czwartek, 21 stycznia 2016

Rozdział X



                                                      X



„Wiem że czekasz że stoisz,
boisz się, że nie przyjdę, że to był tylko żart.
Nie, nie żartuję, bardzo tęsknię i czuję,
że bez ciebie umieram, powietrza mi brak…”
Maanam – „Bez Ciebie umieram”



Bill, jej Bill... Ten sam o którym myślała, za którym tęskniła, ten sam z którym przeżyła tyle upojnych godzin, ten chłopiec o anielskiej twarzy obejmował w pasie piękną, zgrabną i młodziutką blondynkę, o dużych, szafirowych oczach. Podobnie jego kumpel z zespołu, Georg też przyprowadził jakąś panienkę. Wszyscy podeszli do wskazanego im przez Johanna stolika.
Babette odprowadziła ich nieprzytomnym wzrokiem. Bill wcale nie rozglądał się po sali, nie szukał jej spojrzeniem, jak pamiętnej nocy na gali. Za to całą uwagę poświęcał swojej partnerce. Dopiero teraz zrozumiała, co tak naprawdę oznacza słowo zazdrość, bo właśnie w tej chwili to uczucie paliło ją od środka i cisnęło do oczu łzy. Pojęła co musiał zwykle czuć Martin, nawet zawładnęło nią ogromne współczucie w stosunku do niego. Tyle razy dawała mu powody do zazdrości, w dodatku drwiąc z tego typu zachowań.
Pierwsze co przychodziło jej na myśl w tej chwili, to uciekać stąd… Uciekać jak najdalej, gdziekolwiek, ukryć się przed całym światem i porządnie wypłakać gdzieś, gdzie nikt jej nie znajdzie. Jednak zamiast tego, zaciskała bezradnie dłonie na szklance z drinkiem nie spuszczając z Billa wzroku.
Miejsce w jakim właśnie się znajdowała, było idealne do tego typu ukradkowej obserwacji, dlatego też chłonęła ten widok jednocześnie zadając sobie ból, jakby sama wbijała sobie w serce sztylet. Obserwowany, ani na chwilę nie przestawał skupiać całej swojej uwagi na blondynce, był wesoły i uśmiechnięty. Ten uśmiech, który tak bardzo zawrócił jej w głowie przeznaczony był teraz dla innej, w którą to wpatrywał się tak uporczywie.
„Jaka ja byłam głupia...”,  pomyślała rozpaczliwie i w tej chwili, jak jeszcze nigdy niczego, pożałowała jedynego ze swoich głupich posunięć. Nie powinna nigdy zostawiać mu kartki z taką treścią. Była pewna, że właśnie ten tekst zaważył na wszystkim. Po wiadomości, którą przeczytał, zabił w sobie całą sympatię, którą do niej żywił. To dlatego szybko zdołał zapomnieć, zanim zakiełkowało w nim cokolwiek poważniejszego niż pożądanie. Jej idiotyczny rozsądek, okazał się wcale nie być rozsądkiem, a największą głupotą w jej życiu, jaką kiedykolwiek mogła popełnić.
            - Może pójdziemy do stolika? - zaproponował Jens, trafnie zauważając utratę dobrego humoru i tym samym wyrywając Babette z otchłani jej własnych myśli. - Naprawdę wszystko okay? - ponowił pytanie.
            - Wszystko jest dobrze, naprawdę… - zdołała wysilić się na uśmiech. Nie mogła przecież pozwolić odgadnąć temu mężczyźnie, że targa nią smutek i zrezygnowanie. - Posiedźmy tu jeszcze chwilę, dobrze? – poprosiła, a on się zgodził.
            Jens znów o czymś jej opowiadał, jednak choć bardzo się starała, znów nie mogła się skupić na tym co do niej mówił. Tylko patrzyła… Patrzyła na niego i... na nią. „Jest piękna...”, pomyślała teraz, „Piękna i młoda...” . I właściwie w tym momencie gotowa była się poddać, skłamać, że bardzo źle się poczuła, że rozbolała ją głowa, cokolwiek, aby móc stąd bezkarnie wyjść i pojechać do domu, ale jak przystało na prawdziwą kobietę, postanowiła pozbierać się, i ostatni raz zawalczyć. Nie byłaby sobą, gdyby zrezygnowała, odpuściła, przecież zawsze dostawała to, czego chciała, zdobywała szczyty szklanych gór, jakie zdawać by się mogły, że są nie do zdobycia. Czemu więc teraz miałaby zrezygnować z walki o swoje własne uczucia, poddać się i skazać na utratę szczęścia? Nie po to tyle starań włożyła w swój wygląd, żeby teraz miał jej nawet nie zobaczyć. Droga na parkiet prowadziła właśnie obok ich stolika, zwróciła się więc do swojego tymczasowego partnera:
            - Idziemy tańczyć.
