I co ja mam teraz zrobić?
            - Oddaj mi ją, chętnie przyjmę - ironizował brat. - Człowieku! Jedź do niej! Na co jeszcze czekasz? - zdenerwował się w końcu.
            Bill już nic nie powiedział. Teraz nie było czasu na taką dyskusję, ale wiedział, że wróci do tego tematu, choć czuł się niezręcznie i bardzo źle z tą wiedzą. Jednak teraz miał inne priorytety. Wziął prysznic, przebrał się i pojechał do niej, kupując po drodze róże. Wiedział, że nic już nie będzie takie samo jak dawniej. Teraz, jeszcze bardziej niż kiedykolwiek doceniał to, że to jego kochała i z nim była. Przykrość, jaką czuł z powodu zaangażowania Toma była przytłaczająca. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak bardzo musiał cierpieć. Przez ostatnie tygodnie jego załamanie coraz silniej się uwydatniło, jednak w najśmielszych przypuszczeniach nie podejrzewał kto jest tego przyczyną. Zastanawiał się, czy brat w jakiś sposób nie ujawnił się z tym uczuciem swojemu obiektowi westchnień, a może jej o tym powiedział tej nocy? Nie przyszło mu do głowy, by zapytać go o to. Z drugiej jednak strony, nie sądził, by jej to wprost wyznał. Raczej był pewny, że skrywał przed nią to, co czuje. Wiedział, że nie jest w stanie mu pomóc i w głębi duszy czuł ból, jego brat cierpiał, a on nie potrafił w żaden sposób go wyzwolić z tego jarzma.
            Wolno wspinał się po schodach, ale przed drzwiami zawahał się zastanawiając, czy ma otworzyć sam, czy jednak nacisnąć dzwonek? Jednak przecież nie odebrała mu jego kompletu kluczy, czemu więc miałby dzwonić?
            Babette była akurat w kuchni, niedawno wstała i dopiero co wzięła prysznic. Krzątała się w swoim białym szlafroku parząc kawę. Pod wpływem przeżyć tej nocy nie mogła zasnąć. Cały czas w głowie dźwięczały jej słowa Toma, dlatego spała bardzo źle i niewiele. Teraz czekając, aż zagotuje się woda, znowu zamyśliła się przypominając sobie to, co powiedział. Kiedyś świadomie i z premedytacją krzywdziła facetów. Jemu złamała serce przypadkiem, chociaż bardzo tego nie chciała. Pogrążona w tych swoich rozważaniach zupełnie nie myślała o Billu. Pochłonięta wyrzutami sumienia z powodu Toma, nie analizowała już nawet postępku ukochanego, a cała złość na niego przeszła jej wraz z użalaniem się nad jego bliźniakiem.
            Zgrzyt klucza w zamku uświadomił dziewczynie, że zaraz go ujrzy. Stanęła w przedpokoju opierając się o futrynę kuchennych drzwi.
            Najpierw jej oczom ukazał się pokaźny bukiet róż, a potem nieszczęsny winowajca, który z miną zbitego psa stanął na wprost niej. Mimowolnie uśmiechnęła się sama do siebie.
            - Przepraszam... - powiedział skruszony, spuszczając wzrok. - Za moje zachowanie i za wszystkie te nieprzemyślane słowa... Po prostu wypiłem za dużo, żałuję, że ten wieczór tak się skończył.
            Milczała, pochłaniając go wzrokiem. To było jasne, że mu wybaczy bez większych pretensji. Nie chciała się gniewać i droczyć, nie miała już na to siły, a przynajmniej nie dziś. Wzięła w dłonie piękny bukiet, chowając twarz w kwiatach i wdychając ich zapach. Po chwili milczenia spojrzała mu wymownie w oczy.
            - Więc nigdy więcej tak nie mów...
            Zarzuciła mu ręce na szyję i przytuliła się mocno.
            - Wybacz mi, czasem mówię bzdury, ale kocham cię najbardziej na świecie i nie mogę stracić... - odparł, głaskając ją po wilgotnych jeszcze włosach.
            - Też cię kocham - odwzajemniła wyznanie i pocałowała go. Potem jeszcze stali dłuższą chwilę, milcząc w swoich objęciach.
            - Ubierz się, zabieram cię na noworoczny obiad - odezwał się w końcu Bill. - Zarezerwowałem stolik w Neumannie.
            - Do restauracji? - zdziwiła się.
            - Tak, do restauracji, a w następnym wywiadzie nie będzie żadnych niedomówień. Wprost powiem, że cię kocham. Mam nadzieję, że kiedy skończą się domysły i niedopowiedzenia, dadzą ci święty spokój.
            - No, nie wiem, czy tak będzie lepiej...
- Ja też nie wiem, ale nie chcę tego dłużej ukrywać, wtedy głupio zrobiłem, gdybym od razu powiedział wprost, może wszystko potoczyłoby się inaczej. Nie ma sensu kręcić kochanie - powiedział z całą stanowczością chłopak, znów ją przytulając. - Zaczynamy nowy rok i nowe życie Babette...

~


            Jak mogła się tego spodziewać, ich wspólne wyjście zaowocowało kilkoma niezbyt udanymi zdjęciami opublikowanymi w brukowej prasie. Kilka ujęć zostało zrobionych w drodze z samochodu do drzwi lokalu i trzy podczas wyjścia. To zajęło niemal pół strony. Nie zabrakło oczywiście spekulacji, co też tę parę łączy i spory nagłówek w tymże stylu.
            Westchnęła ciężko. Już widziała te spojrzenia koleżanek i rzecz jasna kolegów. Wiedziała, że musi uzbroić się w cierpliwość, bo kiedy Bill publicznie wyzna co ich naprawdę łączy, wtedy dopiero mogą zacząć się prawdziwe ataki, a nie tylko domniemania i złośliwe uwagi. Chociaż, może będzie właśnie odwrotnie? Wierzyła w to, że kiedyś to wszystko się skończy i będą mogli wieść spokojne życie razem, tylko musi to wszystko jakoś przeczekać.
            Odłożyła gazetę na bok zerkając na zegarek. „Pora na kawę”, pomyślała, wykręcając wewnętrzny numer do Julii.
            - Kochanie, naprawdę nie dam teraz rady, muszę pilnie zatwierdzić scenariusze... - jęknęła przyjaciółka. - Ale obiecuję, że do obiadu się wyrobię i wyskoczymy gdzieś razem.
            Babette była niepocieszona. Tak bardzo chciała z nią porozmawiać, a tymczasem musiała czekać aż do popołudnia. Cóż było robić? Postanowiła więc, że sama zejdzie do bufetu, a tam na pewno znajdzie jakieś miłe towarzystwo do wspólnego spożycia porannej, małej czarnej.
            Jednak tu spotkała ją przykra niespodzianka. Wszystkie stoliki były zajęte, a przy tych, gdzie jeszcze można było znaleźć jakieś wolne miejsce, siedziały osoby, z którymi niekoniecznie miała ochotę pogawędzić. Ostatecznie jej wzrok spoczął na stoliku, przy którym siedział Martin z Olafem. Od rozstania nie rozmawiali ze sobą towarzysko. Jedyna konwersacja jaka miała miejsce, była typowo służbowa, a na korytarzu wymieniali tylko grzecznościowe „dzień dobry”. I chociaż ciągle pamiętała, że nie chciał z nią rozmawiać, kiedy odwiedziła go w szpitalu, postanowiła zaryzykować. W końcu minęły już dwa miesiące... Kiedy dostała zamówioną w bufecie kawę, podeszła do ich stolika.
            - Cześć, mogę się dosiąść? - zapytała z pewną nieśmiałością.
            - Tak, jasne - uśmiechnął się Martin.
            - To ja spadam - natychmiast zakomunikował Olaf.
            - Nie, no co ty, zostań, bo pomyślę, że cię wypłoszyłam - powiedziała żartobliwie Babette.
            - Nie, nie… Ja naprawdę muszę już zmykać, w dodatku już wypiłem - roześmiał się mężczyzna, pokazując jako dowód pustą filiżankę. - Porozmawiajcie sobie spokojnie - dodał, pospiesznie się oddalając.
            Nastała krępująca chwila milczenia. Babette słysząc niemal bicie swojego serca, z wielkim zaangażowaniem mieszała dopiero co osłodzoną kawę. W tej właśnie chwili, bardzo pożałowała tego, że przysiadła się do Martina. Nie potrafiła wydusić z siebie słowa i czuła, jak kątem oka obserwuje ją.
            - Co u ciebie? - zapytał po chwili cicho, przerywając narastające napięcie.
            - Dziękuję, dobrze... - odparła zdawkowo, unikając wzrokowego kontaktu.