            Jens z uśmiechem zeskoczył z barowego stołka i poprowadził dziewczynę na parkiet. Jej żal, przerodził się teraz we wściekłość. Miała nadzieję, że kiedy ją zobaczy, to chociaż w niewielkiej części poczuje to, co czuł tamtej pamiętnej nocy.
Zmierzającą do tańca parę jako pierwszy spostrzegł David, który momentalnie poderwał się z krzesła i zatrzymał oboje tuż obok swojego stolika, przy którym rzecz jasna siedział z chłopcami. Przywitał się z nią jak zwykle serdecznym uściskiem, a w jego ślady poszli chłopcy i towarzyszące im dziewczyny. Jednak całej reszcie podała tylko uprzejmie dłoń, skrzętnie omijając wzrokiem Billa, za to przyglądając się dłużej towarzyszącej mu partnerce. Rzeczywiście, była bardzo ładna i zgrabna, co teraz ze zdwojoną siłą spotęgowało jej zazdrość.
            - Miło cię widzieć, a gdzie Martin? - zapytał David.
            - Jak ci powiem, to nie uwierzysz co zdarzyło się naszemu chłopcu - roześmiała się Babette. – Wyobraź sobie, że ma anginę!
            - Co?! - teraz David wybuchnął niepohamowanym śmiechem. - Ale mu się przytrafiło! Rozłożył się na taką śmieszną chorobę o tej porze roku, a tak to jest kiedy pije się zimnego szampana. – mówiąc to zerkał na stojącego obok Jensa, więc Babette poczuła się w obowiązku przedstawienia kolegi.
            - Już myślałam, że będę się tu nudzić sama, ale spotkałam dawnego znajomego. Poznaj mojego kolegę ze studiów, to jest Jens - przedstawiła sobie mężczyzn.
            - Miło mi, David - uśmiechnął się menager, podając rękę partnerowi dziewczyny i kwitując to słowami. – No wiesz? Ty i nudzenie się na imprezie… - pokręcił tylko głową i ze śmiechem, wzdychając, dodał: - A już myślałem, że będę mógł godnie zastąpić Martina, ale zapomniałem, że aby towarzyszyć takiej pięknej kobiecie, jest wielu nieco młodszych chętnych.
            - Nawet tak nie żartuj... - odpowiedziała dziewczyna. Stała bokiem do stolika, niestety nawet nie miała jak spojrzeć na Billa, ale za to on widział ją w całej okazałości i dzięki temu, że nie miała go w zasięgu wzroku, mógł się sycić jej widokiem do woli.
 Cała reszta jednak nie zwracała już na nich uwagi, zarówno Tom, jak i chłopcy z dziewczętami rozmawiali o czymś koncentrując całą uwagę już tylko na sobie. Teraz miał wątpliwości, czy dobrze zrobił przyprowadzając ze sobą Olivię, i czy Tom miał dobry pomysł.
Zabiję go jak się jeszcze gorzej popieprzy...”, myślał w panice.
Bezkarnie patrzył na nią pożądliwym wzrokiem, który ześlizgnął się teraz na zgrabne nogi dziewczyny. Przypomniały mu się te upojne chwile, kiedy była cała jego, kiedy mógł pieścić i całować każdy milimetr jej ciała. Wspomnienie chwil jakie z nią przeżył stało się iskrą zapalną, przez którą znów wybuchła w nim żądza i podniecenie, jakie sparaliżowało jego spragnione bliskości ciało. Tylko, że tu nie chodziło o bliskość jakiejkolwiek dziewczyny, bo z tym raczej nie byłoby problemu, on pragnął tej jednej jedynej. Tymczasem ona stała tuż obok, była na wyciągnięcie ręki, tak blisko i daleko zarazem, bo w tej chwili on tej ręki wyciągnąć nie mógł... W dodatku nawet nie zaszczyciła go jednym spojrzeniem, zachowywała się tak, jak gdyby się w ogóle nie znali, jak gdyby dla niej nie istniał, jakby był powietrzem, pustką wokoło. Czy na pewno były to tylko pozory...? Może i Tom dobrze kombinował, że trzeba wzbudzić w niej zazdrość, żeby się przekonać czy jej na nim zależy, ale jak na razie nie widział u niej ani krzty zazdrości. Czyżby była aż tak dobrą aktorką?
            W tym się nie mylił i chociaż o tym nie wiedział, była świetną aktorką. Choć wszystko się w niej gotowało, grała niemal perfekcyjnie. I teraz, kiedy już odeszła na parkiet, aby wreszcie zatańczyć, mogła na niego spojrzeć. Jednak nie zrobiła tego. To wściekłość zrodzona z zazdrości jaką w niej wzbudził przyprowadzając ze sobą tę panienkę, nakazała jej tak postąpić. Gdyby przyszedł sam, na pewno wszystko potoczyłoby się inaczej, bo była nawet gotowa pierwsza do niego podejść.
            - To działa - szepnął mu na ucho brat, który jednak nie w całości oddał swoją uwagę rozmowie przy stole. Kątem oka obserwował tych rozmawiających tuż obok. Bill natomiast spojrzał na niego z wyrzutem.
            - Co ty możesz wiedzieć? Przecież nawet na mnie nie spojrzała...
            - Bo wtedy całkowicie by się zdemaskowała, za to dłużej przyglądała się Olivii, nie zauważyłeś tego? - uśmiechnął się Tom.
            - Zdawało ci się – mruknął tylko.
            - Nie, mnie się nigdy nic nie zdaje - pewnym tonem odparł bliźniak, który teraz  ukradkiem obserwował tańczącą z Jensem, Babette. – Teraz kontynuacja naszego planu; idziesz zaraz zatańczyć z Olivią.
            - Nie ma mowy, nie będę robił jakiegoś idiotycznego przedstawienia. - odparł stanowczo Bill. Tom oparł czoło na dłoniach, łokciami wsparł się o stół i wyjęczał:
            - Dlaczego mam takiego debila za brata…?
            Chłopak jednak, przyzwyczajony do tego typu określeń, nie odezwał się ani słowem.
            - To ją chociaż obejmij, albo przytul, no rób coś baranie, bo wszystko pójdzie na marne. – irytował się. – Jak można ci pomóc skoro sam tego nie chcesz? Ona w końcu tu spojrzy.
            - Nie mam zamiaru obściskiwać Olivii, bo to tylko koleżanka i jeszcze sobie coś pomyśli. - odpowiedział mu cicho Bill, dziabiąc widelcem nic nikomu nie winnego łososia w galarecie. Tom po woli tracił cierpliwość, aż w końcu nie wytrzymał.
            - Wiesz co? Cholera! Wiedziałem, że jesteś idiotą, ale nie wiedziałem, że aż takim. Ja umywam ręce! A rób sobie co chcesz! – cisnął serwetką o stół, po czym zdenerwowany wstał i ostentacyjnie odszedł. Wszystkie pary oczu siedzących przy stoliku zwróciły się na niego.
            - Co się stało? – zapytał Gustav.
            - Nie zwracaj na niego uwagi – wzruszył ramionami Bill.
            Tymczasem Babette z Jensem właśnie skończyli tańczyć jakiś szybki kawałek, po którym spragnieni usiedli przy stoliku. Kolega zajął się rozmową ze Svenem, a Julia, która jeszcze z nią od momentu przyjścia chłopaków nie rozmawiała była bardzo ciekawa jej reakcji, zagadnęła:
            - Widziałaś? – miała oczywiście na myśli fakt, że Bill przyprowadził tę dziewczynę, chociaż nie miała pojęcia kim ona dla niego jest, to przeczuwała, że to jakaś celowa zagrywka.
            - Widziałam... – odparła cichym, zmienionym głosem dziewczyna, patrząc na przyjaciółkę. - Lepiej już nic nie mów, bo mnie za chwilę szlag trafi... Nalej mi szampana. – zwróciła się teraz do Jensa.
            Julia uśmiechnęła się tylko. Widziała jak bardzo Babette jest wściekła, a zarazem zawiedziona, to było teraz doskonale widać, bo będąc z daleka od niego już nie musiała się maskować. Przecież tak wiele obiecywała sobie po tej imprezie...
            Patrzyła w stronę stolika chłopaków, siedzieli prawie na wprost. Bill, który rozmawiał z Gustavem wychwycił jej spojrzenie i niemalże natychmiastowo, przeniósł swoje zainteresowanie na osobę siedzącą obok Olivii. Jednak postanowił posłuchać tym razem brata, choć ten oddalił się dając mu całkowicie wolną rękę i zły postanowił wcale nie ingerować w jego sprawy.
            - Wiesz co..? – zwróciła się teraz do Babette, nie spuszczając z niego wzroku. – To nie jest na pewno jego dziewczyna… To jakaś jedna, wielka mistyfikacja.
            - To znaczy? – zainteresowała się Babette.
            - To znaczy, że moim zdaniem on ją przyprowadził specjalnie. Tylko się przyjrzyj jak on się zachowuje...
            Julia dyskretnie obserwowała każdy jego ruch i doskonale widziała, że kiedy tylko miał wrażenie, że Babette patrzy w tamtą stronę udawał zainteresowanie tą blondynką. Fakt, miała go cały czas w zasięgu wzroku, jednak nie chciała tam patrzeć, narażać się na najgorszy dla niej w tej chwili widok, więc nawet odwracając głowę w tamtą stronę skrzętnie omijała spojrzeniem tę parę. On nie mógł tego wiedzieć do końca. Starał się udawać, że nie jest zainteresowany zerkaniem w jej stronę.
            - Nie ma mowy. Nie zamierzam tam patrzeć.
            Przyjaciółka za to teraz już wpatrywała się w nich bez najmniejszych skrupułów. Kiedy tylko zorientowała się, że to jakiś podstęp, bezczelnie na nich patrzyła wyłapując każdy szczegół.