            - Właściwie to już dawno chciałem z tobą porozmawiać, ale jakoś nie było okazji... - zaczął Martin niepewnie. Spojrzała na niego zdziwiona, podnosząc do ust filiżankę.
            - Bo... - zawahał się przez moment - Bo chciałem właściwie cię przeprosić...
            Zaskoczyło ją jego wyznanie. Przecież go skrzywdziła, rzuciła, zostawiła... W dodatku oszukiwała tyle miesięcy, a teraz on chce ją przepraszać?
            - Za co? - zapytała wprost, podnosząc brwi.
            - Za to co powiedziałem Davidowi, wiem, że to było z mojej strony podłe... - wyznał.
            - Daj spokój… – Pokręciła głową. - Stało się, nie ma sensu do tego wracać. Czasem człowiek postępuje irracjonalnie.
- Wiem, ale musiałem cię przeprosić - odparł Martin wpatrując się w dno swojej filiżanki.
            - Obydwoje powiedzieliśmy sobie kilka przykrych słów - westchnęła Babette. - Ale cóż, przy rozstaniach tak bywa...
            Zamilkli na chwilę, jakby zastanawiając się, co właściwie chcą powiedzieć.
            - Jesteś chociaż szczęśliwa? - zapytał w końcu Martin.
            - Jestem - odpowiedziała cicho. - Bardzo...
            Miał ochotę zapytać, czy bardziej niż z nim, ale właściwie nie musiał. Widział to w jej oczach, w których dawno nie było takiego blasku. Jej ciepłe spojrzenie stanowiło odpowiedź na niezadane pytanie. Poczuł dziwne ukłucie w sercu. Właściwie pogodził się już dawno z jej stratą, ale nigdy nie przestał jej kochać. Wciąż na jej widok drżało mu serce, tak samo jak pierwszego dnia, kiedy poczuł, że to jedyna dla niego kobieta.
            - A ja prawdopodobnie niedługo wyjadę - zmienił szybko bolesny temat, uśmiechając się.
            - Tak? - Spojrzała na niego z zaciekawieniem. - Więc jednak telewizja ABC?
            - Co prawda kontraktu jeszcze nie podpisałem, ale wszystko jest na dobrej drodze.
            - No to gratuluję - podała mu rękę. - Mam nadzieję, że ci się uda.
            Znów zanurzyła usta w ciepłym napoju, analizując w myślach wypowiedziane słowa. Sama przed sobą przyznała, że ta rozmowa z Martinem przyniosła jej ulgę. Ciągle miała świadomość, że wyrządziła mu krzywdę. Od chwili rozstania, cały czas odczuwała ciężar popełnionego względem niego przewinienia, a teraz poczuła się tak, jakby z jego ust otrzymała rozgrzeszenie. Potrzebowała po prostu jego wybaczenia, aby poczuć się w pełni szczęśliwą.
            - Cieszę się, że jednak udało nam się normalnie porozmawiać - uśmiechnęła się. - Po tym co powiedziałeś w szpitalu myślałam, że już nigdy do tego nie dojdzie.
            - Wtedy byłem rozgoryczony, za wcześnie przyszłaś - powiedział wesoło, jakby obracając wszystko w żart.
            Nie czuła do niego za to urazy i podziwiała go nawet za to, że tak lekko i swobodnie potrafił o tym rozmawiać.
            Wracała do swojego pokoju rozluźniona i szczęśliwa. Zrzuciła z siebie ogromny, psychiczny ciężar winy wobec niego i była wdzięczna losowi, że jej się to udało. Czuła, że teraz może być już tylko dobrze.