            - No oczywiście kochana… - mamrotała pod nosem ubawiona całą tą sytuacją. - Zauważył, że patrzę, więc udaje ogromne zainteresowanie dziewczyną, on doskonale wie, że mogę ci wszystko zrelacjonować, a wcześniej, kiedy nie widział, że zerkam, wcale nie był taki przejęty tym towarzystwem. Mam wrażenie, że bardzo chciał zrobić ci na złość…
            Babette teraz zdenerwowała się. Właściwie dlaczego tak się zachował? Nie mieli nawet okazji od tamtego czasu porozmawiać, nie miała szans mu wszystkiego wyjaśnić. Doskonale wiedział, że dziś tu będzie, więc Julia zapewne miała rację. Przyprowadził tę dziewczynę celowo… Teraz miała do niego żal. Nie wiedział o niczym, nie miał pojęcia co ona czuła przez ten cały czas, jak bardzo żałowała tej pozostawionej mu wiadomości, a on tak sobie pogrywa?
            - W takim razie zabawimy się w kotka i myszkę... – ton głosu dziewczyny był zawzięty. Skoro tak, skoro nawet nie dał jej szansy, nawet nie postarał się z nią porozmawiać…? Pokaże mu na co ją stać. Zapałała chęcią delikatnej zemsty.
            Oczywiście bardzo pragnęła wszystko z nim wyjaśnić, ale za to, co chciał jej zrobić, jeszcze odrobinę go podręczy.
            Oczywiście zakładając że Julia się nie myliła i, że wciąż mu na niej zależy.
            - Julia… Czy ty jesteś tego pewna? – zapytała jeszcze przyjaciółkę.
            - Jak niczego innego kochana… Gdyby tak nie było, nie zerkałby tu ukradkowo, tylko zająłby się swoją dziewczyną. Jest taki młody i jeszcze taki głupi - pokręciła głową, śmiejąc się.
            - A co oni teraz robią? – spytała Babette, zupełnie nie patrząc w tamtą stronę. W końcu nie było takiej potrzeby, przecież jej oczami były teraz oczy Julii.
Przyjaciółka zaśmiała się, komentując bardzo słaby kamuflaż Billa.
- Nie mogę z niego… Ciągle tu zerka, a teraz idą tańczyć – nie mogła powstrzymać cichego chichotu „uprzejmie” donosząc przyjaciółce co wyczynia obiekt jej zainteresowań, nie spodziewała się nawet, że na tej imprezie aż tak się ubawi. Ale Babette wcale nie było do śmiechu, a na wieść, że poszedł tańczyć z tą dziewczyną wszystko się w niej zagotowało. Zdawała sobie sprawę, że jej reakcja jest trochę dziwna, przecież był wolny i mógł robić co tylko zechce, przecież to ona wtedy odrzuciła go, ale czuła palącą zazdrość i nie umiała tego uczucia poskromić.
            - Ja mu pokażę… – zacisnęła zęby i wycedziła niby do siebie, a niby do Julii, po czym zwróciła się do Jensa. – Chodź, zatańczymy.
            Nie zważając na to, że nie dokończył rozmowy ze Svenem, pociągnęła go za rękę na parkiet, gdzie wtuliła się w swojego partnera. Zaskoczony nieco, ale jednocześnie uradowany jej śmiałością mężczyzna, przylgnął do niej całym ciałem, podczas gdy ona rozpoczęła teraz swój prowokujący taniec. Jej zmysłowe ruchy i uwodzicielskie spojrzenia, podziałały na Jensa i zachęciły go do śmielszych gestów. Nie miał pojęcia, że stał się przez przypadek jednym z aktorów w jej grze, zupełnie nieświadomie…
Niemalże stykali się czołami i nosami, a ręce mężczyzny oplatały teraz pośladki Babette, unosząc w niezamierzonym ruchu lekko do góry jej krótką sukienkę i ukazując tym samym koronkowe wykończenie pończoch. Po chwili odwróciła się tyłem do partnera i kołysząc biodrami ocierała się o niego, podczas gdy jego dłonie wykonywały płynne ruchy na jej brzuchu. Będąc w takiej to właśnie tanecznej pozycji, nieprzypadkowo napotkała wzrok Billa, bo teraz celowo co chwilę zerkała na niego, gdy on nieudolnie próbował na nią nie patrzeć. Spojrzała mu w oczy hardo i pewnie. Zauważyła jego zmieszanie, co w tej sytuacji niezmiernie ją uradowało i dodało ochoty do kontynuacji tej tanecznej orgii. Nieświadomy niczego Jens z wielką chęcią zaangażował się w jej grę, nie przypuszczając dlaczego tak go prowokuje? Chyba właśnie zbyt wiele zaczął sobie obiecywać… Znów tańczyła przodem do swojego partnera, kręcąc płynnie pośladkami, uśmiechała się uroczo wsuwając swoją nogę, pomiędzy uda Jensa.
            W Billu wrzała teraz krew. Nie chciał na to wszystko patrzeć, a jednocześnie nie mógł się powstrzymać. Miał ogromną ochotę odciągnąć od niej Jensa i po prostu przyłożyć mu w twarz. Tak bardzo był poirytowany tym co widział, że mylił w tańcu kroki i zdenerwowana Olivia w końcu spytała z wyrzutem:
            - Bill, co się z tobą dzieje?
            - Chodźmy - powiedział oschle i zaprzestając tańca pociągnął ją za rękę, odprowadzając do stolika. Sam postanowił poszukać Toma. Jak mógł się tego spodziewać, znalazł go przy barze. Usiadł, zamówił drinka i w milczeniu zaczął pić.
            - Mam ochotę się uchlać! - odezwał się w końcu do brata. Był wściekły i nawet tego nie ukrywał, co oczywiście od razu zauważył bliźniak, który zaraz zapytał z ironią w głosie:
            - Przez nią? Trzeba jej przyznać, że jest niezła...
            Bill zachłannie patrzył jak porusza się, jak tańczy z tym facetem, którego najchętniej teraz by wykastrował.
            - A co to jest w ogóle za koleś, co z nią przyszedł? – rzucił wściekły.
            - Nie słyszałeś jak mówiła do Davida? Jakiś znajomy ze studiów, czy coś... Narzeczony chyba chory - zaśmiał się cicho Tom, który nie spuszczał z tańczącej dziewczyny wzroku. - Masz gust braciszku, naprawdę niezła z niej dupa, sam bym ją chętnie przeleciał...
            Bill zacisnął teraz mocno szczęki, które drgały z nerwów i tylko spojrzał na niego nic nie mówiąc. Gdyby spojrzenie mogło zabijać, w tej chwili Tom padłby trupem.
            - No dobra, żartowałem! Oczywiście, przeleciałbym ją, gdyby nie ty – wyszczerzył się i szybko odsunął na bezpieczną odległość, bo już widział w wyobraźni jego rękę. Po chwili jednak wrócił, aby go pocieszyć. - No nie wkurwiaj się tak, nasz plan chyba chwycił, nie widzisz że ona cię prowokuje?
            - Jaja sobie ze mnie robisz?! Osobiście ci je urwę, jak przez ciebie się popieprzy - oburzył się chłopak. - Twoje plany są do dupy.
            - Do dupy, to ty jesteś! Trzeba było nie zerkać na nią, tylko zająć się Olivią i zachowywać się tak, jakby jej nie było! Musiała zauważyć jak robisz słodkie oczka załamanego chłoptasia - ton głosu Toma był drwiący i ironiczny, ale Billowi było wszystko jedno. Zaczął się nawet zastanawiać, czy brat nie ma racji. Może on sam to zrujnował? Zamiast wzbudzić w niej zazdrość, teraz siedzi tu wściekły, bo każda rzecz obróciła się przeciwko niemu.
            Właśnie ogłoszono, że za chwilę wjedzie urodzinowy tort dla jubilata i tak też się stało. Ku uciesze zgromadzonych gości, Johann jednym dmuchnięciem zgasił czterdzieści świeczek, z których każda symbolizowała jeden rok jego życia. Rozległy się gromkie brawa i wszyscy zostali zaproszeni na pokaz sztucznych ogni. Podczas wychodzenia na zewnątrz, goście nieco się przemieszali. Babette zgubiła gdzieś Jensa, nie widziała też nigdzie Julii, stanęła więc nieco z tyłu podziwiając sztuczne ognie, jednak bacznie obserwowała wszystko co się wokół dzieje. Na czarnym niebie, zabłysły setki małych światełek, tworzących kolorowe lampiony, aby cieszyć oczy patrzących. I ona teraz także dała się ponieść magii chwili, a widok był rzeczywiście fascynujący. Patrzyła więc z podziwem na rozświetlające niebo wybuchy.
            - Co ja takiego ci zrobiłem, że jesteś dla mnie taka okrutna...? – usłyszała szept za swoimi plecami. Mimo, że był naprawdę cichy, wbrew hukowi wystrzeliwanych petard, usłyszała dokładnie każde słowo. Doskonale wiedziała do kogo należy ten zmysłowy głos. Na jego dźwięk, lekko drgnęła i delikatnie uśmiechnęła się sama do siebie, lecz nie odwróciła się. Znów poczuła błogie ciepło rozchodzące się po jej sercu. Tak marzyła o takiej chwili, kiedy znów będzie mówił tylko do niej, poczuła teraz, że całkowicie się rozkleja. Tak bardzo nie chciała mu okazać, że jednak ma do niego pewną słabość. Wciąż jej duma nakazywała górować nad nim i nad każdą swoją słabością. Odwróciła się i spojrzała mu prosto w oczy, odpowiadając oschle:
            - No właśnie… Wcześniej nie zrobiłeś nic, a dziś za wiele.