~

            Zbliżała się kolejna, wielka trasa koncertowa, przed rozpoczęciem której wszyscy razem spędzili udany tydzień nad ciepłym morzem. Babette ze względu na Toma, obawiała się tego wspólnego wyjazdu. Od pamiętnej sceny w jego łóżku, nie mieli okazji przebywać ze sobą sam na sam, spotykali się tylko na jakichś wspólnych imprezach, a wtedy miała wrażenie, że Bill w specyficzny sposób ją od niego izoluje. Zastanawiała się nawet, czy czegoś nie podejrzewa, bo nie rozmawiał już z nią na jego temat i o nic nie wypytywał. Tom natomiast, kontrolował się teraz bardziej niż kiedykolwiek, unikając niezręcznych sytuacji. Widziała jak czasem się z tym wszystkim męczy i było jej bardzo przykro z tego powodu. Ona sama też starała się go unikać. Robiła to bardziej z konieczności i troski o niego, niż z chęci. Cała ta skomplikowana sytuacja odbiła się też na niej, bo bardzo brakowało jej tych przyjacielskich wygłupów i wesołych rozmów. I chociaż podczas tego wspólnego tygodnia Tom zachowywał się już nieco swobodniej, to jednak bardzo ostrożnie i z wielką klasą. Miała wrażenie, że nabrał do wszystkiego dystansu i wydawało jej się nawet, że skutecznie zaczął walczyć z uczuciem do niej.
            Wciąż jednak nie mogła zapomnieć wyrazu jego oczu, kiedy tuż przed samym wyjazdem, Bill publicznie oznajmił na jednym z przyjęć, że się kochają i, że są parą. Pomimo tego, że nie usłyszał przecież nic nowego, wyraził swoim spojrzeniem ogromny żal i ból, zupełnie tak jakby dopiero teraz dotarło do niego to, że jego miłość nigdy nie będzie spełniona. Wtedy cierpiała razem z nim i już na cały wieczór straciła dobry humor. Jeszcze nigdy z powodu żadnego faceta nie miała takich wyrzutów sumienia.
            Ujawnienie przez Billa całej prawdy o tym co ich łączy już następnego dnia odbiło się wielkim echem w mediach. Na szczęście miała przed sobą tylko dwa dni w pracy, po upływie których mieli właśnie wyjechać, bo nie wiedziała jak przeżyłaby kolejne, wśród tych zjadliwych docinków i ironicznych uśmiechów. Miała ogromną nadzieję, że po ich powrocie wszystko ucichnie i wróci do normy. Jednak to okazało się tylko jej pobożnym życzeniem. Uwagom i złośliwościom nie było końca.
            Z czasem jednak uodporniła się i na to. I chociaż nie wzruszały jej już przykre docinki koleżanek z pracy, ani obleśne żarty kolegów, to jeden incydent kompletnie wyprowadził ją z równowagi.
            Po promocji nowej płyty, właśnie zaczęła się kolejna, długa trasa koncertowa chłopaków. Tego dnia Babette, po nagraniu programu wracała do domu dość późno. W dodatku była zmęczona i marzyła tylko o łóżku. Wolno wspinała się po schodach, wyjmując z torebki klucze. Kiedy stanęła już na swoim piętrze, zamarła. Na jej drzwiach widniał wielki, czerwony napis: „DZIWKA”. Najpierw sparaliżował ją strach, a chwilę później poczuła wściekłość. Z impetem wpadła do mieszkania, kierując swoje kroki do szafki w której trzymała wszelakiego rodzaju chemiczne specyfiki. Nerwowo zaczęła przestawiać kolejne butelki w poszukiwaniu rozpuszczalnika, a już po chwili mocno pocierała nawilżoną nim ścierką zamalowane drzwi. Do tego dnia była naprawdę bardzo silna, ale to wyjątkowo ją rozbiło. Z jej oczu zaczęły wypływać w niekontrolowanym odruchu łzy. Czy to się do cholery nigdy nie skończy? Ile jeszcze potrzeba czasu, żeby przestali ją nękać?
            Zła, zmęczona i zapłakana, na próżno próbowała zmyć nieszczęsny napis. Chociaż tarła z całej siły, farba nie ustępowała, za to ustąpiła ona, opierając się bezsilnie o futrynę.
            - Nie? To zrobimy inaczej - powiedziała sobie pod nosem, znów przestawiając pojemniki i butelki w szafce. Po dwudziestu minutach napis był szczelnie zamalowany czarną farbą, bo taką tylko miała w domu.
            Wreszcie mogła wziąć upragniony prysznic, po którym znowu się rozkleiła. Jak nigdy nie żaliła się Billowi, tak teraz poczuła wielką tego potrzebę. Wiedziała, że mieli koncert, ale o tej porze już pewnie są w hotelu. W dodatku dzisiaj jeszcze ze sobą nie rozmawiali… Tęskniła za nim, za jego głosem, teraz bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej. Wybrała połączenie do niego, lecz po kilku sygnałach, które wydały jej się wiecznością usłyszała go w komunikacie, że w tej chwili nie może odebrać telefonu. Nadaremnie próbowała raz, potem drugi i trzeci, bez skutku...
            Tego wieczoru, jeszcze kilkakrotnie rozbrzmiewała melodyjka w telefonie, który pozostał na małym, hotelowym stoliku...
~

            Tom zagwizdał cicho pod nosem, a jego głowa obróciła się o sto osiemdziesiąt stopni.
- Widzę, że wracasz do formy - zaśmiał się Bill, obrzucając wzrokiem obiekt zainteresowań brata.
            - Przynajmniej się staram... - odpowiedział tamten, nie spuszczając z dziewczyny wzroku, a kiedy zniknęła w tłumie, zwrócił się bezpośrednio do bliźniaka, patrząc mu w oczy. - Choć to wcale nie jest łatwe.
            Bill wiedział, że efektem tych starań, były wszystkie te dziewczyny, które w środku nocy, a czasem i nad ranem wychodziły z jego pokoju, ale nie potępiał go za to. Jednak uważał, że to tylko środek usypiający, a nie specyfik po którym zapadnie na całkowitą amnezję, i wiedział, że dzisiaj z klubu na pewno też nie wyjdzie sam. Świadczył o tym choćby ten wzrok drapieżnika polującego na swoją ofiarę.
            Od tamtej, sylwestrowej rozmowy poruszyli ten temat tylko raz, a potem właściwie prawie wcale czując, że przez to wszystko wyrósł między nimi jakiś mur. Rozmawiali rzadziej i już zupełnie inaczej, niż wcześniej. Tom dusił w sobie poczucie winy za to zauroczenie, którego przecież nie chciał, a które dopadło go niespodziewanie, bez jego zgody. Obydwaj wiedzieli, że to się nie powinno stać, ale nie mieli na to wpływu. Stało się i dlatego teraz było im wszystkim bardzo ciężko.
            Siedzieli w nocnym klubie po kolejnym koncercie, ale nie mieli zbyt wielkiej ochoty na zabawę. Właściwe prawie cały wieczór okupowali bar, racząc się wysokoprocentowymi napojami.
            - Chciałbyś o tym pogadać? - zapytał nieśmiało Bill. Jeszcze nigdy nie czuł się taki skrępowany wobec własnego brata. Zawsze tak dobrze im się rozmawiało, rozumieli się i nie mieli przed sobą żadnych tajemnic. Teraz, obydwaj wyczuwali jakąś emocjonalną barierę.
            - Może i chciałbym, tylko po co? - odparł smutnym głosem Tom, obracając między palcami szklankę z alkoholem.
            - No nie wiem, myślałem, że tak po prostu... Szczerze...
            - Ale właściwie co ja mam ci powiedzieć? Zakochałem się i kropka. I czuję się z tym chujowo… Wszystko spieprzyłem.
            Tom wbił wzrok w kolorowy trunek, który właśnie przed chwilą wprawił w ruch swoją dłonią.
            - Bardzo...? - wydusił z siebie niemrawo Bill.
            - Może będziemy stopniować, co? - poirytował się chłopak. - Nie wiem, czy bardzo, czy trochę, wiem, że to się stało. Ale możesz być spokojny, powoli z tego wychodzę… - Znów uśmiechnął się szelmowsko do kolejnej dziewczyny. Zawisło między nimi niezręczne milczenie. Widać było, że Bill intensywnie zastanawia się nad czymś z wymalowanym na twarzy głębokim frasunkiem.
            - Ja nie wiem co robić, bardzo ją kocham, ale... – westchnął po chwili.
            - Jakie „ale”? Jest w ogóle jakieś „ale”? - spojrzał na niego z uwagą Tom.
            - No… Matka... - odparł chłopak cicho.