            Jej słowa, kompletnie go zaskoczyły. A co miał robić? Przecież wyraźnie mu napisała, żeby nie dzwonił, miał nie szukać do cholery żadnego kontaktu! A może właśnie tego oczekiwała na przekór wiadomości jaką mu zostawiła, a on? Czemu był taki tej wiadomości posłuszny?
            - Jak to..? Odtrąciłaś mnie... Ta kartka... - jąkał się teraz nie mogąc wydusić z siebie żadnego sensownego zdania. Zupełnie nie wiedział co ma jej odpowiedzieć. Pogubił się w tym wszystkim doszczętnie. W tej chwili mógłby z całą świadomością stwierdzić, że w ogóle nie rozumie kobiet. Czy one wszystko robiły na przekór i wbrew sobie?
            - Wcześniej nic, a dziś za dużo – powtórzyła teraz dobitniej i oddaliła się, znikając w tłumie. Stał przez chwilę osłupiały i zdezorientowany. Jej słowa jednak napełniły jego serce odrobiną nadziei, zupełnie jakby ktoś podlał więdnący z braku wody kwiat. „Fakt… Nie zrobiłem kompletnie nic. Nawet nie próbowałem, a jednak oczekiwała czegoś, a dziś? Czyżby Tom miał rację?”, pomyślał.
            Prowadzony jakąś wewnętrzną intuicją, szukał jej pomiędzy zapatrzonymi w niebo gośćmi, przepraszając potrącanych po drodze ludzi. Odnajdzie ją, porozmawia, wyjaśni jak bardzo było mu bez niej źle, jak tęsknił i najważniejsze: powie jej o tym co do niej czuje, bo teraz był pewien, że się zakochał.
            Babette przepychała się między ludźmi, chciała znaleźć Jensa. Zastanawiała się po drodze, czy nie za dużo powiedziała, ale gdyby nie powiedziała mu, że dziś zrobił za wiele – mając oczywiście na myśli to, że przyprowadził ze sobą tę dziewczynę - mógłby się zniechęcić, a tego nie chciała. Zależało jej na tym, żeby wiedział, że jednak pomimo tej kartki, którą mu pozostawiła, coś dla niej znaczy. Jednak nie zamierzała szybko mu odpuścić, dlatego od niego uciekła.
            Jens stał z Julią i ze Svenem. Podeszła i objęła go w pasie, na co spontanicznie i ochoczo zareagował, także ją obejmując. Zdawała sobie sprawę z tego, że jej zachowanie względem kolegi może narobić jej kłopotów, ale chęć doprowadzenia Billa do temperatury wrzenia, wzięła górę.
            Jej towarzysz był zupełnie zdezorientowany. Nie miał zielonego pojęcia dlaczego właśnie teraz stała się mu taka przychylna, jednak nawet nie chciał się nad tym zastanawiać. Teraz po prostu obejmował ją czule i cieszył się tą chwilą. Nie protestowała, co zapewne w innych okolicznościach miałoby miejsce. Ale teraz spostrzegła kątem oka zmierzającego w ich stronę Billa, który widząc co się święci, odszedł w zupełnie innym kierunku.
            Dalsze udawanie nie było już konieczne, więc sprytnie wyswobodziła się z objęć Jensa, nie pozwalając na nic więcej. Uśmiechnęła się do siebie triumfująco: „Teraz odechce ci się robić mi na złość...”.
            Wściekły Bill wrócił na salę, gdzie prawie nikogo nie było. Usiadł przy stoliku i szybko wypił zawartość swojej szklanki. Po chwili kelner przyniósł kolejnego drinka.
            Czuł, że zaczyna mu szumieć w głowie, ale było mu wszystko jedno. Nie chciał dać za wygraną... Zastanawiał się, co ma zrobić, aby móc gdzieś porozmawiać z nią w cztery oczy. Bardzo tego chciał, jednak czy nadarzy się jeszcze taka okazja? Na dodatek ten facet, który łazi za nią krok w krok… Zastanawiał się, dlaczego w pewnych sytuacjach człowiek staje się bezradny? Żałował, że gdy miał przed chwilą okazję, nie powiedział jej niczego konkretnego, tylko wyjąkał coś bez ładu. Teraz, po krótkim namyśle wiedziałby co ma mówić, jednak było już po fakcie. Zbierał myśli, układał je w zdania i analizował. Wierzył, że jeszcze gdzieś ją przyprze do muru, może w niedosłownym tego słowa znaczeniu, ale jednak...
            Pokaz się skończył, zaczęła grać muzyka i wszyscy wrócili na salę, a ona w objęciach tego faceta. Przechodząc tuż obok, przesłała mu czarujący uśmiech. Na ten widok chłopak zgniótł w dłoni serwetkę, zacisnął na niej palce tak mocno, aż pobielały im końcówki. Znów się w nim wszystko gotowało. Zupełnie jej nie rozumiał, jego złość, zazdrość i wszystkie inne pokrewne uczucia sięgały teraz zenitu. Gdyby mógł znaleźć się z nią gdzieś sam na sam, wykrzyczałby jej wszystkie swoje tęsknoty, dobitnie powiedział jej o uczuciu, przez które nie mógł spać ani jeść. I wiedział, że zrobi wszystko, aby ponownie się do niej zbliżyć.