            - Co matka?
            - Truje, żebym to skończył, że jest za stara i przez nią piszą o mnie różne rzeczy... No wiesz...
            - Faktycznie masz problem, chciałbym mieć tylko taki... - westchnął Tom. - Cholera! To przecież twoje życie i twoje szczęście! Ja też kocham matkę, ale nie pozwoliłbym tak sobą manipulować - dodał już głośniej.
            - Ale ona przy każdej rozmowie o tym gada…
            - Uspokój się do cholery, pogada i przestanie. Będzie widziała, że jesteś szczęśliwy, to jej przejdzie.
            Bill oparł brodę na dłoni. Był bardziej zżyty z matką niż Tom i zawsze bardziej poddawał się jej nakazom, niż zbuntowany bliźniak.
            - Łatwo ci mówić, to mnie wykańcza… Specjalnie zostawiłem telefon w hotelu, bo wiedziałem, że ma dzwonić.
            - A Babette? - zapytał Tom.
            - Co?
            - No jeśli zadzwoni?
            - Z nią też nie mam ochoty dzisiaj rozmawiać… - odparł Bill, topiąc troski w kolejnym, potężnym łyku alkoholu. - I wiesz co?
            - Co? - zainteresował się Tom.
            - Na to przyjęcie weselne chyba też z nią nie pójdę... - powiedział niepewnie i jakby obawiając się reakcji brata, zerknął nań ukradkiem.
            - Dlaczego?
            - Nie wiem, nie chcę tam iść. Znowu będziemy sensacją...
            - Ja pierdolę… Przecież sam tego chciałeś, sam to ogłosiłeś wszem i wobec! Cholera! Nie rozumiem cię! - zirytował się Tom.
            - Ja wiem, ale… To towarzystwo... Nie mam ochoty. - tłumaczył się nieskładnie Bill.
            - A co jej powiesz?
            - Nie wiem, coś wymyślę... Jakąś sesję zdjęciową, czy coś... To wszystko mnie przytłacza, inaczej było, jak jeszcze nie byliśmy ze sobą oficjalnie. Wiem, że ona chciałaby jakiejś stabilizacji, ale dla mnie teraz najważniejszy jest zespół, kariera...
            Tom spiorunował go wzrokiem. Nie wierzył sam w to co słyszy… Przecież ją kochał, bardzo kochał, a teraz nagle zaczęły dopadać go głupie wątpliwości? Wiele by dał, aby móc być na jego miejscu, a z pewnością nie miałby takich dylematów.
            - Ty sam nie wiesz czego chcesz. Powiedziała ci coś na ten temat? – zapytał.
            - Nie, ale ja to czuję, w końcu ma swoje lata... – mruknął Bill.
            - Ej! - zgromił go wzburzony bliźniak. - Czy ty nie masz przypadkiem ostatnio za dużo wątpliwości? Ja na twoim miejscu...
            - Wiem co byś zrobił na moim miejscu! - przerwał mu stanowczym tonem czarnowłosy. - Nie potrzebuję kazania!
            - Chciałem tylko powiedzieć... - wycedził przez zaciśnięte zęby Tom. - ...że ja bym poszedł na to wesele. Tylko, że ja nie jestem tobą, ale w sumie to dobrze, bo ty jesteś debilem! A, zresztą! - Machnął w końcu ręką zeskakując z barowego stołka. - Rób jak chcesz, żebyś tylko potem nie żałował. - dodał, podążając za kolejną, wypatrzoną w tłumie zdobyczą.