            - Dlaczego ciągle gdzieś znikasz? - zapytała z wyrzutem Olivia, która właśnie wróciła do stolika. - Skoro już mnie zaprosiłeś, to nie zostawiaj mnie samej. To bardzo nieładnie z twojej strony, gdybym wiedziała, to bym tu z tobą nie przyszła. Mogłeś wziąć ze sobą jedną z twoich napalonych fanek, one by wybaczyły ci wszystko. 
Olivia nie była jedną z tych zapatrzonych w nich dziewcząt. Znała chłopaków od dzieciństwa, ponieważ ich rodzice się przyjaźnili, dlatego Bill zaprosił ją bez obaw, że wplącze się w coś głupiego. Jednak nie wtajemniczył dziewczyny, jaki ma w tym cel. Gdyby o wszystkim jej powiedział, wówczas z pewnością byłaby bardziej wyrozumiała, ale nie chciał i nie mógł - ze względu na Babette, ale także i siebie - mówić o swoim zadurzeniu nikomu prócz Toma.
            - Przepraszam, ale musiałem z kimś porozmawiać w ważnej sprawie.
            - Ty i te twoje ważne sprawy... – wydęła usta.
            - Jak chcesz, w każdej chwili mogę poprosić kierowcę, aby odwiózł cię do domu. Nie obiecywałem, że będę cię niańczył cały wieczór - zirytował się chłopak.
            - Ale mogłeś mi powiedzieć od razu, że mam nie trzymać się twojego tyłka – odpyskowała Olivia. – W porządku, skoro wiem na czym stoję, będę się bawić po swojemu.
            Oczywiście nie mógł jej tego powiedzieć, bo wówczas od początku wyglądałoby na to, że przyprowadził sobie jedynie koleżankę.
            - Więc rób co chcesz – odpowiedział krótko. Oczywiście teraz było mu to całkowicie na rękę, aby Olivia bawiła się z daleka od niego. Wstał więc od stolika i podszedł do baru, gdzie siedział Tom uporczywie bajerując jakąś wdzięczącą się do niego panienkę.
            - Pozwól na chwilę - zwrócił się do brata stając tuż za jego plecami.
            - Nie widzisz, że rozmawiam? - stanowczo odparł brat.
            - Właśnie widzę... - chłopak ironicznie się uśmiechnął. - Tylko na chwilę.
            Dziewczyna popatrzyła na obu chłopców i po chwili wahania ustąpiła miejsca Billowi przy barze.
- Porozmawiajcie sobie, ja pójdę do toalety. Znajdę cię potem – uśmiechnęła się, zwracając do Toma.
            - I widzisz coś narobił? Spłoszyłeś mi panienkę – chłopak chmurnie spojrzał na zajmującego jej miejsce bliźniaka, który tylko wywrócił oczami przywołując barmana i zamawiając drinka.
- Znajdzie cię potem.
            - Dobra... I tak była słaba... No, gadaj, co się stało?
            - Nie rozumiem jej. Powiedziała mi, że nie zrobiłem nic, a za chwilę, że za dużo... Chyba chodziło jej o to, że nie próbowałem się z nią kontaktować. Ale to: „za dużo”? O co jej do cholery mogło chodzić? - opowiadał szybko i chaotycznie Bill.
            - Zaraz, zaraz! - przystopował go brat. - Rozmawiałeś z nią?
            - Chwilę, jak był pokaz petard, ale w sumie to nie była żadna rozmowa, ja coś bąknąłem nie mogąc słowa wydusić, a ona powiedziała mi tylko: „wcześniej nie zrobiłeś nic, a dziś za wiele”, i od razu uciekła, rozumiesz coś z tego?
            - W ogóle nie znasz się na kobietach… - Tom dumnie rozparł się na blacie baru. W takich chwilach Bill zazwyczaj śmiał się z niego określając mianem wielkiego znawcy kobiet, ale dziś po prostu słuchał co ma mu do powiedzenia. - Jest na ciebie wściekła, nie znasz ich, one jak mówią „nie” to myślą „tak”, a z tym, że zrobiłeś dziś za wiele, to na bank chodzi jej o Olivię. Jest wściekła, może chciała z tobą pogadać, a ty z laską przyszedłeś. I to właśnie chciała ci dać do zrozumienia… Oj brat, ale ty niekumaty jesteś... - Tom z politowaniem pokręcił głową. Bill popatrzył na niego w zadumie, a po chwili z błyskiem w oku odezwał się:
            - Czyli coś musiało ją trafić… Jest zazdrosna!
            - Bingo! – wycelował w niego palcem Tom i zaśmiał się.
            - Muszę z nią porozmawiać...