19 komentarzy:

  1. Cudowny rozdział, bardzo podoba mi się, że to Tom okazał się mądrzejszy od braciszka, no może oprócz jego pomysłowej pobudki Billa :) jestem mega zadowolona z Toma. Bill mógłby go w końcu posłuchać :) Cieszę się, ze Martin i Babette mogli sobie wszystko wyjaśnić. Czekam na kolejny rozdział :) Caroline

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tom w tym sezonie opowiadania, jest zdecydowanie bardziej odpowiedzialny od brata, jakby dojrzalszy. On z pewnością nie miałby takich dylematów, jak Bill, który tak naprawdę swoimi dziwnymi problemami tylko irytuje, ale w sumie czy można się dziwić? W końcu ma niespełna 18 lat.
      Buziaczki :*

      Usuń
  2. "Tylko, że ja nie jestem tobą, ale w sumie to dobrze, bo Ty jesteś debilem". Chyba najlepszy komentarz dotyczący tego odcinka... Bill debil... -.-
    A tak poza tym to uwielbiam czytać to co piszesz bo piszesz tak lekko i tak przyjemnie się to czyta, że nawet nie zauważam kiedy a już koniec odcinka. A wcale nie są krótkie. Są w sam raz. :)
    Ale serio... co do Billa to ja już dawno nie czytałam opowiadania w którym by mnie tak wkurzał. xD (czemu dopiero teraz to az tak widze to nie wiem xD). Zazwyczaj w opowiadaniach o Billu robią z Toma jakiegoś bad boya (w złym tego słowa znaczeniu) albo go pomijaja. A tutaj go kocham. Przytuliłabym takiego pomimo tego, że nie gustuje w młodszych a on tu jest młodszy xD.
    (Btw... znów pisze komentarz pod wpływem... coś jest chyba nie tak xD)
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dawno nie czytałaś, bo czytałaś je jakieś... 10 lat temu? Właśnie sprawdziła, publikacja pierwszego odcinka na TH Poland 3.06.2006 roku, jak ten czas leci... Oczywiście w tej słabszej wersji. I kiedy to zleciało? Wtedy Bill aż tak Cię nie irytował, prawda? A mnie wkurzał nawet jak to pisałam xD Taki rozpieszczony, młodociany gwiazdorek, jak nazwie go chyba nawet gorzej Julia. No ale taki już jego czar w tej części.
      Tylko nie mów, że pijesz przez rozkapryszonego Billa :D
      Całuski ;*