            Teraz rozpierała go wręcz euforyczna radość. Rozejrzał się po sali, siedziała przy stoliku ze swoim towarzystwem. Dobry plan, oczywiście… Porozmawiać, ale jak? Jak znaleźć okazję, skoro ten facet ciągle przy niej jest? Łazi za nią niemal krok w krok, więc jak ma to do diabła zrobić? Przecież nie podejdzie i nie poprosi ją na stronę. Było już późno i na pewno większość imprezy mieli już za sobą. A co, jeśli nie zdoła nigdzie jej dorwać? Już zaczynał się denerwować.
            Niestety o okazję do rozmowy w cztery oczy było bardzo trudno, chociaż śledził teraz wzrokiem każdy jej ruch. Jens nie odstępował dziewczyny ani na krok i ośmielony jej zachowaniem, zaczął sobie co nieco obiecywać. Nie ukrywał, że nadal mu się podoba i chętnie wróciłby do tego co ich łączyło kilka lat temu.
            Ona sama czuła, że przez jej grę w której nieświadomie uczestniczył pokrzyżowała sobie wszystkie plany. W żaden sposób nie mogła zgubić się Jensowi, bo cały czas za nią podążał, jakby w obawie, że ktoś sprzątnie mu tak smakowity kąsek sprzed nosa. Nie brał nawet pod uwagę tego, że nie jest wolną kobietą. W pewnym momencie już dość mocno ją irytował. Też chciała znaleźć się z Billem sam na sam, chociażby po to, żeby porozmawiać i wszystko wyjaśnić, no i tak bardzo pragnęła znów poczuć jego bliskość. I choć raz, jeden jedyny raz posmakować tych słodkich warg… Jego zachowanie teraz zupełnie się zmieniło i była już raczej pewna, w jakim celu przyprowadził tę dziewczynę.
            Co chwilę wyłapywała jego tęskne spojrzenia, bo od spotkania na zewnątrz ona także bacznie mu się przyglądała. Już nie musiała żyć wspomnieniami, miała pierwszą od długiego czasu okazję, aby się do niego zbliżyć i nabrała pewności, że nie jest mu obojętna. Wystarczyło zgubić tylko tego przeklętego Jensa…
            - Zaraz wracam, idę do toalety - rzuciła mu krótko wstając od stolika, kiedy ten już zamierzał się podnieść, aby podążyć za nią. Powolnym krokiem ruszyła w stronę łazienek, wreszcie sama. Wiedziała, że jest odprowadzana wzrokiem przez Billa i miała nadzieję, że wykorzysta tę okazję choćby czekając na nią gdzieś w korytarzu. Miała także nadzieję, że tamtemu adoratorowi nie przyjdzie do głowy czekać na nią pod damską łazienką, tego już chyba by nie zniosła.
            Ale czy Bill będzie umiał wykorzystać tę okazję...? Miała co do tego ogromne wątpliwości, ale nie doceniała go jednak. Nie spieszyła się, dając mu czas, aby mógł znaleźć się w pobliżu. Opłukała dłonie patrząc na swoje odbicie. Nie malowała ust, jakby w obawie, że inne mogłyby tę szminkę zmazać niosąc na sobie dowód popełnionego grzechu. Kiedy tylko wyszła i zamknęła za sobą drzwi, on już tam był i czyhał na nią, jak dzikie, głodne zwierzę czyha na swoją zdobycz.

6 komentarzy:

  1. O tak, tak! Wreszcie ją dopadnie hahaha :D
    Tak, jak pisałam pod poprzednim rozdziałem - byłoby dużo prościej, gdyby zechcieli normalnie porozmawiać. A tak, gdyby nie pomoc Toma i Julii, pewnie nigdy by się do siebie nie zbliżyli. Na szczęście teraz już będzie z górki i strasznie mnie to cieszy. Jestem podekscytowana i nie mogę się doczekać tej ich miłości (nie tylko fizycznej ;p).
    Buziaki kochana! Dodaj następną część najszybciej, jak się tylko da ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wszystko to przez te przeciwności losu. Przecież tak wiele ich dzieli, jest tyle przeszkód, sama wiesz. Odpowiedziałam Ci na poprzedni komentarz także.

      Usuń
  2. No w końcu! już myślałam, że nigdy nie porozmawiają w cztery oczy!
    i już nie lubię Jensa... Paskuda! On i Martin nadają się do tarcia chrzanu, więc niech się od niej odczepią! Ona jest tylko Billa :D Już tak nie mogę się doczekać tej rozmowy... No i jeszcze jeden plus, że Martin wyjeżdża na całe 2 tygodnie. Mam nadzieję, że Bill umiejętnie wykorzysta ten czas :D
    Proszę szybko kolejny odcinek :D Niecierpliwię się :D

    Życzę weny Attention Tokio Hotel.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wszystko co dzieje się między nimi jest jakby odrobinę szalone. Babette doskonale zdaje sobie sprawę, że to uczucie jakim go obdarzyła przyniesie same problemy, dlatego tak się w tym wszystkim mota, ale jednocześnie dalej w to brnie.

      Usuń