      Usuń
    2. Nie... nie przez niego. A na pewno nie przez tego rozkapryszonego dzieciaka. xD No i ja to czytałam trochę później. Jak byłaś jakoś w połowie rtr to najpierw przeczytałam mi a później byłam na bieżąco z rtr. Wiec może niecałe 10 lat temu. Ale dawno :P

      Usuń
  3. Udalo mi się zabrać za ten rozdział 😊
    Czyżby Bill miał wątpliwości?
    Czyżby ogłosił to tylko dla niej i z jej powodu? Że niby sama tego chciała?
    Ja się zastanawiam czy Bill wie czego chce? Najwidoczniej nie wie.
    Czekam na kolejny rozdział 😊
    Pozdrawiam Attention Tokio Hotel.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha mówisz tak, jakby to był jakiś przykry obowiązek xD
      Bill jest... co tu dużo mówić, zdobył to co chciał, a teraz tak do końca nie wie co ma z tym począć, jest wciąż jeszcze dzieciakiem, bardzo rozkapryszonym zresztą, ale obiecuję, że kiedyś to się zmieni. Kiedyś...
      Buziaki ;*

      Usuń
    2. Co POCZĄĆ to on faktycznie nie wie :O

      Usuń
    3. Nie wie co począć, a jednak jest na tyle sprytny, że pocznie :v

      Usuń
    4. Ale o tym też nie wie... xDDD

      Usuń
    5. Sza laski! Sza! Bo uprzedzacie fakty!

      Usuń
    6. Oj tam, to czysta polemika xD

      Usuń
    7. Popatrz na to inaczej. Ile komentarzy? :O

      Usuń
  4. Znów w trakcie czytania odcinka ogarnęły mnie skrajne emocje. Najpierw Bill przeprasza Babette bukietem róż, zapewniając tym samym o swojej miłości, a potem targają nim jakieś wątpliwości, bo matka nie popiera jego związku. Ten chłopak zupełnie nie wie czego chce, a skutki jego nieprzemyślanych decyzji musi znosić Babette. Ech. Wybacz mi mało składny komentarz, ale miałam koszmarny dzień i chyba nie zdobędę się na nic więcej... Dodam tylko, że czekam na kolejny rozdział. Ta historia bardzo wciąga. :)
    Buziaki kochana! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To bardzo dobrze, że czujesz jakiekolwiek emocje, gorzej by było, gdyby nie było żadnych. Bill, no cóż... Jest niezdecydowany, lekko zmanierowany, i sam nie wie czego tak naprawdę chce, kocha, ale ta miłość spadła na niego zbyt wcześnie. Jedyne co Ci mogę obiecać, to przyjdzie taki czas, kiedy nie będziesz się już na niego złościć...
      Mam nadzieję, że konsekwencje tego koszmarnego dnia nie będą opłakane, tego życzę Ci z całego serca.
      Całusy ;*

      Usuń
  5. Szczerze... Po przeczytaniu tego rozdziału (teraz i dekadę temu) miałam nadzieję, że Babette rzuci Billa w piździet i zwiąże się z Tomem, bo na pewno szanowałby ją bardziej, a przy okazji był bardzo podobny do brata. Mimo tego moje fantazje nie sprawdziły się, a Ty z kazdym kolejnym słowem przedstawiasz swój ideał miłości coraz mocniej i bardziej, lepiej, kształtniej i wyraźniej. Jednak lubię ten tragizm, to coś na wzór nowoczesnego Wertera xD
    Buziaki kochana i wiesz, że jak zawsze jest pięknie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy się bardzo kocha, tylko jakaś naprawdę poważna przeszkoda może stanąć na drodze szczęściu związku, chociaż jeśli człowiek nie jest tchórzem, nie jest w stanie stanąć nic, będzie walczył do upadłego, chyba, że miłość wygaśnie, wówczas już nic nie pomoże. Dobrze wiesz, że ja mam jeden, jedyny ideał miłości, bardzo romantycznej i wielkiej, i jak mawiają niektórzy, takowa nie istnieje.
      Buźki ;*

      Usuń